Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

99

Thor usiadł na łóżku. Tym razem dla pewności, że to nie kolejny sen, uszczypnął się w rękę. Nie obudził się. Dopiero potem uświadomił sobie, że do tej pory wstrzymywał powietrze. Odetchnął z ulgą i rozejrzał się naokoło.

Deszcz uderzał mocno w okno, lecz nie było burzy. Zamiast tego wiatr wył niemiłosiernie. Tony wiercił się w łóżku. Przewracał się z boku na bok bez przerwy. Jego kołdra była porozrzucana i przekopana. Za to Kapitan leżał spokojnie. Niczym żołnierz na ciasnej pryczy, który wie, że jeśli zrobi chociaż jeden obrót, wyląduje na zimnej ziemi. 

Asgardczyk wstał i poszedł do łazienki. Zapalił światło i przez chwilę nic nie widział. Kiedy wreszcie odzyskał wzrok, podszedł do zlewu. Odkręcił korek i obmył twarz zimną wodą. Potem podniósł głowę i spojrzał w lustro. Przyjrzał się swojemu odbiciu.

Miał zmęczone i podkrążone oczy. Niebieskie jak bezchmurne niebo tęczówki, wydawały się przyciemnione. Oddychał przez otwarte usta. Woda skapywała mu z brody. Włosy przy twarzy były mokre i przyklejone do policzków. Reszta była zmierzwiona i sterczała we wszystkich stronach.

Przeczesał je dłońmi, co sprawiło, że wróciło do stanu w miarę do ujścia. Jednak do doskonałości brakowało dość sporo. Teraz jednak go to nie obchodziło.

-On nie żyje- powiedział do odbicia. Starał uspokoić oddech, co udało mu się dopiero po kilku minutach. Spojrzał znów na swoje oczy, lecz to nie były jego oczy. Nie widział w nich koloru nieba, tylko zieleń traw. Odskoczył od lustra i zamrugał kilka razy. Wszystko wróciło do normy. Podszedł jeszcze raz do zlewu i oparł na nim cały swój ciężar. Spuścił wzrok i dodał- To wszystko twoja wina.

Zgasił światło i wyszedł na korytarz. Wiedział, że tej nocy już nie zaśnie. A nawet jeśliby mu się to udało, koszmary na pewno by wróciły. Pierwszy był przerażający, lecz Thor tak naprawdę obawiał się tego drugiego, bo był prawdą.

Loki kiedyś przychodził do niego spać, kiedy nie wytrzymywał. Strasznie bał się burzy i nie mógł znieść grzmotów i błyskawic. Dawniej udawało mu się to w ukryciu przed wszystkimi, nawet Thorem. Wbiegał do jego łóżka, kiedy ten spał i uciekał, zanim wstał. Odkrył to dopiero, kiedy obudził raz w środku nocy i nie mógł się przykryć, bo ktoś zabrał mu całą kołdrę. Wtedy właśnie się dogadali i na te noce zakopywali topór wojenny, nawet jeśli w dzień bili się i kłócili, tak że nikt nie potrafił ich rozdzielić.

Wszedł do salonu, teraz pustego, co było dziwnym połączeniem, bo zawsze tętnił on życiem. O tej porze jednak wszyscy spali, a jeśli nie to siedzieli we własnych pokojach. Blondyn ruszył do kuchni. Nie ma przecież nic lepszego na pozbycie się problemów od jedzenia, a Thor kochał jeść, odkąd tylko pamięta.

Zapalił w kuchni światło i odskoczył, bo nie tylko on wpadł na ten pomysł. Przy stole siedziała Natasza. Rude włosy opadały na jej twarz. Wzrok miała utkwiony w kubku, który zaciskała w dłoniach. Podniosła głowę i spojrzała na Thora.

-Hej- powiedziała do niego i wzięła łyk z kubka.

-Hej- odparł asgardczyk i podszedł do niej- Co ty tu robisz?

-Siedzę- wskazała na kubek- Piję kakao. A jeśli nie możesz spać, to idź na dach. Tam łatwiej zebrać myśli. Mówię z doświadczenia.

-Dzięki- chłopak podszedł do lodówki- Chyba jednak zostanę tutaj.

Wyciągnął z niej stosik udek kurczaka. Włożył je do mikrofali i przez chwilę zastanawiał się jaki guzik wcisnąć. Ciągle się mylił. Musiało to trwać dłużej, niż sądził, bo Natasza wstała od stołu i pomogła mu.

-Dzięki- powiedział trochę zażenowany. Pomimo że spędził już trochę czasu na ziemi, nie ogarnął jeszcze wszystkiego. Wcześniej przylatywał do Midgardu jako dziecko, a wtedy nie był on tak bardzo unowocześniony. Oczywiście ciągle nie dorównywał Asgardowi, gdzie wszystko było o wiele prostsze.

-Nie ma za co- odparła agentka. Usiadła na znowu na krześle, ale obróciła się w jego stronę.- Co cię gryzie?

-Nie rozumiem, o czym mówisz.

-Widać to na milę. Chodzi o to, co się stało w Nowym Jorku?

Blondy nie odpowiedział. Odwrócił głowę w stronę mikrofalówki. Rozległ się dzwonek i Thor wyciągnął z niej udka. Usiadł koło Nat i zaczął jeść.

-To nie była twoja wina- powiedziała do niego.

-Niby tak, ale to był mój brat. To dość trudne- odparł pomiędzy gryzami.

-Rozumiem- odpowiedziała. Dopiero po chwili do niej dotarło, że nie kłamała, by go pocieszyć. Doskonale go rozumiała, jaka to odpowiedzialność mieć młodsze rodzeństwo i jakie problemy się z tym łączą. Jedynego, czego nie wiedziała, to skąd miała to poczucie. Może kiedyś w sierocińcu wzięła kogoś pod swoje skrzydła, lecz to było mało prawdopodobne. A może to było przez to, że za długo zajmowała się Clintem lub Tonym. Spuściła głowę i dodała- Troszczysz się o niego, nawet jeśli nie chcesz i denerwuje to obie strony. Kiedy zawiedzie lub zrobi coś głupiego, nieodpowiedzialnego, złego... to czujesz, jakby to była twoja porażka.

Thor po raz pierwszy oderwał wzrok od jedzenia. Spojrzał na nią, swoimi smutnymi niebieskimi oczami i powiedział:

-Dokładnie. Tylko że ja zlekceważyłem to wszystko.

-Powiedz mi.

-Co?- nie zrozumiał, o co jej chodzi.

-Rozmowa zawsze jest lepsza, od kiszenia wszystkiego w sobie. Uwierz mi. Wiem z doświadczenia.  

********

Jakiś czas po tym, jak Thor wyszedł z pokoju, Stark obudził się zlany potem. Oddychał płytko. Przeczesał dłońmi włosy. Dopiero kiedy uspokoił oddech, złapał za telefon, jakby od tego miały zależeć losy ludzkości. Nacisnął aplikację, która łączyła go z Friday i przyłożył komórkę do ucza.

-Panie Stark jest środek nocy- rozległ się od razu głos Friday.- Powinien pan spać.

-Tak wiem. To jest ważna sprawa. Czy w kostiumie młodego filtr powietrza, by mógł oddychać pod wodą?- zapytał Tony. Przed oczami stanęły mu sceny z koszmaru, kiedy Peter tonął.

-Tylko w drugiej wersji- odpowiedziała mu.

-Dlaczego nie w tej, którą on ma?

-Ponieważ jeśli się go zamontuje, trzeba będzie coś innego wyrzucić.

-A jest, chociaż w nim GPS?

-Tak proszę pana.

-Przynajmniej tyle. A włókno odbijające pociski?- przypomniał sobie inną część swojego snu.

-Jest. Jednak by zachować elastyczność, trzeba było osłabić jego wytrzymałość. Jest 65%, że ochroni właściciela, ale tylko z klasycznego pistoletu.

-A coś, co będzie małolata pilnowało?

-Protokół niańka. Dodał ją pan ostatnio.  

-Dobra. Jest nadajnik, jest, który pokaże mi, gdzie się Parker szlaja. Jest coś, co mniej więcej ochroni go podczas strzelaniny. Jest niańka.- Wyliczał na głos. Jednocześnie starał się sobie przypomnieć, co jeszcze mogłoby mu pomóc zapewnić bezpieczeństwo młodemu- A telefon, bym ciągle był z nim w kontakcie?

-Jest.

-Przeskanuj A-017 i sprawdź, co można w nim jeszcze unowocześnić- rozkazał.

-Panie Stark, kazał pan to zrobić w zeszłym tygodniu. Nie sądzę by przez ten czas, coś się zmieniło.

-Czy ja cię pytam o radę? Masz to zrobić i już!- zerknął na śpiącego Steve'a i na łóżko Thora, które okazało się puste. A Rogers jego akurat pilnuje.

-Oczywiście panie Stark.

-I jeszcze coś. Czy w tym pierwszym kostiumie jest coś, co pomoże Peterowi, tylko w ostateczność, zabić wrogów? Jeśli oczywiście nie da się ich powstrzymać w inny sposób.

-Tak. Tryb mordercy.

-To doskonale. A teraz wyślij wiadomość jeszcze dzieciakowi, by się jutro stawił w nowym laboratorium. Trzeba będzie zrobić comiesięczne testy

-O tej, co zwykle?

-Tak z samego rana.

-Panie Stark, ale wasza zwykła godzina spotkania jest o 14.

-Mówię przecież, że z samego rana- rozłączył się i odłożył telefon. Położył się i spojrzał w sufit. Jutro wreszcie będzie mógł wrócić do laboratorium i przestać gnieździć się w tej piwnicy. Zamknął oczy, jednak ciągle widział sceny ze swojego koszmaru. W nim Spider-man ginął przez niego, bo czegoś nie dopilnował. On nie mógł na coś takiego pozwolić.  

🐠🐠🐠🐠🐠🐠🐠🐠🐠🐠

Tak klasycznie, bo nie wiem, co napisać: I jak?

Patrzą sobie na mój spis rozdziałów i naprawdę trzeba będzie zacisnąć pasa. taka_hawajska potwierdzi. Widziała go. Dlatego w następnym rozdziale mogą pojawić dwie, jeśli dobrze pójdzie to trzy, różne fajne akcje. Więc bądźcie przygotowani. 

No to pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro