51
Gdzieś około pierwszej w nocy Loki przeszedł przez portal na dach akademika. Był cały poobijany.
Miał rozcięcie na policzku lecz nim się specjalnie nie martwił. Był pewny, że do poniedziałku zniknie. Jedynym, czym się martwił była rana na jego ramieniu. Głęboka i okropna. Przez nią miał zakrwawiony cały rękaw.
To czym się zajmował nie należało do łatwych, fajnych, czy miłych rzeczy. Chciał już odejść, lecz wiedział, że wszedł już zbyt głęboko w to bagno by
się z niego wydostać bez szwanku. Teraz w najlepszym wypadku kończyłoby się to śmiercią. Z tym z kim Loki pracuje nie ma żartów.
-Długo czekałyście?- zapytał do dwóch osób stojących przy krańcu dachu.
-Spodziewałeś się nas?- zapytała lekko zaskoczona Nebula podchodząc do niego. Zaraz za nią ruszyła Gamora.
-Nie. Jednak wracając do was sądziłem, że ze sobą nie gadacie. Jeśli przeszkodziłem wam w jakiejś rodzinnej rozmowie to już mnie nie ma.
Obie milczały. Wpatrywały się jednak w Lokiego z takim natężeniem, że każdy by odwrócił wzrok. Ale Loki nie jest każdym.
-Czym więc sobie zasłużyłem, na spotkanie z dwoma pięknymi kobietami?- spytał z cwaniackim uśmiechem.
-Lub czym zawiniłeś- syknęła niebieska kosmitka.
-Doskonale wiesz czego chcemy- powiedziała zielona zabójczyni.
-Niestety. Nie przynoszę pozdrowień. Rodzina niezbyt się wami interesuje- powiedział ciągle się uśmiechając.
-Jak śmiesz!?- zawołała Nebula i już chciała uderzyć go w trzwarz, kiedy siostra złapała jej pięść.
-Nie tu. Kamery- wyszeptała Gamora.
Obie złapały go i pociągnęły do drzwi. Metalowa dłoń Nebuli boleśnie wbijała mu się w ranę. Do gardła miał przyłożony rozkładany nóż Gamory.
Szli do piwnicy. Na schodach nikogo nie spotkali, lecz na piętrze A usłyszeli jak ktoś wychodzi że swojego pokoju. Cała trójka stanęła wtedy w bezruchu.
Nóż został jeszcze mocniej przyciśnięty do gardła.
Kiedy tylko dźwięki ucichły ruszyli dalej. Zaciągnęły go do piwnicy.
-A teraz gadaj!- zabójczyni jeszcze mocniej przycisnęła mu ostrze do gardła- A jak nie to cię zabijemy
-Chcecie ryzykować wojną, dla chwili przyjemności, jaką będzie zabijanie mnie?- zapytał je.
-Nie oszukuj nas- syknęła jej przyrodnia siostra- Jesteś dla Odyna tyle wart jak my dla Thanosa. Jak nie mniej.
Loki rozejrzał się. W piwnicy było ciemno. Nikt nie zapalił światła. Widział tylko na odległość kilku metrów. Stali pomiędzy dwoma regałami wypełnionymi pudłami. Przy suchicie biegły rury.
-Wy dwie grozicie mi w ciemnościach. Wakacje się przypominają.
-Widziałyśmy jak zostałeś wyciągnięty z otchłani kosmosu. Ciągle się dziwię czemu ciebie zatrzymał. Gdybyśmy powiedziały gdzie zniknołeś w wakacje twojemu bratu...- mówiła Gamora, jednak Nebula jej przerwała.
-To nic nie da. Zastraszanie na niego nie działa- odwróciła się do asgardczyka- Wszystko ma swoją cenę. To twoje słowa. Czego chcesz w zamian?
-Rzeczy cenniejszej niż większość skarbów świata. Chcę informacji.
Kosmitki spojrzały na siebie. To była ich jedyna okazja.
-Zgoda- zgodziła się Gamora.
-Byłybyście tak miłe i puścicie mnie? Wolę robić interesy bez noża pod gardlem- spojrzał na ich rwarze. Widział desperację.
Puściły go, lecz ciągle trzymały broń w pogotowiu.
-Co chcecie wiedzieć?- zapytał je.
-Co robisz dla Thanosa?
-Szukam dla niego pewnej rzeczy. Chce bym znalazł ją i potem ją zdobył. Podobno mam do tego talent.
-Co to jest?
-Teraz moja kolej. Pamiętacie?
-Czego chcesz cwaniaku?- Gamora się niecierpliwiła.
-Dlaczego teraz? Tyle miesięcy tu byłem, a wy dopiero teraz się mną zajełyście. Czemu?
Stały tam w milczeniu. W końcu Gamora spojrzała w jego zielone oczy.
-Byłyśmy się. Rozumiesz. Bałyśmy się, że nas zabije. Tak samo jak teraz ty.
-Masz szczęście. Mówisz prawdę. Jednak ja się nie boję.
-Czego szukasz?- Nebula znowu zapytała.
-Sam nie wiem dokładnie. To jest coś potężnego. Teraz ja. Czemu wybrałyście okrężną drogę?
-Okrężną drogę do czego?- nie zrozumiała zielona zabójczyni.
-Chcecie wymusić na mnie obietnicę. Wiem, że nie interesuje was co robię dla waszego ojca. Chcecie tylko bym nie wygadał mu gdzie jesteście. Zgadza się?
Obie milczały. Bóg kłamstw uśmiechnął się. Było tak jak podejrzewał od samego początku.
-Na wasze szczęście go to nie interesuje. Nie szuka was, ma ciekawsze sprawy na głowie. Jednak radzę wam się nie wychylać, bo jeśli jednak was dopadnie, będzie was czekało to samo, co mnie jeśli mi się nie uda.
Zrozumiały go. Ich spotkanie z Thanosem będzie równe że śmiercią.
-A co jeśli postanowi odwiedzić swojego wiernego sługę?- Nebula chciała być pewna.
-Nie odwiedzi mnie. Nawet nie wie na jakiej planecie jestem. Postarałem się o to. A teraz jeśli panie wybaczą, opuszczę was- ruszył w stronę drzwi.
Przed wyjściem odwrócił się jeszcze i dodał:
-Nie jestem jego sługą. Mogę odejść kiedy tylko zechcę.
Nebula odwróciła się w stronę siostry.
-Wierzysz mu?
-Nie, ale nie mamy wyboru.
🦌🦌🦌🦌🦌🦌🦌🦌
Podoba się rozdział? Jeśli tak to piszcie. Jeśli nie to też piszcie.
Zaraz będzie lecieć na HBO Spiderman Homecoming. Już doczekać się nie mogę.
Ostatnio też oglądałam sobie Kingsmanów. Ten film jest genialny! I ma też genialną ścieżkę dźwiękową!
I jeszcze mam taki problem, bo nie wiem jak mam was (czytelników) nazywać. Pomożecie?
To wszystko na razie.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro