Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

97

-Tony nie możesz sobie zrobić przerwę, chociaż na ten jeden dzień?- zapytał miliardera Steve.

Stark znowu siedział w swoim prowizorycznym laboratorium w piwnicy. Już któryś raz z kolei skanował głowice berła Lokiego. Brał potem tablet do rąk i sprawdzał wyniki. Ciągle coś mu nie pasowało i powracał do skanowania.

Miliarder zniknął od razu po apelu. Reszta Avengersów została jeszcze przez chwilę przed ścianą pamięci, lecz potem jeden po drugim odchodzili. Steve w pewnym momencie został sam. Czekał tylko na ten moment. Wyciągnął wtedy z kieszeni srebrną papierośnicę. Otworzył ją, lecz w środku nie było papierosów, tylko stare, kolekcjonerskie karty. Już dawno obiecał mu, że je podpisze, lecz zawsze o tym zapominał. Wreszcie to zrobił, lecz to było za późno.

Kapitan podniósł wzrok na nowego orła, podpisanego imieniem Coulsona. Pamiętał jego uśmiech, kiedy się po raz pierwszy spotkali. Jego wszystkie pytania, które w pewnym momencie zaczynały być denerwujące. Teraz żałował, że nie odpowiedział na wszystkie. Aż do momentu, kiedy dowiedział się, że on zginął, nie zdawał sobie sprawy, że przez całe 70 lat stał się wzorem do naśladowania.

-Wybacz mi. Zawiodłem cię- powiedział do ściany.- Wyślę je do twojej rodziny i napiszę list kondolencyjny. Wiem, że to niewystarczające, lecz na razie tylko tyle mogę zrobić. Obiecuję ci jednak, że wszyscy będą wiedzieli, co zrobiłeś. To ty tu jesteś prawdziwym bohaterem, nie ja.

Potem poszedł jeszcze do pokoju. Zapakował tam papierośnice do pudełka i je nadał. Usiadł jeszcze do pisania listu, tak jak się je pisało podczas wojny, lecz po napisaniu pierwszego słowa, zgniatał kartkę i rzucał ją do kosza. Tak za każdym razem, aż z zeszytu, z którego brał kartki, została sama okładka.

Obrócił się od biurka i spojrzał zrezygnowany na pokój. Na swoim łóżku leżał Thor i gapił się w sufit. Od bitwy mało się odzywał i zdawało się, że nawet jedzenie, które pochłaniał ciągle w ogromnej ilości, nie poprawiało mu humoru.  

Steve chciał, z kimś pogadać o czymkolwiek. Miał dość tej ciszy, która zapadła pomiędzy nimi. Thor jednak się do tego nie nadawał. Wtedy Rogers zauważył, że w pokoju nie było Starka. On nadawał się idealnie do rozmowy. Potrafił gadać o bzdurach przez 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Steve wstał od biurka i wyszedł z pokoju bez słowa. Nie był pewien, czy asgardczyk to w ogóle zauważył.

Przeszukał najpierw cały akademik. Nigdzie jednak nie znalazł śladu obecności filantropa. Kiedy już miał wyjść i szukać go na dworze, przypomniał sobie o piwnicy. I tam właśnie znalazł Iron mana.

-Coś mi tu nie gra- stwierdził miliarder, patrząc już któryś raz na wyniki skanowania- Jakbym już gdzieś to widział. Lub coś bardzo podobnego. Tylko nie pamiętam gdzie.

-Zauważyłeś, że Thor zachowuje się jakoś dziwnie- Steve usiadł na jednym z licznych pudeł. Ustawione one były jedne na drugich pod ścianami przy drzwiach. W środku nich znajdowały się wszystkie przedmioty z poprzedniego laboratorium, które nadawały się jeszcze do pracy, lub z których można było coś zrobić.

-Nie dziwię mu się- odparł Tony, sięgając po jakiś inny przyrząd do mierzenia grubości i odporności powierzchni.- Widział, jak jego brat wariuje i pragnie podbić świat. Był światkiem śmierci jednego ze swoich pierwszych znajomych na Ziemi. Do tego jego mordercą był jego brat. Potem został zrzucony w klatce Hulka z 10 kilometrów. Następnie zmierzył się z bratem, który wbił mu nóż w brzuch. Później jeszcze widział, jak ten sam brat ginie. To dość sporo jak na jednego człowieka. Pewnie nie wie, co myśleć. Ja sam też nie wiem, co sądzić o tym wszystkim.

-Jak to nie wiesz? Dla mnie to wszystko proste.

-Bo ty nie spędzałeś czasu z Lokim- miliarder nachylił się nad nowymi wynikami. Zmarszczył brwi- Ciekawe. Zewnętrzna warstwa jest o wiele cieńsza niż wewnętrzna. Mają zupełnie inne struktury!  

-A ty niby z nim spędzałeś czas?- zapytał Kapitan, przyglądając się, jak Tony ciągnie wielki laser w stronę biurka, na którym było ustawione berło. Podszedł do niego i mu pomógł. Działając razem, udało im się, o wiele szybciej przepchać laser przez prawie całą długość pomieszczenia.

-Od akcji, kiedy kilka osób zmieniło się w dzieci...

-Masz na myśli, kiedy ty ich zmieniłeś w dzieci- poprawił go Rogers.

-To był wypadek, a nie umyślne działanie- zaznaczył Stark, ustawiając berło na specjalnym podwyższeniu i wprowadzając dane o grubości powierzchni do lasera.- Po tej akcji czasami piliśmy... To znaczy, graliśmy w karty... To znaczy, rozmawialiśmy wieczorami.

-To dlatego, kiedy wracałeś później, ledwo trzymałeś się na schodach i mówiłeś, że jesteś spłukany, lub wysyłałeś mi SMS-y dziwnej treści- stwierdził Kapitan, opierając się o stół. Tony pośpiesznie ściągał z niego wszystkie przedmioty i kład je na skrzynkach.

-Zmierzam do tego, że jeśli Loki nagle by ożył i wszedł tymi drzwiami, to chyba bym się nawet ucieszył- miliarder wyciągnął z jednak z otwartych skrzyń jakąś folię.

-Tony on jest zły do szpiku kości. Zabił mnóstwo osób. Zabił Phila. Próbował nas wszystkich zabić. Zahipnotyzował Clinta. Kogoś takiego nie da się lubić...- w tym momencie drzwi do piwnicy się otworzyły i do środka wszedł Bucky.

-Chcesz kontynuować i się jeszcze bardziej pogrążać?- zapytał Kapitana Tony. Poniósł berło ze stojakiem i podał je Steve'owi.- Potrzymaj, ja muszę rozłożyć folię zabezpieczającą na stół.

-Hej Steve pożyczysz mi zeszyt od anglika? Chciałbym sprawdzić, czy dobrze je zrobiłem- powiedział Zimowy Żołnierz, podchodząc do Kapitana.  

-Czytaj, chcę je od ciebie spisać- stwierdził Stark, zabierając Rogersowi berło i ustawiając je idealnie przed laserem. 

-Tak jasne stary, zaraz ci go dam- odpowiedział Kapitan.

-Co ty dzisiaj chcesz wysadzić Stark?- zapytał miliardera Bucky, nachylając się nad berłem.

-Ten niebieski kamyczek- odparł miliarder. Nacisnął jeden z licznych przycisków, znajdujących się na panelu sterowania lasera.- A teraz staruszkowie radzę ukryć się w schronie. 

-Jakim schronie?- zdziwił się Kapitan, rozglądając się po piwnicy. 

Tony jednak go nie słuchał i ruszył do ustawionych pod ścianą skrzynek. Dwaj żołnierze spojrzeli na siebie i poszli za nim. Okazało się, że za skrzynkami było odpowiednio dużo miejsca, że można było tam usiąść z wyprostowanymi nogami. Siedzieli tam przez kilka minut, aż usłyszeli dźwięk przypominający zbicie szklanki  i zobaczyli, że cała piwnica zostaje rozświetlona przez jakieś niebieskie światło. Oni na szczęście nie zostali przez nie oślepieni, bo skrzynki rzucał na nich swój cień. 

Stark wybiegł ze schronu i podbiegł do stołu. Na nim ciągle na stojaku było oparte berło, lecz nie było kamienia, wcześniej osadzonego pomiędzy ostrzami. Poniżej na foli znajdowały się odłamki niebieskiej powłoki. Wśród nich znajdowało się coś żółtego i świeciło. 

Tony zabrał to coś żółtego, co okazało się kolejnym kamieniem. Przesunął nad nim skaner i sprawdził szybko wyniki. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

-Jaki ja byłem głupi! Steve dawaj mi tu szybko telefon. Wiem, że masz jakieś 80 lat, ale ruszaj się szybciej!- zawołał Tony, odwracając się do dwóch żołnierzy.

Kiedy tylko dostał telefon do rąk, wybrał numer i zadzwonił. Nie musiał długo czekać na połączenie.

-Vision! Musisz się tu szybko zjawić! W piwnicy! Co? Głowa cię znowu rozbolała? Mocniej niż wcześniej? Tak? To dobrze. Musisz tutaj szybko przyjść! Tak możesz przenikać ściany!- rozłączył się i rzucił telefon na stół. Odwrócił się do Bucky'ego i Steve'a i oznajmił z uśmiechem- Właśnie odkryłem coś wspaniałego!

🐩🐩🐩🐩🐩🐩🐩🐩

Cieszcie się i radujcie, gdyż oto trzeci rozdział w tym tygodniu. Nie przyzwyczajajcie się jednak do tego. Zwykle jestem bardzo leniwa, a dzisiaj mnie coś wzięło. 

To wszystko.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro