9
-Gotowi?- zapytał Bruce, wreszcie znajdując w telefonie stoper.
-Tak- powiedzieli jednocześnie Bucky, Steve, Sam i Rhodey.
Wszyscy mieli zawiązane oczy i siedzieli na podłodze w pokoju Iron mana, Thora i Kapitana Ameryki. Każdy miał przed sobą rozłożony karabin.
-Stark!- krzyknął naukowiec, włączając stoper. Czterej żołnierze rzucili się do składania broni. Steve z uparciem, próbował włożyć magazynek złą stroną, ale w końcu się opamiętał. Pozostała trójka zdążyła go wyprzedzić. Banner zupełnie się na tym nie znał i jedynie przyglądał się, jak części znikają z podłogi.
-Co do cho...
-Cicho!
-Zamknij się!
-Pracuje się tu, kurwa!
-Język!
Bruce odwrócił się i zobaczył stojących w drzwiach Tony'ego i Thora. Obaj patrzyli się na całą sytuację ze zdziwieniem. Asgardczyk nie rozumiał, dlaczego czwórka żołnierzy siedzi na podłodze ze związanymi oczami i składają jakieś zabawki. Stark tymczasem główkował nad tym, jakby dostać się do swojego łóżka, nie wpadając na nikogo. Bał się, że jeśli któregokolwiek zaczepić, zostanie zastrzelony i do tego jeszcze pobity.
-Jest!- krzyknął pierwszy Bucky, a zaraz po nim to samo powtórzyli James i Sam. Steve'owi zajęło to jeszcze kilka sekund, ale też skończył.
-I co?- Rhodey nachylił się w stronę Bruce'a. Ten podał mu jedynie telefon. Wolał już stracić urządzenie, niż wylądować pomiędzy Falconem a Zimowym Żołnierzem. Nawet jeśli się nie kłócili, wolał nie ryzykować.
-Teraz mogę zapytać, co do cholery?- odezwał się Tony. Próbując przejść do swojego łóżka. Naprawdę liczył na krótką drzemkę w łóżku, a nie pod biurkiem w jakiejś klasie, czy laboratorium.- I dlaczego akurat w moim pokoju!
-Naszym- poprawił go Rogers.- Wiem, że lubisz wypychać to ze świadomości, ale ja i Thor też tu mieszkamy.
-Macie największy pokój- wyjaśnił Rhodey. Stark przeszedł tuż koło niego i potknął się o własne nogi. Na szczęście był już blisko łóżka i w większości spadł własnie na nie.- Z największą pustą powierzchnią na podłodze.
-Po cóż to robicie?- zapytał Thor, zerkając na złożoną broń.
-Mieliśmy takie zajęcia w wojsku.- Sam oparł się o ramę łóżka.- I musieliśmy, składać broń, nawet nie patrząc na nią.
-Kto miał, ten miał- mruknął pod nosem Steve.
-Od jutro zrobię ci jakieś zajęcia dodatkowe z tego.- Bucky wskazał palcem na starego przyjaciela.- Prosiłeś się o to.
-To sobie zrobiliśmy wyścigi- Rhodey wrócił do odpowiedzi.
-Zawsze mnie zastanawiało- Thor podniósł jeden karabin- dlaczego, wy midgardczycy tak bardzo utrudniacie sobie życie.- Przyjrzał się broni.- Taki skomplikowany, że trzeba go samemu składać, a taki słaby. Do tego nieporęczny.
-Thor...- Bruce do niego podszedł i zabrał mu karabin.- Lepiej będzie, jeśli ja to wezmę. Jeszcze kogoś zastrzelisz. Te też wezmę.- Zaczął zbierać pozostałą broń z podłogi i odłożył je pod ścianą, na tyle daleko, żeby Tony, Thor, Bucky i Sam nie mieli do nich dostępu.
-To, co?- War Machine skinął w stronę gromowładnego.- Masz samo rozkładającą się broń? Tak przy sobie?
-Takie coś, nie.- stwierdził Thor. Bucky i Sam, którzy uśmiechali się, na myśl, że będą mogli pobawić się czymś nowym i do tego z kosmosu. Tymczasem Steve odetchnął z ulgą.- Ale za to mam miecze.
-Nie prawda!- krzyknął Tony, rozsiadając się po turecku na łóżku.- Widziałem, jak się rozpakowywałeś i nie było tam żadnych mieczy. Chyba że ty też potrafisz wyczarować nóż z rękawa.
-Miecze to nie noże- odparł Barnes.- Miecze mają większy zasięg, a noże, są bardziej niebezpieczne dla używającego. Trzeba być o wiele bliżej przeciwnika, by nóż był pożyteczny. Tak, jak się nie ma już niczego innego. Można oczywiście rzucać nożami, ale...
-Bucky!- przerwał mu Steve.- Co ja ci mówiłem, na temat robienia wykładów o broni?
-Mam w głowie całą bibliotekę uzbrojenia, którego używałem w całym swoim życiu. Tego nie da się tak łatwo opanować. Jak się zacznie to, to już leci.- Bucky wykonał taki ruch rękami, próbując imitować przepływ wody. - Aż głowa mi chwilami od tego pęka.- Położył się na podłodze, chwytając się za głowę. Kiedy to robił, nie widział strachu w oczach Steve'a. Kapitan nawet wyciągnął ręce, by go złapać, ale się powstrzymał. Wtedy Bucky podniósł głowę i dodał- Wiecie, że jak się używa nunchaku...
-Powiedz, że rozwaliłeś nim sobie twarz- przerwał mu Sam.- Chociaż nie musisz. Ja to już mam w głowie i nie rujnuj mi tego widoku.
-Może wrócimy do tego, że Thor podobno trzyma tu gdzieś miecze i lepiej wiedzieć, gdzie- Wrócił do tematu Bruce, rozglądając się, jakby broń biała mogłaby się nagle zmaterializować tuż koło niego. Zauważył jedynie Rhodeya, który śmiał się pod nosem, słuchając wszystkiego w ciszy.
-Taa...- Tony spojrzał na boga piorunów.- Dawaj, pokaż te miecze, które podobno tu masz.
Thor uśmiechnął się pod nosem i zaczął skakać w stronę swojej szafki nocnej. Tylko przed nim, w porównaniu do przejścia Tony'ego, chłopaki próbowali mu zrobić przejście. Kiedy gromowładny dotarł wreszcie do mebla, otworzył szufladę i przez chwilę w niej grzebał. Reszta nachylała się w jego stronę, tak, że w każdej chwili mogliby odskoczyć, w razie niebezpieczeństwa. Zrobili to tak czy siak, kiedy on wyciągnął coś z wnętrza. Odwrócił się i zaprezentował to, co w nich trzymał.
-Mówiłem wam, że nie ma mieczy- powiedział Tony z zadowoleniem w głosie. Te dwa walcowate przedmioty nie miały niczego ostrego w sobie. Chyba zostały zrobione z metalu, ale były obite skórą tak, że metal był widoczny jedynie na krańcach.- To nawet nie ma żadnej głowicy i jelca. Przycisk do papie...
Thor zacisnął dłonie na tych dwóch przedmiotach i wykonał ruch w stylu „walcz ze mną". Wtedy z krańców wysunęły się ostrza. A one wcale nie należały do krótkich i cienkich, tak, że mogłyby z łatwością schować się wewnątrz, jak się teraz okazało trzonu. Podobnie było z jelcem i głowicą, które też pojawiły się znikąd. Tak samo, jak ostrze należały do postawnych, szerokich i ciężkich, chociaż asgardczyk trzymał je, jakby były lekkie jak sztylety.
-O Boże!- krzyknął Bruce, odsuwając się od najbliższego ostrza.
-Wow- powiedział Rhodey. Podniósł głowę i spojrzał na miliardera. Ten gapił się na to z rozdziabionymi ustami.- Wreszcie zabrakło ci słów?
-To chyba zaprzecza prawom fizyki- ocenił Sam, przyglądając się ostrzu.- Co nie Bruce?
-Eeeee...- To było jedyne, co zdołał wydusić z siebie naukowiec, siadając na łóżku asgardczyka. Próbował przy tym uspokoić swój oddech.
-Ma miecze?-Zapytał Bucky z podłogi.- Nie chce mi się wstawać. Możecie mi je opisać?
-Są duże, złote tam, gdzie się trzyma ręce i większe, szersze, srebrne i ostrzejsze, tak gdzie się tnie ludzi- odpowiedział mu Rogers.
-Jak!?- wykrztusił z siebie wreszcie Sam.- To- wskazał na ostrza- nie mogło być w tym małym...
-Powinieneś kiedyś zajrzeć do mojej części laboratorium. Shuri z chęcią, by ci to wyjaśniła- przerwał mu Tony.- Mi się nie chcę, a Bruce jest za bardzo przerażony mieczem, materializujących tuż przed nim.
-Ty ją jednak lubisz.- Rhodey się uśmiechnął.- Bądź po waszemu, ty ją i jej osiągnięcia szanujesz i respektujesz.
-Respektuję Cho. Respektuje Jane i jej gratulowałem, kiedy dostała nominację. Chcę to zaznaczyć, żebym nie wyszedł na seksistę- ustalił Tony. Rozejrzał się po pokoju.- Je respektuję, ale tej wymądrzającej się księżniczki, nie.
-Dobra, czy ktoś był świadkiem tego, jak Shuri się wymądrza?- zapytał Sam.- Bo ja ją spotkałem kilka razy, kiedy T'Challa ją przesłuchiwał przy mnie. Nie wyglądała na typ wymądrzającej się.
-On tak tylko mówi, ponieważ ona raz poprawiła mu obliczenia- wyjaśnił Rhodey.
-Czy możemy wrócić do tego, że Thor sobie tutaj ciągle stoi z dwoma wielkimi mieczami?!- Bruce w końcu zdołał się opanować i wskazała na gromowładnego.- Ktoś to jeszcze zauważył?!
-A właśnie...- Steve się obrócił do asgardczyka.- Po co ci te miecze?
-Dostałem na święta od ojca i tak jakoś wyszło, że je spakowałem- odparł Thor, przeglądając się w swoim odbiciu w ostrzu.- Jeszcze nawet ani razu ich nie użyłem...
-Wiecie, że słychać te wasze krzyki na całym korytarzu?!- Drzwi się z hukiem otworzyły i stanęła w nich Natasza. Otworzyła jeszcze usta, by im jeszcze powiedzieć, że krzyczą, jak male dziewczynki, które zobaczyły pająka, ale wtedy zobaczyła, kto siedzi w tym pokoju.- Ilu was tu jest?
Tony rozejrzał się i po kolei liczył, po czym powiedział:
-Piątka.- Podniósł na nią wzrok.- Chcesz dołączyć? Aktualnie Bruce ma atak strachu, bo Thor wyciągnął swoje magiczne mieczyki...
-One nie są magiczne- poprawił go bóg.
-A poza tym mamy kilka karabinów pod ścianą. Tylko musiałabyś wypłacić nam wpisowe, w postaci jedzenia.
-Nie dzięki- odparła agentka.
Thor spojrzał w stronę dziewczyny, po czym zerknął na miecze. Ojciec, dając mu je, powiedział, że chłopak naprawdę ćwiczył, bo w Midgardzie tylko leniuchuje. A teraz minął już prawie miesiąc, a on jeszcze się do tego nie zabrał. Po prostu miał wiele innych spraw na głowie. A mieczami nie walczył od lat. Oczywiście zaczął całą swoją naukę walki broniom właśnie od miecza, ale porzucił go od razu, kiedy tylko podrósł, żeby utrzymać topór w dłoni. A potem otrzymał Mjolnir i prawie zupełnie zapomniał, jak należy postępować z mieczami.
-Lady Nataszo, chcesz potrenować?- Wyrwało mu się, ale nawet się z tego cieszył. Jeśli ktokolwiek miałby go zmusić do treningu, to właśnie Romanoff. Naprawdę chciał zadowolić ojca i sprawić, że będzie z niego zadowolony. Tylko właśnie ciągle zapominał o treningu w takim rodzaju, jaki rozumie Odyn. A Czarna Wdowa idealnie nadawała się właśnie do tego zadania.
Dziewczyna spojrzała na niego i jego miecze.
-I będziesz walczył nimi?
-No, tak- Uśmiechnął się, mając nadzieję, że to ją przekona.- By dać ci fory, nawet nie wezmę Mjonira.
-A potrafisz?- Przyjrzała mu się sceptycznie.
-Oczywiście- odparł Thor, starając się ukryć oburzenie.
-Zobaczymy.- Natasza obróciła się.- To chodź. Tylko najpierw musimy podejść do mnie. Zabiorę tylko włócznię i możemy iść.- Wyszła z pokoju.
Thor schował miecze i ruszył za nią. Już dawno nie walczył z włócznią.
„Ojciec będzie zadowolony" pomyślał. „Będzie zupełnie jak w domu. Tylko ona ma zupełnie inny styl od niego... A ja dawno nie walczyłem mieczem... I ona najpewniej opanowała już włócznie do równej perfekcji jak on... Na brodę Odyna, ja tam zginę."
Obrócił się w drzwiach i spojrzał błagająco na chłopaków w pokoju. Oni mogliby mu pomóc.
-Nawet o tym nie myśl.- Wszelkie nadzieje odebrał mu Rhodey.
-Sam się o to prosiłeś- stwierdził Bruce.
Thor westchnął i zamknął drzwi.
-Czekajcie...- Z podłogi podniósł się Bucky, ale nie zdążył.
-Zapomniałem o tobie- mruknął Tony, drapiąc się po brodzie.
-Czy ktoś może mi powiedzieć, jak on tego dokonał?!- Zimowy Żołnierz zaczął rozglądać się naokoło.
-Co konkretnie?- zapytał Steve.
-Jak udało mu się ją przekonać?- Spojrzał na twarze wszystkich obecnych.-Jak?!
-Zapytał ją normalnie- odparł Sam.- Wiesz jak każdy normalny człowiek. Chociaż może to być dla ciebie trudne, przez twoje...
Bucky podniósł się i skoczył na Wilnosa. Obaj przewrócili się na ziemi i zaczęli się ze sobą bić. Rhodey wskoczył na łóżko, tuż koło Tony'ego, kiedy oni zaczęli się toczyć w jego stronę. Bruce schował się za Steve'em. Kapitan tymczasem głośno jęknął i zapytał:
-Nie możecie dać sobie spokój, chociaż przez jeden dzień zachowywać?! Jeden dzień!
-Rzućmy w nich poduszką!- zaproponował Tony.
-Może popsikać ich wodą, jak niedobre psy?- podsunął James.
-A może poczekajmy i zobaczmy, kto wygra.
-Chcesz ryzykować, że zniszczą twoje rzeczy?- Żołnierz spojrzał na przyjaciela.
-Ja mam wszystko w kartonach, a i ich rzeczy się zbytnio nie martwię. Kogo obstawiasz?
-Nie będziecie niczego obstawiać!- krzyknął do nich Steve.- Zaraz ich rozdzielę i... O co chodzi Bruce?- Obrócił się, aby spojrzeć na naukowca, który ciągnął go za rękaw.
-Oni się toczą w stronę tych karabinów- powiedział naukowiec.
-Sam! Bucky!- Rogers wskoczył między nimi. Teraz w trójkę turlali się po podłodze. Steve obrywał najbardziej, stanowiąc naturalną ścianę między pozostałą dwójką, ktora chyba go nie zauważyła.
-Ich to trzeba by wysłać na jakąś terapię- ocenił Banner.
-Dla par- sprecyzował Stark.
-Oni rozwaliliby cały gabinet, jakbyśmy ich tam puścili.- Rhodey spojrzał na trójkę żołnierzy.
-To musielibyśmy zainstalować tam kamery. Chciałbym to zobaczyć.
*******
-Jesteś pewien?- Alex nachyliła się przez ramię Neda, żeby przeczytać to, co on własnie napisał.
-Tak- odparł chłopak, naciskając enter.- Razem z Peterem nakleiliśmy coś podobnego, na drzwiach sali do informatyki w naszym poprzednim liceum.
-Ale, czy ty na pewno, jesteś pewien?- Dziewczyna znów zaczęła chodzić wokół biurka. Robiła to z przerwami, odkąd Ned jej powiedział, co ma zamiar zrobić.- Co ja przed chwilą powiedziałam?
-Coś w stylu masła maślanego.- Ned przejechał fotelem na kraniec biurka, gdzie była drukarka.
-To nie jest taka szkoła.- Zatrzymała się w pół kroku i się obróciła.- To jest szkoła T.A.R.C.Z.Y! Nie takie zwykłe liceum.
-Ale to ciągle szkoła- przypomniał jej chłopak, biorąc świeżo wydrukowaną kartkę.- A w szkołach rzadko kiedy na coś takiego zwracają uwagę. Tu masz przecież zjawiać się na lekcjach i postarać się niczego nie zniszczyć. Chociaż ty spaliłaś karkówkę na stole.
-Będziesz mi to wypominać przez cały rok?
-To dopiero kilka dni. Weźmiesz taśmę?- Ruszył w stronę szklanych drzwi.
-Usuwamy nagrania z kamer?- Dziewczyna zabrała z biurka rolkę taśmy.
-Możemy, ale nie sądzę, że uda nam się wszystko wymazać.- Przyłożył kartkę do szyby.- Klej.
-Czekaj... Nie mam nożyczek- Alex wróciła do biurka i włożyła je do kieszeni. Dopiero wtedy podeszła do Neda i przykleiła kartkę do szyby.
Razem cofnęli się o kilka kroków, aby ocenić swoje swoje dzieło.
-Jest krzywo- oceniła dziewczyna.
-Jest równo z framugą. Jest dobrze.
-Jeśli ktokolwiek się dowie...
-Graffiti Rose jest ciągle na ścianie i nikt jej nie wezwał do gabinetu dyrektora. Skoro tamtego nie zauważyli, to takiej kartkę też pewnie oleją. Dobra chodź.- Wrócił do biurka i schował swój laptop do torby.- Naprawdę chce ci się usuwać nagrania i całą naszą obecność?
-Tak.
-To zajmie kilka godzin...
-To zacznijmy od razu.- Ubrała własną torbę.- Chodź. Podobno na poddaszu w biurowcu jest najlepszy zasięg i anteny.
-Strych?- Ned zatrzymał się w pół kroku. Wizja siedzenia kilku godzin na poddaszu tuż nad biurami nauczycieli, nie była zachęcająca. Do tego jeszcze był już wieczór. Wychodziło na to, że najpewniej wyjdą stamtąd dopiero w środku nocy.
-Boisz się?- Alex zerknęła na niego z lekkim uśmiechem na ustach.
-Nie. Tylko jeśli nas tam zamkną.
-Naprawdę sądzisz, że będziemy tam sami? W zeszłym tygodniu spędziłam tam całą noc z Rose. Było tam z dwudziestu innych ludzi. Jest tam taki stary projektor i robią tam noce filmowe. Ostatnio leciał "Atak krwiożerczych pomidorów". Nie pożałujesz.
⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔⚔
Najserdeczniej witam was, zacni czytelnicy w tym zakątku Wattpada. (Stara się zachowywać rozsądnie i dostojnie, po czym wchodzi na stronę główną Wattpada) Co to jest?! Kiedy to się zmieniło? Gdzie jest pomarańcz?
Była aktualizacja Wattpada. Jej...
Była premiera Czarownicy 2! Ktoś był? Ktoś widział? Ktoś chce to zobaczyć?
Bo ja szczerze poczekam sobie na to, aż będzie ogólnodostępne. Tak samo czekam na Jokera.
Nie mam czasu iść do kina. I muszę czytać Wertera. "Cierpienia młodego Wertera" jest chyba najgorszą lekturą szkolną. Nie znoszę tej książki. Chcę ją spalić. A przy okazji wleźć w historię i walnąć Wertera jego własną książką, aż się opanuje.
Dość często chciałabym wleźć do jakichś książek i nawrzeszczeć na postacie. Polecam.
To chyba wszystko.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro