91
-Pietro, nie wyobrażasz sobie, co zrobili Vision i Stark- Wanda weszła bez pukania do pokoju brata- Co wy do cholery robicie?
Pietro i T'Challa stali na środku pokoju w dziwacznej pozycji. Obydwoje mieli wyciągnięte wysoko prawe dłonie, a w nich trzymali jakieś listy. Wolną ręką starali się wyrwać drugiemu, jego zdobycz. Jednocześnie wykręcali też głowy, by przeczytać zdobyte wiadomości. Znieruchomieli, kiedy do pokoju weszła Wanda i odwrócili się w jej stronę. Pierwszy odezwał się Quicksilver.
-Siostra on zabrał moje listy!
-On zrobił to pierwszy!- wykrzyknął T'Challa.
-Bo nie chciałeś mi powiedzieć, kim jest... Poczekaj- zerknął w stronę listu- Shuri? I czemu tak się uśmiechasz, kiedy to czytasz?
-To moja siostra ty kretynie!
-Czekaj... Nie chodziło o Shuri, tylko o...- znów zerknął na list- Nakia! Kim jest Nakia?!
-A kim jest Susan?!- odparła Czarna Pantera.
-Siostra zrób coś!
-Wanda proszę cię!
-Dobra dość!- Wanda machnęła rękoma. Dwójka chłopaków poleciała w dwa przeciwległe kąty pokoju. Listy zostały wyrwane z ich dłoni i powoli opadły na podłogę.- Teraz mam do was dwa pytania. O co tak dokładnie poszło?- dziewczyna podniosła listy- I kto w dzisiejszych czasach pisze listy?
-Ja sobie zwyczajnie czytałem...- zaczął T'Challa, lecz nie zdołał dokończyć.
-Uśmiechałeś się jak jakiś wariat! I jestem pewien, że wąchałeś ten list! Kto wącha listy?!- Wykrzyczał Pietro. Przy ostatnim zdaniu spojrzał na siostrę, prosząc ją, by wzięła jego stronę.
-Ty zawsze wąchasz koperty i potem same listy, jak tylko przychodzą!
-A ty ciągle niszczysz mi podryw!
-Znalazłbyś już dawno sam dziewczynę, gdybyś nie zachowywał się jak kompletny idiota! Jednak ty już takiej nie potrzebujesz, bo już jedną masz!
-Susan nie jest moją dziewczyną! Ona jest... Jest... A zresztą, co cię to obchodzi?!
-To, że zabrałeś mi jedyny list, jaki dostałem od Nakii!
-Cisza!- wykrzyknęła Wanda. Miała najdonośniejszy głos i w porównaniu z nim, poprzednie przekrzykiwanie było niczym. Chłopcy zamilkli i spojrzeli z przerażeniem w jej stronę.
-Nie ładnie zabierać cudzą własność, bracie- powiedziała zimnym, srogim tonem, na który dźwięk przeszły chłopakom ciarki po plecach. Podeszła do Pietra i oddała mu list. Potem się odwróciła i ruszyła w stronę T'Challi, który właśnie pokazywał język białowłosemu.- Ty jednak też nie zachowałeś się odpowiednio, jak na swój wiek. Mogłeś go spokojnie przyszpilić pazurami, a nie zabierać jego listu miłosnego, jak jakieś dziecko.
Wręczyła mu kartkę. Chłopak wziął ją od niej drżącymi rękami. Wcześniej nie podejrzewał jej o taką moc. Sądził, że jej zdolność kończy się na działaniu w ludzkiej psychice. Świat realny to coś zupełnie innego. Wanda wróciła na środek pokoju i klasnęła w dłonie.
-A teraz dzieci- powiedziała z diabolicznym uśmiechem, na który widok mieszkańcy pokoju skulili się w swoich kątach- Wchodzimy na mój teren. T'Challa ty tkwisz w friendzonie...- Pietro wybuchł śmiechem, brunetka rzuciła mu zabójcze spojrzenie i ten od razu się zamknął- Jednak jeśli dobrze to rozwiniesz, wszystko skończy się dobrze. Przyjdź do mnie w piątek. Jednak ty- odwróciła się do brata- Ty masz poważniejszy problem.
-Ja radzę sobie doskonale- odparł Pietro- I nie potrzebuje rad mojej małej siostrzyczki.
-Tylko o 12 minut. Nie widzisz sygnałów, jakie ci wysyła i psujesz cały romantyzm. Jak z tą sukienką z Paryża. Potrafisz dogadać się jednak z jej bratem. To jest duży plus. Przyjdź do mnie w sobotę. Ostatnio dostałam ciężkie zadanie, do zrobienia, lecz powinnam was jakoś wcisnąć. A teraz przejdźmy do czegoś naprawdę ważnego...
-Chodzi o kamień Visiona?- zapytał T'Challla, opierając się o ścianę.
-Nie to. Tony... Skąd ty o tym wiesz?- Wanda obróciła się do niego.
-Wszyscy już wiedzą.- stwierdził Quicksilver- Ja na przykład dowiedziałem się od Sama, który wiedział od Bucky'ego, ten chyba dostał cynk od Nataszy, a ona z kolei od Gamory. Kosmitka wiedziała od Helen. Teraz już będzie prosto, bo Cho powiedział Everett. Wszystko kończy się na Strange'u, ten wiedział, nie wiadomo skąd.
Wanda przez sekundę zastanowiła się nad tym, co właśnie powiedział Pietro. Po stwierdzeniu prawdopodobieństwa, że przedstawiona wersja jest prawdziwa, wróciła do tego, co miała powiedzieć. Zapamiętała, że będzie musiała zrobić burę swoim agentom, że dowiedziała się o tym, że wszyscy wiedzą, ostatnia.
-Dobra, lecz teraz posłuchajcie, co zrobił Tony...- zaczęła mówić, a skończyła dopiero po jakiejś godzinie. Potem wyszła, pozostawiając śpiących chłopaków, odlecieli gdzieś w połowie, i poszła zrobić awanturę Visionowi.
******
-Mogę już puścić?- zapytał Loki, ciągle zasłaniając usta Thora. Uśmiechał się przy tym szyderczo i to nie tylko z przerażenia gromowładnego, lecz by też go przy tym wkurzyć. Przez całe swoje życie odkrył, że nie było lepszego sposobu na zdenerwowanie kogoś, niż uśmiech. On zawsze działał, a Loki uwielbiał patrzeć na swoje ofiary.
Thor powoli, jakby się ciągle zastanawiał, czy to dobry pomysł, skinął głową. Kłamca zabrał rękę i wytarł ją o, znalezioną w walizce, chusteczkę. Gromowładny przyglądał się jeszcze swojemu odbiciu, po czym odwrócił się do brata.
-Czy ty...
-Tak- Loki przyjrzał mu się- Jak tyś zawiązał tę suknię? Trzeba to wszystko poprawić. Nie ruszaj się.- podszedł do niego i zaczął najpierw wszystko rozwiązywać, a później wiązać od nowa. Thor stworzył jakiś nowy rodzaj supłów, z którymi trzeba było trochę powalczyć, zanim puściły.
-Nie mogę oddychać- wycharczał Thor, wciągając brzuch, jak tylko mógł.
-Chcesz być piękna, musisz cierpieć- stwierdził Loki, lecz poluźnił trochę wiązanie.
-Skąd ty w ogóle znasz to zaklęcie?- zapytał Thor, odwracając się do niego. Stwierdził, że teraz był od niego niższy. Oczy miał na wysokości jego nosa.
-Przydaje się, kiedy trzeba uciekać- stwierdził i odwrócił się do bagaży. Sięgnął do jednej z walizek i wyciągnął z niej kosmetyczkę. Wskazał na wolne siedzisko i rozkazał- Siadaj.
-Loki, co ty kombinujesz?- Thor usiadł na wskazanym miejscu- Najpierw odesłałeś Freyę i Sarami. Teraz to. Jaki jest ten twój plan?
-Jeszcze się nie domyśliłeś?- zapytał Loki zrezygnowany, odwracając się do bagaży. Sięgnął do walizki i wyciągnął z niej kosmetyczkę. Wskazał na wolne miejsce i rozkazał- Siadaj.
-Dalej nie rozumiem...- Thor usiadł i nagle go oświeciło- Odesłałeś dziewczyny i teraz my mamy je udawać, by dostać się do Thryma i... Ja mam być Freyą?!
-Dokładnie- stwierdził chłopak, grzebiąc w kosmetyczce. Podniósł na chwilę wzrok- Powiedziałem, że masz usiąść.
-Usiadłem, czego się czepiasz?
-Masz usiąść jak dama. Jesteś niby teraz damą- wyciągnął z kosmetyczki jakieś pudełeczko.
-Czyli jak?- zapytał Thor z miną, jakby jego brat zaczął mówić po chiński, lub w jakimś innym niezrozumiałym języku, a czasami mu się zdarzało. Najczęściej wtedy, gdy chciał ciekawie poprzeklinać, lub powyzywać wszystkich naokoło niego.
-Nogi razem. Kolana mają się stykać. Kostki też- wydobył z kosmetyczki pędzelek.
-To jest strasznie niewygodne- stwierdził gromowładny. Potem spojrzał na uśmiechniętego diabolicznie Lokiego i na narzędzia tortur, jakie trzymał w ręce- Co ty masz zamiar zrobić? Nie! Nie ośmielisz się!
-Zamknij się. Freya jest podobno najpiękniejsza na świecie. A tobie brak do ideału. Nie jesteś mną. Makijaż ukryje niedoskonałości. A teraz się nie ruszaj, bo zrobię z ciebie klauna- powiedział i zaczął go malować.
Thor musiał walczyć ze sobą, by nie uciec i też, by nie podrapać się w nos, który właśnie zaczął go swędzieć. Czasami dostawał proste komendy do wykonania, takie jak "zamknij oczy", "nie rób takiej miny", lub "jeśli jeszcze raz spróbujesz się podrapać, to ci tę rękę odetnę". Gromowładny nie znał się na tym, lecz wyczuł, że ma chyba pomalowane powieki i policzki. Otworzył oczy, dopiero kiedy Loki powiedział, by zrobił dzióbek, co oznaczało, że nie ma już zagrożenia, że coś wpadnie mu do nich.
Po zakończeniu pracy, Loki przyjrzał się swojemu dziełu najpierw z bliska, potem z daleka. Następnie z lewej strona, później z prawej. Skończył, dopiero kiedy przyjrzał mu się jeszcze z dołu i z góry. Potem orzekł.
-Gdybyś nie był sobą, stwierdziłbym, że może jesteś nawet ładna, lecz jesteś sobą, więc mogę tylko powiedzieć, że nie mdli mnie na twój widok. Czyli dokonałem cudu. Trzeba będzie coś zrobić z twoimi włosami. Psują cały efekt- zerknął na porzuconą patelnie- Jednak to później.
Wstał i spojrzał w lustro.
-Żegnaj przystojniaku- powiedział. Otoczyła go zielona mgła, zasłaniająca go całego. Po chwili krótszej niż sekunda zniknęła. W miejscu, gdzie był Loki, stała wysoka, smukła dziewczyna o czarnych jak noc włosach. Ubrana była w ciemnozieloną suknię, przewiązaną w talii złotym pasem. Uśmiechnęła się do swojego odbicia- Witaj laseczko.
Thor przez chwilę gapił się na Lokiego z otwartą buzią. Ten nachylił się do lustra. Dotknął jednym palcem swoich powiek i od razu pojawił się na nich perfekcyjnie nałożony makijaż. Tak samo zrobił z policzkami i ustami.
-A ty mi kazałeś...- zaczął gromowładny.
-Kazałaś- przerwał mu chłodno- Teraz musisz inaczej odmieniać, bo jeszcze coś zwęszą i nas pozabijają.
-Kazałaś- poprawił się Thor- włożyć sukienkę! Mówiłe.... Mówiłaś, że to konieczne! Czemu? Za jakie grzechy?!
-Dla jaj- Loki wreszcie odwrócił się. Złapał porzuconą w walizce szczotkę i ze swoim nieodłącznym, przerażającym uśmiechem rzekł- A teraz droga siostrzyczko zajmiemy się twoimi kłakami.
🐱👓🐱👓🐱👓🐱👓🐱👓🐱👓🐱👓🐱👓
Pewnie wszyscy już widzieli, ale macie. Następnym razem wrzucę jakąś smutną, rozrywającą serce piosenkę, ale dzisiaj macie pierwszy oficjalny, polski zwiastun Kapitan Marvel!
Zastanawia mnie tylko, co złego zrobiła ta staruszka. Jestem pewna, że zrobiła coś złego, tylko nie wiem co.
I jeszcze taka historia prawdziwa. Wracałam sobie busem do domu. Włączam telefon, by pouczyć się słówek. Patrzę na powiadomienia, a tam to! Musiała powstrzymywać się od pisku radości. I też nie mogłam go od razu obejrzeć, bo bym tam nie wytrzymała. Dopiero po półgodzinie, mogłam go sobie obejrzeć spokojnie w domu, mimo że mam przyszła w połowie i zaczęła pytać jak tam szkoła.
Tak.
To wszystko.Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro