Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

79

-Peter powiedz, jak to wczoraj było- Tony szedł z Spider-manem i nie dawał mu spokoju. Deadpool zostawił po sobie mnóstwo pamiątek, zaczynając od całego piętra wysmarowanego smołą i posypanego piórami, przez wyryte na szafkach dziwne słowa takie jak "Stony", "Stucky" i "Frostiron" (ich badaniem zajęli się bliźniaki), kończąc na górze 372044 naleśników, usmażonych w kuchni.

-Wlazł do nas przez wentylację. Kiedy mnie zobaczył, zaczął wariować i mówić, że jesteśmy tak naprawdę fikcyjnymi postaciami z komiksów, na których podstawie nakręcono filmy. Potem ogarnął, że chodzę z Kate i przez chwilę myślałem, że ją zastrzeli. Jak się opanował, dał mi swój numer i powiedział, że mam zadzwonić, kiedy chcę.

-Ty oczywiście nie wziąłeś od niego numeru, ani też nie dałeś mu swojego, tak?- zapytał Tony, dokładnie wpatrując się w oczy chłopaka.

-Tak- powiedział, starając się brzmieć wiarygodnie, mimo że wziął od psychopaty numer telefonu i zapisał go sobie w komórce. Ani też, że wczoraj obżarł się tak naleśnikami, że ma ich dość przez miesiąc.- To byłoby bardzo głupie i nieodpowiedzialne.

-Nie powiedział nikomu, że jesteś... No wiesz... U nas się wygadał.

-Nie. Chociaż próbował. Teraz podejrzewają, że wiem, kim on jest.

-Mogło być gorzej- stwierdził Tony.- Teraz musisz się pilnować.

-Pilnować czego?- usłyszeli żeński głos za nimi. Jednocześnie obrócili się w stronę. Tony przygotował się do zmienienia zegarka w rękawiczkę a Peter rozbroił sieciowody.  

  Stała tam wysoka kobieta, w wieku około 30 lat. Długie brązowe włosy miała rozpuszczone i opadały jej na ramiona. Wyglądała dość zwyczajnie z czarną marynarką, białą koszulą i spodniami w tym samym odcieniu, jednak w jakiś dziwny sposób nie pasowała do otoczenia. Dopiero po chwili Tony uświadomił sobie, dlaczego tak jest. Nie była uzbrojona. Był pewien na 100%, że w jej torebce nie ma żadnej broni, a po szybkiej analizie stroju, upewnił się, że nic nie ukrywała. Zbyt długo przebywał w otoczeniu agentów, że teraz każdy cywil w będący na terenie szkoły, zbudzał jego uwagę.

Peter pierwszy uświadomił sobie, kto przednimi stoi. Zabezpieczył sieciowody, podbiegł do niej i wykrzyknął:

-Ciociu May! Co tu robisz?!

-Jak mogłabym przegapić twoją wywiadówkę? Mam nadzieję, usłyszeć jakieś ciekawe historie, z tobą w roli głównej.- powiedziała z uśmiechem, po czym spojrzała na Starka- Witaj Tony- dodała chłodniejszym tonem.

-Miło mi panią widzieć. Mogę wiedzieć, czemu zawdzięczamy wizytę tak szacownego gościa?- zapytał z uśmiechem miliarder.

-Dzisiaj jest zebranie- odpowiedziała, po czym wróciła do siostrzeńca- Teraz musisz mi przedstawić Kate. Tyle się o niej nasłuchałam, że nie masz innego wyjścia.

-Oczywiście ciociu.

-I musisz mi pokazać swój pokój. Już dawno nie robiłam ci kazań o porządku.

-Tak. Tylko trzeba tam uważać, gdzie się staje.  

-Aż taki bajzel? Zawsze miałeś do tego talent, ale myślałam, że współlokator zmusi cię do pilnowania rzeczy. Nie mów mi tylko, że znowu rozkręcasz i składasz z powrotem stare komputery.

-Nie. To, nie to. Tylko jest tam dużo mrówek, a ja już raz nadepnąłem na jedną. Nie chcę brać udziału w drugim mrówczym pogrzebie- wraz z Maj ruszył w inną stronę, ale jeszcze odwrócił się i powiedział- No to pa, panie Stark.

-Pa młody- odpowiedział Tony i ruszył swoją drogą. Jak mógł zapomnieć o wywiadówce. Musiał jak najszybciej znaleźć Bruce'a i przedyskutować z nim pewną sprawę. Szedł, mijając mnóstwo uczniów witających się z rodzicami. Słyszał okrzyki radości, kiedy matki tuliły swoje dzieci, błagania, kiedy dzieci zaczynały się dusić i groźby niektórych ojców.

Starał się na nich nie patrzeć, lecz oni byli wszędzie, gdzie tylko spojrzał. W pewnym momencie uświadomił sobie, że wyobraźnia podsuwała mu scenę, jakby to było, gdyby jego rodzice żyli i przyjechali dzisiaj. Czy jego mama, też by go przytulała, aż do utraty tchu? Czy jego ojciec patrzyłby na niego groźnie, ostrzegając go, że jeśli usłyszy o kolejnym jego wybryku, czekają go poważne konsekwencje? Czy w ogóle by przyjechał?

Te nieprzyjemne rozmyślania, zostały przerwane przez złotą puchatą kulkę, która się na niego rzuciła i go przewróciła. A potem zaczęła go lizać.

-Lucky?- zapytał Tony, pomiędzy liźnięciami.

-Lucky!- krzyknął Clint, biegnąc w jego stronę. W ręce trzymał smycz. Wykorzystał zajęcie psa, znęcającego się nad Tonym i wpiął ją w obrożę. Potem dopiero odciągnął Lucky'ego od miliardera.

-Umyłeś go?- zapytał Stark, patrząc na niezwykłe złote futro, które aż świeciło w blasku słońca.  

-Tak. Jakby mama go zobaczyła, w poprzednim stanie, na pewno zabrała by go do siebie. Musiałem ściąć mu też kilka kudłów. Nie dało się ich rozplątać.

-Widziałeś Bruce'a?- zapytał go Tony.

-Tak. Tam jest- wskazał na drugą stronę polany. Był tam naukowiec jak zwykle tandetnie ubrany w sweterek. Stała koło niego jakaś kobieta, o włosach identycznego koloru, co łucznik- Koło mojej matki. Lepiej tam chodźmy, zanim opowie jej o tostach z masłem orzechowym i dżemem.

-Jakich tostach?- miliarder ruszył za Hawkeyem.

-Smakowały o wiele lepiej, niż myślisz?

Dwaj Avengersi podeszli do naukowca i rodzicielki Clinta. Z bliska Tony zauważył, że podobieństwo matki i syna, nie kończy się na kolorze włosów. Wyglądali właściwie prawie identycznie. Jedyną różnicą był kolor oczy, gdy Clint miał je niebieskie, pani Barton brązowe. I jeszcze nosy, gdyż nos łucznika był wielokrotnie łamany i teraz też Clint miał naklejony na nim plaster.

-Clint już myślałam, że znowu uciekłeś do cyrku- powiedziała pani Barton, przytulając syna do siebie.- I, że znów mi znikniesz na 7 lat.

-Mamo mówiłem ci. Wszystko tutaj u nas jest dobrze. Niepotrzebnie przyjeżdżałaś.

-Twoje oceny mówią co innego.

Tony tymczasem złapał Bruce'a za rękę i powoli odeszli w stronę parku.  

-Więc...- zaczął Tony- Który z nas idzie?

-Ale na co?- zapytał, nic nie rozumiejąc, naukowiec.

-Na wywiadówkę Visiona.

-Ale po co? Chodzi z nami do klasy, więc wiemy, co robi na lekcjach. O oceny martwić się nie musimy, bo łączy się z internetem i jest sam w sobie chodzącą Wikipedią. I jeszcze na koniec, to jest głupi pomysł.

-Tak właśnie zachowują się odpowiedzialni rodzice. Chodzą na zebrania, nawet wtedy, kiedy nie mają się o co martwić.

-Ale my tak naprawdę nie jesteśmy jego rodzicami!- krzyknął na niego Banner, a na tarczy jego zegarka zielona, uśmiechnięta buźka zmieniła się na żółtą ze zmarszczonymi brwiami.

-Mów za siebie. Wszystkie wakacje i święta spędza ze mną!

-Spędził je z tobą tylko jedne wakacje i ferie! On żyję dopiero od roku!

Nie patrzyli, gdzie idą i zaszli aż do bramy szkoły. Pewnie poszliby dalej, ale zatrzymał ich Thor. On wraz Jane czekali tam na Selviga i matkę boga piorunów, która napisała, że się zjawi i żadne prośby jej synów nie zmieniły jej zdania.

-Chłopaki! Stójcie- asgardczyk stanął przed nimi, po czym zauważył zegarek Banera, na którym minka stała się już pomarańczowa- Bruce uspokój się. Oddychaj. Tak już lepiej. Tony nawet się nie odzywaj. Nie pogarszaj sprawy.  

-Ej, a może on by poszedł?- zapytał po chwili Tony, wpatrując się w Thora.

-Niby gdzie miałbym pójść?

-Na zebranie Visiona. Wszak to ty go ożywiłeś, waląc w niego błyskawicą.

-Macie problem z tym, który z was ma tam pójść?- zapytała Jane.

-Tak- odpowiedział Bruce.

-Chyba wiem jak to rozwiązać- dziewczyna wyciągnęła z kieszeni monetę- Orzeł, czy reszka?

-Chcę wiedzieć tak dla pewności. Ten, który zgadnie, na co wypadnie, ma iść, czy może zostać?- zapytał Tony.

-Ma iść.

-Orzeł- powiedział Bruce.

-Reszka- dodał Stark.

Jane pstryknęła i moneta podleciała do góry. Złapała ją po czym, obróciła i umieściła ją na drugiej ręce, zakrywając wynik dłonią. Wszyscy tak się na tym skupili, że nie zauważyli strumienia światła i wychodzącej z niego postaci, odzianej w turkusową suknię.

-Reszka- powiedziała, Jane odsłaniając wynik.

-Wiesz, że nie musisz iść?- zapytał Bruce, patrząc na Tony'ego.  

-Pójdę i wreszcie dowiem się, co nauczyciele o nas mówią, kiedy my nie słyszymy... Dzień dobry wasza wysokość. Pójdę tam i odkryję nieznane! I będę dobrym rodzicem!

-Masz 16 lat Tony!- krzyknął na niego Thor, po czym odwrócił się i z uśmiechem powiedział- Witaj matko w midgardzie. Proszę, nie zwracaj uwagi na Tony'ego. Znów mu odbiło.

Tony podszedł jeszcze do asgardczyka i powiedział mu:

-Zobaczysz, wpiszę cię w dokumenty Visiona- po czym wraz z Bruce'em pożegnał się i ruszyli z powrotem, tą samą drogą, którą przyszli.

Frigga przytuliła syna, po czym dopiero, z matczynym uśmiechem, powiedział:

-Witaj Thorze.

Thor złapał Jane za rękę i delikatnie pociągnął w stronę królowej.

-Mamo, to jest moja dziewczyna Jane Foster.

Jane nie wiedziała co robić. Była oszołomiona. Wcześniej słyszała o Fridze, ale nigdy nie sądziła, że ją spotka. Wreszcie udało jej się powiedzieć:

-To zaszczyt panią poznać, królowo.

-Proszę, darujmy sobie te wszystkie tytuły. Nie ma tu mojego męża, więc możemy się zachowywać zwyczajnie.  

-Ojciec by na to nie pozwolił- powiedział Thor, próbując wyobrazić sobie Odyna w midgardzie. Tą dziwaczną wizję przerwały krzyki, nadbiegającej Darcy.

-Jane!- zatrzymała się przy nich. Kiedy zobaczyła Friggę lekko dygnęła - powiedział- Wasza wysokość.- po czym nachyliła się do Thora i zapytał- Mam klęknąć, czy coś?

-Nic nie musisz robić. Co trzymasz w rękach i czemu to na mnie syczy?- asgardczyk odsunął się od niej i czarnej puchatej kulki, którą trzymała. To właśnie ona syczała i poruszała się w dłoniach dziewczyny.  Potem zaczęła się wiercić i zeskoczyła na ziemię, tylko po to by, zacząć się ocierać o królową. Kulka zmieniła się w małego, czarnego kotka.

-Ja właśnie w tej sprawie- powiedziała Darcy sięgając po kota- Nie masz alergii na kocią sierść, Jane?

-Nie, ale...

-No to teraz będzie, z nami mieszkała, ta mała bestyjka. Nazywa się Mimi. 

-Darcy skąd wzięłaś kota?- zapytała Foster.

-Jest z tym powiązana bardzo fajna historia. Otóż była z Lokim w parku...

-Co robiłaś z Lokim w parku? - zapytał Thor i od razu zaczął się uważniej przyglądać kotce.

-Wcale nie straszyliśmy tam ludzi i nie patrzyliśmy jak uciekają w popłochu. Otóż Było fajnie, a tu ten mały szkrab wskoczył twemu bratu na plecy. Szkoda, że was nie było. Niezapomniany widok. Nie chciał zejść. Chyba go pokochała. Ale kiedy ją ściągnęłam stwierdziłam, że ją wezmę- kotka, znów w rękach dziewczyny, zaczęła się wychylać i próbowała drapnąć Thora- Ona chyba cię nie lubi.

🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜🐝🐜

Byłam na Ant-manie i Wasp. Film super. Fajny, śmieszny. Luis jak zwykle wymiata. Kurczenie się, powiększanie. Piękna odskocznia po IW. Tak było do pierwszej sceny po napisach. Ona była okropna. Ostatnia była śmieszkowata i zabawowa. Coś jak Kapitan pod koniec Spider-mana. Ale ten napis na samym końcu... No wiecie. Ten co w Spider-manie mówił, że on powróci. Chciało się przy tym płakać.

Oto moja piękna recenzja. Teraz tylko czekać na Kapitan Marvel.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro