Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50

Była sobota. Bucky jak zwykle spał do południa. Przewracał się przez sen właśnie na drugi bok kiedy ktoś wszedł do pokoju.

Podszedł cicho do łóżka Bucky'ego i na nie wskoczył.

Zimowy Żołnierz błyskawicznie się obudził. Wyciągnął ukryty pod poduszką składany nóż i przyłożył go napastnikowi do gardła.

Wykonał to wszystko naturalnie i błyskawicznie szybko. Lata ćwiczenia nie poszły na marne. Kiedy to robił czuł się jak w transie. Nie obchodziło go kogo miał zamiar jeszcze przed chwilą zabić. Tak było zawsze. Na każdej misji, treningu, a nawet w tej sytuacji.

Tym kto skoczył na łóżko okazał się być Lucky. Pies nic sobie nie robił z noża który znajdował się na jego gardle. Zaczął radośnie szczekać i machać ogonem.

Bucky patrzył przez chwilę w oczy zwierzaka i dopiero po chwili odłożył nóż na szafkę nocną.

Lucky to wykorzystał i rzucił się na żołnierza. Lizał go po twarzy. Bucky głaskał go i głaskał, aż pies nie przestał. A kiedy przestał zeskoczył z łóżka i zaczął biegać po pokoju goniąc swój ogon.

Zimowy Żołnierz rozejrzał się po pomieszczeniu. Tak jak się spodziewał. Nikogo więcej tam nie było.

-Jak zawsze- mruknął pod nosem. Lokiemu zdarzało się coraz częściej znikać w weekendy.

-A ty jak się tu dostałeś?- zwrócił się do psa.- Bo jeśli on nie zamknął drzwi kiedy wychodził będzie miał przerąbane.

Lucky położył się na plecach i przez chwilę wśród jego gęstego złotego futra można było zobaczył jego obrożę.

-No tak- powiedział Bucky. Niedawno T.A.R.C.Z.A. wysłała Clintowi specjalną kartę dostępu przeznaczoną dla psa. Otwierała ona przed nim większość drzwi i tak zwierzak pewnie dostał się do pokoju 244.

Bucky wstał i podszedł do łazienki. Lucky nie odstępował go nawet na krok. Przy drzwiach chłopak odwrócił się i spojrzał mu w oczy.

-Zostań- powiedział powoli, a widząc, że pies nie reaguje dodał- Siad.

Lucky usiadł. Widząc to Bucky zamknął drzwi.

Kiedy się mył słyszał bez przerwy zawodzenie i drapanie w drzwi. Kiedy, już ubrany, wyszedł Lucky znów się na niego rzucił.

-Nie było mnie tylko kilka minut.

Lucky nie zwracał na to uwagi. Zachowywał się jakby nie widział go sto lat.

"Tak pewnie zachowywałby się Steve, jakby był psem, gdy mnie spotkał w tym wieku" pomyślał.

W końcu udało mu się wstać. Wziął jeszcze swój karabin AK, który do tej pory był oparty o ścianę. Już od dawna miał zamiar postrzelać bez ciągłego nadzoru nauczyciela. Otworzył drzwi na korytarz i pies grzecznie wyszedł za nim.

Na strzelnicy znalazł, oczywiście Clinta. Strzelał do manekinów. Jednego zamroził, inny stopił się pod wpływem kwasu że strzały, a jeszcze jeden wybuchł.

Lucky widząc łucznika od razu rzucił się na niego.

-Lucky, właśnie się zastanawiałem gdzie się podziałeś- powiedział Hawkey.

-Pilnuj go lepiej. Wszedł do mojego pokoju. Jeszcze trochę i już go nie było- poradził mi Bucky.

-Wlazłeś do pokoju Bucky'ego? Czekaj... Bucky, Lucky. Rymuje się!

Zimowy Żołnierz wziął swój karabin i ruszył do części strzelnicy przeznaczonej na broń palną.

Ustawił karabin i zaczął strzelać. Trafiał tak często, że głowa manekinowi odpadła. Zawsze kiedy sobie tak dla przyjemności strzelał wyobrażał sobie, że trafia w Red Sculla, Zolę lub Pierce'a.

Nawet nie zauważył, że przyszła Natasza. Ustawiła się trochę dalej i też zaczęła strzelać.

Bucky zauważył ją dopiero kiedy komputer rozpoczął symulację holograficzną.

Manekiny zniknęły w ścianach i w podłodze. Pojawiły się hologramy drzew i różnego rodzaju agentów: dobrych (do których się nie strzela) i złych (do których się strzela). W lewym i prawym górnym rogu zostały wyświetlone zdjęcia z ich legitymacji, a pod spodem liczba ustrzelonych punktów.

Natasza i Bucky wysłali sobie porozumiewawcze spojrzenie, znaczyło ono niech wygra lepszy. Chwilę później zaczęli strzelać. Bitwa się zaczęła.

Na początku wysunęła się na czoło agentka, jednak Zimowy wyrównał wynik kiedy ona błyskawicznie wymieniała magazynki w swoich pistoletach.

Różnica między ich wynikami była minimalna. Bucky po postrzelił agenta ukrytego w drzewach, przez co zdobył 20 punktów, lecz Natasza w tym czasie trafiła w 4 naziemnych każdy po 5 punktów.

Została jeszcze minuta do końca, kiedy żołnierz pobił rekord strzelnicy. Rudowłosa jednak nie pozwoliła mu się długo cieszyć sukcesem.

Pięć sekund przed końcem ktoś zawołał:

-Bucky!

Zimowy Żołnierz odwrócił się do stojącego w drzwiach Steve'a. Nie wiedział czemu, ale jak tylko stary przyjaciel go wołał zawsze się odwracał.

Chwilę później stała koło niego zwyciężczyni.

-Musisz nad tym zapanować- powiedziała.

-A ty musisz popracować na szybkością wymiany magazynków. Zajmuje ci to wieki- odparł.

-Bucky- Steve do nich podszedł.

Zimowy Żołnierz odwrócił się do niego i prawie przez to nie uderzył go karabinem.

-Stary uważaj na ten kałasznikow.

-Co się dzieje?

-Ferię się zaczynają. Do Londynu mieliśmy jechać- powiedział Kapitan.

-Prawda... Zapomniałem...

-Ja też- przyznała Natasza- Muszę się spakować.

-A gdzie jedziesz?- zapytał Rogers.

-W Alpy na narty. Pozdrów odemnie Sharon- powiedziała i wyszła.

Steve patrzył jeszcze na drzwi który się za nią zamknęły.

-Prawda Sharon...- wyszeptał.

-Powiedziałeś jej, że przyjeżdżasz?

-Nie.

-Może jej nie spotkasz. Chodź.

W hali dla samolotów spotkali Tony'ego.

-Wreszcie! Już się zastanawiałem ile mam czekać na mistrzów świata w spaniu!- powiedział i wskoczył do maszyny.

-Leci z nami?- spytał Bucky.

-Tak jakoś się złożyło.

-Idziecie mrożonki?- zawołał Stark

-Zapowiada się długi lot- Zimowy Żołnierz odwrócił się i wszedł do samolotu.

Steve rozejrzał się. Zobaczył pilota. Podszedł do niego i zapytał:

-Ile jest na pokładzie spadochronów?

-10.

-Pójdę po jeszcze dwa.

🦌🦌🦌🦌🦌🦌

Dawno mnie tu nie było. Mam na dobre usprawiedliwienie.

Raz wyjechałam na wyjazd matematyczny do miejsca gdzie nie ma zasięgu.

A potem... Nie chciało mi się.

Mam nadzieję, że wam się podoba rozdział.

Zaczynam się bać co z nami (fanami) będzie po premierze Infiniti War, czy jak woli polskie tłumaczenie Wojnie Bez Granic.

Mam nadzieję, że zostaniemy w tym samym składzie.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro