Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

80

  -I właśnie dlatego tu jestem- skończył opowiadać Tony.

-Aha- odpowiedziała mu Wanda, spisując kolejne wyryte słowo i numer szafki na kartce w zeszycie. Potem ruszyła dalej, szukając kolejnej naznaczonej szafki.

-Tylko tyle powiesz? Ja tu się zwierzam, a ty tylko "Aha"?

-Szczerze, to był głupi pomysł, ale zawsze ciekawiło mnie, o czym oni gadają na zebraniach. Jak tam było?

-Większość to nudy. Były dwie królowe: Wakandy i Asgardu, mnóstwo dość zwykłych matek i ojców i jakaś sekretarka od Pyma. Do tego dostałem kolejną uwagę, ale nie wyrzucono mnie. W dokumentach jestem zapisany jako rodzic. Tak samo, jak Bruce. I niedługo Thor. Wpiszę go w kategorii: matka.

-Zgaduję, że ci podpadł.- zatrzymała się i spisała kolejne słowo.

-Tak.- odparł miliarder- Masz jakąś teorię o tym, co one mogą znaczyć?- zapytał i wskazał na szafkę. W tym momencie przybiegł Pietro i oznajmił:

-Znalazłem kolejne!

-Miałeś zapisywać je na kartce- odparła Wanda, po czym przyjrzała się bratu- Gdzie ta kartka, którą ci dałam?

-Ona jest...- biegacz sięgnął do kieszeni, ale niczego nie znalazł- Ostatni raz widziałem ją... Nie ma to znaczenia! Spójrz, zrobiłem to!- wyciągnął telefon i pokazał siostrze zdjęcie. W niebieskim lakierze było wyryte serce przebite strzałą, a w jego środku tkwiło słowo "Spiderpool".  

-To potwierdza moje przypuszczenia!- wykrzyknęła Wanda.

-Jakie przypuszczenia?- zapytał wynalazca.

-Otóż miałam pomysł, który Pietro od razu wyśmiał, ale teraz wszystko za tym przemawia.

-Bo brzmiała absurdalnie!- tłumaczył się jej brat.

-Uważam, że te słowa to nazwy shipów. Potwierdziła to clintasha.

-Czyli to wszystko to połączone nasze imiona?- zapytał Tony.

-Mniej więcej. Spój- obróciła stronę w zeszycie- "Stony" oznacza cię i Steve'a.

-My dwoje? Razem?- Tony odwrócił się i zaczął udawać, że wymiotuje- Aż mi niedobrze. O nie pomyślałem o tym.

-To tylko ship. Nie rozgryzłam jeszcze wszystkich. Ciągle nie wiem, co oznacza to "Frost" w "Blackfrost" i "Frostiron". Masz jakiś pomysł? Kto ma związek z mrozem?

-A kto jest tym "Black"?- miliarder nachylił się nad notatkami.

-Natasza.

-Natasza i ja... Kto, według ciebie, do naszej dwójki pasuje? Pewnie musi być charyzmatyczny, zabawny, oczywiście przystojny, ale nie za przystojny. Nie może mnie pokonać. Musi mieć ciekawą osobowość.- zaczął wymieniać cechy Iron man.

-Mam zacząć myśleć, że jesteś gejem?- Wanda przyjrzała mu się dokładnie.  

-A może ja zacznę wymieniać imiona wszystkich chłopaków z klasy, a wy sprawdzicie do kogo, to pasuje?- zapytał ich Pietro.

-Braciszku, wreszcie wpadłeś na jakiś dobry pomysł!- Wanda uściskała go. Znalazła w zeszycie wolną kartkę i czekała- Dalej wymieniaj!

-Ja, Tony, Steve...- wymieniał, a w tym samym momencie Tony i Wanda spisywali i podpisywali, jak mogliby zostać nazwani w shipach.- T'Challa, Hulk, Bruce, Vision, Loki, Strange...

-Tak! Mam!- krzyknęła czarownica.

-Masz? Ja nie widzę nikogo odpowiedniego dla siebie.- stwierdził wynalazca.

-Lepiej, żebym ci nie mówiła- stwierdziła Wanda i znów zaczęła przewracać kartki w zeszycie.- Nie chcę słuchać, stwierdzeń, że jest to bezsensu. Mimo że ma to jakiś sens.

-Ej, a co znaczy "Buckynat"?- zainteresował się Stark.

-Nataszę i Bucky'ego.

-Właśnie... Jeśli mowa o nich... Próbowałem to zrobić sam, ale nie wyszło. Potrzebuję twojej pomocy.

-Zamieniam się w słuch- odparła Wanda.

-Otóż... Nat i Bucky mają się do siebie, ale żadne z nich nie chcę się do tego przyznać.

-Najwidoczniej źle do tego podchodziłeś- stwierdziła Maximoff.- Najlepiej zostaw to mnie, a ja zobaczę co tam się między nimi dzieje. Później zrobię co w mojej mocy.  

******

Bucky zakradł się do Nataszy, siedzącej na gałęzi, jednego z pierwszych drzew w akademickim parku. Ze słuchawkami szpiegowskimi na uszach i anteną w dłoni, jak zwykle w dniach otwartych, podsłuchiwała wszystkich naokoło. Gdyby nie wyszkolenie Zimowy Żołnierz pewnie by jej nie zauważył. Gałąź, na której siedział, była całkowicie ukryta przez inne, porośnięte liściami, gałęzie.

-Nat!- zawołał ją i rzucił w nią gałązką, wiedział, że go nie słyszała przez słuchawki. Agentka rozejrzała się i spojrzała na ziemię- Masz coś ciekawego?

-Chodź tu i sam posłuchaj- odparła i trochę się przesunęła na gałęzi.

Bucky wspiął się po drzewie i już po chwili siedział koło Czarnej Wdowy. Agentka obróciła słuchawki. Musieli je przytrzymywać pomiędzy głowami, by nie spadły. Natasza podniosła antenę i przez chwilę było słychać śpiew ptaka, później jednak zaczęli słyszeć rozmowę. Wyjrzeli przez liście i zobaczyli rozmawiających: wyniosłą kobietę, w spódnicy do kolan i granatową marynarką i Stephena Strange'a, na dość oficjalne ubranie zarzucił pelerynę lewitacyjną.

-Ależ kochanie, mógłbyś ściągnąć tę niedorzeczną pelerynę i pójść jak zwykły człowiek na kolację do miasta?- zapytała kobieta.

-To jego mama- zaznajomiła agentka Bucky'ego z obsadą przedstawiania- była doktorem w jakimś znanym szpitalu w Nowym Jorku. Niedawno zrezygnowała z pracy i wraz z mężem, i młodszą siostrą Stephena Donną, przeprowadziła się na wieś.

-Włamałaś się do dokumentacji uczniów i ich rodzi?- zapytał Zimowy Żołnierz.

-Znalazłam ją na Facebooku.

-Nie mogę mamo, nawet jakbym ją ściągnął, poleciałaby za mną i nie dawałaby nam spokoju na kolacji. - odparł Strange.

-Rozumiem, że grupa, w której przebywasz, żąda, abyś nosił, cały czas, oznaki przynależności do niej. Czyli te wszystkie amulety, naszyjniki...

-Oko Agamoto nie jest naszyjnikiem! To potężna broń. Chyba nie powinienem, zostawiać je w pokoju.

-I ubrania. Oraz zachęca cię do uprawiania magii, przy różnych rytuałach.

-Ile razy mam powtarzać mamo? Nie należę do żadnej sekty!

-Oczywiście. Wiem, że nie chcesz, by to tak nazywać, ale ja i tata się martwimy. Może pójdziesz jednak do tego psychologa, o którym ci opowiadałam? On ma doświadczenie w podobnych przypadkach.

-Mamo!

-Wiedziałam, że posyłanie cię do tej szkoły dla lekarzy to był zły pomysł. Powinnam pozwolić ci...- nie usłyszeli reszty, bo matka i syn wyszli poza zasięg anteny Nataszy.

-To było fajne- stwierdził Bucky.

-Nawet nie wiesz, czego ja się tu nasłuchałam od rana.

-Ej, sprawdź, o czym oni rozmawiają- żołnierz wskazał na trójkę asgardczyków.

-Podsłuchiwanie królowej, grozi chyba ścięciem- powiedziała Natasza.

-Nawet nie zauważą.  

-Thor na pewno, ale Loki...

-Nawet jeśli zauważy, to coś mu powiem. Jestem w tym dobry. 

-Robisz to na własne ryzyko. A okłamywanie boga kłamstw, jest głupotą. No to słuchajmy- podniosła antenę. Tym razem najpierw było słychać świerszcza.

-Skąd on się wziął o tej porze roku?- zapytał Bucky. Dopiero potem usłyszeli rozmowę.

-Widzę, że się tu zadomowiliście- powiedziała królowe.

-Tak jak można się zadomowić na tej nierozwiniętej planecie, pełnej rozumnych inaczej- odpowiedział Loki.

-On tak sobie tylko żartuje- powiedział Thor, starając się nadać głosowi wesoły ton.

-Powiedział imbecyl nad imbecylami- mruknął Kłamca.

-Przynajmniej spędzimy razem cały dzień- królowa uśmiechnęła się do obu swoich synów, taktycznie ich rozdzielając, stając między nimi.- Pierwszy raz od dawna.

-W wakacje prawie cały czas byliśmy razem i to mi wystarcza- stwierdził Loki.

-W wakacje to ty zniknąłeś na dwa miesiące, po tej aferze z prawie zniszczonym Jotunheimem. Myślałem, że nie żyjesz!- krzyknął Thor.

-Zauważyłeś moje zniknięcie po miesiącu.

-Wcale nie. Po tygodniu.

-Chłopcy macie w tej chwili przestać- powiedziała stanowczo Frigga.

-Dobrze mamo- powiedzieli jednocześnie książęta.

-Thor Jane jest bardzo miła. Nie zepsuj tego. A ty Loki, może opowiesz mi o swojej przyjaciółce Darcy?

-To tylko znajoma.

-Ta jasne- odparł Thor.

-Ty się nie odzywaj, w sprawach, o których nie masz pojęcia.

-Ty spędzasz z nią mnóstwo czasu. A dzisiaj jeszcze ten kot...

-On się na mnie rzucił i nie chciał zejść. Wlazł mi pod koszulkę i zaczął mruczeć. Ten kot to istny demon.

-Ciebie przynajmniej nie próbował zagryźć.

-Zmieniam zdanie, jednak go lubię. 

-Mamo, on to robi specjalnie.

-Chłopcy. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że was znowu widzę. Przynajmniej nie zabijecie się nawzajem, dzisiaj.

-Tak właściwie, to matko zastanawiałem się, czy nie zapisać się na kurs jazdy- powiedział Thor. 

-To jest dobry pomysł- stwierdziła królowa.

-Tak. Jeśli chce się zobaczyć karambol tysiąclecia- dodał Loki.

-Mógłbyś się zamknąć chociaż na minutę?!- na końcu parasola blondyna pojawiły się iskry. Już wycelował nim w brata, ale królowa stanęła między nimi, zasłaniając cel.

-Loki przestań naśmiewać się z brata- powiedział do młodszego, po czym odwróciła się do starszego- Thor opuść parasol i nie dawaj się sprowokować bratu. A teraz obydwoje zakopiecie topór wojenny i będziecie dla siebie mili, przez cały rodzinny wieczór. Jasne?- w jej głosie było coś takiego, że nie można było się jej sprzeciwić. 

-Oczywiście mamo- powiedzieli jednocześnie bracia.

Przez chwilę była cisza, lecz potem Loki powiedział:

-Możecie przestać nas podsłuchiwać? Najciekawsze już minęło. 

Odwrócił się i spojrzał dokładnie na Nataszę i Bucky'ego. Żołnierz nie wiedząc, co robić, zaczął do niego machać. 

-Już po nas- wyszeptał do agentki.

-Po tobie- poprawiła go.

🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋🦋

Szczerzę nie wiem jak to się stało. Wszystko wydarzyło się w zeszłym tygodniu, Otóż sprawa była taka, że wattpad usunął mi książkę. A dokładniej, tą książkę, którą czytacie. To było okropne. Gorsze niż wtedy, kiedy usunął mi się cały rozdział i musiałam pisać go od nowa. 

Jednak następnego dnia książka wróciła. Ciągle nie wie co się stało. 

To wszystko.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro