Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

89

Thor stał na krawędzi tęczowego mostu. Za sobą usłyszał radosne głosy i okrzyki. Odwrócił się i zobaczył nadpaloną złotą kopułę, a koło niej Heimdalla, Odyna, Sif, trzech wojowników i samego siebie. Pamiętał ten moment.

Zaraz po zakończeniu pierwszego roku, musiał uratować Jotunheim przed zniszczeniem. Jakimś cudem udało mu się uratować Bifrost, jednak przez pewien czas nie można było z niego korzystać. Próba opuszczenia w taki sposób Asgardu groziła wyrzuceniem w pustą przestrzeń kosmiczną.

Wtedy po zakończeniu akcji ratunkowej przybyli jego przyjaciele. Na początku byli przerażeni. Myśleli, że nie przeżył. Potem pojawił się strażnik. Thor nie do końca wiedział, czemu ten ma kawałki lodu na zbroi i we włosach, lecz nie dociekał. Na samym końcu zjawił się Odyn. Była to wielka niespodzianka, gdyż od pewnego czasu trwał w swoim śnie. Wszyscy razem świętowali i Thor wspominał to wydarzenie z radością. Wszyscy, na których mu zależało, otaczali go i cieszyli się jego sukcesem. Odyn powiedział, że jest z niego dumny. Sif chyba nawet go pocałowała.

Teraz patrzył na to z zupełnie innej perspektywy. Stał w cieniu. Nikt go nie zauważał. Thor mrugnął i zauważył, że nie stoi tam sam. Koło niego był Loki. Zanim zdołał mu się dokładnie przyjrzeć, scena zdołała już się zmienić.

Teraz unosił się pod mostem. Widział kosmos pod nogami. Czuł się, jakby stał na jakiejś przeźroczystej podłodze. Do jego uszu docierały, przytłumione głosy i śmiechy. Na początku nie wiedział, co tu robi, lecz potem zrozumiał, kiedy zobaczył metalową linę. Podobne znajdowały się koło kopuły, głównie w calach dekoracyjnych. Miały sprawiać wrażenie, że to właśnie one podtrzymują Bifrost przed upadkiem. Koniec jednej z nich urwał się i zwisała nad przepaścią.

Na końcówce liny zobaczył znów Lokiego. Próbował się wspiąć, lecz nic z tego nie wychodziło. Nieubłaganie zjeżdżał na koniec. Zawołał, lecz wiatr wszystko zagłuszał.  

-Pomocy! Straże! Heimdallu! Ojcze! Thor! Bracie!

Thor spojrzał w górę, szukając jakiegoś ratunku. Nikt jednak nie nadszedł. Sam próbował złapać linę i podciągnąć ją chociaż trochę do góry. To jednak nic nie dało. Jego dłonie przechodziły przez nią. To było tylko wspomnienie, uświadomił sobie. To tak, jakby oglądać film. Nie miało się możliwości zaburzyć akcji. To wszystko już było.

Spojrzał jeszcze raz z marną nadzieją, że zdarzy się jakiś cud. Przez sekundę widział jakiś cień. To był chyba jakiś ptak, lecz nie miał pewności. Zbyt szybko zniknął. A zresztą co miałby robić na krańcu planety, ptak?

Szybko jednak wrócił do sceny, na końcu liny. Nie słyszał już żadnych krzyków. Loki patrzył tylko w stronę mostu. W oczach miał łzy. Wyglądało jednak, że wreszcie znalazł jakiś sposób, na wspinaczkę, bo nie zwisał już na samym końcu liny. Sięgnął ręką wyżej i powoli piął się ku mostowi. W pewnym momencie jednak przestał.

Thor krzyknął, by wspinał się dale, że jeszcze tylko trochę, że da radę. Żaden dźwięk jednak nie wyszedł z jego ust. Po kilku próbach zrezygnował. Teraz tylko patrzył z przerażeniem, na to wszystko.

Loki puścił się liny. Pozwolił, by ta przeleciała pomiędzy jego palcami. Spadał w otchłań kosmosu. Nie jednak zamknął oczu, tak jak robi to większość ludzi, w swoich ostatnich chwilach. Patrzył tylko na oddalający się most.

W tym momencie coś pociągnęło Thora do tyłu. Wszystko wokół niego znów zrobiło się ciemne, a on sam poleciał w przepaść. Kiedy wreszcie odzyskał wzrok, leżał na trawie, a nad nim pochylał się Loki. Niby wyglądał tak samo, jak ten z wizji, lecz był jednocześnie strasznie różny.  

Różnica nie tkwiła w rysach, które prawie się nie zmieniły. Ani też w grymasie wściekłości. Wszystko to było niczym, w porównaniu z największą przemianą. To były jego oczy. Nie było w nich zwykłej wesołości, radości, czy nawet iskra nadziei. Zamiast nich były tylko gniew, nienawiść i coś mrocznego.

-Nic o mnie nie wiesz. Nigdy nie wiedziałeś- wysyczał Loki. Potem odwrócił się i ruszył w stronę lasu. Szybko zniknął w ciemności.

Thor przez chwilę patrzył w stronę lasu. Mógł, przysiądź, że zrobiło się od razu cieple, kiedy Loki odszedł. Dopiero kiedy był pewny, że czarnowłosy nie wróci, przynajmniej nie teraz, odwrócił się do ogniska.

Połamał wielką gałąź i powoli wrzucał ją do ognia. Nie do końca wiedział kiedy, ale w pewnym momencie po prostu zasnął.  

******

-Mówisz, że kamień zafalował?- powtórzył już któryś raz z kolei Tony.

On, Wanda i Vision siedzieli w tymczasowym laboratorium, czyli w piwnicy akademika. Miliarder przeniósł tu trochę rzeczy i teraz to była jego samotnia. Nie dorównywała oczywiście jego staremu laboratorium, lecz zawsze lepsze to od siedzenia w pokoju, gdzie Thor, lub kapitan zawsze widzieli problem w jego eksperymentach.

-Tak dokładnie, tak zrobił- zapewniła go Wanda. Nie mogła usiedzieć w jednym miejscu i chodziła w kółko wokół bębnów.- Czyja to gitara?

-Gamory- odparł Tony, pochylając się nad głową Visiona.

Ten siedział na stołku do perkusji. Stark przyglądał się dokładnie, przy pomocy małej latarki i lupy, kamieniu na jego czole. Odzywał się rzadko. Właściwie, tylko wtedy, kiedy Wandzie brakowało słów.

-Urzeczywistniasz plany z kapelą?

-Tak. Brakuje nam jedynie basisty. I może jakiegoś piosenkarza, lecz nie uważam by takowy, byłby potrzebny. Sam mam świetny głos. Może kogoś znasz? Wracając jedna do sprawy. Vis czułeś kiedykolwiek coś dziwnego?

-Dziwniejszego od pękniętego kamienia w głowie?- zapytała Wanda, poszerzając swoje kółko, tak, że teraz kręciła się przy swoim chłopaku.

-Nie ciebie pytałem.

-Raz rozbolała mnie głowa- przyznał robot- Lecz nic poza tym.  

-I nic mi nie powiedziałeś?!- wykrzyknęła dziewczyna. Zanim jednak Vision zdołał odpowiedzieć, ona zaczęła już swój monolog- Oczywiście, że nie. A boli mnie głowa, może to coś ważnego i powinienem powiedzieć o tym komuś. Nie! Bo niby czemu?! A potem chorujecie i zachowujecie się, jakbyście umierali. Zachowujecie się zupełnie jak dzieci. Wiesz co Vis? Ja nie jestem twoją mamą! Tony mówił, że jest nią Thor. Jesteś już duży i sądziłam, że potrafisz dbać o własne zdrowie. Teraz jednak...

Kiedy to mówiła, ciągle kręciła się po pokoju, nie patrząc nawet, gdzie idzie. Stark wykorzystał to, w momencie, gdy szła w kierunku drzwi. Szybko prześcignął Wandę i otworzył je na całą ich szerokość. Dziewczyna wyszła przez nie, a Tony sekundę później zamknął je na klucz.

-Będę miał przez to kłopoty, ale było warto- powiedział i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.

-Ty będziesz miał problemy? Ona jest moją dziewczyną! Wyobrażasz sobie, co się ze mną stanie?!- wykrzyknął Vision.

Miliarder zastanowił się przez chwilę. Przyjrzał się przy tym dokładnie przerażonej twarzy Visiona. W końcu oznajmił:

-Prawda. Jesteś w gorszej sytuacji niż ja. Jednak jak zapewne pamiętasz, z moich lekcji, dobra para powinna się od czasu do czasu pokłócić. Tylko uważaj, by rozmowa nie wypadła, kiedy dziewczyna ma te dni. Wtedy masz przerąbane. Chociaż Wanda potrafi hipnotyzować, czyli tak czy siak, masz przerąbane.

-Zrób, co masz zrobić i ja znikam- powiedział Vision.

-Dobra. Wreszcie mogę się skupić. Przydałby się Banner, ale on nie chce tu siedzieć. Mówił coś, że nie spełnia to, zasad BHP, czy coś tam.

Tony sięgnął po jedno z licznych urządzeń, leżących na małym, zapchanym stoliku. Przyłożył je do czoła Visiona i nacisnął czerwony przycisk, wystający z boku. Trzymał je tak przez minutę, po czym odłożył je z powrotem na stolik. Potem sięgnął po tablet. Chwilę szukał jakiejś aplikacji.

Kolejne dziesięć minut porównywał jakieś obliczenia. Siedział zamyślony nad ekranem i od czasu do czasu mruczał pod nosem coś w stylu "ciekawe", "chyba że tak" i "to nieprawdopodobne". Wyciągnął jedną rękę w górę i włączył się, przed nim, ekran holograficzny. Przerzucił wszystko, znajdujące się na tablecie, na hologram.

Pojawiły się przed nimi dwa obrazy. Jeden ukazywał zdjęcie kamienia sprzed kilku miesiąców i aktualny wygląd kamienia. Koło nich były sygnatury cieplne i tabele pełne wyników. Tony sięgnął rękami, po dwa kamienie. Wyciągnął je i przyjrzał się im dokładnie. W pewnym momencie stwierdził, że jego oczy nie wystarczają. Położył holograficzne kamienie na stole i sięgnął po lupę. W takiej pozycji spędził kolejne kilka minut.

Vision z nudów zaczął, kręcić się na krzesełku. Potem sięgnął po pałeczki i zaczął stukać nimi, o siebie.

Tony wreszcie wykrzyknął:

-Mam!- machnął ręką. Kamienie zniknęły ze stołu i wróciły na ekran.- Spójrz! Tak naprawdę nic się nie zmieniło!

-Co proszę?- Vision podniósł się z krzesła.- Niby jak?

-Otóż wszystkie wyniki. Każda najmniejsza cyfra, każdy wynik, po prostu wszystko. Nawet sygnatury. Wcześniej myślałem, że to przez to, że ten kawałek kamienia jest najbardziej wystający i nie dociera do niego ciepło ciała. To tak naprawdę, patrząc z punktu mojej aktualnej wiedzy, nie miało wielkiego sensu. Przecież kamień ma własne, małe źródło ciepła umieszczone w samym jego centrum.  

-Widzę- powiedział Vision, patrząc na hologram.- Czemu wcześniej mi tego nie pokazałeś?

-To... To jest rozmowa na inny moment. Patrz jednak. To ciągle ten sam kamyk! Tylko najwidoczniej pokonaliście jakąś zaporę i teraz ukazuje się wam w swojej prawdziwej formie. Jacie. Zupełnie jakbyś przeszedł level i znalazł jakąś tajną komnatę. Gdybyś był w grze, jako zadanie dodatkowe, miałbyś odnalezienie brakującej części.

Vision otworzył szerzej oczy i już miał coś oznajmić, Jakąś uroczystą przemowę, którą zawsze wygłaszał rycerz wyruszający zrobić coś niezwykłego. Z tego jednak nic nie wyszło, gdyż Tony powiedział:

-To jest jednak niemożliwe, ponieważ to coś- wskazał na kamień- pochodzi z kosmosu. I, jestem pewien na 100%, że druga część tego czegoś, krąży gdzieś tam.

-To wszystko, co znalazłeś?- spytał, zawiedziony Vision.

-Nie. Spojrzyj jeszcze na to- machnął ręką i holograficzny obraz się zmienił. Teraz pokazywał sygnaturę aktualnego wyglądu kamienia z tą różnicą, że krawędzie pęknięcia wyraźnie jarzyły się czerwienią.

-Udało mi się odtworzyć wygląd naszego cosia, jeszcze ukrytego pod iluzją, w chwili twego nagłego bólu głowy. Wydaje się, że kamyk i mały kamyczek, są ciągle ze sobą połączone. Ktoś lub coś używa naszego juniora, gdzieś. Najpewniej w kosmosie.

-Będę czuł ból za każdym razem, kiedy ten odłamek jest używany?- powiedział zamyślony Vision- To brzmi nawet logicznie.

Tony odwrócił się w jego stronę i zapytał:  

-Czy ty właśnie słyszałeś, co ja właśnie powiedziałem? Dobra nie wnikam, w twój tok rozumowania. Pewnie masz to po Bruce'ie. Mogę zacząć sporządzać jakiś program, by odłączyć twój układ nerwowy od kamienia. Jeśli mi się uda, to nie będziesz czuł bólu. A ten ból jak oceniasz w skali od 1 do 10?

-Uuuuu... 15. Chociaż był tu mój pierwszy ból głowy i nie mam porównania.

-Czyli jakieś 6 lub 7. Zajmę się tym kiedy znajdę czas. Chyba że chcesz przeżyć całe swoje życie na środkach przeciwbólowych. Będziesz musiał...

-Nie- przerwał Vision.

-Czyli środki przeciwbólowe. Znajdę ci coś. Może nawet nie będziesz ciągle senny, lecz radzę dać sobie spokój z jakimiś ważnymi czynnościami, które masz zamiar zrobić w przyszłym miesiącu, lub w dwóch. Zrobię coś, czego nie zrobił mój ojciec. Pić, gdyż alkohol to najlepszy środek przeciwbólowy. Zaraz po miesięcznej skarpetce Thora. Raz wahnąłem. Nic nie czułem przez następny tydzień. I jest jeszcze głupota. Podobno głupi nie czują bólu.

-Nie. Przeżyję.- zapewnił go robot. W głębi jego głowie zaczął rodzić się pewien plan. Strażnicy przybywali na ziemie swoim statkiem. Gdyby tylko zdołał podłapać jego plany, mógłby zbudować własny. I wyruszyć, może nawet z Wandą, na poszukiwanie odłamka kamyka. Wiedział, że jego był niebezpieczną bronią, a coś takiego w niepowołanych rękach mogłoby zniszczyć świat.

-Jesteś pewien?

-Tak.

Między nimi zapadła cisza. Patrzyli razem na obraz kamienia. Vision z całej siły powstrzymać odruch, sięgnięcia do niego. Wreszcie Tony nie wytrzymał.

-To wpuszczamy tu twoją dziewczyną? Przez pewien czas chyba słyszałem, jak waliła w drzwi.

-Tak- powiedział Vision i tym razem nie ukrywał przerażenia, jakie malowało się na jego twarzy.  

🐻🐻🐻🐻🐻🐻🐻🐻

Teraz wam powiem, dlaczego strasznie lubię to co jest w medii. To przeważa, nad innymi filmami tego typu, 2 lub 3 piosenkami i dobranymi do nich postaciami. 

Pierwszą z nich jest Bucky. Nie potrafiłam, go nigdy utożsamić z piosenką Mulan "Lustro". Po prosty mi to nie pasuje. 

Jest jeszcze Natasza. Wydaje mi się, że ta piosenka jest po prostu wspaniała i idealnie do niej pasuje. 

Oczywiście Spider-man. Ja po prostu go tam czuję. To jego piosenka. 

O i jeszcze Loki. Chociaż z nim wiąże się kolejna część mego dłuższego monologu.

Jestem jednak za tym, by w takich produkcjach (szacun dla ludzi, którzy potrafią coś takiego robić, gdyż ja jestem w tym niepełnosprawna) dawać postacią trochę więcej niż jedną piosenkę. 

Głównie dla Tony'ego, w końcu nie zawsze  jest taką wesołą i narcystyczną postacią, czasami ma strasznie smutne momenty, Steve'a,  konflikty wewnętrzne!, i wspomnianego dwa akapity wcześniej jelenia. I Thora! I Bucky'ego! Tak dodaje ich jak tylko mi się przypomną, podczas dalszego pisania.

Po prostu uważam, że te postacie przeszły taką metamorfozę (oczywiście cała też), że nie da się wszystkiego zawrzeć w jednej piosence. 

Jednak jest jeden mały zgrzyt, bo Thanos i Skaza mi po prostu nie pasują. Dałabym mu coś innego. (Zastanawia się na prędce) Może piosenkę Froda z Dzwonnika Notre Dame. Głównie uważam, że motywy tych postaci się nie zgadzają. (Jestem przerażona sobą, bo rozumiem Thanosa. Ale ciągle go nienawidzę!)

To chyba wszystko. Sorry za taki długi monolog. Nie chciałam was zanudzać. 

I jeszcze coś. Brakuje mi tu Nebuli. Respekt dla Nebuli!

To już wszystko. Na pewno.

No to pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro