Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

57

Thor spotkał Bucky'ego przypadkiem na schodach. 

-Ej! Widziałeś ostatnio mojego brata?- zapytał go.

-Dzisiaj tylko raz. Rano. Co się stało ze Strange'm?

-Nie wiem. Zemdlał. Wanda też. Ona ma chyba gorączkę.

-Wanda też? Mam wrażenie, że rzuciła jakiś czar na Steve'a. Mówi przez sen coś o jednorożcach. Mam nadzieję, że się jutro obudzi.

-Co robiłeś w naszym pokoju? Wyszedłeś wcześniej, a pamiętam, że zamykaliśmy drzwi.

-Jestem tajnym żołnierzem Hydry. Zwykły zamek w drzwiach to żadne wyzwanie dla osoby która pięciokrotnie włamał się do tajnego laboratorium. I ciągle szukałem powerbanka. Wiesz, że Stark ma misia w przebraniu mechanika pod poduszką? A ty  powinieneś sprawdzić co masz pod łóżkiem. 

-A co tam mam?

-Nie sposób tego opisać. Powerbank na szczęście znalazłem. 

-Daj mi znać tylko jak spotkasz Lokiego. Naprawdę muszę z nim pogadać.

-To może być trudne. Często znika.

-Jak to znika?

-Czasami nawet na całe noce. 

-Wyślij mi wiadomość jak tylko wróci.

-A ty przypadkiem nie rozwaliłeś swojego telefonu młotkiem?

-Może... Pa!

*****

Asgardczyk znów zanurkował pod łóżko. Tam naprawdę było niezwykle. Nigdy nie podejrzewał, że tam mogą lądować zagubione skarpetki. 

-Zły jednorożec... Nie jedz tego...-mruknął Kapitan Ameryka.

Thor po raz kolejny zniknął pod łóżkiem. Wreszcie odkrył miejsce znikania jego rzeczy. Wcześniej podejrzewał jakieś wredne chochliki. Znalazł podręcznik do matematyki, mnóstwo długopisów, szczotkę do włosów, słoik nutelli i patelnię. Nie był do końca pewny skąd tam się wzięła patelnia.

-Wiewiórki... Bądźmy jak wiewiórki...

Do pokoju wszedł Tony rozmawiając przez komórkę. 

-Tak. Tak. Wiem, że jest późno. Jest więc wolny stolik, czy nie? Ile osób? Trzy. Jest? To super! Do jutra. Nie. Niestety jestem zajęty. 

Rozłączył się. Usiadł na łóżku i spojrzał na stosik rzeczy przy łóżku Thora.

-Ludzie są czasami nie do zniesienia. Szczególnie kiedy są to pięknie brzmiące pracownice restauracji.

-Możliwe- odparł bóg wyciągając na wpół spaloną świeczkę.

-Mówisz im nie, a one dale swoje. Mówisz, że masz dziewczynę, lecz one nie słuchają. Ciesz się Thor, że nie jesteś mną. Nieziemsko przystojnym, bogatym, playboyem. 

****

Przy śniadaniu następnego dnia Zimowy Żołnierz zagadnął boga piorunów. 

-Nie wrócił.

-Jak to?- zdziwił się Thor- A ty wiesz co on robi?

-Raz go zapytałem. Stwierdził cytuję: coś tam.

-No tak. Dzięki.

Do jadalni wszedł Steve. Miał włosy w nieładzie i podkrążone oczy. wszystko to było dziwne, bo Kapitan zawsze był przygotowany do dnia. Usiadł przy stole i zasnął twarzą w misce owsianki.

-Bruce mogę się spóźnić na lekcję- powiedział i wyszedł szukać brata.

*****

Przeszukał cały akademik i nic. Już któryś raz z rzędu wchodził na ostatnie piętro budynku. Przeszedł kolejny raz korytarzem. Stanął przed drzwiami do pokoju Lokiego i Bucky'ego. Spojrzał na ostatnie drzwi po tej stronie korytarza.

-A może...

Te drzwi nie miały numeru. Prowadziły prosto na dach. 

-Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem? Czemu ja gadam do siebie?

Otworzył drzwi i ruszył powoli na górę. Dotarł do miejsca gdzie schody skręcają. Nie patrzył pod nogi i przez to potknął się o nogi nieprzytomnego Lokiego.

-Bracie- powiedział wstając Thor- Tu jesteś.

Nachylił się nad nim i lekko go potrząsnął. Jego skóra była zimna nawet jak na niego. Ten otworzył jedno oko, lecz zaraz je zamknął.

-Daj mi jeszcze pięć minut- mruknął.

-Loki, czy ty wiesz która godzina?

-17:15?

-Nie. 7 rano.

-Może. Daj mi spać.

-Bracie, czy ty wiesz, gdzie jesteś?

Zielonooki z trudem otworzył oczy i się rozejrzał.

-Na schodach i nie jestem twoim bratem. Spałem w gorszych miejscach, jak wtedy w stajni, na drzewie i w tamtej lodówce.

-Wstawaj. Idziemy do skrzydła szpitalnego. Kiedy ty spałeś w lodówce?

-Nie chcę.

Thor podniósł brata i postawił go na nogach. Podtrzymując go zaczęli razem schodzić po schodach. Chwilę zajęło zanim Loki doszedł do siebie. 

-Potrafię sam chodzić- powiedział i wyrwał się spod jego uścisku.

-No to idź sam.

Kłamca zrobił kilka kroków, znów się potknął i poleciał prosto na Thora.

-Potrafisz sam chodzić?

-Zamknij się młotku.

-Jesteś lodowaty. 

Loki spojrzał na brata. Przez mniej niż sekundę zdawało się, że oczy Lokiego nie są zielono, lecz czerwone. 

"Musiało mi się przewidzieć" pomyślał "to pewnie przez światło".

W tym samym momencie temperatura w pokoju spadła o jakieś 5 stopni.

🐬🐬🐬🐬🐬🐬

Podobało się?

Na razie nie mam nic innego do powiedzenia.

Pa! Pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro