81
-Loki gdzie jest moja gitara?- Bucky biegał po całym pokoju, szukając swojej zguby. Sprawdził w wannie, pod zlewozmywakiem, w szafie, pod dwoma łóżkami, jeszcze raz w szafie, pod biurkiem, w biurku, pod dywanem, a nawet w tajnym schowku w podłodze i w tym drugim, tajniejszym, schowku w ścianie. Nigdzie jej nie było. Lekcje miały się zacząć za pół godziny, a żołnierz chciał jeszcze zjeść dzisiaj jakieś śniadanie, tak jak zawsze mawia Steve "Jest jedna rzecz, o której zawsze powinien pamiętać żołnierz i uczeń. O ciepłym śniadaniu". Wczoraj widział w lodówce resztki pizzy. Jeśli teraz udałoby mu się znaleźć gitarę, może zdążyłby, zanim, Clint dorwałby się do nich.
-Jaka gitara?- odparł bóg, czytając "Władcę pierścieni". Nie przeszkadzało mu, że jego współlokator, biegał jak szalony po pokoju, jednocześnie wywracając go do góry nogami.
-Moja gitara! Basowa! Była w futerale! Stała oparta przy moim łóżku! Była tam, kiedy wczoraj wróciłeś z kolacji z mamą! Gdzie ona jest?
-Ciągle nie wiem, o czym mówisz- stwierdził, przewracając stronę- Zauważyłeś, że Clint jest niczym Legolas. Z tą różnicą, że Legolas jest elfem, ichnim księciem, do tego walczy jeszcze sztyletem i potrafi się zachowywać...
-Gdzie ona jest?!
-Ale co?
-Gitara! Pierwsza rzecz, jaką dostałem od Steve'a w tym wieku! Mimo że wtedy nie wszystko pamiętałem. Pierwsza moja własna rzecz! Czarna gitara basowa, czerwoną gwiazdą na pudle i całym czerwonym gryfem! Była w futerale! Też czarnym! Z różnymi przypinkami! Gdzie ona jest?!
-Aaaa... Ta gitara! Sprawdzałeś w wannie?
-Tak!
-A w schowku?
-Też!
-A w tym drugim schowku?
-Oczywiście!
-A w tym supertajnym sejfie, ukrytym w szafie?
-Ta.... Mamy taki sejf?- Bucky pobiegł do szafy. Ze zdziwieniem odkrył, że sklejka, stanowiąca jej tylną ścianę, jest przesuwana. Za nią znalazł sejf, wielkości szafy- Od kiedy on tu jest?
-Od początku- Loki wstał i schował książkę do torby.- Co do...- sięgnął do środka i wyciągnął z niej Mimi, która zaczęła wesoło miauczeć. Zrzucił kotkę na ziemię, lecz ta z prędkością światła, wskoczył tam z powrotem.- Odniosę cię Darcy- powiedział do niej Loki i założył torbę sobie na ramię, po czym ruszył w stronę drzwi.
-Jaki jest kod?!- krzyknął za nim Zimowy Żołnierz.
-Ja nie wiem. Może jak się skupisz, to ci powie.- odparł i wyszedł.
-Loki! Wracaj tu i otwieraj ten głupi sejf!- zawołał jeszcze Bucky, ale asgardczyk nie wrócił.- Dasz radę stary- powiedział do siebie- Wysyłali cię na misję niemożliwe i dawałeś radę. Poradzisz sobie ze zwykłym sejfem. Potrzebujesz tylko pustej szklanki lub jakiś stetoskop. Trzymaj się, tam w środku, mała. Już po ciebie idę. A tak miałem ochotę na tą pizzę.
********
Bucky spóźnił się na lekcję, ale kiedy już wszedł do klasy, miał na twarzy szeroki uśmiech, a w rękach trzymał futerał. Przez wszystkie lekcje nie chciał go odłożyć i co przerwę otwierał go, by sprawdzić, czy gitara ciągle tam jest.
-To ona?- zapytał go Steve, podchodząc do niego od tyłu, na przerwie przed biolchemią. Po chwili leżał na ziemi niczym placek.
-Nigdy nie podchodź od tyłu do zawodowego zabójcy- powiedział, stojący nad nim Bucky, wyciągając do leżącego rękę.
-Ciągle mi to mówisz- przyjął od niego pomoc i wstał.
-A ty ciągle nie słuchasz.
-Przynajmniej teraz nie muszę, chodzić do skrzydła szpitalnego z krwawiącym nosem. Czy to ta gitara, którą dałem ci na urodziny, których nawet nie pamiętałeś?
-Tak- odparł Bucky, zakładając futerał przez ramię.- Loki rano schował ją w sejfie, za to, że wczoraj podsłuchałem go, Thora i ich mamę. Co gorsza, była cała w galaretce agrestowej. Musiałem ją umyć.- ruszył do klasy.
-Czekaj... W jakim sejfie?- zapytał Kapitan i poszedł za nim.
-Też o nim nie miałem pojęcia.
-Czekaj... Co ty masz we włosach?- Steve wyciągnął różowe coś, wystające z włosów przyjaciela- Czy to jest pióro?
-Tak. Flaminga. Zostałem nimi odsypany, kiedy otworzyłem sejf.
-Skąd sejf w pokoju. Nie wystarczy, że jest już tam tajny schowek?
-Dwa schowki, tak naprawdę- sprecyzował Bucky.
-Wy chyba macie jakiś specjalny pokój.
-Jest zwyczajny. Tylko jego mieszkańcy nie są. Ja to jeszcze ujdę, ale jeleń to kosmita.
-Czy przypadkiem wszystko, co zgubisz, ląduję w waszej wannie?
-Tak. Obwiniam za to jelenia.
-Ale to się dzieła już w zeszłym roku, zanim on się pojawił.
-Dobra. Ten pokój jest trochę dziwny.
******
-Dzisiaj na lekcji będziemy pracować z bardzo niebezpiecznymi materiałami. Najmniejszy błąd podczas wypełniania instrukcji może skutkować wybuchem.- powiedział nauczyciel, po czym wyświetlił na tablicy instrukcję działania- Macie działać ławkami. Teraz zaczynajcie i postaraj się nikogo nie rozsadzić Tony.
-Raz się zdarzyło!- krzyknął Stark.
Zapowiadało się na nudną lekcję. Uczniowie z nudów patrzyli na ogień palników. Thor miał problem ze ścieraniem składniku. Używał za dużo siły i z dłoni leciały mu iskry. Z tego powodu, Steve zabrał mu jedyną robotę, jaką dostał. I przez resztę lekcji asgardczyk gapił się w sufit.
-Darcy!- Loki, siedzący w ostatniej ławce, szturchnął dziewczynę.
-Mieszam- odparła brunetka.
-Mimi znowu jest w mojej torbie. Miałaś zamknąć ją w pokoju. Nie. Teraz jest na kolanach. Nie wchodź pod koszulkę. Tylko nie wchodź pod koszulkę.
-Zamknęłam ją. Najwidoczniej uciekła- stwierdziła Darcy.
-Co uciekło?- zapytała Natasza, pilnując by ciecz, trzymana nad palnikiem, nie wikipiała.
-Kot, który właśnie próbuje wleźć ci na kolana- odparł asgardczyk.
-Czekaj. Ten kociak tu jest?-Bucky spojrzał na kota, gnieżdżącego się na kolanach rudej.
-Uważaj- syknęła do niego agentka, kiedy ten prawie wsypał swój proszek, do jej płynu. Przez to proszek rozsypał się po biurku- Ten kot zaczął mruczeć.
-Ona liże moją rękę- powiedział Loki.
-Ona cię kocha- skwitowała Darcy.
-Jest urocza- stwierdziła Natasza i zaczęła ją głaskać- Gdyby nie ta dziwaczna obsesja na punkcie Lokiego, mogłabyś być moim kotkiem.
-Skoro ty się zajmujesz kotem...- zaczął Bucky, nie skoczył, bo właśnie w tym momencie cały ich stół eksplodował.
******
-Czegoś takiego się po was nie spodziewałem!- Fury przechadzał się przed spopieloną czwórką. Twarze mieli czarne od sadzy, a włosy sterczały im we wszystkie strony. Dyrektor zatrzymał się i spojrzał na nich- oprócz ciebie Darcy. Wiedziałem, że kiedyś wylądujesz tu, za spowodowanie jakiegoś wybuchu. Po waszej trójce spodziewałem się czegoś gorszego.
Przez kolejne pół godziny robił tyrady na temat bezpieczeństwa, spowodowania paniki, latających ananasów, odpowiedzialności, głupich żartach, słuchania się nauczyciela, szacunku dla starszych i innych takiego typu. Pod koniec dodał:
-Czy macie coś do powiedzenia?
Nikt się nie odezwał. Darcy myślała nad tym, jaki sens miały latające ananasy w całym przemówieniu Nicka. Bucky natomiast zastanawiał się, co najlepiej byłoby powiedzieć w takiej sytuacji. Nat główkowała nad tym, gdzie zniknęła Mimi podczas wybuchu. W jednej chwili siedziała jej na kolanach i lizała rękę Lokiego, a w drugiej już jej nie było. W pewnym momencie wszyscy usłyszeli w głowach głos asgardczyka.
"Co mówimy?" zapytał ich. Wszyscy spojrzeli na zielonookiego z przerażeniem.
"Wasze miny pokazują, że jeszcze nigdy tak nie rozmawialiście. Żeby mi odpowiedzieć, wystarczy wyobrazić sobie, że mówicie do mnie, ale nie otwieracie ust. Jasne? Trudno utrzymać taki kontakt, więc może ktoś wpadnie na jakiś pomysł, który zadowoli tego cyklopa".
"Czytasz nam w myślach?!"- pierwsza zareagowała Darcy.
"Niestety nie. Gdybym to potrafił, wiele rzeczy stałoby się łatwiejsza".
"On chyba chcę byśmy wszyscy wzięli odpowiedzialność za to, co się stało"- pomyślała Natasza.
"To tak zróbmy" dodał Zimowy Żołnierz.
"Będzie pewnie chciał, byśmy powiedzieli dlaczego, to wybuchło" stwierdziła agentka.
"Ja się tym zajmę" pomyślała Lewis "Zanudzę go takimi formułkami, że przestanie słuchać i sam zacznie myśleć o latających ananasach".
"Loki spadasz na mnie!" wykrzyknął w myślach Bucky.
"To zżera mnóstwo energii. Na trzy mówimy to. Raz dwa..." i już nie dokończył, bo połączenie zostało zerwane.
-Bardzo przepraszamy, To wszystko nasza wina- powiedzieli jednocześnie, niczym dzieci w przedszkolu. Fury przyjrzał im się uważnie, na co oni odpowiedzieli, robiąc oczy szczeniaczka.
-Wiecie przynajmniej, dlaczego to coś wybuchło?- zapytał ich.
-Oczywiście panie dyrektorze. To wszystko było winą...- zaczęła mówić Darcy. W całej swojej odpowiedzi użyła brzmiąco naukowo słów, że nikt się nie zorientował, że co drugie wymyślała. Sam Fury zaczął przypominać sobie całą swoją przemowę, jaką im zafundował. "Czy ja naprawdę gadałem im o latających ananasach?" zastanawiał się.
-Dobrze, możesz już skończyć- przerwał jej Nick- Teraz trzeba się zastanowić nad karą.
-To całe gadanie nie było karą?- zapytała brunetka.
-Ostatnio usłyszałem, że kółko teatralne, potrzebuje pomocy w ustawianiu scenografii do następnego przedstawianie. Przez kolejny tydzień codziennie po lekcjach będziecie im pomagać. Jasne?
-Zajechało mi High School Musical- powiedziała Natasza.- Nie będziemy musieli brać udział w tym przedstawieniu?
-Nie. Potrzebują tylko kogoś do taszczenia scenografii- odparł Fury- A teraz wynocha stąd.
*******
W korytarzu, czekając pod drzwiami dyrektora, zgromadziła się niezła grupka. Stali tam wszyscy Avengersi, z powodu Nataszy, Jane, z powodu Darcy. Steve i Thor mieli podwójny powód, by siedzieć tam. Pierwszy przez najlepszego przyjaciela od dziecka, a drugi przez młodszego brata. Kapitan trzymał przy sobie futerał Bucky'ego, który był cięższy niż zwykle i coś w środku się ruszało. Wszyscy odwrócili się w jego stronę, kiedy ze środka pokrowca rozległo się miauczenie. Nikt nie zdołał nic powiedzieć, bo drzwi do gabinetu otworzyły się i na korytarz wyszła czwórka prowodyrów całego zamieszania.
-Darcy wszystko dobrze?- Jane podbiegła do przyjaciółki.
-Nat jesteś cała?- Avengersi otoczyli Czarną Wdowę i nie dawali jej spokoju, dopóki nie odpowiedział na wszystkie pytania.
-Masz stary. Nic jej się chyba nie stała, ale w środku coś jest i miauczy- powiedział Steve, podając Bucky'emu futerał.
-Nawet nie wiem, jak ci dziękować- odpowiedział mu, zabierając pokrowiec. Otworzył go i ze środka wyskoczyła Mimi. Kotka rozejrzała się i od razu pobiegła do Lokiego, ale nie dotarła do celu, bo Darcy złapała ją, w biegu.
-Tu się ukryła- powiedziała Natasza, patrząc na kociaka.
-Grasz?- zapytał Bucky'ego Tony.
-I się zaczyna- mruknął Steve.
-Ja też gram, ale na bębnach. Powinienem je tu sprowadzić z Hawai.
-Nie Tony. Rozmawialiśmy już o tym.
-Ale to jest świetny pomysł!- upierał się miliarder.
-Nie!- krzyknęli do niego wszyscy Avengersi.
Thor odwrócił i podszedł do brata.
-Wszytko dobrze?
-Głowa mi pęka. Nic nie mów. Nie oddychaj. A najlepiej nawet nie myśl- powiedział i ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
-Tony pamiętasz jak eksperymentowałeś z naszyjnikiem Strange'a?- zapytał Thor wynalazcy.
-To nie jest naszyjnik!- wszyscy usłyszeli bezcielesny głos Stephena.
-Ta szkoła jest nawiedzona- powiedział Sterk, po czym odwrócił się do blondyna- Tak. A co?
-Możesz zbudować tą maszynę, która zmienia w dzieci, jeszcze raz?
-A po co ci ona?- zaniepokoił się Tony.
-Chcę by mój brat był znowu małym, uroczym dzieckiem, z którym mógłbym się bawić, a nie wiecznie naburmuszonym, pyskującym nastolatkiem, z którym nie da się dogadać- odpowiedział asgardczyk.
-Ostatni raz nie radziłeś sobie z dziećmi- zauważyła Natasza.
-Miały wtedy przewagę liczebną. I Bucky źle na nie niego wpływał.- odparł Thor.
-Ej!- krzyknął Zimowy Żołnierz.- Wtedy to on miał na mnie zły wpływ!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Historia z mojego życia. Tydzień przed premierą IW napisałam, na kartce runami moje życzenie dotyczące filmu. Wymieniłam tam cztery postacie z imienia, a resztę nazwałam "wszyscy". Było to życzenie by, w szczególności wymienieni z imienia, nikt nie ginął. Z całej czwórki, przeżyła jedna osoba. Kartka ciągle jest przyklejona przy moim biurku i za każdym razem jak na nią patrzę jest mi smutno. Obiecałam sobie jednak, że nie ściągnę jej do Avengersów 4.
Przepraszam, że ciągle nawijam o IW. Postaram się z tym walczyć, ale fanarty są takie piękne.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro