79
-Peter powiedz, jak to wczoraj było- Tony szedł z Spider-manem i nie dawał mu spokoju. Deadpool zostawił po sobie mnóstwo pamiątek, zaczynając od całego piętra wysmarowanego smołą i posypanego piórami, przez wyryte na szafkach dziwne słowa takie jak "Stony", "Stucky" i "Frostiron" (ich badaniem zajęli się bliźniaki), kończąc na górze 372044 naleśników, usmażonych w kuchni.
-Wlazł do nas przez wentylację. Kiedy mnie zobaczył, zaczął wariować i mówić, że jesteśmy tak naprawdę fikcyjnymi postaciami z komiksów, na których podstawie nakręcono filmy. Potem ogarnął, że chodzę z Kate i przez chwilę myślałem, że ją zastrzeli. Jak się opanował, dał mi swój numer i powiedział, że mam zadzwonić, kiedy chcę.
-Ty oczywiście nie wziąłeś od niego numeru, ani też nie dałeś mu swojego, tak?- zapytał Tony, dokładnie wpatrując się w oczy chłopaka.
-Tak- powiedział, starając się brzmieć wiarygodnie, mimo że wziął od psychopaty numer telefonu i zapisał go sobie w komórce. Ani też, że wczoraj obżarł się tak naleśnikami, że ma ich dość przez miesiąc.- To byłoby bardzo głupie i nieodpowiedzialne.
-Nie powiedział nikomu, że jesteś... No wiesz... U nas się wygadał.
-Nie. Chociaż próbował. Teraz podejrzewają, że wiem, kim on jest.
-Mogło być gorzej- stwierdził Tony.- Teraz musisz się pilnować.
-Pilnować czego?- usłyszeli żeński głos za nimi. Jednocześnie obrócili się w stronę. Tony przygotował się do zmienienia zegarka w rękawiczkę a Peter rozbroił sieciowody.
Stała tam wysoka kobieta, w wieku około 30 lat. Długie brązowe włosy miała rozpuszczone i opadały jej na ramiona. Wyglądała dość zwyczajnie z czarną marynarką, białą koszulą i spodniami w tym samym odcieniu, jednak w jakiś dziwny sposób nie pasowała do otoczenia. Dopiero po chwili Tony uświadomił sobie, dlaczego tak jest. Nie była uzbrojona. Był pewien na 100%, że w jej torebce nie ma żadnej broni, a po szybkiej analizie stroju, upewnił się, że nic nie ukrywała. Zbyt długo przebywał w otoczeniu agentów, że teraz każdy cywil w będący na terenie szkoły, zbudzał jego uwagę.
Peter pierwszy uświadomił sobie, kto przednimi stoi. Zabezpieczył sieciowody, podbiegł do niej i wykrzyknął:
-Ciociu May! Co tu robisz?!
-Jak mogłabym przegapić twoją wywiadówkę? Mam nadzieję, usłyszeć jakieś ciekawe historie, z tobą w roli głównej.- powiedziała z uśmiechem, po czym spojrzała na Starka- Witaj Tony- dodała chłodniejszym tonem.
-Miło mi panią widzieć. Mogę wiedzieć, czemu zawdzięczamy wizytę tak szacownego gościa?- zapytał z uśmiechem miliarder.
-Dzisiaj jest zebranie- odpowiedziała, po czym wróciła do siostrzeńca- Teraz musisz mi przedstawić Kate. Tyle się o niej nasłuchałam, że nie masz innego wyjścia.
-Oczywiście ciociu.
-I musisz mi pokazać swój pokój. Już dawno nie robiłam ci kazań o porządku.
-Tak. Tylko trzeba tam uważać, gdzie się staje.
-Aż taki bajzel? Zawsze miałeś do tego talent, ale myślałam, że współlokator zmusi cię do pilnowania rzeczy. Nie mów mi tylko, że znowu rozkręcasz i składasz z powrotem stare komputery.
-Nie. To, nie to. Tylko jest tam dużo mrówek, a ja już raz nadepnąłem na jedną. Nie chcę brać udziału w drugim mrówczym pogrzebie- wraz z Maj ruszył w inną stronę, ale jeszcze odwrócił się i powiedział- No to pa, panie Stark.
-Pa młody- odpowiedział Tony i ruszył swoją drogą. Jak mógł zapomnieć o wywiadówce. Musiał jak najszybciej znaleźć Bruce'a i przedyskutować z nim pewną sprawę. Szedł, mijając mnóstwo uczniów witających się z rodzicami. Słyszał okrzyki radości, kiedy matki tuliły swoje dzieci, błagania, kiedy dzieci zaczynały się dusić i groźby niektórych ojców.
Starał się na nich nie patrzeć, lecz oni byli wszędzie, gdzie tylko spojrzał. W pewnym momencie uświadomił sobie, że wyobraźnia podsuwała mu scenę, jakby to było, gdyby jego rodzice żyli i przyjechali dzisiaj. Czy jego mama, też by go przytulała, aż do utraty tchu? Czy jego ojciec patrzyłby na niego groźnie, ostrzegając go, że jeśli usłyszy o kolejnym jego wybryku, czekają go poważne konsekwencje? Czy w ogóle by przyjechał?
Te nieprzyjemne rozmyślania, zostały przerwane przez złotą puchatą kulkę, która się na niego rzuciła i go przewróciła. A potem zaczęła go lizać.
-Lucky?- zapytał Tony, pomiędzy liźnięciami.
-Lucky!- krzyknął Clint, biegnąc w jego stronę. W ręce trzymał smycz. Wykorzystał zajęcie psa, znęcającego się nad Tonym i wpiął ją w obrożę. Potem dopiero odciągnął Lucky'ego od miliardera.
-Umyłeś go?- zapytał Stark, patrząc na niezwykłe złote futro, które aż świeciło w blasku słońca.
-Tak. Jakby mama go zobaczyła, w poprzednim stanie, na pewno zabrała by go do siebie. Musiałem ściąć mu też kilka kudłów. Nie dało się ich rozplątać.
-Widziałeś Bruce'a?- zapytał go Tony.
-Tak. Tam jest- wskazał na drugą stronę polany. Był tam naukowiec jak zwykle tandetnie ubrany w sweterek. Stała koło niego jakaś kobieta, o włosach identycznego koloru, co łucznik- Koło mojej matki. Lepiej tam chodźmy, zanim opowie jej o tostach z masłem orzechowym i dżemem.
-Jakich tostach?- miliarder ruszył za Hawkeyem.
-Smakowały o wiele lepiej, niż myślisz?
Dwaj Avengersi podeszli do naukowca i rodzicielki Clinta. Z bliska Tony zauważył, że podobieństwo matki i syna, nie kończy się na kolorze włosów. Wyglądali właściwie prawie identycznie. Jedyną różnicą był kolor oczy, gdy Clint miał je niebieskie, pani Barton brązowe. I jeszcze nosy, gdyż nos łucznika był wielokrotnie łamany i teraz też Clint miał naklejony na nim plaster.
-Clint już myślałam, że znowu uciekłeś do cyrku- powiedziała pani Barton, przytulając syna do siebie.- I, że znów mi znikniesz na 7 lat.
-Mamo mówiłem ci. Wszystko tutaj u nas jest dobrze. Niepotrzebnie przyjeżdżałaś.
-Twoje oceny mówią co innego.
Tony tymczasem złapał Bruce'a za rękę i powoli odeszli w stronę parku.
-Więc...- zaczął Tony- Który z nas idzie?
-Ale na co?- zapytał, nic nie rozumiejąc, naukowiec.
-Na wywiadówkę Visiona.
-Ale po co? Chodzi z nami do klasy, więc wiemy, co robi na lekcjach. O oceny martwić się nie musimy, bo łączy się z internetem i jest sam w sobie chodzącą Wikipedią. I jeszcze na koniec, to jest głupi pomysł.
-Tak właśnie zachowują się odpowiedzialni rodzice. Chodzą na zebrania, nawet wtedy, kiedy nie mają się o co martwić.
-Ale my tak naprawdę nie jesteśmy jego rodzicami!- krzyknął na niego Banner, a na tarczy jego zegarka zielona, uśmiechnięta buźka zmieniła się na żółtą ze zmarszczonymi brwiami.
-Mów za siebie. Wszystkie wakacje i święta spędza ze mną!
-Spędził je z tobą tylko jedne wakacje i ferie! On żyję dopiero od roku!
Nie patrzyli, gdzie idą i zaszli aż do bramy szkoły. Pewnie poszliby dalej, ale zatrzymał ich Thor. On wraz Jane czekali tam na Selviga i matkę boga piorunów, która napisała, że się zjawi i żadne prośby jej synów nie zmieniły jej zdania.
-Chłopaki! Stójcie- asgardczyk stanął przed nimi, po czym zauważył zegarek Banera, na którym minka stała się już pomarańczowa- Bruce uspokój się. Oddychaj. Tak już lepiej. Tony nawet się nie odzywaj. Nie pogarszaj sprawy.
-Ej, a może on by poszedł?- zapytał po chwili Tony, wpatrując się w Thora.
-Niby gdzie miałbym pójść?
-Na zebranie Visiona. Wszak to ty go ożywiłeś, waląc w niego błyskawicą.
-Macie problem z tym, który z was ma tam pójść?- zapytała Jane.
-Tak- odpowiedział Bruce.
-Chyba wiem jak to rozwiązać- dziewczyna wyciągnęła z kieszeni monetę- Orzeł, czy reszka?
-Chcę wiedzieć tak dla pewności. Ten, który zgadnie, na co wypadnie, ma iść, czy może zostać?- zapytał Tony.
-Ma iść.
-Orzeł- powiedział Bruce.
-Reszka- dodał Stark.
Jane pstryknęła i moneta podleciała do góry. Złapała ją po czym, obróciła i umieściła ją na drugiej ręce, zakrywając wynik dłonią. Wszyscy tak się na tym skupili, że nie zauważyli strumienia światła i wychodzącej z niego postaci, odzianej w turkusową suknię.
-Reszka- powiedziała, Jane odsłaniając wynik.
-Wiesz, że nie musisz iść?- zapytał Bruce, patrząc na Tony'ego.
-Pójdę i wreszcie dowiem się, co nauczyciele o nas mówią, kiedy my nie słyszymy... Dzień dobry wasza wysokość. Pójdę tam i odkryję nieznane! I będę dobrym rodzicem!
-Masz 16 lat Tony!- krzyknął na niego Thor, po czym odwrócił się i z uśmiechem powiedział- Witaj matko w midgardzie. Proszę, nie zwracaj uwagi na Tony'ego. Znów mu odbiło.
Tony podszedł jeszcze do asgardczyka i powiedział mu:
-Zobaczysz, wpiszę cię w dokumenty Visiona- po czym wraz z Bruce'em pożegnał się i ruszyli z powrotem, tą samą drogą, którą przyszli.
Frigga przytuliła syna, po czym dopiero, z matczynym uśmiechem, powiedział:
-Witaj Thorze.
Thor złapał Jane za rękę i delikatnie pociągnął w stronę królowej.
-Mamo, to jest moja dziewczyna Jane Foster.
Jane nie wiedziała co robić. Była oszołomiona. Wcześniej słyszała o Fridze, ale nigdy nie sądziła, że ją spotka. Wreszcie udało jej się powiedzieć:
-To zaszczyt panią poznać, królowo.
-Proszę, darujmy sobie te wszystkie tytuły. Nie ma tu mojego męża, więc możemy się zachowywać zwyczajnie.
-Ojciec by na to nie pozwolił- powiedział Thor, próbując wyobrazić sobie Odyna w midgardzie. Tą dziwaczną wizję przerwały krzyki, nadbiegającej Darcy.
-Jane!- zatrzymała się przy nich. Kiedy zobaczyła Friggę lekko dygnęła - powiedział- Wasza wysokość.- po czym nachyliła się do Thora i zapytał- Mam klęknąć, czy coś?
-Nic nie musisz robić. Co trzymasz w rękach i czemu to na mnie syczy?- asgardczyk odsunął się od niej i czarnej puchatej kulki, którą trzymała. To właśnie ona syczała i poruszała się w dłoniach dziewczyny. Potem zaczęła się wiercić i zeskoczyła na ziemię, tylko po to by, zacząć się ocierać o królową. Kulka zmieniła się w małego, czarnego kotka.
-Ja właśnie w tej sprawie- powiedziała Darcy sięgając po kota- Nie masz alergii na kocią sierść, Jane?
-Nie, ale...
-No to teraz będzie, z nami mieszkała, ta mała bestyjka. Nazywa się Mimi.
-Darcy skąd wzięłaś kota?- zapytała Foster.
-Jest z tym powiązana bardzo fajna historia. Otóż była z Lokim w parku...
-Co robiłaś z Lokim w parku? - zapytał Thor i od razu zaczął się uważniej przyglądać kotce.
-Wcale nie straszyliśmy tam ludzi i nie patrzyliśmy jak uciekają w popłochu. Otóż Było fajnie, a tu ten mały szkrab wskoczył twemu bratu na plecy. Szkoda, że was nie było. Niezapomniany widok. Nie chciał zejść. Chyba go pokochała. Ale kiedy ją ściągnęłam stwierdziłam, że ją wezmę- kotka, znów w rękach dziewczyny, zaczęła się wychylać i próbowała drapnąć Thora- Ona chyba cię nie lubi.
🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜
Byłam na Ant-manie i Wasp. Film super. Fajny, śmieszny. Luis jak zwykle wymiata. Kurczenie się, powiększanie. Piękna odskocznia po IW. Tak było do pierwszej sceny po napisach. Ona była okropna. Ostatnia była śmieszkowata i zabawowa. Coś jak Kapitan pod koniec Spider-mana. Ale ten napis na samym końcu... No wiecie. Ten co w Spider-manie mówił, że on powróci. Chciało się przy tym płakać.
Oto moja piękna recenzja. Teraz tylko czekać na Kapitan Marvel.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro