59
-Tony jak ty mogłeś!- krzykneli wszyscy, oprócz Strange'a i Lokiego, w pokoju, a była w nim spora grupa składająca się z Tony'ego, Steve'a, Thora, Nataszy, Clinta, Everetta, Wandy, Pietra i już wcześniej wspomnianych czarowników.
Pierwszy ciągle spał, a drugi schował twarz w poduszce i mruknął:
-Idźcie sobie.
-Vision i Wanda zaczynają chodzić...- zaczął się tłumaczyć miliarder, ale przerwał, bo Pietro przystawił mu pistolet do twarzy.
-Nawet nie kończ- powiedział.
-Braciszku- odezwała się czarownica- przestań biegać z pistoletem, bo jeszcze się postrzelisz. Kontynuuj Tony.
Thor już otwierał usta by coś powiedzieć do brata, jednak ten go ubiegł.
-Nawet nie zaczynaj- powiedział nie podnosząc głowy. Bóg piorunów zamknął posłusznie usta, a blask w jego oczach przygasł.
Quicksilver powoli odłożył pistolet na stolik, jednak ciągle uważnie przyglądał się wynalazcy.
-Więc jak już mówiłem, Vision jest zupełnie nieprzygotowany do bycia chłopakiem w jakimkolwiek związku, a ja, jako, że jestem jego stwórcą, postanowiłem to naprawić. Powinien się uczyć przyglądając się najlepszym.
-Ale to dziwne- mruknął Everett.
Wszyscy odwrócili się w jego stronę. Do tej pory siedział cicho.
-Co jest dziwne?- zapytał Clint- On?
-Co? Co? Nie. Nie... Chociaż tak. On też jest dziwny. Ale chodziło mi o to, że nigdy nie widziałem go jeszcze w takim stanie.
-A jak ci się z nim mieszka?- zapytała Natasza.
-Nie jest źle. Można się przyzwyczaić do portali, latających książek lub peleryn, kilku skaczących skrzynek i niewidzialnego stolika.
-Coś miałem wam powiedzieć- powiedział Tony- tylko nie pamiętam co.
-Macie niewidzialny stolik?- zapytał Kapitan odwracając się do agenta.
-No... Kiedyś był niewidzialny, ale teraz jest na nim tyle rzeczy, że nie widać niewidzialnego blatu. Zaraz co ja powiedziałem?
-Już pamiętam!- wykrzyknął Iron man- Strange wczoraj napisał do mnie wiadomość na ścianie!
-Człowiek który jest nieprzytomny od dwóch dni napisał do ciebie wiadomość? Czy ty siebie słyszysz?- zapytał, wyprzedzając brata, Loki podnosząc głowę. Blondyn znowu spuścił głowę.
-Dokładnie tak było! Napisy były złote i świeciły! Mówię prawdę!
-Siostro! Starkowi się pogorszyło! A poza tym wszyscy zdrowi?- zapytała agentka Romanoff.
W tym momencie Stephen wziął głęboki oddech, otworzył oczy, podniósł się i krzyknął:
-Tak właśnie było!
Wszyscy zaniemówili. Doktor Strange usiadł na łóżku i rozejrzał się.
-Coś nie tak?
Peleryna, wisząca do tej pory spokojnie na wieszaku, zaczęła się wiercić i wyrywać. Wreszcie jednak udało jej się pokonać przeszkodę i radośnie poleciała do swojego właściciela.
-Levi! Tęskniłeś co? Ja za tobą też! O cześć Everett. Mam nadzieję, że nie zdenerwowałeś tomów z antyczną wiedzą. Mam je oddać do biblioteki przed końcem miesiąca, a Wong nie da mi żyć, jeśli się spóźnię. Jeśli to wszystko przeżyjemy.
-Możesz to wytłumaczyć?- zapytał Steve.
-A tak. To się dzieje na całym świecie. Na każdym kontynencie. Wszyscy magowie, czarodzieje, czarownice, każdy mistrz. Wszyscy padli. Więc potrzebuję waszej pomocy. Pomocy ludzi małej wiedzy.
-Ale skąd ty to wszystko wiesz?
-Tak zawsze robimy...- Strange zastanowił się, nie był do końca pewien jak to wytłumaczyć- Kiedy coś się dzieje, wszyscy z którzy się uczyli w Kamar-Taj, mamy się tam właśnie spotkać.
-Ale ty cały czas tu leżałeś- zauważył Tony.
-Spotkałem się z nimi jako ciało astralne, a to jest... Po co ja wam to tłumaczę? Pewnie i tak tego nie zrozumiecie.
-Potrzebuję konkretów- powiedziała Natasza- w czym mamy ci pomóc?
-Tak, już przechodzę do sedna sprawy. Wiemy gdzie mniej więcej znajduje się powód naszych problemów. W którym wymiarze. Tylko, że żaden z nas nie jest aktualnie w stanie się tam dostać i wszystko naprawić. Teraz wkroczylibyście wy. Mógłbym wam otworzyć portal, a wy wkroczylibyście i naprawilibyście to co tam jest nie tak.
-Ale...- zaczął Steve.
-Ale nie mógłbym więcej wam pomagać po otwarciu portalu.
-A jeśli tego nie zrobimy to co się stanie?
-Jeśli się nie uda, to wszyscy zginiemy. Powoli... Cały magiczny świat. A jak my zginiemy już nikt nie będzie mógł powstrzymywać mrocznych sił, które pragną zawładnąć naszą planetą.
-Dobra wszystko jasne- powiedział Tony- Jakie inne wymiary i mroczne siły?!
-Więc tak jakby nie mamy innego wyjścia, co?- zapytał Clint.
-Nie.
-I tak byśmy się zgodzili- stwierdził Kapitan.
-Stephen, tylko co ja mam robić?- zapytał Ross- Ja się do takich akcji nie nadaję.
-Ty będziesz musiał ich ukrywać. Idź zagadaj pielęgniarkę.
-Dobra to ja to zrobię tylko znikajcie szybko- powiedział agent i zniknął za drzwiami.
-Avengersi są gotowi!- powiedział z uśmiechem Stark- Tylko Bruce'a nie ma... Ale poza tym jesteśmy gotowi!
-Tak... Tylko jest taka mała sprawa... Thor, Pietro wy nie możecie jechać- powiedział jeszcze Strange.
-Dlaczego?- wyprzedził asgardczyka Maxsimoff.
-Twoje moce, tak jak moce twojej siostry pochodzą z magicznego źródła. To cud, że też nie padłeś. A ty Thor... Ty masz młotek. On też jest magiczny. Lepiej nie zbliżać niczego magicznego do tego czegoś co wysysa magię z całej Ziemi- wyjaśnił Strange.
-Eeeee... Naprawdę Thor nie może jechać? Mam go już dość- powiedział Loki i schował twarz w poduszce.
Strange otworzył portal. Na początku było to małe okrągłe przejście, lecz zaczęło szybko rosnąć. Przestało dopiero kiedy było wielkości człowieka. Prowadziło ono na pustynię z kolorowym piaskiem.
-Avengers...- zaczął Kapitan.
-Zbiórka!- dokończyła Natasza.
-Ej to jest mój tekst.
-Ale robisz takie wielkie pauzy pomiędzy tymi dwoma słowami, że można by...- nie dokończyła bo wraz ze Steve'em przeszła przez portal. Reszta ekipy poszła w ich ślady.
Kiedy tylko ostatni bohater zniknął portal się zamknął, a Strange padł na łóżko.
-Pietro...-jęknęła Wanda.
Brat już się zjawił przy siostrze. Delikatnie dotknął jej czoła. Było gorętsze niż kiedykolwiek.
-Trzymaj się siostra- powiedział do niej- biegnę po lód.
Szybko zniknął. Wanda rozejrzała się. Jej wzrok zatrzymał się na chwilę na Thorze, a potem na Lokim. Uśmiechnęła się do siebie.
-Muszę mieć naprawdę wysoką gorączkę- powiedziała cicho- Mam halucynację... Loki twoja ręka jest niebieska...
^-^ ^-^ ^-^ ^-^ ^-^ ^-^
Hej!
Nadal nie byłam na Deadpoolu... Ale za to byłam na Hanie Solo.
Film nawet spoko, tylko zakończenie było "za". Było po prostu "za".
A tę jego dziewczynę to chciałabym z blastera zastrzelić.
Pokochałam L3! <3 Droidy górą!
No to pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro