Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

69

-Ty sobie chyba żartujesz!- wykrzyknął Clint, następnego dnia, przed lekcją z zastępstwem, widząc jaką książkę przyniosła mu Natasza. Stali na korytarzu, czekając aż wreszcie nauczycielka otworzy im klasę. 

-To jest klasyk- stwierdziła agentka, podając mu dzieło Szekspira.- Nie określiłeś się, jaką chcesz, więc ją wzięłam.

-Ale to jest... Romans- powiedział i z przerażeniem wpatrywał się w książkę, jakby samo jej dotniecie, zarazi go nieuleczalną chorobą.

-Mój drogi, niedokształcony przyjacielu, "Romeo i Julia" to tragedia. Jeżeli jednak chcesz usłyszeć morał tej historii, musisz ją przynajmniej wziąć ją do ręki.

-Znam morał. Miłość może wszystko połączyć- powiedział, robiąc minę filozofa.

 -Ukryty morał- odparła agentka, wiedząc, że łucznik uwielbia wszystko, co jest ukryte i ma w sobie jakąś tajemnice.

-Serio? Serio? Jaki?

-Bądź grzecznym chłopcem i weź książeczką, to ci powiem.

Clint spojrzał na Natasze, potem na książkę, a potem znów na Nataszę. Wyglądał, jakby wahał się nad podjęciem strasznie trudnej decyzji. Po jednej stronie było odkrycie tajemnicy, a no był dzieckiem wychowanym na kreskówce Scooby Doo. Przez tę bajkę miał niepohamowaną potrzebę znania wszystkich ciekawych tajemnic. Kiedy mieszkał z cyrkowcami, musiał znać każdą historię i legendę miasta, do którego zajeżdżali. Jednak z drugiej strony ta książka reprezentowała granicę, którą przysiągł nigdy nie przekraczać. Z tego, co słyszał, była to historia dwójki kochanków, a on nie znosił takiego typu historii, gdzie miłość jest na pierwszym miejscu, a wszystko ciekawe, jak zabójstwa, na pozostałych.

-Dobra. Powiedz.

-Jak się zakochasz, możesz od razu się zabić.  

-Ale ja się zakochałem. W Laurze. Nie chcę się zabijać.

-A tak właściwie to co jest między wami- zapytała, kiedy wreszcie nauczycielka otworzyła klasę.

-Właśnie nie wiem. Zachowujemy się jakbyśmy chodzili, ale nie chodzimy. Ona chyba się boi. 

 -Powinieneś z nią porozmawiać. Tak robią ludzie w związku.

-A ty?

-Co ja?

-Czy masz jakiegoś... Kogoś na oku?

-Nie. Coś ty. Nikogo nie mam i nikt mi się nie podoba. Co z wami ludzie? Wczoraj Stark, dzisiaj ty. Czy wy nie możecie zrozumieć, że jestem szczęśliwa sama? Nie potrzebuje żadnego Romea, księcia z bajki, rycerza na białym koniu. Nie. To wszystko jest przereklamowane i tandetne. Co tak właściwie jest takiego fajnego, w byciu czyjąś dziewczyną? Tak naprawdę wszystko, jeżeli chce się zostać nianią, bez chwili odpoczynku i stracić cały swój wolny, na zajmowanie się tą drugą połówką. Tak mam wolny czas w weekendy, mogę oglądać, co chcę i gapić się na każdego chłopaka, jakiego tylko mi się chcę i nikt mi nie robi kazań i nie jest zazdrosny.- mówiła i w pewnym momencie uświadomiła sobie, że już nie patrzy na Clinta.

Jej wzrok zawędrował do stojącego za nim Bucky'ego, który gadał o czymś z Kapitanem. Wczoraj przez godzinę musiała uspokajać Tony'ego, żeby przestał wykrzykiwać, wymyślone na szybko, wierszyki. Potem było jeszcze gorzej, bo zaczął śpiewać piosenki. Jedynym co wtedy zaskoczyło Nataszę, było to, że okazało się, że Stark potrafił nawet ładnie śpiewać.  

-Gapisz się właśnie na niego?- zapytał Clint, przerywając jej monolog.

-Tak... To znaczy nie. Tam nikogo nie ma.

-Uznam, że mówisz prawdę, chociaż wiem, że kłamiesz. Zmieniając ten temat, bo widzę, że ten aktualny jesteś wrażliwa....

-Nie jestem wrażliwa!

-Jaką książkę sobie wzięłaś?

-A to- powiedziała i spojrzała na książkę, którą trzymała pod ręką. Przyjrzała się okładce, tak jakby widziała ją pierwszy raz- "Poskromienie złośnicy". To chyba jakaś komedia.

-Sobie to wzięła komedię, a mi dała romans z dramatem na końcu.

-Zamknij się i właź do sali. Mam dość stania.

********

Normalnie na dedukcji siedziała z Wandą, ale na zastępstwach każdy siedział na innym miejscu. Czarna Wdowa usiadła z Tonym w ostatniej ławce. Z tamtego miejsca widzieli całą jak na dłoni. Kobieta, stojąca koło tablicy, wyróżniała się wśród grona reszty nauczycieli. Miała długie, czarne włosy związane w gruby warkocz, sięgający jej do połowy pleców. Ubrana była w długą sukienkę, kończącą się trochę za kolanami. Brakowało jej tylko wymyślnej biżuterii, by stała się idealnym przykładem, lekko szalonego, nauczyciela pacyfisty.

Powiedziała do klasy, by wszyscy zaczęli czytać książki, które ze sobą przynieśli. Po tym przywołała do siebie Hope. Razem stanęły przy biurku i zaczęły rozmawiać o nadchodzącym przedstawieniu, w którym Pyme ma zagrać jedną z głównych ról i uszyć dla wszystkich aktorów stroje.

Stark nachylił się nad "Snem nocy letniej" i zagadnął do agentki:

-Miałaś proroczy sen?

-Nie. Steve ciągle czyta Harry'ego?

-Tak. Nie odzywa się do mnie od wczoraj. Mogłaś już sobie darować zamykanie mnie w tej szafce.  

-Zasłużyłeś sobie.

-Siedziałem tam 5 godzin. 

-Za krótko.

-Na pewno nie miałaś żadnego snu. 

-Mówiłam ci nie.

-Przestaniesz się w końcu na niego gapić?- zapytał Tony patrząc w stronę, w którą wpatrywała się Natasza.

-Nie gapię się na Bucky'ego. On siedzi z Samem. Pod oknem. Grają właśnie w statki. Bucky zestrzelił mu pięciomasztowiec, ale Falcon zatopił mu wszystkie najmniejsze statki. Dlaczego ja to wszystko wiem?

-Bo jesteś w nim...

-Pamiętasz, jak wspominałeś, że jestem dla ciebie, jak siostra?

-Tak.

-W tym związku, ty jesteś tym młodszym, nieodpowiedzialnym, głupkowatym, nic nierozumiejącym bratem, tak?

-Może, ale przestań się gapić, jakby miał za chwilę wszystkich zamordować.

-Mówię ci. On czyta "Hamleta", to coś o nim mówi. 

-Loki to Skaza. Mówiłem ci już.

-"Król lew" podobno jest na podstawie "Hamleta". 

-Nie tylko Skaza miał bliznę na oku. Wracając jednak do ważniejszych rzeczy, powiedz, jak tylko sen się powtórzy. Myślałem o tym wczoraj, kiedy byłem zamknięty w szafie, i może mogłabyś tak przeżyć cały dzień. Musiałabyś się tylko trochę poćwiczyć. W taki sposób można by podbić świat albo poznać najnowsze trendy.

-Właśnie dlatego ta maszyna była potrzebna Hydrze.

-Musiałabyś następnym razem, wyjść z akademika i...

-Włamać się potajemnie do ich bazy i poznać ich wszystkie sekrety. Potem wystarczy się obudzić i wszystko się już wie. Tony sądzę, że...

-...to włamanie nie było zbiegiem okoliczności. Skąd ty wzięłaś te plany?

-Z tajnej bazy Hydry, na Syberii.

-Czy jak kopiowałaś, a później kasowałaś te plany z ich komputera, to jaki kolor miał pasek w dolnym, lewym rogu?

-Skąd wiesz, że był tam pasek?

-Zawsze są paski. Każdy coś oznacza. Trzeba tylko znać ten język. Jaki pasek?

-Czerwony z mniejszym, żółtym pośrodku.

-Jest dobrze. Nie zbudowali własnej maszyny. To właśnie dlatego wszystkie plany zostały ukradzione.  

-Co te paski oznaczają? 

-Zbyt niebezpieczne do budowy, teraz. Niezbudowany. Jednak mam, coś dla ciebie- schylił się i wyciągnął z plecaka teczkę. Podał ją agentce. Ona ją otworzyła i się uśmiechnęła.

-Nie mają ich. Wziąłeś te plany ze sobą.

-Tak. Widzisz. Nie jestem jednak tym głupszym rodzeństwem.

-Czyli ja niby jestem?

Tony spojrzał z przerażeniem na Czarną Wdową, mistrzynię zabijania i powiedział:

-Jestem tym głupszym z przebłyskami geniuszu. Tylko nie bij.

🐜🐜🐜🐜🐜🐜🐜

Jutro dowiem się, czy dostałam się do wymarzonego liceum. Raczej... Ono nie jest wymarzone. Tylko chciałabym się tam jednak uczyć. A właśnie jutro jest piątek 13. Ten kto wymyślił, że akurat w ten dzień szkoły mają wystawić listę uczniów, musiał być żartownisiem.

A tak z innej beczki, odkryłam (mistrzyni nieogarnięcia), że Ant-man jest mężem Phoebe Buffay w Przyjaciołach. Teraz właśnie ich oglądam i krzyczę, jak tylko się pojawia "Ant-man! Ant-man!".

No to pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro