Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

-Ej Natasza robisz coś teraz?- zapytał Bucky, obracając się do agentki, siedzącej koło niego.

Zostało im jakieś piętnaście minut do dzwonka i nauczyciel za wszelką cenę starał się zachować spokój w klasie, w której nikt nie traktował go poważnie. On zresztą nie zdołał wywalczyć sobie szacunku, a wręcz zdawał się bać nastolatków, które miał uczyć. A na nauczyciela psychologii stosowanej naprawdę słabo wróżyło o przyszłości tych zajęć.

-Aktualnie próbuję słuchać gościa- agentka skinęła głową na gościa stojącego przy tablicy.

-A mi chodzi, tak po lekcjach- sprecyzował Zimowy Żołnierz- Jest ciągle ciepło i moglibyśmy pójść na lody- mówiąc to, odsunął się najdalej od Steve'a, z którym dzielił ławkę. Bał się, że stary przyjaciel też się do nich przyłączy i wtedy wszelkie starania Bucky'ego zostaną zaprzepaszczone, przez niczego nieświadomego blondyna- Może kebab? W kinie jest teraz promocja na bilety.

-Szkoda, że nie powiedziałeś wczoraj- Natasza odwróciła się w jego stronę. Cała jej twarz zdawała się mówić „przepraszam, ale..."- Obiecałam, że z Clintem pomogę wyciągnąć manekiny na strzelnicę.

-Dobra jasne- odpowiedział szybko Barnes. Nie chciał pokazać, jak bardzo mu na tym zależało. Ostatnie, czego pragnął, to właśnie wyjście na desperata- Może innym razem.

-Może innym razem...- powtórzyła agentka ciszej.

-Mógłbym wam pomóc, jeśli chcecie- W ostatniej chwili Zimowy Żołnierz zmienił zdanie- W końcu będzie szybciej i może później, coś porobimy. Całą trójką- zrobił ustępstwo. Wolał już dodać dodatkową osobę podczas tego spotkania, niż w ogóle z niego zrezygnować.

-To by było cudowne, ale potem Clint umówił się z Laurą, a ja zarezerwowałam miejsce na ścianie wspinaczkowej. Wiesz przecież, jakie są na niej zwykle tłumy- uśmiechnęła się przepraszająco Coś w jej tonie głosu wzbudziło jakieś podejrzenia u Bucky'ego.

Kiedyś zajmował się również przesłuchaniami, a dokładnie zastraszał ludzi, których inni przesłuchiwali. Przez te doświadczenia zrozumiał, że każde podejrzenia należy dokładnie rozpatrzeć. Czasami robiono to słownie, a kiedy indziej przy jego pomocy. Teraz też postanowił to zrobić, ale nie rzucił się na nią z pięściami.

Jej wytłumaczenie miało sens i nawet powód istnienia. W wakacje nikomu się nigdy nie chce wyciągać manekiny ze schowka. Jednak nie sądził, że sama Czarna Wdowa i Hawkeye będą musieli się tym zajmować. Należeli przecież do Avengers.

Co do ściany też się nie myliła. Uprzęży, była ograniczona ilość, w porównaniu z chętnymi. Zwykle ludzie szybko się orientowali, że istniała tabela wyników, resetowana co tydzień. Aby zająć pierwsze miejsca, należało wspiąć się na sam szczyt w jak najszybszym czasie. Zwycięzca zdobywał dzień bez pytania i dodatkową ocenę z w-fu. Jednak i tu z kolei coś nie pasowało. Natasza zbytnio nie korzystała z żadnych ułatwień podczas lekcji. Jeszcze nie widział, aby brała nieprzygotowanie. Rekord zazwyczaj mogłaby pobić bez trudu. Istniała możliwość, że chciała pokazać nowym, kto tu jest najlepszy, tworząc taki wysoki wynik, że nikt, by nie zdołał tego pobić. To też nie pasowało do Nataszy. Nie lubiła się chwalić swoimi osiągnięciami na lewo i prawo, tak jak to robił Stark.

Obrócił się i zobaczył, że Steve patrzy się na niego, w ogóle nie mrugając. Bucky znał to spojrzenie aż za dobrze. Westchnął i powiedział:

-Tak Steve pójdziemy na kebaba.

-Bucky...

-Do kina też- odpowiedział spokojnie Barnes- Tylko zabierzmy jeszcze kogoś. Nie chcę, by ludzie gadali już w pierwszy dzień.

Steve otwierał już usta, lecz Bucky go uprzedził.

-Sam odpada. Po Hawajach nie zniosę, siedzenia z w ciemności w jednym pomieszczeniu.

-Myślałem o Pietrze. Ten to marudził, że się nudzi i nie ma niczego do roboty- odparł Kapitan Ameryka.

-On się nudzi ciągle- stwierdził przyjaciel- A zresztą, co tam. Zabierzmy Pietra.

-I Sama- dodał uśmiechnięty Rogers.

-Steve- Bucky wysłał mu znaczące spojrzenie- Mówiłem ci już o tym.

-Dwie osoby pomiędzy wami powinny was zatrzymać na miejscach.

-Nie wiem...

-Znajdziemy jakichś lekki wakacyjny film z wielgachną ilością rozwałki i nawet nie zauważycie swojej obecności- stwierdził Steve.

***********

-Jak było?- zapytała Darcy na widok wychodzącego z pokoju Lokiego.

Kiedy po niego przyszła po lekcjach, ku swemu rozczarowaniu, odkryła, że śpiąca królewna już wstała. A naprawdę chciała na nim przetestować kilka metod, które wymyśliła na zajęciach. W szczególności numer dwadzieścia sześć, który mówił, by włączyć laser i przelecieć czerwonym punkcikiem po twarzy Kłamcy, tak, by Mimi wiedziała, gdzie ma wskoczyć.

Z wyciągnięciem czarnowłosego z pokoju, było o wiele gorzej. W końcu jednak, przy użyciu metody dwanaście, czyli kopniaka w tyłek, jej się to udało. Zaciągnęła go na spotkanie z psychologiem i czekała, aby być pewna, że ten nie postanowi zamordować gościa i zwiać.

-Wiec mentalnie pogodziłem się z ojcem i pomimo tego, że nigdy mnie nie akceptował, istnieje możliwość, że mógłbym go jeszcze kochać. Do tego teraz badam swoje relacje z innymi członkami rodziny. Chyba powoli zaczynam ogarniać to wszystko, co czuje w stosunku do Thora. Pod koniec powiedział jeszcze, że może w przyszłości cała moja trauma związana z tym, co przeżyłem w kosmosie, może zniknąć i wtedy zdołam wyjść na prostą- powiedział, idąc przed siebie.

-To brzmi przecudownie- odpowiedziała dziewczyna, starając się brzmieć przeuroczo. Po czym dodała już normalnie- Ty mnie uważasz za głupią? Zostałam powołana na osobę pilnującą ciebie i masz mi teraz powiedzieć, co tam się środku działo. Nie mów, że zabiłeś gościa?

Loki spojrzał na nią kątem oka. Brunetka na początku myślała, że coś jej się przewidziało, ale potem się upewniła.

-Ty się uśmiechasz!- wskazała na jego usta palcem- Smutas nad smutasami się uśmiecha! Jestem najlepszym przyjacielem na świecie.

-Dyskutowałbym, jeśli chodzi o to ostatnie- powiedział Kłamca.

-Zamknij się i gadaj.

-To mam się zamknąć, czy gadać? Określ się-

-Doskonale wiesz, o co mi chodzi- stwierdziła dziewczyna- Dawaj.

-Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć- chłopak mówił, jakby dawał jej jakąś łaskę- To on stara się zadać mi jakieś pytania, a ja tam tylko siedzę. Kończy się na tym, że on się patrzy na mnie, a ja się patrzę na niego. I tak gapimy się na siebie w milczeniu. Gość nie mrugał w pewnym momencie przez dobre pięć minut.

-To jeden punk mamy odhaczony z listy- stwierdziła Darcy- Teraz tylko idziesz do Starka, a ja mam wolne.

Loki wydał z siebie jęk rozpaczy.

-Nie marudź, mogło być gorzej- stwierdziła dziewczyna.

-Dlaczego wszyscy to mówią?- Loki zatrzymał się tuż przed drzwiami.

-Ponieważ każdy w twojej sytuacji cieszyłby się, z takiego obrotu spraw- odparła brunetka, obchodząc go naokoło. Podeszła do drzwi i je otworzyła. Stanęła w progu, czekając na reakcję czarnowłosego. Ten się jednak ciągle nie ruszał- Już i tak otworzyłam przed księżniczką drzwi. Znów mam wykorzystać metody dwunastej?

-Jakiej metody?- spojrzał na nią zdziwiony.

-Rusz swój boski tyłek albo ja to zrobię, jasne?

-To nie zdajesz sobie sprawy, jak tam jest. Stark jest wariatem. To jego powinni posyłać do psychologa, a nie mnie... Czy ty właśnie powiedziałaś, że mam boski tyłek?

-Tylko dlatego, że jesteś nordyckim bogiem. Nie myśl sobie za dużo. Według rankingu królem boskich tyłków jest ciągle Steve w swoim kostiumie- spojrzała na zdziwioną minę Lokiego- Przestaniesz wreszcie marudzić i przejdziesz przez te drzwi?

Chłopak podniósł jedną brew, ale w końcu się ruszył. Darcy nie rozumiała zachowań Lokiego, naprawdę wątpiła w to, czy ktokolwiek je rozumiał i szczerzę ją to nie obchodziło. Ona znała jedynie sposoby, jak sprawić, by Kłamca wykonywał proste komendy. Odkąd tylko wrócił, trzeba go było do wszystkiego zmuszać. Czuła się przy tym, jakby niańczyła trzylatka.

-Muszę cię rozczarować- chłopak obrócił się na pięcie, kiedy ją mijał. Patrzył teraz na nią i szedł cały czas do tyłu- Złoty chłopiec Ameryki ma dostać nowy strój. Słyszałem, jak o tym gadali...

-Wejdziesz w drzewo- mruknęła pod nosem Darcy. Jednak śmiała się już na cały głos, kiedy Jeleń naprawdę wlazł w drzewo.

Loki jedynie przewrócił oczami, po czym wstał i się otrzepał. Obrócił się i bez słowa ruszył w dalszą drogę. Darcy podbiegła do niego.

-Naprawdę musisz za mną łazić?- zapytał, kiedy tylko się z nim zrównała.

-Nie, ale wolę przynajmniej w pierwszy tydzień mieć dokładny raport, który wyślę twojej mamie... To znaczy królowej. Potem będę mogła od niego odgapiać pozostałe. Dlatego zachowuj się normalnie, bo napiszę, że masz humorki i jesteś wkurzający. A potem będę to powtarzała, co tydzień.

Loki wywrócił jedynie oczami, jednak Darcy zauważyła coś jeszcze. Jeden kącik jego ust uniósł się lekko do góry. A to, tak jak jego poprzedni uśmiech stanowiło pewny rodzaj zwycięstwa dla brunetki. Ona martwiła się o niego i to, w jakim stanie wrócił na Ziemię po tym wszystkim. Zdawał się przy tym zupełnie wyprany z energii i najchętniej ciągle, by spał. Chociaż po jego worach pod oczami można było wywnioskować, że to mu zbyt dobrze nie szło.

W pewien sposób nawet przypominał jej Jane, kiedy ta próbowała się poddać, po milionach nieudanych prób połączenia wszystkich swych wyników w całość. We wczesnych stadiach Foster lubiła rzucać ołówkami o ścianę. Później, niczym opętana sprawdzała wszystko kolejny raz. Darcy spotkała się tylko raz z gorszym etapem, jakim było skrupulatne robienie notatek dwadzieścia cztery godziny na dobę. Współlokatorka wtedy w ogóle nie spała, nie jadła, nie myła się. Jedyne, co właściwie robiła, to prowadziła dzienniki, które w większości potem trafiały do kosza. Darcy radziła sobie wyciągać fizyczkę z poprzednich dwóch stadiów, jednak z trzecim miała ogromne problemy. Nie była pewna, czy w ogóle, by sobie poradziła sama. Wtedy do akcji wkroczył Selvig ze swoimi odkryciami, które później doprowadziły ich do Thora.

Jednak z przyjaciółką było na tyle łatwo, że można było z nią swobodnie o wszystkim porozmawiać, a nie jak z obecnym tu osobnikiem, który spokojnie udaje, że nie słyszy zadawanych pytań.

Darcy nie miała w naturze poddawania się. A w szczególności, jeśli chodziło o jej przyjaciół.

************

Tony siedział nad papierkową robotą. Za miesiąc miało się odbyć pierwsze spotkanie jego wysłanników i wysłanników Apple'a, a on czuł się kompletnie nieprzygotowany. Oczywiście na razie miał nie wkraczać do gry, jednak była to na tyle poważna akcja, że wolał wszystko nadzorować. Kazał sobie wysłać szkice rozmów i pomysłów, jakie miały zostać poruszone podczas tego spotkania. To, co sam zdołał ustalić podczas rozmowy przez telefon, jeszcze na Hawajach i później przez kilka maili, to jedynie data rozmowy i nazwiska przedstawicieli. A to nie pomagało Starkowi.

Przewrócił stronę w dokładnym raporcie zalet, jakie mogą wyniknąć przez współpracę obu firm, kiedy usłyszał otwierające się drzwi.

-Ktoś zamawiał nastolatka z depresją?- usłyszał znajomy głos.

Podniósł wzrok i zobaczył Darcy, która się do niego uśmiechała i Lokiego, który próbował go zabić wzrokiem.

-Ma swoje humorki, co?- zapytał miliarder, oceniając stan właśnie przybyłego.

-Dokładnie- odparła dziewczyna- To ja będę już szła. Tylko bawcie mi się tu grzecznie. I Loki na serio postaraj się, go nie zabić przez pierwszy tydzień.

-A kneblowanie i zamykanie w szafie jest dozwolone?- zapytał Loki, rozsiadając się na jednym z krzeseł, przy szafie.

-Tylko nie torturuj go za bardzo- powiedziała dziewczyna, po czym wyszła.

-Zdajesz sobie sprawę, że ja to słyszałem?- miliarder spojrzał w stronę Kłamcy. Ten mu nie odpowiedział, zajęty przeszukiwaniem jednej z szuflad. Tony nie zwrócił jednak na to żadnej uwagi i kontynuował- A ja się nie daje kneblować i zamykać w szafach. Gdybyś próbował, to skończyłoby się całkowicie na odwrót. Chociaż mogę ci dać namiary na taką jedną...

-Gdzie przeniosłeś swoje zapasy?- przerwał mu Loki, zamykając szafkę.

Tony uśmiechnął się na to pytanie. Po tym, jak w zeszłym roku cwaniak zdołał opróżnić sporą liczbę tajnych skrytek Starka, miliarder postanowił całkowicie je przenieść i jeszcze bardziej utajnić. Wolał nie ryzykować, że jego słodycze, czipsy, alkohol mogłyby zostać pochłonięte przez smerfa.

Z samozadowolenia wyrwał go dźwięk otwierania szeleszczącego opakowania. Znów się skupił na wampirze i zauważył, że dorwał skądś paczkę żelków.

-Jak?- zapytał jedynie.

-Znalezienie podwójnego dna w szufladzie, nie jest wcale takie trudne- odparł Loki, wrzucając sobie żelko-misia do buzi.

Iron man jedynie pokręcił głową i wrócił do przeglądania papierzysk. Nie podnosząc, głowy powiedział:

-Peter powinien zaraz przyjść. Zrób listę rzeczy, na które ostatnio się skarżył. Powinieneś mieć jego raporty na biurku.

Filantrop podzielił swoje dokumenty na trzy kupki: dopracować, konkrety, odpada i zaczął dzielić między nie papierzyska. Naprawdę żałował, że odpowiadający za wysyłkę mu rzeczy należeli do tej generacji, która nie ufała komputerom. A nie mógł ich przenieść, ponieważ uważano, że jako młoda osoba, Tony potrzebuje dorosłych doświadczonych pracowników w swoim najbliższych otoczeniu. Stark wiedział, że to jest okropny pomysł i jedynie się w tym utwierdził, kiedy zerkał na Lokiego, przed którym holograficznie się wyświetlały SMS-y Petera.

Po pół godzinie męczarni Iron man odetchną i powiedział:

-Żuć żelka.

-Sam po tu przyleź- odpowiedział mu pomocnik.

-Powinieneś być milszy- stwierdził Tony, jednak wstał- Skończyłeś?

-Tu nie ma żadnych skarg ani zażaleń- mruknął Loki- Jedynie dziecięca radość z nowej zabawki. Cud, że to mu się jeszcze nie znudziło.

-To trzeba czytać pomiędzy wierszami- miliarder odsunął Kłamcę od stanowiska i sam zaczął na szybko przeglądać wiadomości.

Zdołał przeczytać tylko, jak Peter złapał rabusia torebek, jednał właściciel torebki, gdzieś się zgubił, więc oddał ją na komisariat, a tam go wzięto za jakiegoś przestępcę. Kiedy już się zabierał za kolejną historię, z tej wyniósł wniosek, że trzeba podbudować popularność Spider-mana, chłopak drzwi się otworzyły i chłopak wleciał do środka na sieci. Pająk próbował normalnie wylądować, ale się potknął i wpadł na półki wypełnione segregatorami. A te z kolei spadły mu na głowę.

-Peter!- Tony od razu podbiegł do leżącego pod stosem segregatorów chłopaka. Złapał go za wystającą rękę i pociągnął- Nic ci nie jest?

-Wszystko jest dobrze panie Stark- chłopak podniósł się- Tylko nie wiem, co się stało. Zwykle to się tak nie kończy.

-Loki!- Tony obrócił się w stronę cwaniaka.

Ten spokojnie bujał się na krześle tam, gdzie miliarder go zostawił. Na jego krzyk wzruszył jedynie ramionami i stwierdził:

-Patrzenie, jak ktoś się wywala, to zawsze jakaś rozrywka.

-Pozbieraj to wszystko i odstaw na miejsce- Iron man wskazał na rozwalone segregatory. Sam pociągnął Petera do osobnego pokoju. Kiedy już zamykały się za nimi drzwi, usłyszał jeszcze, jak Loki mówi:

-Znalazłem whisky.

Tony już chciał się obrócić i coś mu powiedzieć, ale zauważył pytające spojrzenie Petera. Naprawdę mu zależało na tym, by chłopak patrzył na niego inaczej niż reszta. Chciał przy nim wypaść na najlepszą wersję siebie. Dlatego własnie jedyne, co zrobił, to zamknął za sobą drzwi i skupił się właśnie na Spider-manie.

-Jak tam pierwszy dzień?- zapytał go ze współczującym uśmiechem.

-Kate przepędziła Alex z ławki i zajęła jej miejsce- Peter podwinął maskę. Przy oczach miał jakieś tłuste ślady- A tak poza tym spoko.

-Ty weź Kate za rękę i wytłumacz jej wszystko. Ściągaj pończochę z głowy- zabrał mu maskę i wywinął ją na drugą stronę- Soczewki działają bez problemu po wypadku z tłuszczem?- podszedł do wolnego biurka i zajął się rozmontowywaniem wizjerów.

-To nie jest takie łatwe, proszę pana. Nie mogę po prostu tak do niej podejść i powiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie. W ogóle nie wiem, jak to powiedzieć- podszedł do stołu, przy którym pracował Tony i na nim usiadł- Wszystko widać tak samo, tylko kiedy ją ściągam, zostają mi ślady przy oczach- wskazał na kąciki- Skąd pan wiedział, o oleju?

-Happy mi przekazał- Tony wyciągnął z jednej z szuflad wilgotną chusteczkę i mu ją podał- Wytrzyj się.

Chłopak przyjął ją i zaczął wycierać oczy. Tony tymczasem robił zupełnie to samo z soczewkami.

-One są wodoodporne i żadna ciecz nie powinna ich zniszczyć- pokazał je Peterowi- A resztki po prostu odparowują. Z tłustymi rzeczami jest jednak gorzej i wtedy trzeba je wyciągnąć i najnormalniej wytrzeć- zabrał jedną z nich i zamontował ją w masce- Spójrz, tak się je włada- po czym ją z powrotem wyciągnął- A tak się wyciąga- podał ja pająkowi- Teraz ty spróbuj.

Peter kilka razu to zrobił, a Tony uśmiechnął się na ten widok. Chłopak wyglądał na szczęśliwego, kiedy mu się udawało. Wreszcie je założył i podniósł wzrok na Starka. Ten od razu zaczął udawać, że coś jeszcze robi. Wyciągnął kilka narzędzi i kabli, i zaczął coś z nimi robić.

-A z tym olejem to naprawdę przepraszam. Po prostu wtedy w kuchni wszystko na mnie spadło, a butelka oleju się po prostu otworzyła i...

-Nie tłumacz się, tylko sprawdź, czy wszystko jest teraz dobrze- powiedział Tony, znad nie wiadomo dokładnie czego, co właśnie zrobił na ślepo. Wyglądało trochę jak ludzik z kabli.

Chłopak założył maskę. Przez chwilę soczewki się dostosowywały, przez co oczu Spider-mana zmniejszały się i powiększały. Dopiero po jakimś czasie się zatrzymały.

-I jak?- zapytał Tony, ciągle przyglądając się uważnie chłopakowi.

-Jest super- Peter podniósł maskę- Jestem brudny?

-Nie, ale jadłeś czekoladę?- spojrzał na kąciki jego ust.

-Lody- przyznał się chłopak.

Stark złapał świeżą chusteczkę i zaczął wycierać mu buzię. Parker, jak każdy nastolatek, zaczął uciekać. Tony się nie poddał i zaczął gonić chłopaka.

-Tony przestań!- zawołał pająk, wskakując na biurko. Później przeniósł się na ścianę, a na sam koniec na sufit. Po drodze przestał patrzeć przed siebie, tylko za siebie i przez to nie zauważył, że biegł idealnie w stronę Iron mana.

Miliarder zauważył, w jaką stronę zaczął, biedź chłopak i ustawił się na samym środku pomieszczenia. Tam po prostu czekał na przybycie Spider-mana, a kiedy ten już do niego podbiegł, starszy złapał go za ramię. Pająk starał się jeszcze wyrwać, ale mu to już nie wyszło. Tony puścił go, dopiero kiedy skończył.

-Musiał pan?- zapytał chłopak, przecierając twarz ręką- Dałbym sobie radę sam i...

Nie dokończył, bo Tony zauważył, że za plecami Petera drzwi się otwierają i do pokoju weszła Shuri. Dziewczyna szła wpatrzona w telefon, jednak Iron man zareagował. Założył Parkerowi maskę, przerywając mu w połowie zdania.

-Co?- zapytał chłopak, odwracając się, aby spojrzeć, tam, gdzie patrzył miliarder.

-Ej Stark, wiesz, czy drzwi do chłodni całkowicie przymarzły, czy trzeba iść po jakichś klucz?- podniosła wzrok i zatrzymała się w połowie kroku- Spider-man?!

Chłopak wskazał na siebie i chyba stracił przyczepność w stopach, bo zleciał na ziemię. Tony schylił się, by pomóc mu wstać i zauważył, że Shuri też podbiegła, by to zrobić. Gdy wreszcie pająk stanął, księżniczka się odsunęła i powiedziała:

-Nie mogę uwierzyć. Peter, mój kolega z klasy, wspominał, że ty możesz tu przychodzić, ale nie sądziła, że spotkam cię już w pierwszy tydzień. A tak właściwie to jestem Shuri- wyciągnęła rękę w jego stronę Parkera.

Ten z lekkim wahaniem ją uścisnął i mruknął, najpewniej starając się przy tym zmienić głos:

-Hej.

Tony, widząc problem chłopaka, wyszedł z inicjatywą.

-Klucz do chłodni powinien być na korytarzu w dyżurce- zwrócił się do Shuri- A jeśli go tam nie będzie, zawsze można poszukać Stana. On ma kopie wszystkich kluczy- złapał Petera za ramię i powoli poprowadził go ku drzwiom- A nawet jeśli będziesz miała klucz, to te drzwi się naprawdę trudno otwiera. A teraz cię tu zostawimy z maniakiem za ścianą, ponieważ mamy ważne bohaterskie sprawy do obgadania- pociągnął Spider-mana i razem wyszli z pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro