VIII
-Au!- Sam biegał po pokoju, próbując przy tym pozbyć się kraba.
Skorupiak podkradł się do niego, kiedy ten ucinał sobie popołudniową drzemkę, "spanie" w jednym pokoju z Buckym, odcisnęło na nim swoje piętno zmęczenia, i uszczypnął go w ucho. Falcon od razu się obudził i rozejrzał się naokoło, szukając sprawcy bólu. Stefan jednak dawał sobie radę, jako że przeszedł przez jednodniowy trening Zimowego Żołnierza i zacisnął swoje szczypce jeszcze mocniej. To właśnie sprawiło, że Sam wstał i zaczął biegać, ciągnąc przy okazji kraba za pancerzyk.
-Puszczaj ty pierdo...- chłopak wysyczał przez zęby, upadając przy tym na podłogę przed kanapą, na której siedzieli Steve i Natasza. Oboje lekko wychylili się w jego stronę, próbując ogarnąć, co się dzieje.
-Język Sam- przerwał mu Kapitan Ameryka.
-Mam cię ty mały...
-Co ja przed chwilą mówiłem?- zapytał Steve, zerkając na Nataszę- Czy on mnie słyszał?
-Nie sądzę- stwierdziła agentka, po czym zobaczyła kraba trzymanego przez czarnoskórego- Ej to Stefan.
-Ty kurw...
-Sam!
-Kapitanie ty tu jesteś- Falcon spojrzał na niego ze zdziwieniem- Nat jaki Stefan?
-Żaden Stefan- oparła najspokojniej Czarna Wdowa- Musiało ci się coś przesłyszeć. Kto nazwałby kraba Stefan? Skąd ci się właściwie wzięło to imię?
Mówiła tak zwyczajnie, że nikt nie szukałby w jej słowach kłamstwa. Sam i Steve jednak przyjrzeli jej się uważniej. Obaj doskonale słyszeli, co mówiła. Dziewczyna jednak się tym nie przejęła. Przyciągnęła nogi do szyi i wróciła do książki, trzymanej ciągle na kolanach.
-Okej...- Sam wstał, ciągle trzymając kraba w dłoni, najdalej jak się tylko dało od twarzy- Wiecie może, skąd on się tu wziął?
-Ja wczoraj znalazłem jaszczurkę w łazience- powiedział Rogers- Może on tez wlazł przez uchylone okno lub drzwi.
-Może tak. Ja tam teraz odniosę tego potworka na plażę- trzymał go, jak coś okropnego - I może wrzucę go do morza, tak by nigdy nie wrócił- ruszył do drzwi.
Kiedy wreszcie zniknął Steve spojrzał na Nataszę. Gapił się na nią tak uporczywie, mając nadzieję, że ona też zwróci na niego uwagę. Dziewczyna jednak ze spokojem przewróciła stronę, zapisaną drobnym maczkiem cyrylicą. Rogers odchrząknął, mając nadzieje, że chociaż to zmusi ją do spojrzenia na niego. To też nie przyniosło żadnego efektu. Wreszcie przysunął się do niej i powtórzył wszystko, jeszcze głośniej niż poprzednio. Wynik tego był taki sam jak poprzednio. Wreszcie zrezygnowany zapytał:
-Natasza?
-Tak?- podniosła głowę znad książki.
-Bucky przyniósł tego kraba tak?
-Możliwe- odparła, wzruszając przy tym ramionami- Przecież znasz ich. Teraz najpewniej...
-Wilson!- rozległ się krzyk Bucky'ego i zaraz potem przez drzwi wpadł Zimowy Żołnierz. Całe jego metalowe ramię było przyklejone do jego koszulki, tak że mógł ruszyć jedynie dłonią. Do tego jeszcze Sam napisał na nim "Sam tu był" i "Barnes jest idiotą".
Chłopak spojrzał na dwójkę siedzącą na kanapie. Steve przyjrzał się uważnie przyjacielowi, a Czarna Wdowa wróciła do książki.
-Czy był to ten...
-Język- przerwał mu Rogers.
-Wcale nie chciałem przeklinać- odparł żołnierz. Tym razem, gdy pociągnął rękę tak mocno, że koszulka podarła się w jednym miejscu. Spojrzał na rozdarcie i mruknął pod nosem- Lubiłem ją- po czym znów wrócił do Kapitana- Ja chciałem jedynie nazwać go tak, jak na to zasługuje. Więc...
-Właśnie wyszedł, wyrzucić Stefana- powiedziała Natasza.
-Co? Muszę go uratować!-Przebiegł przez pokój- I przy okazji pozbyć się wreszcie...
-Słownictwo Bucky!- Steve obrócił się w jego stronę, patrząc, jak tamten znika za drzwiami- Oni mnie w ogóle nie słuchają.
-Mówiłeś coś?- Czarna Wdowa podniosła w jego stronę głowę.
********
-Znowu siedzisz w laboratorium cały dzień?- zapytał Rhodey. Rozmawiał z Tonym przez Skype'a prawie codziennie jak nie więcej. Sam niestety został wplątany w rodzinne sidła, zanim dostał zaproszenie od Starka. Niestety nie mógł się już od tego wyplątać i teraz siedział w jakimś małym miasteczku w środku Ameryki.
-Wcale nie!- zawołał Tony, stając przed jednym z hologramów- To, że dzwonisz do mnie akurat, kiedy siedzę tutaj, nie znaczy, że spędzam w tym pięknym miejscu cały czas.
-Tony?
-Tak?
-Rozmawialiśmy dziewięć godzin temu- sięgnął po telefon, który właśnie się zaświecił- A Pepper pisze, że nie widziała cię od dwóch dni.- Podniósł wzrok i zawołał- Masz chatę pełną ludzi, a ty siedzisz w ciemnicy! Wynocha mi stąd, ale już!
-Nie możesz mi rozkazywać- stwierdził miliarder- W każdej chwili mogę się rozłączyć i ignorować cię do końca życia.
-Powiesz mi, chociaż, co tak ważnego robisz?
-Tworzę program, który będzie przeczesywał cały internet do samych jego podstaw i będzie wychwytywać wszystko, co nie pasuje- gładząc się po brodzie, poprawiając jeden algorytm już któryś raz z kolei. Wcześniej zajmował się czymś innym, po czym, to zobaczył i poprawił, następnie znów wrócił do pracy, jednak to nie dawało mu spokoju. I tak od kilkunastu godzin.
-Tony ty znowu z tym? Myślałem, że dałeś sobie z nim spokój, kiedy dostałeś jelenia do opieki.
-Na tym mi zależało- machnął ręką- Miałem, już dość tego, że wszyscy robią mi kazania, że przesadzam- obrócił się- Friday wpuszczaj.
-Bo to już podchodzi pod paranoję- stwierdził Rhodey- Skoro to skończyłeś, wyjdziesz wreszcie z tej nory?- rozejrzał się tak, jak tylko mógł- Masz tu w ogóle jakieś okna?
-Tak są- Iron man usiadł na stołku przed laptopem, który wyświetla twarz Jamesa. Jednak nawet na niego nie spojrzał. Wziął do ręki tablet i nim się zajął- Tylko są zasłonięte.
-Nie dajesz mi wyboru Stark- stwierdził War Machine, włączając telefon- Co ty właściwie teraz robisz?
-Sprawdzam, czy coś znalazł.
-Tony to jest cały internet. Będziesz siedzieć tu cały ten...
-Mignęło!- zawołał- Coś znalazło! Trzeba tam wrócić i mam...- całe napięcie zniknęło od razu z jego twarzy, kiedy spełniono rozkaz- Nic nie ma...
-Może jakiś błąd- podsunął Rhodey- Tylko posłuchaj mnie...
-To nie mógł być błąd. Siedziałem nad tym od ponad kilku tygodni z przerwami- ze zmarszczonymi brwiami zaczął coś sprawdzać- Friday sprawdź wszystko i przeszukaj ten kawałek, w którym coś mignęło.
-Stark! Skup się na chwilę na mnie!
-Dobra masz minutę- miliarder podniósł głowę w jego stronę.
-Nie dałeś mi innego wyboru, więc...- znów sprawdził telefon- Machina poszła w ruch.
-Co ty zrobiłeś?- zapytał szczerze przerażony miliarder.
-Nie dałeś mi innego wyboru. Ona już do ciebie idzie.
-Muszę się schować- Tony wstał, lecz zdołał zrobić jedynie kilka kroków, zanim drzwi się otworzyły- I powinienem zamknąć drzwi. Friday zapisz to na przyszłość.
-Anthony Edwardzie Stark!- Pepper weszła do laboratorium- Co ty sobie myślisz?! I jak ty możesz tu oddychać?- podeszła do zasłon i odsunęła je, wpuszczając do pomieszczenia promienie słońca.
-Pali!- Iron man zasłonił sobie oczy- Światło złe! Mrok dobry!
-Trzeba tu przewietrzyć- dziewczyna otworzyła okna, po czym odwróciła się do swojego chłopaka- Jak mogłeś się tu przesiedzieć, cały ten czas? Dlaczego ja tego nie zauważyłam?
-Bo chodziłaś po sklepach razem z dziewczynami- miliarder wreszcie na ślepo znalazł okulary przeciwsłoneczne i założył je. Dzięki temu wreszcie mógł spojrzeć na otaczający go świat, bez narażania się na oślepienie.
-No tak...- przez chwilę się zamyśliła, jednak szybko wróciła do siebie- Powinieneś się wstydzić. Thor nie wyrabiał w noszeniu za nami zakupów i przydałbyś się tam.- Podeszła do niego, jednak szybko cofnęła się- Kiedyś ty się kąpał?
-A jaki dzisiaj jest dzień?
-Masz się teraz wykąpać i nie obchodzi mnie, kogo spotkasz po drodze i co się stanie. Masz tylko teraz się wykąpać. A potem spędzisz czas na dworze w gronie przyjaciół.
-Muszę?- zapytał Tony, robiąc oczy szczeniaczka.
-Tak- wreszcie spojrzała na Rhodeya- Dzięki za wiadomość.
Miliarder spojrzał na przyjaciela z wyrzutem. Najpewniej, gdyby nie on, mógłby spokojnie spędzić jeszcze dzień lub dwa w swojej bezpiecznej jaskini. Chociaż najpewniej sam, by nie zauważył mijającego czasu. Chyba że jedzenie w jego lodówce, by się skończyło. Chociaż on sam już nie pamiętał, kiedy coś ostatnio miał w ustach.
-Ja się zastanawiam, czy nie dodać do systemu Friday opcji niańka- powiedział Rhodey- Lub coś innego, co będzie mu kazało iść spać, umyć się, albo jeść. I teraz nie zaprzeczaj- spojrzał na Tony'ego- Najpewniej jedyne, co jadłeś to jakąś starą pizzę.
-Czy...- zaczął Stark, lecz od razu Pepper mu przerwała.
-Ty już lepiej idź się umyć- Virginia popchnęła swojego chłopaka w stronę drzwi- Friday pilnuj, by tam dotarł.
-Oczywiście panno Potts- odezwał się interface.
-Zdrajczyni- mruknął pod nosem milioner, wychodząc z pomieszczenia.
-Nie trzeba było dawać mi takie oprogramowanie, bym słuchała panny Potts.
Pepper i Rhodey patrzyli na niego, po czym stwierdzili jednocześnie:
-On jest jak dziecko.
Spojrzeli na siebie i się roześmieli.
-To gdzie jesteś?- zapytała, siadając przed laptopem- Na jaką niebezpieczną misję wysłało cię wojsko?
-Chciałbym. Zostało mi zlecone coś o wiele gorszego- nachylił się jeszcze bliżej kamery- Zostawili mnie u babci i mam jej wytłumaczyć, jak działa technologia.
-Nie może być tak trudno- stwierdziła Pepper lekko się uśmiechając.
-Kiedy powiedziałem, żeby użyła myszki, zaczęła szukać takiej prawdziwej. I do tego ona ciągle myśli, że internet to prawdziwe miejsce na świecie. Do tego stwierdziła, że można tam wysyłać wiadomości pocztą.
-To masz dość trudne zadanie.
W tym momencie gdzieś w tle rozległ się żeński głos:
-James skończyłeś już rozmawiać przez ten telefon? Chodź tu i pomóż mi. Ten wskaźnik znowu mi zniknął!
-Pepper mam do ciebie małą prośbę- War Machine powiedział szeptem- Weź helikopter Tony'ego i po mnie przyleć. Samego Starka też zabierz. Zostawimy go tu za karę.
-Powodzenia- odpowiedziała była sekretarka, zanim rozmowa została zakończona.
*********
Prywatny Czat Avengers
użytkownik Natasza jest aktywny
użytkownik Bruce jest aktywny
użytkownik Steve jest aktywny
użytkownik Tony jest aktywny
Tony: Bruce ty żyjesz!
Tony: Nie widziałem cię od dawna
Bruce: Z tego co wiem, ty też zniknąłeś na dość długo
Natasza: Pepper wyciągnęła go z laboratorium i teraz ma nakaz siedzenia na słońcu
Bruce: Tu jest laboratorium?
Steve: To dom Tony'ego, więc na pewno
Bruce: Gdzie?
Bruce: To te wiecznie zasłonięte okna?
Tony: Tak
użytkownik Bruce opuścił konwersację
Natasza: I kolejnego mózgowca trzeba będzie wyciągać z laboratorium
Tony: Dajmy mu czas
Tony: Na wysprzątanie mojego pokoju
Steve: Tony!
Tony: Gość uwielbia porządek, jak ja go ignoruje, więc szkoda nie skorzystać
Tony: Wiesz co Nat?
Natasza: Mów zanim się znudzę
Tony: Już wiem, jak możemy się dowiedzieć, co się dzieje w szkole
Tony: Chyba to świeże powietrze naprawdę działa
Steve: Wątpiłeś w to?
Tony: Tak
Tony: Dlatego każę zamontować wentylację w laboratorium
Tony: Taką intuicyjną
Tony: By sama sprawdzała temperaturę powietrza i wszystko
Tony: I nie będę musiał wychodzić
Steve: Zupełnie jak ojciec
Tony: Zignoruję to
Tony: Zainteresowana?
Natasza: Dawaj
użytkownik Tony dodał do czatu użytkownika Peter Parker
użytkownik Tony zmienił nazwę użytkownika Peter Parker na Peter
Tony: Dawaj młody
Tony: Ci nowi wysadzili już szkołę czy nie?
Peter: Nie
Peter: Wszystko jest dobrze
Peter: Spotkałem przyjaciół!
Steve: To dobrze, że masz towarzystwo
Peter: I poznałem kilka dziewczyn
Tony: Moja krew
Tony: Jakie są?
Steve: Masz dziewczynę
Tony: Nie dla siebie
Natasza: Peter ma dziewczynę
Peter: No nie wiem
Peter: Ona chce, byśmy byli taką normalną parą
Peter: Tylko ja tego nie czuję
Peter: Tak właściwie to my nie robimy nic takiego, co inne pary
Peter: Raz pójdziemy na spacer, ale nic więcej
Natasza: Okej
Natasza: Zachowaj to na gadaninę z Tonym
Peter: Jasne
Tony: Natasza!
Natasza: Musisz brać pełną odpowiedzialność, za swoje decyzje
Natasza: W tym wypadku za to, że wziąłeś chłopaka do siebie
Natasza: Wracając
Natasza: Kto tam jest?
Peter: Wiecie, że T'Challa ma młodszą siostrę?
Steve: Młodsze rodzeństwo?
Tony: To nie brzmi dobrze
Steve: Do tego też z rodziny królewskiej
Natasza: Nie przesadzajcie
Natasza: Ona nie ma kontaktów z jakąś kosmiczną rasą, prawda?
Peter: Nie sądzę
Peter: Nazywa się Shuri i jest fajna
Peter: Do tego potrzebujemy pana pomocy panie Stark
Peter: Jest tu Alex
Peter: Ograła nas wszystkich w pokera
Peter: I szukam kogoś, kto zna się na tych sprawach
Tony: Grałeś w pokera?
Tony: Takiego prawdziwego?
Peter: Graliśmy na cukierki, więc nie wiem
Peter: Straciliśmy całą ich miskę
Tony: Całe szczęście
Tony: Już myślałem, że na pieniądze
Tony: Czekaj cukierki?
Tony: Straciliście miskę cukierków?!
Tony: Trzeba je odzyskać
Peter: Dziękuję panie Stark
Peter: Do tego Kapitanie Alex uwielbia Peggy Carter
Steve: Ma dobry gust
Tony: To moja ciocia!
Tony: Nie myśl tak o niej!
Tony: Trzeba ci umyć te brudne myśli!
Steve: Nie przesadzaj
Natasza: Nie patrz na tych dwóch palantów Peter
Natasza: Kontynuuj
Steve: Nie znałeś jej za moich czasów
Peter: I myślałem, że Kapitan może jej coś opowiedzieć o Peggy
Tony: Znam ją od dziecka
Tony: Więc przestań
Steve: Sam przestań
Steve: To ty to wszystko zacząłeś
Natasza: Obaj przestańcie
Natasza: Tu jest dziecko
Peter: Nie jestem dzieckiem
Tony: Jesteś
Steve: Jasne da się zrobić
Peter: Ucieszy się
Natasza: Spotkałeś jeszcze kogoś?
Peter: Rose
Peter: Wczoraj jeszcze miała włosy jak ognisko, a dzisiaj przefarbowała na turkusowy
Tony: Staruszek nie lubi takich zagrań
Steve: Nie to, że nie lubię
Steve: Po prostu sądzę, że skoro ktoś ma jeden kolor włosów, nie powinien farbować się na kolory tęczy
Steve: To wygląda dziwnie
Peter: I Rose sprejuje
Steve: ?
Tony: Tłumaczenie, by starsze pokolenie zrozumiało
Tony: Robi graffiti
Natasza: Nie polubisz jej Steve
Steve: Nie wolno oceniać po tym, co się słyszało
Natasza: Kontynuuj Peter
Peter: Ostatnia z nowych to Luna
Peter: I jest jeszcze Michelle i Ned
Tony: To ci twoi przyjaciele od dzieciństwa?
Peter: Mniej więcej
Tony: Mam się bać, że wysadzicie moje laboratorium?
Peter: Zamknęli je
Tony: To dobrze
Tony: A teraz posłuchaj mnie młody
Tony: Byłeś na tyle szalony, że pojechałeś w wakacje do szkoły
Tony: Więc masz się bawić
Tony: I uważaj na strój
Peter: Oczywiście panie Stark!
użytkownik Peter upuścił konwersację
Tony: Ale on jest...
Steve: Po co piszesz "..."
Steve: To nic nie wnosi
Natasza: Po prostu nie chce napisać, że uwielbia młodego
Tony: Zamknijcie się!
Tony: Nie wasza sprawa
użytkownik Tony upuścił konwersację
Steve: Jak dziecko
Natasza: Jak obrażone dziecko
******
-Ja tu dużej nie wytrzymam- powiedział Loki, z głową opartą o biurko.
-Nie przesadzaj- stwierdziła Darcy przez Skype'a. Sama siedziała w swoim pokoju, otoczona pudlami pełnymi jej rzeczy. Miała następnego dnia wraz mamą przenieść się do innego mieszkania- Jesteś na hawajach i możesz robić co chcesz.
-Nie do końca- pokazał na złotą bransoletę wokół nadgarstka.
-Prawda... Zapomniałam- przyjrzała się czarnowłosemu- Ich optymizm cię przytłacza?
-Tak...
-Wiesz, że powinieneś się chociaż trochę integrować? A nie...- rozejrzała się naokoło- W piwnicy? Ty na serio siedzisz w piwnicy?
-Wiesz, że jestem sobą?- podniósł wreszcie głowę- Mnie chcą poszczuć Hulkiem.
-Powinien być do ciebie jakichś pilot- stwierdziła dziewczyna- Tak by miarkować twoje fazy emo, zmęczenia życiowego, samobójczej gadaniny i wrednych żartów. Tak, by można było cię zmusić do snu....- przyjrzała mu się- Kiedy ty ostatnio spałeś?
-Dzisiaj w nocy- odparł Kłamca, dziobiąc łyżką lody. Dopiero po jakiejś chwili nałożył sobie na nią, po czym jeszcze trochę się nią bawił. I na samym końcu wziął ją do ust. Lody, które trzymał koło siebie, w takim tempie jedzenia na pewno, by się już dawno roztopiły. Jednak za każdym razem, gdy one zaczynały tracić swoją konsystencję, Loki dmuchał na nie swoim lodowym oddechem. Jedna z zalet bycia Lodowym Olbrzymem.
-A ja ci oczywiście wierzę- Darcy uśmiechnęła się kpiąco- Stawiam, że od początku spałeś najwyżej pięć godzin.
-Może- wzruszył ramionami, po czym spojrzał w ekran- Czemu widzę ciemność?
-To Mimi zaczęła ocierać się o kamerę.
Ciemność zaczęła się poruszać i po chwili Loki zobaczył pyszczek kotki. Darcy przyciągnęła ją do siebie, tak że można było spokojnie widzieć obie.
-Cześć szkarado- powiedział Loki.
Kotka w odpowiedzi zaczęła miauczeć.
-A mnie nawet nie przywitałeś- przypomniała Darcy- A jestem twoją jedyną przyjaciółką, a to jest kot.
-Bo koty są użyteczne. Ludzie już niekoniecznie.
-Powiedział ten, który jedynie co robi, to wyżera lody Starka.
-Powiedział człowiek.
-To mam od razu przed tobą klękać i oddać ci władzę nad planetą?
-Byłoby o wiele łatwiej.
-Nie wariuj- puściła wyrywającego się kota.
-Za późno- znów oparł głowę o biurko.
-Wiesz, że twój plan był debilny? Zresztą, jak chciałbyś rządzić całą planetą?
-Jakoś by się dało. A gdyby się udało, ty powinnaś byś się cieszyć. Nie musiałabyś mieszkać w tych kilku pokojach.
-Chcesz mnie przekupić wizją lepszego życia?
-Może.
-Takie sentymenty?- uśmiechnęła się do niego- Na wzgląd tego, że się kiedyś całowaliśmy?
-Z kim się całowałaś?- w drzwiach pokoju stanęła mama Darcy.
Przez chwilę przemknęła wzrokiem po zapakowanych pudłach, aż wreszcie zobaczyła laptop. Loki słysząc ją, podniósł głową i starał się wyglądać normalnie.
-Część Loki- powiedziała do niego kobieta z lekkim uśmiechem. W tonie jej głosu też nie dało się dosłyszeć żadnej złości, anie wyrzutu.
-Dobry pani Lewis- odpowiedział chłopak i przez te trzy słowa był bardziej żywy, niż przez ostatnie kilka miesięcy.
-To kiedy się całowaliście?- matka Darcy oparła się o futrynę.
-Mamo!- brunetka obrócił się w jej stronę- Tu się toczy prywatna rozmowa między mną, Lokim i Mimi. I dla twojej wiadomości on bardziej szanuję kota ode mnie.
-Kot to przydatne stworzenie- oceniła starsza kobieta.
-Mówiłem?- odezwał się czarnowłosy.
-A zamknij się- mruknęła do niego dziewczyna, po czym głośniej dodała- Mamo istnieje takie słowo, jak prywatność. Znasz jego znaczenie?
-Dobra. Już mnie nie ma- z uśmiechem ruszyła się wreszcie z miejsca- Tylko wiesz, że i tak chcę o wszystkim wiedzieć. Pa Loki!
-Do widzenia pani Lewis- odparł Kłamca z ekranu.
Darcy z naburmuszoną miną, wróciła do swojego rozmówcy.
-Jesteś okropny.
-Dopiero teraz, to odkryłaś?- przełknął kolejną porcje lodów- Też chcesz dołączyć do klubu "szczucia mnie Hulkiem"?
-Nie chcę zmuszać biednego Hulka, by marnował czas na bicie ciebie.
-Biednego?- podniósł lekko lewą brew- Ty na pewno rozumiesz, to słowo?
-Wreszcie zachowujesz się w miarę normalnie- uśmiechnęła się do niego- Szczucie Hulkiem jednak działa.
🦆🦆🦆🦆🦆🦆🦆🦆🦆🦆🦆
Cześć, hej i czołem!
Wróciłam do domu. I mam jedno ostrzeżenie. Nie karmcie łabędzi z ręki. One gryzą.
Macie nowy rozdział o tej cudownej godzinie demonów.
Mam nadzieje, że wam się spodoba.
Pa pajączki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro