90
Pierwsze co Thor sobie uświadomił, był krzyk. Ktoś wrzeszczał mu prosto do ucha "Wstawaj!". Potem poczuł coś chłodnego i łaskoczącego na połowie twarzy. To niestety nie był koniec, gdyż następnie jeszcze, coś walnęło go mocno w brzuch. Dopiero wtedy otworzył oczy.
Leżał na ziemi, a jego cały lewy policzek tonął w trawie. Jej źdźbła nieprzyjemnie łaskotały go w nos. Wkoło było strasznie ciemno, a po ognisku pozostały tylko, żarzące się kawałki drewna. Thor powoli wstał i rozejrzał się. Dopiero po chwili przypomniał sobie, co się wydarzyło i dlaczego spał tutaj, a nie w swoim łóżku.
-Miałeś pilnować ognia- usłyszał głos za plecami. Odwrócił się i zobaczył Lokiego. Stał tam, z rękami złożonymi na piersi.
-Bracie wróciłeś! Co się dzieje?- z ociąganiem wstał i złapał się za brzuch- Au! Mój brzuszek.
-Ciesz się, za to tylko kopniak, już zamierzałem cię dźgnąć, ale jesteś mi potrzebny. Rusz się.- powiedział, obrócił się i ruszył z powrotem w las.
Thor złapał młot w dłoń i pobiegł za nim. Przedzierał się przez różne gąszcza i kilka razy oberwał gałęzią w twarz. Starał się zgubić Lokiego w ciemności i nie wpaść przy okazji na żadne drzewo. Przy okazji próbował, dowiedzieć się, gdzie jego brat poszedł, co znaczyło to wspomnienie i dokąd teraz idą. Jedyne, co udało mu się uzyskać to, to że Loki znalazł chyba sposób na szybsze dostanie się do fortecy Thryma i by był cicho, bo wszystko zniszczy.
Doszli wreszcie do polany, na której jednym krańcu biegła droga, a na drugim wiła się rzeka. Przy wodzie pasło się około sześciu koni. Dalej znajdowały się trzy powozy. Dwa z nich były postawne, zbudowane z wielkich pali drewna. Było pewne, że służyły do przewozu broni. Tymczasem trzeci, ustawiony trochę z boku, w ogóle ich nie przypominał. Elegancki, gustowny, stworzony do jazdy po murowanej drodze. Jedyneco nie pasowało, to ciężki zamek w drzwiach i metalowe kraty w i tak już zasłoniętych, oknach. Pomiędzy zasłonami prześwitywało ciepłe światło i można było zauważyć cienie, znajdujących się w powozie, osób.
Po całym tymczasowym obozowisku kręciło się około dwudziestu mężczyzn. Każdy z nich był wielgachny jak dąb i ubrany w skórzaną zbroję. Na plecach mieli założone przynajmniej dwa topory, a przy paskach zawieszone miecze, maczugi i noże.
-Loki, co ty chcesz robić?- zapytał Thor, patrząc najpierw na cały obóz, a potem na brata.
Ten tylko uśmiechnął się pod nosem i ruszył w stronę ostatniego powozu. Thor szybko pobiegł szybko za nim. Rozglądał się przy tym, rozglądając się naokoło. Loki się tym nie przejmował, tylko szedł przed siebie. Wyciągnął zza pasa, zmienione w złoty, cienki patyczek, berło i zaczął grzebać przy zamku. Po kilku sekundach zamek ustąpił. Już miał zamiar wejść do środka, lecz Thor go powstrzymał. Zdenerwowany Loki pokazał różnymi gestami, by więc to on to zrobił. Thor na początku odmawiał, lecz w końcu się zrobił. Kiedy tylko gromowładny przekroczył próg, oberwał czymś bardzo ciężkim w twarz. Loki wśliznął się za nim do środka powozu.
-Miałeś rację. To ty powinieneś wchodzić pierwszy- powiedział z uśmiechem, po czym sam też oberwał w głowę.
W środku stała, na szeroko rozstawionych nogach, dziewczyna. W rękach trzymała wielką, niedomytą patelnię. Ubrana była w suknię do kostek, z długimi rękawami w różnych odcieniach szarości. Ciemno-brązowe włosy latały jej wokół głowy i zasłaniały połowę twarzy. Zamachnęła się swoją bronią, by dobić, jeszcze stojących asgardczyków, lecz powstrzymała ją delikatna ręka, opadająca na jej ramię.
Właścicielką dłoni była Wysoka, smukła blondynka, która była po prostu piękna. To nie jest przesada. Długie, ułożone włosy koloru złota, opadały niczym wodospad na jej plecach. Jasna suknia delikatnie się fałdowała, przy każdym ruchu dziewczyn. Ona po uspokojeniu swej towarzyszki, usiadła na ławeczce.
-Freya uciekajmy!- zawołała do niej brunetka.
-Freya?- otrząsnął się Thor.
-Witaj Thorze. Dawno się nie widzieliśmy- posłała mu rozbrajający uśmiech- Kiedy ostatni raz o tobie słyszałam, wywołałeś wojnę z Jotunami, a potem zostałeś wygnany do Midgardu.- powiedziała i zwróciła się do dziewczyny z patelnią- Zostajemy.
-Czemu?- zapytała błagalnie dziewczyna. Wskazała patelnią drzwi, tak że Loki odskoczył, by tylko nie znaleźć się w zasięgu uderzenia.- Wolność jest na wyciągnięcie ręki. Czemu? Powiedz mi kobieto czemu?
-Doskonale wiesz czemu Sar- odparła blondynka.
-Freya, ty... Ja...- Thor próbował coś powiedzieć.- Wyglądasz pięknie. Moje kondolencje z powodu tego, co się stało z twoim ojcem. Co ty tu robisz?
-Otóż Thorze po tym, co się stało z moim ojcem...
-Otruł go? Thrym go otruł?- przerwał jej Loki.
-Tak- powiedziała księżniczka.
-Wiedziałem.
-Thrym przejął władzę w państwie- kontynuowała Freya- Zrobił to oczywiście bezprawnie, więc wybuchł bunt. Ja wraz z bratem stanęliśmy na jego czele. Zwróciliśmy się do Asgardu o pomoc, lecz nie uzyskaliśmy odpowiedzi- przy tych słowach Sar prychnęła- Posłaniec z waszego kraju, oznajmiający, że Asgardczycy łaskawie nas wspomogą, przyleciał dopiero dwa dni temu. Wtedy było jednak już za późno. Wojsko Thryma pokonywało nas, raz za razem. Odebrało życie tysiącom moich ludzi, i to nie tylko żołnierzom, ale też cywilom. Mordowali całe rodziny, Nie oszczędzili nawet dzieci. Więc kiedy dostaliśmy propozycję pokoju od tyrana, musiałam się zgodzić. Frey oczywiście stwierdził, że to wykluczone, lecz ja się zgodziłam.
-Jaką propozycję?- zapytał Thor, siadając koło Freyi.
-Najokropniejszym, barbarzyńskim i przestarzałym sposobem, jaki został wymyślony- stwierdziła Sar, odsuwając się od Lokiego jak tylko mogła. Wyciągnęła jeszcze patelnię, by oddzielić się od niego.
-Czyli jaki?- dopytywał Thor.
-Zamążpójście- powiedziała chłodno Freya.
-Za Thryma?- nie mógł uwierzyć gromowładny. Spojrzał na księżniczkę, a potem na Sar.
-I jego prawą rękę- westchnęła brunetka.
-Dlatego właśnie tu tkwimy. Przez to, że jestem prawowitą następczynią tronu, Thrym stanie się pełnoprawnym władcą Wanehaimu. Tak powstrzymam dalszy rozlew krwi.- zakończyła księżniczka. Po jej słowach w powozie zapadła cisza. Sar nawet trochę opuściła patelnie. Thor główkował nad tym, co w takiej sytuacji wypada powiedzieć, w końcu nie na co dzień znajoma musi wychodzić za mordercę jej ojca. Loki uchylił lekko drzwi i wyjrzał na dwór. Potem przymknął je delikatnie, tak by się nie zatrzasnęły od środka.
-No to wszystko już jasne- oznajmił i odchylił się, bo patelnia niebezpiecznie zbliżyła się do jego twarzy- Odłóż łaskawie broń! Skąd ta patelnia w ogóle się tu wzięła?
-Przynieśli nam na niej kolację. Sar chciała, przy jej pomocą, ogłuszyć strażnika, który wróci tu po talerze, za jakieś dwie godziny.- wyjaśniła księżniczka.
Sar odłożyła patelnię, lecz ciągle miała ją w zanadrzu.
-Potrzebuję tylko wiedzieć, czy eskortujący was strażnicy wiedzą dokładnie, jak wyglądacie? I Thrym też?- zapytał dziewczyny Loki.
-Nie rozumiem- Freya zmarszczyła swoje piękne brwi.
-No czy przyglądali wam się dokładnie? Gapią się? O to mi chodzi.
-Aaa. To. Nie. Jednym z moich wymagań był jak najmniejszy kontakt z jego ludźmi. Thrym tylko raz mnie widział, ale było to już dawno temu. Większość czasu spędzałam w nadmorskiej posiadłości ojca. Tylko tego mi brakowało, by ci barbarzyńcy moją skromną osobę- odpowiedziała blondynka.
-Z naciskiem na skromną- dodała Sar.
-Bracie co ty kombinujesz?- zapytał Thor.
-Dobra dziewczyny. Uciekajcie- czarnowłosy otworzył drzwi na oścież.
-Co?- zapytała jednocześnie cała trójka.
-Słyszałyście. Możecie wiać.
-Jej- Sar już pobiegła do wyjścia, ale Freya ją złapała i przymknęła drzwi.
-Czy ty słyszałeś, co ja przed chwilą mówiłam?- nie mogła uwierzyć księżniczka, trzymając w mocnym uścisku brunetkę.
-Czy ty ją słyszałeś?- dodał Thor.
-Oczywiście, że słuchałem- odparł zniecierpliwiony Loki- A teraz wy mnie posłuchajcie. Mam plan i on zakłada, że pozbędziemy się Thryma, a on nawet się nie skapnie, że wy uciekłyście. A teraz wynocha.
Freya odwróciła się do gromowładnego. Spojrzała mu prosto w oczy, tak, iż zdawało się, że widzi każdy skrawek jego duszy. Asgardczyk tymczasem starał się nie utonąć w jej niezwykłych oczach, o barwie turkusu. Miały one w sobie coś hipnotyzującego, niepozwalającego oderwać od nich wzroku.
-Wiem, że z waszej dwójki, to właśnie tobie mogę ufać najbardziej. Powiedz mi więc, czy mam iść i pozostawić los mojego państwa w waszych rękach, czy zostać i sama się tym zająć?
Nie mógł jej skłamać, że zna plan Lokiego i wszystko skończy się dobrze. Po prostu nie mógł. Podjęcia decyzji nie pomagały, zagłuszone przez kneblującą rękę Freyi, krzyki Sar, która nawoływała, bu uciekały, póki mają szansę. Już miał zamiar powiedzieć, by zrobiła to sama, lecz nagła myśl odciągnęła go od tego. Nie wiedział czemu oraz w jaki sposób nagle urok tych dziwacznych, lecz jednocześnie pięknych oczu przestał na niego działać.
-Idźcie- usłyszał swój głos, choć sam nie wiedział, czy to dobra decyzja.
-Dobrze- Freya wstała i wypuściła Sar ze swojego uścisku.- Wiedz, teraz od ciebie zależy los Waneheimu. Postarajcie się nie pogorszyć sprawy.- ruszyła w kierunku drzwi.
Sar posłusznie podążyła za nią, lecz nie dotarła do drzwi, bo Loki złapał ją za rękę.
-Jeszcze jedna mała sprawa- oznajmił- Jakie jest twoje pełne imię, patelniana panno?
-Ty tak na serio?
-To jest sprawa życia lub śmierci, więc tak.
Sar wydawała się jakby, walczyła ze sobą, lecz wreszcie powiedział:
-Sarama Mimirdottir. Okropne imię, okropne nazwisko.
-Dobra, a teraz spadaj Sar.
Kiedy brunetka wyszła z karety, Loki wychylił się i powiedział:
-Teraz idźcie w lesie, ale tak by widzieć drogę. Musicie mieć możliwość ukrycie się wśród krzaków. Po jakimś czasie dojdziecie do miasta. Jest tam oddział asgardzkiej gwardii. Znajdziecie tam schronienie. I najważniejsze. Nie dajcie się złapać, bo cały mój plan legnie w druzach i nic z tego nie będzie.
Patrzył jeszcze, jak dwójka dziewczyn znika w lesie i zatrzasnął drzwi do karocy. Od środka nie było zamka, więc znaleźli się w pułapce.
-Możesz mi teraz powiedzieć, co wymyśliłeś?- zapytał go Thor- Czy twój plan kończy się na tym, że będziemy tu siedzieć, aż nas nie odkryją, a później zabiją?
Loki nic nie odpowiedział. Sięgnął tymczasem po jedną z dwóch walizek, włożonych pod siedzenia. Otworzył ją i zaczął przeszukiwać jej zawartość. Głównie przerzucał suknie.
-Loki to jest już trochę chore- powiedział blondy, po czym dostał w twarz jedną z nich.
-Ubieraj- rzucił przez ramię Loki. Zamknął walizkę i otworzył kolejną.
-Co proszę?- Thor nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
Loki wstał i obrócił się w jego stronę.
-Masz ją ubrać- powtórzył.
-Ale to jest suknia- zauważył gromowładny.
-Dokładnie. Punkt za spostrzegawczość. Radzę ci najpierw ściągnąć zbroję, bo się nie zmieścisz.
-Nie ubiorę sukni.
-Raz już ubrałeś- stwierdził Loki.
-Byliśmy wtedy dziećmi!
-Nie widzę różnicy. Jeśli cię to peszy, mogę się odwrócić- czarnowłosy zakręcił się na pięcie i stanął twarzą do ściany- Wierz, ja też nie chcę tego widzieć.
-To jest konieczne?- zapytał błagalnie Thor.
-Tak.
Thor nie wierzył, że to robi. Ściągnął najpierw zbroję i położył ją ławce, a potem z trudem zaczął wciągać suknię. Jakoś nawet udało mu się, bez żadnej pomocy, zawiązać jej przód, lecz tył ciągle wymagał dopracowania. Suknia na początku była ciasnawa, ale po chwili leżała jak ulał. Thor zamknął oczy i odwrócił się do lustra zawieszonego na drzwiach. Powoli otworzył powieki i zamarł.
Zamiast zapewne okropnego odbicia samego siebie, ubranego w sukienkę, widział dziewczynę. Blondynkę o, otwartych szeroko z przerażenia, niebieskich, jak niebo, oczach. Dziewczyna zrobiła krok w tył i otworzyła swoje czerwone usta w krzyku. Do którego w końcu nie doszło, bo za nią pojawił się Loki i zakneblował ją swoją ręką. Thor poczuł, że on też jest w taki sam sposób kneblowany.
-To ty- powiedział Loki- To twoje odbicie. Oddychaj spokojnie. Puszczę cię dopiero, jak będę miał pewność, że nie będziesz krzyczał. O przepraszam. Nie będziesz krzyczała.
🦎🦎🦎🦎🦎🦎🦎🦎🦎
Właśnie przeczytaliście pomysł, który zrodził się w mojej głowie już bardzo dawno temu. Chodzi mi o Thora w sukience. Cała reszta doszła trochę później. Teraz nikt nie zaprzeczy, że moja wyobraźnia jest szurnięta.
Mam jedno pytanie. I jak?
Do tego piosenka w mediach sprawia, że płaczę. Mentalnie. Od "Coco" żaden film nie sprawił, że z moich oczy pociekły "prawdziwe" łzy. Ale łzy duchowe tez są prawdziwe! Zdaje mi się, że nawet prawdziwsze.
To wszystko.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro