Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59

-Tony jak ty mogłeś!- krzykneli wszyscy, oprócz Strange'a i Lokiego, w pokoju,  a była w nim spora grupa składająca się z Tony'ego, Steve'a, Thora, Nataszy, Clinta, Everetta, Wandy, Pietra i już wcześniej wspomnianych czarowników.

Pierwszy ciągle spał, a drugi schował twarz w poduszce i mruknął:

-Idźcie sobie.

-Vision i Wanda zaczynają chodzić...- zaczął się tłumaczyć miliarder, ale przerwał, bo Pietro przystawił mu pistolet do twarzy.

-Nawet nie kończ- powiedział.

-Braciszku- odezwała się czarownica- przestań biegać z pistoletem, bo jeszcze się postrzelisz. Kontynuuj Tony.

Thor już otwierał usta by coś powiedzieć do brata, jednak ten go ubiegł.

-Nawet nie zaczynaj- powiedział nie podnosząc głowy. Bóg piorunów zamknął posłusznie usta, a blask w jego oczach przygasł.

Quicksilver powoli odłożył pistolet na stolik, jednak ciągle uważnie przyglądał się wynalazcy.

-Więc jak już mówiłem, Vision jest zupełnie nieprzygotowany do bycia chłopakiem w jakimkolwiek związku, a ja, jako, że jestem jego stwórcą, postanowiłem to naprawić. Powinien się uczyć przyglądając się najlepszym. 

-Ale to dziwne- mruknął Everett.

Wszyscy odwrócili się w jego stronę. Do tej pory siedział cicho.

-Co jest dziwne?- zapytał Clint- On?

-Co? Co? Nie. Nie... Chociaż tak. On też jest dziwny. Ale chodziło mi o to, że nigdy nie widziałem go jeszcze w takim stanie. 

-A jak ci się z nim mieszka?- zapytała Natasza.

-Nie jest źle. Można się przyzwyczaić do portali, latających książek lub peleryn, kilku skaczących skrzynek i niewidzialnego stolika.

-Coś miałem wam powiedzieć- powiedział Tony- tylko nie pamiętam co. 

-Macie niewidzialny stolik?- zapytał Kapitan odwracając się do agenta.

-No... Kiedyś był niewidzialny, ale teraz jest na nim tyle rzeczy, że nie widać niewidzialnego blatu. Zaraz co ja powiedziałem?

-Już pamiętam!- wykrzyknął Iron man- Strange wczoraj napisał do mnie wiadomość na ścianie!

-Człowiek który jest nieprzytomny od dwóch dni napisał do ciebie wiadomość? Czy ty siebie słyszysz?- zapytał, wyprzedzając brata, Loki podnosząc głowę. Blondyn znowu spuścił głowę.

-Dokładnie tak było! Napisy były złote i świeciły! Mówię prawdę!

-Siostro! Starkowi się pogorszyło! A poza tym wszyscy zdrowi?- zapytała agentka Romanoff. 

W tym momencie Stephen wziął głęboki oddech,  otworzył oczy, podniósł się i krzyknął:

-Tak właśnie było!

Wszyscy zaniemówili. Doktor Strange usiadł na łóżku i rozejrzał się.

-Coś nie tak?

Peleryna, wisząca do tej pory spokojnie na wieszaku, zaczęła się wiercić i wyrywać. Wreszcie jednak udało jej się pokonać przeszkodę i radośnie poleciała do swojego właściciela.

-Levi! Tęskniłeś co? Ja za tobą też! O cześć Everett. Mam nadzieję, że nie zdenerwowałeś tomów z antyczną wiedzą. Mam je oddać do biblioteki przed końcem miesiąca, a Wong nie da mi żyć, jeśli się spóźnię. Jeśli to wszystko przeżyjemy.

-Możesz to wytłumaczyć?- zapytał Steve.

-A tak. To się dzieje na całym świecie. Na każdym kontynencie. Wszyscy magowie, czarodzieje, czarownice, każdy mistrz. Wszyscy padli. Więc potrzebuję waszej pomocy. Pomocy ludzi małej wiedzy.

 -Ale skąd ty to wszystko wiesz?

-Tak zawsze robimy...- Strange zastanowił się, nie był do końca pewien jak to wytłumaczyć- Kiedy coś się dzieje, wszyscy z którzy się uczyli w Kamar-Taj, mamy się tam właśnie spotkać. 

-Ale ty cały czas tu leżałeś- zauważył Tony.

-Spotkałem się z nimi jako ciało astralne, a to jest... Po co ja wam to tłumaczę? Pewnie i tak tego nie zrozumiecie.

-Potrzebuję konkretów- powiedziała Natasza- w czym mamy ci pomóc?

-Tak, już przechodzę do sedna sprawy. Wiemy gdzie mniej więcej znajduje się powód naszych problemów. W którym wymiarze. Tylko, że żaden z nas nie jest aktualnie w stanie się tam dostać i wszystko naprawić. Teraz wkroczylibyście wy. Mógłbym wam otworzyć portal, a wy wkroczylibyście i naprawilibyście to co tam jest nie tak. 

-Ale...- zaczął Steve.

-Ale nie mógłbym więcej wam pomagać po otwarciu portalu. 

-A jeśli tego nie zrobimy to co się stanie?

-Jeśli się nie uda, to wszyscy zginiemy. Powoli... Cały magiczny świat. A jak my zginiemy już nikt nie będzie mógł powstrzymywać mrocznych sił, które pragną zawładnąć naszą planetą.

-Dobra wszystko jasne- powiedział Tony- Jakie inne wymiary i mroczne siły?!

-Więc tak jakby nie mamy innego wyjścia, co?- zapytał Clint.

-Nie.

-I tak byśmy się zgodzili- stwierdził Kapitan.

-Stephen, tylko co ja mam robić?- zapytał Ross- Ja się do takich akcji nie nadaję.

-Ty będziesz musiał ich ukrywać. Idź zagadaj pielęgniarkę.

-Dobra to ja to zrobię tylko znikajcie szybko- powiedział agent i zniknął za drzwiami.

-Avengersi są gotowi!- powiedział z uśmiechem Stark- Tylko Bruce'a nie ma... Ale poza tym jesteśmy gotowi!

-Tak... Tylko jest taka mała sprawa... Thor, Pietro wy nie możecie jechać- powiedział jeszcze Strange.

-Dlaczego?- wyprzedził asgardczyka Maxsimoff.

-Twoje moce, tak jak moce twojej siostry pochodzą z magicznego źródła. To cud, że też nie padłeś. A ty Thor... Ty masz młotek. On też jest magiczny. Lepiej nie zbliżać niczego magicznego do tego czegoś co wysysa magię z całej Ziemi- wyjaśnił Strange.

-Eeeee... Naprawdę Thor nie może jechać? Mam go już dość- powiedział Loki i schował twarz w poduszce.

Strange otworzył portal. Na początku było to małe okrągłe przejście, lecz zaczęło szybko rosnąć. Przestało dopiero kiedy było wielkości człowieka. Prowadziło ono na pustynię z kolorowym piaskiem.

-Avengers...- zaczął Kapitan.

-Zbiórka!- dokończyła Natasza.

-Ej to jest mój tekst.

-Ale robisz takie wielkie pauzy pomiędzy tymi dwoma słowami, że można by...- nie dokończyła bo wraz ze Steve'em przeszła przez portal. Reszta ekipy poszła w ich ślady.

Kiedy tylko ostatni bohater zniknął portal się zamknął, a Strange padł na łóżko.

-Pietro...-jęknęła Wanda.

Brat już się zjawił przy siostrze. Delikatnie dotknął jej czoła. Było gorętsze niż kiedykolwiek.

-Trzymaj się siostra- powiedział do niej- biegnę po lód.

Szybko zniknął. Wanda rozejrzała się. Jej wzrok zatrzymał się na chwilę na Thorze, a potem na Lokim. Uśmiechnęła się do siebie.

-Muszę mieć naprawdę wysoką gorączkę- powiedziała cicho- Mam halucynację... Loki twoja ręka jest niebieska...


^-^ ^-^ ^-^ ^-^ ^-^ ^-^

Hej! 

Nadal nie byłam na Deadpoolu... Ale za to byłam na Hanie Solo. 

Film nawet spoko, tylko zakończenie było "za". Było po prostu "za". 

A tę jego dziewczynę to chciałabym z blastera zastrzelić.

Pokochałam L3! <3 Droidy górą!

No to pa!




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro