Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

-Te fale są genialne!- wykrzyknął Clint, wybiegając z morza.

Był cały mokry po tym, jak wywrócił się na desce. Obrócił się i spojrzał w stronę wody. Wyciągnął ręce do góry i wykrzyknął:

-Dawaj Tony! Masz tę falę!

Przewrócił się akurat w momencie, gdy fala się zamknęła, a Stark wraz ze swoją deską wylądował pod wodą. Dzięki niej wypłynął o wiele szybciej niż normalnie. Idealnie, by natrafić na kolejną zamykającą się nad nim falą. Za tym drugim razem deska popłynęła w zupełnie inną stronę. Miliarder tymczasem koziołkował pod wodą, tak długo aż wreszcie zatrzymał się na mieliźnie twarzą do piasku, tuż koło Thora i Jane.

Dziewczyna po wielu namowach, wreszcie zdołała przekonać asgardczyka, by wszedł do morza. Bo jego strach przed utopieniem się kończył się właśnie na morzu. Do basenu skakał z przyjemnością. Przewagą sztucznego zbiornika wodnego nad naturalną było to, że blondyn, stojąc nawet w najgłębszej jego części, dotykał stopami dna. Dzięki temu Thor czuł się bezpieczniej. I jeszcze nie było tam fal. Dlatego Thor postawił dwa warunki, że wejdzie do morza, ale nie ruszy się spoza bezpiecznego miejsca, gdzie będzie mógł spokojnie siedzieć, a fale nie będą mu zagrażały. I w chwili, kiedy Tony, zjawił się koło niego, cieszył się z tego, że właśnie tak postąpił.

-To było super!- zawołał Iron man, podnosząc głowę. Po czym zupełnie jak pies, pozbył się nadmiaru wody, która skapywała mu na twarz. Przy czym ochlapał siedzącą koło niego parę- Powinieneś spróbować Th...- zaczął, lecz dostrzegł strach w błękitnych oczach asgardczyka- Jane! Ty na pewno powinnaś spróbować! Mogę cię nawet nauczyć.

-Dzięki za propozycję- fizyczka przyjrzała się chłopakowi. Przy okazji zauważyła jego deskę dryfującą daleko za nim.- Ale Diego już powiedział, że da mi lekcję.

-Kiedy to było?- Thor obrócił się w jej stronę. Starał się za wszelką cenę, aby w jego głosie nie było słychać lekkiej paniki.

-Wtedy, gdy pożyczyłam cię Nataszy i Wandzie, by też się nacieszyły, że nie muszą nosić torb- odparła, po czym znów zwróciła się do Tony'ego- Tylko mówił, że w najbliższym czasie nie będzie miał możliwość.

-Czemu niby?- Stark podniósł się na kolana- Pogoda jest cudowna.

-Właśnie coś tam o niej wspominał, lecz nie jestem pewna...

-Ten twój Diego- zaczął Stark, ignorując spojrzenie, które rzucał mu bóg piorunów- przesadza. Ciesz się chwilą- wstał i ruszył do brzegu.

Podnosił wysoko nogi, by pozbyć się oporu wody. Po co się męczyć, skoro wystarczy użyt tylko mózgu. Kiedy wreszcie doszedł do plaży, powoli zaczął, przemieszczać się przez plażę prosto do swojego leżaka. Powodem tego było to, że nie lubił ziarenek piasku, które się zawsze przyklejają do mokrej skóry.

-Powiedz mi, czy to nie jest lepsze od siedzenia w laboratorium- zapytała Pepper, patrząc jak jej chłopak, kładzie się koło niej.

-Eeeee- odparł milioner- Jakoś ujdzie.

-To musisz się przyzwyczaić, bo nie dopuszczę, byś znowu się tam zamknął.  

*******

-Mówię ci Peter, nigdy nie cieszyłem się tak bardzo na rozpoczęcie szkoły- stwierdził Ned, wspinając się wraz z Parkerem na najwyższe piętro akademika.

-Nie mów tak głośno. Jeszcze nauczyciele cię usłyszą i postarają się, by cała twa radość wyparowała w jednej chwili- ostrzegł go przyjaciel, stając przed drzwiami pokoju, w którym aktualnie mieszkał.

-Tylko to sobie wyobraź. Początek roku i spotykamy tych wszystkich bohaterów.

-Przyzwyczaisz się do nich po kilku miesiącach- stwierdził Spider-man, otwierając drzwi na oścież- A teraz chodź, pokażę ci te zdjęcia.

Oboje weszli do pokoju. Peter złapał laptop i zaczął szukać zdjęć z pogrzebów mrówek. Ned mu nie wierzył, że brał udział w czymś tak dziwnym. Spider-man przewidując takie stwierdzenia, zrobił sesję zdjęciową z obydwu pożegnań tych wojowniczych owadów.

-Peter?- Ned odwrócił się w jego stronę, po tym, jak zajrzał przez otwarte drzwi do łazienki.

-Tak?- chłopak podniósł głowę.

-Wiesz, że w wannie masz ładowarkę?

-Co?- wstał i podszedł do przyjaciela.

-Ładowarkę- ten wskazał na przedmiot, leżący na środku wanny- A ty pożyczałeś moją, by naładować telefon.

-Szukałem ją cały dzień- Peter wyciągnął przedmiot z wanny- Dziwne...- odwrócił się do przyjaciela- A zresztą, znalazłem je.

Ned rozłożył się na nieużywanym łóżku, a Peter z laptopem usiadł koło niego.

-Spójrz- podsunął mu urządzenie pod nos- Tu jestem ja, a koło mnie stoi Scott. To były jego mrówki.

-Po co mu mrówki?

-Powiedziałbym ci, ale nie mogę. Wiesz te papiery. Podpisywałeś już je?

-Tak- Ned zabrał mu laptop i zaczął przeglądać zdjęcia- Ta mrówka miała trumnę?!

-Zrobioną z opakowania po zapałkach, pomalowanym na czarno.

-Ładnie. Ten gość się postarał. Ej a ta dziewczyna, to kto?

-Hope. Ta dwójka coś ze sobą kręci. To ona zrobiła tę trumnę. Nawet wyłożyła ją czarnym materiałem i zrobiła mrówce małą poduszkę.

-I jeszcze mi powiesz, że ta mrówka miała imię- Ned przeszedł na kolejne zdjęcie, które przedstawiało podpisanie zdjęcie zmarłego- A tak miała. Kevin?

-Nie ja wymyślałem, ja tylko przez przypadek ją nadepnąłem.

-No to niezłego masz współlokatora- chłopak oddał komputer- Fajnie, by było, gdybym w tym roku mógł zostać twoim współlokatorem.

-Nooo- odparł Peter, odwracając się, by odłożyć laptop.

Z jednej strony naprawdę chciał tego, lecz z drugiej musiałby znów ukrywać swój kostium pod łóżkiem. Mieszkanie z Langiem, pomimo ciągłego uważania pod nogi i zmniejszania różnych rzeczy, miało jeden wielgachny plus. Scott wiedział i dzięki temu chłopak nie musiał ciągle udawać. W szkole, podczas lekcji przychodziło było chwilami bardzo trudno, w szczególności, kiedy ludzie wokół niego rozmawiali o Spider-manie, jednak w pokoju mógł spokojnie rozłożyć się na suficie i posłuchać w spokoju muzyki. Przez to nawet się cieszył, że panowała zasada, że nie zmieniają współlokatorów, chyba że jest jakieś zamieszanie z pokojami. Nie mógł tego jednak pokazać i miał szczerą nadzieję, że tego nie widać.

Kiedy się jednak odwrócił, zobaczył, że Ned na niego nie patrzył. Obrócony wpatrywał się w szczelinę pomiędzy łóżkiem a ścianą.

-Coś tu jest- powiedział chłopak, sięgając po to coś ręką. Kiedy ją wyciągnął, trzymał w niej za rękojeść krótkiego ostrza- Peter?

-To nie moje- odparł chłopak.

-To nóż?- Ned delikatnie obrócił ostrze, by się mu przyjrzeć.

-Sztylet- stwierdził Peter- Powiedz, proszę, że nie ma tam wyrytych węży.

-To nie powiem- odparł Azjata, zerkając na dwa wyryte w metalu węże, które połykały swoje ogony.

-Pomyślmy... Wanna, w której znajdują się zagubione rzeczy. Sztylet schowany za łóżkiem, tak że w każdej chwili można po niego sięgnąć. Sejf w szafie....

-W tej szafie jest sejf?- Ned zerknął na mebel- Peter, co się tu dzieje?

-To pokój, który zwykle zajmuje dwójka niebezpiecznych ludzi. Co ty na to, by wpaść do dziewczyn na ich babski wieczór?- Parker ruszył do drzwi.

-No dobrze tylko, kim oni są?- Ned wstał i podszedł do przyjaciela.

-Dowiesz się na początku roku. To chyba też podpada pod te papiery o dyskrecji. Eee... Ned?

-Tak?

-Odłóż ten sztylet.

-A tak...- Chłopak spojrzał na broń- ma wygodną rękojeść- położył ostrze na stoliku nocnym.

-Jestem tego pewien.  

*********

-Steve, gdzie się podziali Bucky i Sam?- Pietro zerknął na Kapitana, szkicującego coś w zeszycie.

Oboje leżeli na piasku zaraz przy leżaku Tony'ego. Biegacz budował zamek z piasku. Właśnie starał się zrobić taką wieżę, by się nie zawaliła.

-A czemu pytasz?- zapytał Rogers, znad kartki.

-Bo już dawno nie słyszałem ich krzyków, a wszystkie magnesy z lodówki zniknęły i nie wiem, gdzie mogę poruszać się bezpiecznie, bez obaw, że wpadnę pomiędzy nich.

-Magnesy z lodówki zniknęły?- Steve skupił się. Naprawdę już dawno nie słyszał tej dwójki- Muszę to sprawdzić- wstał i ruszył do willi, rozglądając się uważnie naokoło. Pietro patrzył na niego, po czym wzruszył ramionami i wrócił do pracy.

-Musisz powiększyć bazę i użyć mokrego piasku, który później przyprószyć suchym- odezwał się ktoś, kto zajął miejsce Steve'a.

Quicksilver spojrzał w tamtą stronę i zobaczył Jane.

-A ty nie w wodzie?

-Było mi zimno- odparła dziewczyna- i Thor powiedział, że jeśli nie wyjdę dobrowolnie, sam mnie wyniesie. A dopiero, co udało mi się zaciągnąć go do morza.

-Aha- Pietro wrócił do lepienia zamku. Posłuchał jednak Jane i zrobił, tak, jak mówiła. Po jakimś czasie wreszcie udało mu się stworzyć idealną wieżę.

Jane tymczasem zerknęła w stronę rozłożonego na leżaku miliardera i puste miejsce koło niego.

-Gdzie jest Pepper?

-Poszła do domu. Mówiła coś o kremie z filtrem i, że sam niedługa się spalę.

-Bo to prawda- podeszła do nich Natasza w czarnym kapeluszu z wielkim rondlem.

-Przyszła wampirzyca- mruknął pod nosem Tony.

-Ej Nat, może ty widziałaś Bucky'ego i Sama?- Pietro podniósł głowę w stronę agentki.

-Sama tak. Ostatnio zbierał magnesy z całego domu. Bucky, jednak gdzieś zniknął- rozejrzała się naokoło- Ej Jane, Thor się znowu topi.

-Co?- fizyczka podniosła głowę, po czym wstała i pobiegła prosto do morza- Thor zostawiłam cię na pięć minut w miejscu, gdzie woda sięga lekko powyżej kolan! Jak możesz się tu topić?

Pietro i Tony podnieśli głowy, po czym wzruszyli ramionami. Miliarder lekko się podniósł, po czym prawie się odskoczył, ciągle siedząc na leżaku. Złapał się za reaktor i po kilku głębszych wdechach, obrócił się w stronę stojącego w cieniu parasola Lokiego.

-Jezu stary. Tobie trzeba założyć obrożę z dzwoneczkiem. Chociaż Nataszy też, by się to przydało- zerknął na Czarną Wdowę.

-Nawet o tym nie myśl- odparła rudowłosa.

-Ty masz z tym coś wspólnego- Pietro zmierzył wzrokiem Kłamcę.

-Z czym?- zapytał Loki, zerkając na całego w piasku białowłosego.

-Z tym że Thor się topi. Znowu.

-Nie. Ten idiota jest sam do tego zdolny- Laufeyson znów spojrzał w stronę morza, gdzie Jane starała się wyciągnąć blondyna na brzeg- Jednak zawsze się to cudownie ogląda, z nadzieją, że w końcu nie wypłynie.

Cała trójka bohaterów spojrzała na niego z lekkim niepokojem. Najszybciej wróciła się do siebie Natasza. Spojrzała na resztę, po czym stwierdziła:

-W pilnujcie tego świra- zwróciła się do reszty- Ja tam idę się przejść.

Odeszła i nikt nie zwrócił na nią uwagi. Pietro jako drugi wrócił do siebie i swojego zamku. Wyznaczał miejsce, gdzie powinna być fosa z lekkim niepokojem, zerkając co jakiś czas na Kłamcę. Zanim Tony odwrócił od niego wzrok, ten nagle rozejrzał się, jakby coś usłyszał, lecz wszystko było takie samo, jak wcześniej.

-Co z tobą? Usłyszałeś mysz, kocie?- zapytał Tony.

-Nie... Tylko, ktoś rusza moje rzeczy- mruknął pod nosem Loki. Szybko jednak wrócił do siebie. Spojrzał jeszcze raz, na już bezpiecznego, Thora, po czym obrócił się na pięcie i odszedł.

-Ej Tony, sądzisz, że dokopię się do wody, czy trzeba będzie przynosić ją z morza?- zapytał Pietro, zaczynając kopać fosę. Miliarder obrócił się w jego stronę, zapominając o tym, co przed chwilą usłyszał.  

*********

Pepper otworzyła tę szafkę ze zwyczajnej ciekawości. 

Na półce nad nią znalazła krem z filtrem. Wiedziała, że jeśli sama nie zadba o to, by Tony się nie spali, już niedługo będzie słuchała, jak jej chłopka zacznie, ze wszystkimi szczegółami, obmyślać swój pogrzeb. Zawsze tak robił, kiedy miał katar lub akurat zachorował na coś. Była pewna, że to samo się powtórzy, gdy będzie go bolała oparzona skóra.

Już miała wyjść, lecz tamta szafka nie dawała jej spokoju. Może to przez to, że była tak szczelnie zamknięta, a nie pouchylana jak cała reszta. Nie była pewna. Po prostu sięgnęła do niej i lekko ją uchyliła.

W jednym momencie z wnętrza mebla wypadła cala masa różnego rodzaju muszli. Duże, male, średnie rozsypały się po całym pokoju. Przykryły szczelnie całą podłogę.

Pepper tylko wzruszyła ramionami, po czym zawołała:

-Clint ty szukałeś wczoraj muszli, prawda?! Chyba to powinno cię zainteresować!

🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨🥨

Hej!

Jedno sobie obiecuję. W Simsy będę grała najwyżej raz w tygodniu. To pochłania za dużo czasu. 

Mam taki jeden dodatek z wampirami i jako, że jestem leniwa i nie chciało mi się polować co noc na ludzi, by me wampiry nie chadzały głodne, zrobiłam coś takiego. Wybudowałam  piwnicę, w której umieściłam mnóstwo łóżek, dodałam tam też kuchnie i łazienkę. Po tym, jak to już zrobiłam, zaczęłam sprowadzać tam ludzi, blokując im przy tym jedyne drzwi. W taki prosty sposób mam jadłodajnie dla wampirów. 

Tak wiem. Jestem szalona.

Pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro