80
-I właśnie dlatego tu jestem- skończył opowiadać Tony.
-Aha- odpowiedziała mu Wanda, spisując kolejne wyryte słowo i numer szafki na kartce w zeszycie. Potem ruszyła dalej, szukając kolejnej naznaczonej szafki.
-Tylko tyle powiesz? Ja tu się zwierzam, a ty tylko "Aha"?
-Szczerze, to był głupi pomysł, ale zawsze ciekawiło mnie, o czym oni gadają na zebraniach. Jak tam było?
-Większość to nudy. Były dwie królowe: Wakandy i Asgardu, mnóstwo dość zwykłych matek i ojców i jakaś sekretarka od Pyma. Do tego dostałem kolejną uwagę, ale nie wyrzucono mnie. W dokumentach jestem zapisany jako rodzic. Tak samo, jak Bruce. I niedługo Thor. Wpiszę go w kategorii: matka.
-Zgaduję, że ci podpadł.- zatrzymała się i spisała kolejne słowo.
-Tak.- odparł miliarder- Masz jakąś teorię o tym, co one mogą znaczyć?- zapytał i wskazał na szafkę. W tym momencie przybiegł Pietro i oznajmił:
-Znalazłem kolejne!
-Miałeś zapisywać je na kartce- odparła Wanda, po czym przyjrzała się bratu- Gdzie ta kartka, którą ci dałam?
-Ona jest...- biegacz sięgnął do kieszeni, ale niczego nie znalazł- Ostatni raz widziałem ją... Nie ma to znaczenia! Spójrz, zrobiłem to!- wyciągnął telefon i pokazał siostrze zdjęcie. W niebieskim lakierze było wyryte serce przebite strzałą, a w jego środku tkwiło słowo "Spiderpool".
-To potwierdza moje przypuszczenia!- wykrzyknęła Wanda.
-Jakie przypuszczenia?- zapytał wynalazca.
-Otóż miałam pomysł, który Pietro od razu wyśmiał, ale teraz wszystko za tym przemawia.
-Bo brzmiała absurdalnie!- tłumaczył się jej brat.
-Uważam, że te słowa to nazwy shipów. Potwierdziła to clintasha.
-Czyli to wszystko to połączone nasze imiona?- zapytał Tony.
-Mniej więcej. Spój- obróciła stronę w zeszycie- "Stony" oznacza cię i Steve'a.
-My dwoje? Razem?- Tony odwrócił się i zaczął udawać, że wymiotuje- Aż mi niedobrze. O nie pomyślałem o tym.
-To tylko ship. Nie rozgryzłam jeszcze wszystkich. Ciągle nie wiem, co oznacza to "Frost" w "Blackfrost" i "Frostiron". Masz jakiś pomysł? Kto ma związek z mrozem?
-A kto jest tym "Black"?- miliarder nachylił się nad notatkami.
-Natasza.
-Natasza i ja... Kto, według ciebie, do naszej dwójki pasuje? Pewnie musi być charyzmatyczny, zabawny, oczywiście przystojny, ale nie za przystojny. Nie może mnie pokonać. Musi mieć ciekawą osobowość.- zaczął wymieniać cechy Iron man.
-Mam zacząć myśleć, że jesteś gejem?- Wanda przyjrzała mu się dokładnie.
-A może ja zacznę wymieniać imiona wszystkich chłopaków z klasy, a wy sprawdzicie do kogo, to pasuje?- zapytał ich Pietro.
-Braciszku, wreszcie wpadłeś na jakiś dobry pomysł!- Wanda uściskała go. Znalazła w zeszycie wolną kartkę i czekała- Dalej wymieniaj!
-Ja, Tony, Steve...- wymieniał, a w tym samym momencie Tony i Wanda spisywali i podpisywali, jak mogliby zostać nazwani w shipach.- T'Challa, Hulk, Bruce, Vision, Loki, Strange...
-Tak! Mam!- krzyknęła czarownica.
-Masz? Ja nie widzę nikogo odpowiedniego dla siebie.- stwierdził wynalazca.
-Lepiej, żebym ci nie mówiła- stwierdziła Wanda i znów zaczęła przewracać kartki w zeszycie.- Nie chcę słuchać, stwierdzeń, że jest to bezsensu. Mimo że ma to jakiś sens.
-Ej, a co znaczy "Buckynat"?- zainteresował się Stark.
-Nataszę i Bucky'ego.
-Właśnie... Jeśli mowa o nich... Próbowałem to zrobić sam, ale nie wyszło. Potrzebuję twojej pomocy.
-Zamieniam się w słuch- odparła Wanda.
-Otóż... Nat i Bucky mają się do siebie, ale żadne z nich nie chcę się do tego przyznać.
-Najwidoczniej źle do tego podchodziłeś- stwierdziła Maximoff.- Najlepiej zostaw to mnie, a ja zobaczę co tam się między nimi dzieje. Później zrobię co w mojej mocy.
******
Bucky zakradł się do Nataszy, siedzącej na gałęzi, jednego z pierwszych drzew w akademickim parku. Ze słuchawkami szpiegowskimi na uszach i anteną w dłoni, jak zwykle w dniach otwartych, podsłuchiwała wszystkich naokoło. Gdyby nie wyszkolenie Zimowy Żołnierz pewnie by jej nie zauważył. Gałąź, na której siedział, była całkowicie ukryta przez inne, porośnięte liściami, gałęzie.
-Nat!- zawołał ją i rzucił w nią gałązką, wiedział, że go nie słyszała przez słuchawki. Agentka rozejrzała się i spojrzała na ziemię- Masz coś ciekawego?
-Chodź tu i sam posłuchaj- odparła i trochę się przesunęła na gałęzi.
Bucky wspiął się po drzewie i już po chwili siedział koło Czarnej Wdowy. Agentka obróciła słuchawki. Musieli je przytrzymywać pomiędzy głowami, by nie spadły. Natasza podniosła antenę i przez chwilę było słychać śpiew ptaka, później jednak zaczęli słyszeć rozmowę. Wyjrzeli przez liście i zobaczyli rozmawiających: wyniosłą kobietę, w spódnicy do kolan i granatową marynarką i Stephena Strange'a, na dość oficjalne ubranie zarzucił pelerynę lewitacyjną.
-Ależ kochanie, mógłbyś ściągnąć tę niedorzeczną pelerynę i pójść jak zwykły człowiek na kolację do miasta?- zapytała kobieta.
-To jego mama- zaznajomiła agentka Bucky'ego z obsadą przedstawiania- była doktorem w jakimś znanym szpitalu w Nowym Jorku. Niedawno zrezygnowała z pracy i wraz z mężem, i młodszą siostrą Stephena Donną, przeprowadziła się na wieś.
-Włamałaś się do dokumentacji uczniów i ich rodzi?- zapytał Zimowy Żołnierz.
-Znalazłam ją na Facebooku.
-Nie mogę mamo, nawet jakbym ją ściągnął, poleciałaby za mną i nie dawałaby nam spokoju na kolacji. - odparł Strange.
-Rozumiem, że grupa, w której przebywasz, żąda, abyś nosił, cały czas, oznaki przynależności do niej. Czyli te wszystkie amulety, naszyjniki...
-Oko Agamoto nie jest naszyjnikiem! To potężna broń. Chyba nie powinienem, zostawiać je w pokoju.
-I ubrania. Oraz zachęca cię do uprawiania magii, przy różnych rytuałach.
-Ile razy mam powtarzać mamo? Nie należę do żadnej sekty!
-Oczywiście. Wiem, że nie chcesz, by to tak nazywać, ale ja i tata się martwimy. Może pójdziesz jednak do tego psychologa, o którym ci opowiadałam? On ma doświadczenie w podobnych przypadkach.
-Mamo!
-Wiedziałam, że posyłanie cię do tej szkoły dla lekarzy to był zły pomysł. Powinnam pozwolić ci...- nie usłyszeli reszty, bo matka i syn wyszli poza zasięg anteny Nataszy.
-To było fajne- stwierdził Bucky.
-Nawet nie wiesz, czego ja się tu nasłuchałam od rana.
-Ej, sprawdź, o czym oni rozmawiają- żołnierz wskazał na trójkę asgardczyków.
-Podsłuchiwanie królowej, grozi chyba ścięciem- powiedziała Natasza.
-Nawet nie zauważą.
-Thor na pewno, ale Loki...
-Nawet jeśli zauważy, to coś mu powiem. Jestem w tym dobry.
-Robisz to na własne ryzyko. A okłamywanie boga kłamstw, jest głupotą. No to słuchajmy- podniosła antenę. Tym razem najpierw było słychać świerszcza.
-Skąd on się wziął o tej porze roku?- zapytał Bucky. Dopiero potem usłyszeli rozmowę.
-Widzę, że się tu zadomowiliście- powiedziała królowe.
-Tak jak można się zadomowić na tej nierozwiniętej planecie, pełnej rozumnych inaczej- odpowiedział Loki.
-On tak sobie tylko żartuje- powiedział Thor, starając się nadać głosowi wesoły ton.
-Powiedział imbecyl nad imbecylami- mruknął Kłamca.
-Przynajmniej spędzimy razem cały dzień- królowa uśmiechnęła się do obu swoich synów, taktycznie ich rozdzielając, stając między nimi.- Pierwszy raz od dawna.
-W wakacje prawie cały czas byliśmy razem i to mi wystarcza- stwierdził Loki.
-W wakacje to ty zniknąłeś na dwa miesiące, po tej aferze z prawie zniszczonym Jotunheimem. Myślałem, że nie żyjesz!- krzyknął Thor.
-Zauważyłeś moje zniknięcie po miesiącu.
-Wcale nie. Po tygodniu.
-Chłopcy macie w tej chwili przestać- powiedziała stanowczo Frigga.
-Dobrze mamo- powiedzieli jednocześnie książęta.
-Thor Jane jest bardzo miła. Nie zepsuj tego. A ty Loki, może opowiesz mi o swojej przyjaciółce Darcy?
-To tylko znajoma.
-Ta jasne- odparł Thor.
-Ty się nie odzywaj, w sprawach, o których nie masz pojęcia.
-Ty spędzasz z nią mnóstwo czasu. A dzisiaj jeszcze ten kot...
-On się na mnie rzucił i nie chciał zejść. Wlazł mi pod koszulkę i zaczął mruczeć. Ten kot to istny demon.
-Ciebie przynajmniej nie próbował zagryźć.
-Zmieniam zdanie, jednak go lubię.
-Mamo, on to robi specjalnie.
-Chłopcy. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że was znowu widzę. Przynajmniej nie zabijecie się nawzajem, dzisiaj.
-Tak właściwie, to matko zastanawiałem się, czy nie zapisać się na kurs jazdy- powiedział Thor.
-To jest dobry pomysł- stwierdziła królowa.
-Tak. Jeśli chce się zobaczyć karambol tysiąclecia- dodał Loki.
-Mógłbyś się zamknąć chociaż na minutę?!- na końcu parasola blondyna pojawiły się iskry. Już wycelował nim w brata, ale królowa stanęła między nimi, zasłaniając cel.
-Loki przestań naśmiewać się z brata- powiedział do młodszego, po czym odwróciła się do starszego- Thor opuść parasol i nie dawaj się sprowokować bratu. A teraz obydwoje zakopiecie topór wojenny i będziecie dla siebie mili, przez cały rodzinny wieczór. Jasne?- w jej głosie było coś takiego, że nie można było się jej sprzeciwić.
-Oczywiście mamo- powiedzieli jednocześnie bracia.
Przez chwilę była cisza, lecz potem Loki powiedział:
-Możecie przestać nas podsłuchiwać? Najciekawsze już minęło.
Odwrócił się i spojrzał dokładnie na Nataszę i Bucky'ego. Żołnierz nie wiedząc, co robić, zaczął do niego machać.
-Już po nas- wyszeptał do agentki.
-Po tobie- poprawiła go.
🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋
Szczerzę nie wiem jak to się stało. Wszystko wydarzyło się w zeszłym tygodniu, Otóż sprawa była taka, że wattpad usunął mi książkę. A dokładniej, tą książkę, którą czytacie. To było okropne. Gorsze niż wtedy, kiedy usunął mi się cały rozdział i musiałam pisać go od nowa.
Jednak następnego dnia książka wróciła. Ciągle nie wie co się stało.
To wszystko.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro