83
-Wiesz, jaką Tony dostał karę za żywieniową bombę?- Steve zapytał Thora. Szli właśnie do pokoju. Przez cały dzień Kapitan zmagał się z różnymi kryzysami.
Najpierw Bucky posmarował kanapkę kremem, zamiast masłem. Potem Sam usiadł na, obsmarowanym klejem krześle i nie mógł się od niego odkleić. Następnie Zimowy Żołnierz poślizgiem pokonał cały korytarz, podłoga była pokryta czymś śliskim, chyba odżywką, po czym wpadł prosto na schody, a później do basenu wypełnionego ohydnym glutem. W zamian do skrzydeł Falcona, została przypięta żyłka. Kiedy, więc Sam wystartował, poleciał tylko 5 metrów do góry i uwiązł, bo Barnes trzymał go jak latawca. Nie wspominając o rannej, śniadaniowej bójce tej dwójki. Sam zabrał jedyne opakowanie płatków i nie chciał go oddać. W zamian Bucky, już po zwróceniu kanapki z kremem, próbował wypić 4 litry mleka, tylko po to by Falcon go nie dostał. W odpowiedzi czarnoskóry starał się, pożreć wszystkie płatki. W takiej sytuacji nie pomógł Tony ze swoją bombą puree i wysadzeniem łazienki, w tym samym momencie, kiedy Bucky się koło niej prześlizgiwał i Thor, który przyszedł zakrwawiony, mówiąc niczym "Dzień dobry", "Mój brat mnie właśnie dźgnął, ale nie dał się obudzić".
-Nie mam zielonego pojęcia- odparł asgardczyk. Już nie wiadomo który raz, poklepał się po brzuchu, w miejscu opatrunku.- Jest niepotrzebny- stwierdził.
-Zostałeś dźgnięty.- odpowiedział Steve.
-Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. A kiedy do was przyszedłem i tak już nie krwawiłem.
-Sztyletem- dodał Rogers.
-Takim małym nożykiem- Thor pokazał długość ostrza, przy pomocy palców prawej dłoni. Kciukiem i wskazującym wymierzył odległość około 5 centymetrów.
-Umniejszasz sprawę. Tak samo ja wtedy, kiedy żarłacza białego nazwałeś uroczą rybką z ostrymi ząbkami. Zabrałeś, chociaż mu ten nóż?
-Oczywiście. Zostawił go wbitego w mój brzuch.- powiedział, klepiąc się po opatrunku.- A ten rekin był uroczy. Widziałeś, jak się patrzył na mnie tymi swoimi oczkami?- zapytał Thor, przypominając sobie rekina płynącego prosto na niego.
-To było spojrzenie wygłodniałej bestii- stwierdził Steve.
-Nawet się do mnie uśmiechał.
-Bo wpadłeś prosto na jego obiad.
-Naprawdę? Nie mówiłeś. Z chęcią zjadłbym z nim posiłek. Bo co mnie wtedy wyciągaliście z wody?
-Ty byłbyś tym obiadem!
-Przesadzasz. Taka mała, uśmiechnięta rybka nic by mi nie zrobiła. Dlaczego ich nie ma w zoo?
-Bo są ludojadami!- Steve otworzył drzwi do pokoju i zamarł.
-To dobrze, że jestem z Asgardu- stwierdził drugi blond włosy Avengers, po czym sam zobaczył środek pomieszczenia.- Na brodę Odyna.
Pokój wyglądał tak samo, jak codziennie, z dwoma, dość sporymi, różnicami. Otóż pierwszą z nich był brak łóżek Kapitana i asgardczyka. W miejscu, gdzie powinny stać, znajdowały się dwie góry różnych rzeczy. Mniejsza, bardziej posegregowana składająca się z pudełek, dwóch zeszytów i butów należała do Steve'a. Za to większa, bardziej chaotyczna, ledwo utrzymująca się w pionie wieża stworzona ze sterty ubrań, bezpańskich stron wyrwanych z zeszytów, lewych skarpetek i zakrwawionego sztyletu Lokiego, była własnością Thora.
Drugą różnicą były komplet ogromnych bębnów, znajdujący się na środku pokoju. Cała perkusja była profesjonalnie rozłożona i przygotowana do grania. Dwie pałeczki położone na małym, z możliwością regulacji, krzesełku, aż błagały, by ktoś zaczął nimi grać. Bębny miały czerwony środek, ale otaczający je metal miał, w takim samym odcieniu co cztery talerze, kolor złoty. Na największym bębnie został namalowany, też w odcieniu złota, hełm Iron mana.
Na swoim, nieruszonym, łóżku leżał Tony i czytał jakiś magazyn, ze sobą na okładce. Koło niego leżały, zepniente spinaczem jakie kartki. Miliarder od czasu mruczał coś pod nosem. Z satysfakcją przewrócił kolejną stronę magazynu.
-Anthony Edwardzie Stark!- krzyknął Steve, przekraczając próg pokoju.
Thor rozejrzał się po korytarzu. Widząc Wilsona i Barnesa, zmierzających zapewne z kolejną sprawą do Kapitana, tłumaczyło to pomalowaną metalową rękę Bucky'ego i pół twarzy Sama na różowo, dał im szybko gesty na migi, by uciekali, po czym sam wszedł w sam środek pola bitwy.
-On użył jego pełnego imienia- powiedział przerażony Falcon, zatrzymując się w półkroku.
-I drugiego imienia też- dodał, w równej mierze przestraszony Bucky, stając koło właściciela pomalowanej twarzy.
-O nazwisku nie wspominając- szeptem powiedział Sam.
-Spierdalajmy stąd- wyszeptał Bucky, nie chciał drażnić Rogersa.
-To jest pierwsze rzecz w historii, z którą się z tobą zgadzam- stwierdził Wilson i w jednej chwili, oboje odwrócili się na pięcie i ruszyli w przeciwległym kierunku.
Tymczasem w pokoju Steve szedł właśnie w stronę Tony'ego, ale zatrzymał się na chwilę i odwrócił się w stronę, właśnie zamykanych drzwi. Wyciągnął telefon i napisał smsa o treści "Słyszałem!", do Bucky'ego. Dopiero potem wrócił do złowrogiego chodu w stronę miliardera.
-Dzwońcie do muzeum! Odnalazłem brakujące eksponaty! Z 2 Wojny Światowej i Dziejów Wikingów! Ciekawe, czy jest jakaś nagroda?- Tony podniósł wzrok znad magazynu. W tym momencie Kapitan Ameryka przypominał mu tego rekina, który płynął prosto na Thora.
-Co robi tu, ta perkusja?!- Rogers wskazał na bębny.
-Fajne co? Ściągnąłem je z Hawai. Myślałem, że trochę dłużej potrwa ich dostarczenie, a tu niespodzianka!- Stark z uśmiechem wskazał, ręką, trzymającą czasopismo, na bębny.
-O co ci mówiłem, o jej sprowadzaniu?!- Kapitan nachylił się nad miliarderem.
-I w jakim muzeum jest taka wystawa?- Thor stanął koło żołnierza i starał się wyglądać równie groźnie, jak on.
-Mówiłeś, że to świetny pomysł i żebym to zrobił- stwierdził wynalazca, patrząc na Rogersa. Następnie przeniósł wzrok na boga- Nie wiem, czy jest takie muzeum. A teraz przejdźmy do ważniejszej sprawy- podniósł magazyn i pokazał, pozostałym bohaterom, okładkę- Jestem na okładce Timesa!
-Gdzie są nasze łóżka!?- odkrzyknął mu Steve.
-Łóżka?- Tony rozejrzał się po pokoju. Tak jakby dopiero zauważył ich brak,-Wasze?
-Tak, nasze łóżka! Były tu, zanim, pojawiła się tu perkusja!
-Aaaa, te łóżka!- Tony uśmiechnął się, rozumiejąc, o co im chodzi- Goście od wnoszenia bębnów, gdzieś je wynieśli. Uchwycili mój lepszy profil- Stark wrócił do podziwiania siebie na pierwszej stronie.
-Wiesz, gdzie one są teraz?!- Steve nie odpuszczał.
-No, gdzieś na pewno są. Na początku martwiłem się, że przez te okulary wyglądam staro, ale fotograf miał rację.
-Stark!- tym razem nie krzyknął Steve, tylko Hope, która stała w drzwiach.
-Czekaj! Aktualnie ja na niego wrzeszczę, poczekaj na swoją kolej!- Kapitan odwrócił się do dziewczyny, po czym wrócił do Tony'ego- Gdzie są łóżka?!
-Dziewczyny mają pierwszeństwo- Hope minęła Rogersa. Podniosła spięte kartki, zwinęła je w rulon i walnęła nim miliardera po głowie.- Zajrzałeś, chociaż do tego?!
-Ta...- zaczął, ale napotkał spojrzenie dziewczyny.- Przeczytałem pierwszą stronę, ale było nudne.
Dyme złapała go za rękę i wyciągnęła z pokoju. Kiedy mijali Avengersów, Tony wyszeptał do nich "Pomocy". Thor nie do końca ogarnął, co się przed chwilą stało. Steve tylko pomachał mu.
-Ona zabije Tony'ego. A przez niego nie mamy gdzie spać.- zauważył asgardczyk.
-To go wskrzesimy i sami zabijemy- odparł Steve- Ale najpierw zmusimy go, do wniesienia naszych łóżek do pokoju. I wywalenie tej perkusji.
🐸🐸🐸🐸🐸🐸🐸🐸
Widzieliście to na górze? Kochałam starych Młodych Tytanów, ale to coś nowego jest okropne. A teraz mają film! Dlaczego tak jest? To ośmiesza Robinów! A konkretniej Dicka Graysona, pierwszego Robina.
Tak znam się trochę na DC. Nie jest tego dużo, ale chcę znać wszystko, co jest związane z superbohaterami. I Liga Sprawiedliwości to była pierwsza kreskówka takiego typu, jaką oglądałam w życiu. Shippowałam Batmana i Wonder Woman. Wiem herezja.
To wszystko.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro