Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

87

-Witaj Heimdallu!- zawołał Thor, wyłaniając się ze światła. Loki bez słowa przekroczył granicę.

-Witam w domu, wasza wysokość- odpowiedział strażnik, wyciągając miecz z zamku, którym sterował Bifrostem. Złota kopuła zaczęła się obracać, ukazując wyjście na tęczowy most, prowadzący prosto do pałacu.

-Mówiłem ci już. Po prostu Thor- odparł blondyn, przystając przy schodach, na których stał złotooki. Heimdall schował miecz do pochwy i zszedł do boga piorunów.

-Tak nie przystoi. Jesteś synem mojego króla.- jego wzrok na chwilę się zamglił, jakby patrzył teraz zupełnie gdzie indziej- Który oczekuje cię w sali tronowej.

-Ty swoje, a ja swoje. Wiedz jednak przyjacielu, że nie przestanę cię namawiać- rzekł blondyn i ruszył do wyjścia- Loki rusz się!- krzyknął jeszcze przez ramię.

Czarnowłosy poszedł za nim, lecz drogę zagrodził mu strażnik mostu. Całą swoją postawą zasłonił wyjście, w taki sposób, że Kłamca stał teraz w jego wielkim cieniu.

-Ostatnio dość często znikasz mi z oczu, Loki- rzekł Heimdall.

-To, co wtedy robię, to moja prywatna sprawa- odparł chłodno czarnowłosy, wyminął strażnika, wchodząc na schody i pewnym krokiem ruszył do wyjścia.- Więc lepiej wracaj już do swojej pracy, bo możesz ominąć coś ważnego. Zrozumiałeś?

-Oczywiście- złotooki stanął przy wyjściu. Głowę miał skierowaną, na odchodzących braci, jednak jego wzrok był zamglony. Tak naprawdę znów przyglądał się sytuacji w Wanaheimie.  

******

Drzwi, prowadzące do sali tronowej, rozwarły się przed dwójką asgardczyków. Pomieszczenie było ogromne. Sufit, znajdujący się tak wysoko, że zdawał się tylko wspomnieniem, podtrzymywała niezliczona ilość złotych kolumn. Po drugiej stronie sali idealnie naprzeciwko drzwi, na podwyższeniu stał tron, oczywiście też złoty. Na nim siedział dumnie Odyn. W ręce trzymał swoją włócznię. Przy tronie, po obu stronach stali trzej wojownicy i Sif. Na ich widok Thor rozpromienił się i mrugnął do wojowniczki. Ta tylko przewróciła oczami.

Bracia podeszli do tronu. Jednocześnie przyklęknęli na prawe kolano, prawą dłoń przyłożyli sobie na piersi, po stronie serca i spuścili głowy. Król spojrzał na nich, swoim jednym okiem, dopiero po chwili powiedział do nich, by powstali.

Przez otwarte okno wleciał jeden z jego kruków. Ptak wylądował mu na ramieniu i nachylił swoją główkę w stronę ucha, tak, że zdawało się, że coś mu mówi. Odyn po wysłuchaniu wieści przyniesionych przez posłańca, skinął głową i pozwolił zwierzęciu wylecieć z powrotem przez okno. Dopiero potem zwrócił się do swoich synów.

-Źle się dzieje. Wanaheim potrzebuje nasze pomocy.

-Cokolwiek to jest, wybierzemy się tam i wszystko naprawimy- zarzekł się Thor- Ja i Loki zrobimy to.

Odyn dopiero teraz spojrzał na młodszego syna. Zdawał się zdziwiony, lecz po chwili wrócił do siebie.

-Całkowicie o tobie zapomniałem, Loki- powiedział, przyglądając mu się- Chociaż, może to dobrze. Thorowi przyda się pomoc.- po tych słowach zwrócił się znowu do blondyna- Pewien Thrym, przejął Wenaheim. Wcześniej został wygnany z innego królestwa. Niestety, pomimo wszelkich starań, nie wiemy o jego przeszłości nic więcej.  

-Całą planetę? Jak?

-Zabił poprzedniego władcę- odparł król.

-Klasyk- skwitował Loki z lekkim uśmiechem na ustach.

Wszyscy w sali odwrócili się w jego stronę. Wyglądali, jakby zobaczyli stepującego ducha, przebranego za klauna. W sali zapadła niezręczna cisza. Thor otwierał i zamykał usta, jakby próbował coś powiedzieć, ale nie wiedział co. By przerwać milczenie, Loki dodał:

-To najłatwiejszy sposób zdobycia władzy. Nic ciekawego. Nuda! Najpewniej go otruł. Zero inwencji twórczej. Możesz kontynuować Wszechojcze, chociaż rozumiem, że ten Thrym katuje mieszkańców i ja, i Thor mamy go powstrzymać. Mylę się?- pochylił głowę i powiedział złośliwie- Mój królu.

Trzej wojownicy, Sif i Thor patrzyli to na Odyna, to na Lokiego, który już patrzył prosto w twarz władcy. Z boku wyglądało to, jakby ci dwaj walczyli o to, który z nich pierwszy mrugnie, a cała reszta była wierną widownią.

-Tak. Dokładnie taką misję wam powierzam- odparł chłodno Odyn. Mówiąc to, znów zwrócił się w stronę starszego syna, zupełnie ignorując ostatnie słowa zielonookiego. W ten sposób wygrał tę bitwę, pozostawiając niedosyt dla wszystkich światków, a w szczególności dla Lokiego.- Udaj się tam Thorze i powstrzymaj Thryma. Możecie odejść.

Wszyscy, oprócz władcy, opuścili pomieszczenie. Nic nie mówili, dopóki ciężkie drzwi nie zamknęły się za nimi.

-Nie mogłeś się powstrzymać, co?- zapytał brata Thor. Ten, jak zwykle, skwitował to milczeniem. Gromowładny odwrócił się do swoich przyjaciół- No to, zupełnie jak dawniej. Znów wszyscy razem lecimy zapewniać pokój we wszystkich królestwach!  

-Niestety nie- powiedział Fandral- My mamy bronić jednego z nielicznych wolnych miast. Będziesz musiał rodzić sobie sam.

-Hogun musi wrócić do rodziny- dodała Sif. Ponury wojownik nie odpowiedział- A jakbyś chciał wiedzieć, Loki, on wrócił już do siebie, po tym, jak go zamroziłeś.

-Nie chciałem wiedzieć- mruknął kłamca. Wyprzedził ich i znikł za drzwiami zbrojowni.

-Co?- zapytał Thor. Podszedł do wojowniczki- Myślałem, że wyrzucili go ze szkoły za sprowadzenie smoka.

-To chyba przeważyło- stwierdził Volstagg, gładząc się po brodzie, którą zaczął zapuszczać na rozpoczęcie swojego ostatniego roku nauki.- Jednak to nie było jedyne, co zrobił.

-Można powiedzieć, że odszedł z przytupem. Nic ci nie mówił?- zapytał Fandral.

-Jedyne co udało mi się z niego wyciągnąć, to ten smok. Co jeszcze zrobił?

-Już wszystkiego nie pamiętam...- zaczęła Sif.

-Dość sporo tego było.- dodał krótkowłosy blondyn.

-Ale podpalił salę, wypuścił węże z klatek, te gryzące, z zabójczym jadem, zamroził Hoguna, postrzelił Fandrala, przetestował jakąś nową truciznę na Volstaggu... i to chyba wszystkie ciekawsze akcje, jakie zrobił.

-A tobie nic nie zrobił?- zapytał Thor, nie był pewny, czy chce znać odpowiedź.  

-Próbował, ale nie wyszło- powiedziała sucho wojowniczka.

-A co próbował?

Doszli właśnie do drzwi zbrojowni. Trzej wojownicy wymienili spojrzenia i zanim Sif zdołała odpowiedzieć, wyjaśnili.

-Otóż, Thor, jest taka sprawa, że...- zaczął Fandral.

-Orzekliśmy jednogłośnie, że to, co się wydarzyło 24 września, nigdy nie miało miejsca- dodał Volstagg.

-Dzień ten nigdy nie istniał- mruknął Hogun.

-Tylko co on wtedy zrobił, próbował zrobić, lub nigdy nie zrobił?-dopytywał się Odinson.

-Nic!- wykrzyknęli jednogłośnie dwaj wojownicy. Hogun już wyczerpał swoją ilość dziennych słów.

-No to ja bardzo przepraszam was, za to wszystko, co on zrobił i też, czego nigdy nie zrobił- powiedział Thor.

-Nie musisz przepraszać- odparła Sif.

-Właśnie to nie twoja wina- stwierdził najgrubszy wojownik.

-Niby tak, ale...- zaczął Thor.

-Nie ma żadnego "ale"- przerwał mu Fandral.  

W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich Loki. W lewej ręce trzymał sztylet, jednak nie wyglądało na to, że zamierza kogoś dźgnąć. Wyglądał tylko na zniecierpliwionego i znudzonego. Wszyscy, stojący po drugiej stronie drzwi, zrobili dwa kroki w tył.

-Idziecie wreszcie, czy macie zamiar ciągle mnie tu obgadywać? Bo wiecie, tą drugą czynność można też wykonywać w czasie drogi do Wanaheimu.- powiedział i znów zniknął w zbrojowni.

*****

-Vision następnym razem, ja zabieram cię na miasto- stwierdziła Wanda, biorąc łyk wina.- Nawet jedzeniem mnie zaskoczyłeś. Ten budyń był pyszny. Tylko nie rozumiem, czemu z nim rozmawiałeś?

-Prosił, by go nie jeść.- odparł poważnym tonem robot. Wanda wybuchnęła śmiechem. Vision nie widział jednak powodu tej wesołości.- A co do wyjścia na miasto, nie sądzę, by to był to dobry pomysł.

-Czemu niby?- czarownica spojrzała na swojego chłopaka.

-Zawsze, kiedy gdzieś wychodzimy, ludzie patrzą się na nas, jak na cyrkowców. To wszystko moja wina- spojrzał na swoje bordowe dłonie- Nie chcę wystawiać cię na pośmiewisko. A to- sięgnął ręką do czoła i dotknął kamienia- Nie pomaga.

-Niech się gapią. Niech gadają. Mnie to nie przeszkadza.- położyła dłoń na jego policzku i delikatnie obróciła Visiona twarz, by spojrzał na nią.

-Wiesz, że ja nawet nie wiem, co to jest?- zapytał chłopak, lekko się uśmiechając.

Dziewczyna nie odpowiedziała. Jedynym znakiem, tego, że słyszała zadane pytanie, było to, że przestała patrzyć w jego oczy, a zaczęła wpatrywać się w kamień.

-Przeczytałem wszystkie akta i przeszukałem cały internet. Nic nie pomogło.

-Czegoś musiałeś się dowiedzieć- stwierdziła Wanda.

-Tylko że spadło z kosmosu i znajdowało się w środku meteorytu. Tony przy jego pomocy stworzył Ultrona. Miał chronić ziemię, ale...  

-Ześwirował i chciał wszystkich pozabijać- dokończyła za niego dziewczyna.

-Można tak powiedzieć. On stworzył mnie, jako swoje nowe ciało, ale Tony i Bruce mu przeszkodzili. Wcześniej jednak...

-Wcześniej jednak Hydra użyła go do eksperymentów na ludziach.- znów przerwała mu Wanda.- Tak ja i mój brat zdobyliśmy swoje moce. Przy jego pomocy stworzyli broń.

-Nie chciałem tego powiedzieć- powiedział Vision, czując, że nie powinien o tym wspominać.

-Nie. Mów dalej.

-To już cała jego historia. Nie jest tego dużo. Nawet nie wiemy, z czego jest zrobiony.

-Czy mogę?- zapytała Wanda, wyciągając rękę w kierunku jego czoła. Vision nic nie powiedział, ale przybliżył się tak, że ręka dziewczyny teraz dotykała kamienia. Zamknęła oczy i skupiła się. Z jej ręki wypłynęła czerwona energia, lecz nie docierała ona do kamienia.

-Coś czuję- powiedziała cicho. 

Przypominało to jakąś barierę. Ukrywało się za nią. Wanda skupiła się na jej przeniknięciu. Na zobaczenie, co się za nią skrywa. Na odkryciu sekretu. Nagle coś ją odrzuciło od Visiona. Ten poleciał kilka metrów w tył. 

-Vis!- Wanda podbiegła do niego- Nic ci nie jest?

-Nie. Wszystko dobrze, ale...- dotknął czoła i zaniemówił.

Wanda też tam spojrzała. Kamień rozbłysł delikatnym światłem. Jego powierzchnia zaczęła falować. Trwało to tylko przez chwilę, ale jak to się skończyło powierzchnia kamienia, nie była już gładka. Na jego środku znajdowało się nieregularne wgłębienie. 

-On jest pęknięty- wydukała dziewczyna.

-To był jakiś rodzaj iluzji- zaczął zastanawiać się Vision. Po chwili otworzył szeroko oczy i zapytał- Czy ty wiesz co to oznacza?

-Gdzieś na świecie jest drugi kawałek.

-To też, ale jeśli uda mi się opanować tę sztuczkę, będę mógł wyglądać zupełnie jak każdy człowiek!

🦄🦄🦄🦄🦄🦄🦄

Fani Hamiltona i Marvela łączcie się! I spójrzcie na to co znalazłam i zapomnijcie o tym okropnym roku szkolnym! Chociaż tak naprawdę, to youtube znalazł. To jest piękne. Nie mogę przestać tego słuchać.

Czas na wiadomości! Postaram się publikować częściej. Raz w środku tygodnia i klasycznie w weekendy. Taki jest plan. 

No to powodzenia w ciężkim żywocie ucznia.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro