Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49

Bruce dobiegł do restauracji. Zostawił Lucky'ego na zewnątrz. Stanął przed drzwiami. Tak bardzo tego chciał. Tak bardzo za nią tęsknił. Lecz teraz gdy była tak blisko, zawahał się. Spojrzał jeszcze na psa. Patrzył na niego tak jakby mówił " jeśli tam nie wejdziesz, ja to zrobię".

Naukowiec otworzył drzwi. Od razu podeszła do niego Sara.

-Hej. Siedzi przy waszym stoliku- powiedziała.

-Dzięki.

Ruszył we wskazanym kierunku. Była tam. Przeglądała menu. Swoje czarne włosy miała związane w kitkę.

Kiedy dzieliły ich dwa stoliki, podniosła wzrok i popatrzyła na niego. Szybko wstała, podbiegła do niego i go przytuliła. Płakała.

-Betty. Jestem tu.

Betty Ross podniosła wzrok.

-Bruce. Nawet nie wiesz jak długo ja ciebie szukałam- powiedziała płacząc. Po chwili jednak dodała stanowczym tonem- Czemu nie dałeś znaku życia?! Nawet nie wiesz jak długo ja ciebie szukałam!!?

-Nie mogłem. Może usiądziemy?- rozejrzał się dookoła. Wolał nie robić sceny, a już większość ludzi którzy byli w restauracji, na nich patrzyła.

Kiedy tylko wrócili do stolika Bruce zaczął się tłumaczyć.

-Nie mogę się z wami kontaktować. T.A.R.C.Z.A. nie chcę by ktokolwiek wiedział o tym gdzie jestem. A w szczególności twój ojciec.

-O niego martwić się nie musisz. Myśli, że jestem u cioci w Bostonie. Zostawiłam tam komórkę, więc mnie nie namierzy.

-A karty?

-Też. By wszystko wyglądało normalnie moja koleżanka ich używa.

-To dobrze. Betty tęskniłem.

Zamówili coś. Podczas jedzenia opowiadali sobie co się u nich działo. Kiedy wychodzili Bruce jeszcze zatrzymał się, by jeszcze porozmawiać z Sarą.

-Sara, czy mogłabyś nie wspominać dyrektorowi o tym co się tu stało?

-Miałabym okłamać szefa wszystkich szefów? A przy tym i rząd?

-Noo... Tak?

-Zgoda. Tylko, że w weekend zajmujesz się moją małą.

-Sara jesteś najlepsza.

-Leć do swojej dziewczyny. Bo czas wam się skończy.

Bruce wyszedł. Betty głaskała Lucky'ego, któremu się to bardzo podobało. Naukowiec odwiązał psa i razem ruszyli do parku.

-Twój?- zapytała Betty.

-Nie. Współlokatora.

-To czemu on się nim nie zajmuje?

-Aktualnie leży w oddziale szpitalnym. Słuch stracił na misji.

Kiedy już tam byli usiedli razem na ławkę i patrzyli na bramę akademii.

-Jak tam jest?

-Niezwykle. Tam odkryłem, że istnieją ludzie dziwniejsi ode mnie.

-Na przykład?

-Mamy tam sztuczną inteligencję, dwoje nordyckich bogów, gadające drzewo i szopa, i jeszcze...

-Hej!

Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się srebrna smuga. Przemknęła koło nich, lecz po chwili wróciła. Teraz stał przed nimi Pietro.

-On- dokończył Bruce.

-Cześć Pietro jestem- podał dłoń Betty, a ona ją uścisnęła- najszybszy człowiek na świecie, jakby ktoś nie wiedział.

-Co tu robisz?- spytał lekko zdenerwowany naukowiec.

-Tak sobie tylko przebiegałem. W pokoju nie mogłem wytrzymać. T'challa ciągle gada po afrykańsku przez telefon. Na początku było nawet fajnie, ale po półgodzinie już nie. Musiałem się przewietrzyć. Patrzę, a to tu i ta piękność. Nie mogłem uwierzyć. Banner i dziewczyna. Więc musiałem sprawdzić. 

-My właśnie rozmawialiśmy, więc...- mówiła Betty.

-Czy mógłbyś stąd zjeżdżać?- dokończył Bruce.

-Dobra już mnie nie ma. Nie chcemy tu mieć problem z zielonym. I tak w ogóle to na następnym treningu zapłacisz mi za tą dziurę moich wymiarów w suficie. Pa!- i już go nie było.

-No to na czym to ja...

-Hulk wbił go w sufit?

🐵🐵🐵🐵🐵🐵🐵🐵

Byłam na "Czarnej Panterze"!

To było super!

Genialne!

Ostatnia scena po napisach jest nieziemska!

Ale opowiem wam historię. Byłam w kinie z dwoma koleżankami. Jako jedyne zotałyśmy do końca napisów. Czekałyśmy na drugą scenę. A tu podchodzi dziewczyna, pracownica kina, i pyta się na co my czekamy.

Ludzie z kina powinni wiedzieć, że Marvel ma sceny po napisach!! Powinni tak szkolić obsługę, by nie wyganiać z kina, aż do końca napisów! Poprawcie się kina! Poprawcie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro