Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

77

-Jutro Prima Aprilis- zauważył Steve, po czym rzucił swoją tarczą w manekiny treningowe.- Jaki masz plan w tym roku Tony?

-Ten sam co w zeszłym: zrobić kawał wszystkim, których znam.- odparł miliarder, lądując koło niego, w pełnej zbroi.

Mieli akurat rozwijanie umiejętności i we dwóch zrobili sobie konkurs, kto rozwali więcej manekinów. Tony prowadził, odkąd wystrzelił całą masę pocisków. Od tego czasu Steve walczył tylko o to, by jego przegrana nie była zbyt okropna. Z całej armii manekinów pozostał jeden. Iron man i Kapitan Ameryka rzucili w jego stronę, ale żaden nie zdążył go zniszczyć. Zrobił to spadający Loki. Był tak poobijany, że nie mógł nawet wstać. Avengersi stanęli nad nim i odwrócili się, by zobaczyć, skąd nadleciał. Po drugiej stronie sali otoczony dziurami wielkości asgardczyka, stał wściekły Hulk.

-Lepiej się stąd oddalmy, zanim my też tak skończymy- powiedział szeptem Rogers.

-To jest dobry pomysł. On patrzy się na nas.- odpowiedział Tony i wraz z Steve'em zaczęli się taktycznie wycofywać. Powoli ruszyli w stronę drzwi, ale kiedy Hulk ryknął, zaczęli biec. Zatrzymali się dopiero przy szafkach.

-Wiesz, że mogłeś polecieć- stwierdził Steve, patrząc na dyszącego Starka.

-Zamknij się... I bądź przygotowany na jutro... Mam zamiar podpisać sojusz z facetem, który twierdzi, że wymyślił to święto...  

-Tym, po którym właśnie skacze Hulk?- zapytał Kapitan, ostrożnie wychylając się, by zobaczyć co się dzieję na hali. 

-Tak.

*****

1 kwietnia Kapitan obudził się tak jak zwykle. Wcześniej jednak sprawdził buty, czy nic w nich nie ma, potem, rozglądając się dookoła, ruszył w stronę łazienki. Przez całą drogę nic się nie stało i Steve pewny, że Tony zaspał, wszedł szybko do łazienki. Kiedy przekroczył próg, zahaczył stopą żyłkę, której nie zauważył. Zaraz po tym usłyszał jakiś mechaniczny dźwięk i już wiedział, że zawalił. Po mniej niż sekundzie, wiadro z różową farbą spadło prosto na jego głowę. 

-Prima Aprilis!- krzyknął Tony, już ubrany, wyskakując z łóżka- Dwaj już z głowy, jeszcze reszta świata. 

-Tylko mnie oblałeś f...- zaczął żołnierz, ale przerwał mu krzyk Thora.

-Moja stopa! Coś było w moim bucie!

-No to teraz przepraszam- Tony ruszył w stronę drzwi na korytarz- Lecz czeka na mnie cała szkoła do wrobienia.

Kiedy tylko przekroczył próg Stark, wpadł na jakąś niewidzialną siłę. Nie mógł ruszyć żadną kończyną. Po chwili ściana znikła i bezcenna głowa miliardera wpadła do wiadra. Tony był pewien, że przed chwilą tego wiadra tam nie było.  Kiedy wyciągnął głowę z wiadra, usłyszał śmiechy  swoich współlokatorów. Nie rozumiał, o chodzi, dopóki przeszedł koło niego Loki.

-Loki'd!- powiedział i ruszył dalej.

-Mieliśmy mieć sojusz!- krzyknął za nim, po czym odwrócił się do Thora i Steve'a i zapytał- Co mi zrobił? Bądźcie szczerzy. Jak okropnie jest?

-Masz zielone włosy- odpowiedział Steve. 

-Czy dziś jest święto żartów?- zapytał asgardczyk, przyglądając się nowej fryzurze Tony'ego i oblanemu farbą Kapitana. 

-Tak Thor. Dzisiaj jest drugie moje ulubione święto i po raz pierwszy od lat zostałem wykiwany!- krzyknął Tony, biegnąc do lustra.

-Nie. Nie chcę powtórki z ostatniego święta- powiedział długowłosy blondyn.

-W zeszłym roku przestraszyłeś się tylko klowna w toalecie, pośliznąłeś się na skórce od banana i klasycznie zostało wylane na ciebie wiadro wody. Bywało gorzej- ocenił ostatnie Prima Aprilis krótkowłosy blondyn.- Mi Tony wmówił, że znowu zasnąłem na kilkadziesiąt lat i wiewiórki rządzą światem. Ciągle nie wiem, jak zdołał mnie przenieść do piwnicy szkoły i jak kiedy zdołał ją udekorować. Ani nawet skąd wziął wiewiórki z pistolecikami i bazookami.

-Chodziło mi o ostatnie święto w domu.

-To wy też je macie?- zapytał z łazienki Stark.

-Loki zmienił mnie wtedy w żabę. A akurat wtedy mieliśmy kroić żaby na biologii. Wszystkie płazy uciekły, a ja się wmieszałem w tłum. To był okropny dzień. 

-Thor żaba- mruknął do siebie Tony, dokładnie badając każdy zielony włos na głowie.- Trzeba to jakoś nazwać. Ej! Co wy na Throg?! Potężny Throg, bóg, to znaczy, żaba piorunów! Brzmi nieźle.

*******

Pierwsze dwie lekcję minęły normalnie, biorąc oczywiście pod uwagę, że wszędzie było słychać krzyki i śmiechy spowodowane żartami. Na każdym rogu coś wybuchało, zapalało się i wylewało. Ludzie odskakiwali od szafek, w których zostały poukrywane różne sztuczki. Inni wpadali na folię i przyklejali się do niej jak owady, tak jak Scott, który przykleił się do pułapki zastawionej przez Petera. Nie mógł się pozbyć taśmy i ciągnie ją za sobą przez cały dzień. Wszystkim, oprócz nauczycieli, udzielił się nastrój idealny do robienia żartów. Jednak prawdziwe wariactwo zaczęło się na trzeciej lekcji, czyli biolchemii. Wtedy właśnie przez głośniki zostało obwieszczone przemówienie.

Wszyscy w klasie zamilkli i wsłuchiwali się w głos, którego większość wcześniej nie słyszała. Ci, którzy go znali, zastanawiali się jak najszybciej opuścić teren szkoły.

-Witajcie uczniowie, nauczyciele i ty Stanie Lee. Mówię to ja, wasz jednooki dyrektor Fury.- powiedział ktoś, kto na pewno nie był dyrektorem Furym- Chciałbym tylko was powiadomić, że... Dziś jest prima Aprilis!

Wszyscy nauczyciele porzucili swoje zajęcia, sięgnęli po broń i wybiegli z klas. Ruszyli do jedynego pomieszczenia, skąd można było nadać taką wiadomość, czyli do gabinetu dyrektora. Sam Nick Fury też to zrobił, porzucając łóżko i piękny sen. Ledwo zdążył narzucić swój płaszcz na piżamę i chwycić ukrytą pod materace bazookę.

-Czyli moje święto!- kontynuował głos- Dobra przyznaję się. Nie jestem Nickiem Fury'im. Jestem od niego o wiele przystojniejszy, genialniejszy, śmieszniejszy, zajebiściejszy...

Fury wyprzedził wszystkich agentów i jako pierwszy dotarł do drzwi swojego gabinetu. Nie próbując sprawdzać, czy są one otwarte, wystrzelił pocisk, by je rozwalić. Jedynym śladem ich wcześniejszego istnienia, były zawiasy i drobne, drewniane kawałeczki.  

-Jest to też jedyny dzień w roku, w którym, mogę wejść do waszego świata. Ale spokojnie. Za kilka lat powinienem zostać wykupiony i wtedy zamieszkam tutaj  na stałe. Dłużej nie będę trzymał was w niepewności. Starsi na pewno mnie znają, ale dla młodszych się przedstawię. Jestem Deadpool!

Fury, wraz kilkoma agentami, wkroczył do pomieszczenia.Nie znalazł tam jednak prowodyra całego zamieszania. Na biurku, koło mikrofonu, ustawiony był dyktafon. sięgnął po niego i gdy go podniósł, w całej szkole rozległ się alarm. W każdej sali, w każdym budynku, wszystkie drzwi i okna zostały zakryte metalowymi płachtami, tym samym oddzielając znajdujących się w środku od reszty świata.

Tony jednak nie zwracał na to uwagi. Wpatrywał się w klapę od przewodu wentylacji, która się ruszała. Po chwili odpadła i z głośnych hukiem wylądowała na podłodze. Wszyscy w klasie, słysząc hałas, odwrócili się w tamtą stronę, idealnie by zobaczyć jak coś spada wraz z nią na ziemię. Przy upadku tej drugiej rzeczy, rozległo się nieprzyjemne plaśnięcie. 

Okazało się, że był to facet ubrany w czerwony, miejscami ciemniejszy od krwi, kostium z czarnymi dodatkami. Twarz zasłaniała mu maska przypominająca maskę Spider-mana, z tą różnicą, że nie miała naszytej sieci, a czarne obwódki wokół białych oczów, były o wiele większe. Na plecach miał założone dwa miecze, a przy pasku (którego zapinka przypominała jego maskę) wisiał pistolet.

Na początku mężczyzna się nie ruszał i niektórzy zaczynali się zastanawiać, czy on na pewno żyję, lecz potem nagle podskoczył i wstał. Rozejrzał się po klasie i zapytał:

-Możecie mi pomóc? Chyba się zgubiłem. Wentylacja to istny labirynt. Szukam Spider-mana. 

🐒🐒🐒🐒🐒🐒🐒

Obejrzałam dzisiaj (patrzy na zegarek) wczoraj Thora Ragnaroka. Przy scenie po napisach chciało mi się płakać. 

Tak poza tym jest strasznie gorąco i (jak każdy wampir) odmawiam wyjścia z domu, gdzie jest klimatyzacja. 

To chyba wszystko.

Pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro