48
Clint po tym jak tylko wrócił wylądował w skrzydle szpitalnym. Odzyskał słuch jeszcze tego samego dnia, ale został zatrzymany jeszcze na jedną dobę na obserwacji.
W piątek po lekcjach wokół jego łóżka zrobił się niezły tłum.
-No nieźle się urządziłeś staruszku- powiedział Pietro. Podbiegł do drzwi na których była zawieszona tablica do strzałek, zabrał wszystkie strzałki i podał je leżącemu w łóżku szpitalnym.
-Jestem od ciebie tylko o kilka miesięcy starszy- odparł Clint i znów zaczął rzucać.
-Ale już jesteś głuchy.
-Będę żyć dłużej od ciebie. Mówię ci.
-I będziesz przykuty do łóżka. Jak warzywo.
-Jeszcze zobaczymy.
Do łóżka przepchał się Steve z urodzinową torbą.
-Mam coś dla ciebie- powiedział i podał ją.
-Nie musiałeś! Jesteś mega!- uśmiechał się, aż zajrzał do środka- Co to jest?
-Praca domowa. Tak dla zabicia czasu- powiedział Kapitan Ameryka.
-Spokojnie Clint- powiedziała Natasza- ja też coś dla ciebie mam.
Telefon w niebieskim etui z białą gwiazdą zadzwonił i Steve szybko odebrał.
-Część Sharon. Przepraszam, że wczoraj nie zadzwoniłem, ale...- odszedł wgłąb pokoju.
-Zaczęło się- powiedział Hawkey, po czym wrócił do Nat- Tylko nie wypracowanie na angielski.
-Nie. Zaraz będzie.
W tym momencie do pokoju wszedł Bruce. Nie był jednak sam. Na smyczy trzymał Lucky'ego. Puścił go i pies od razu wskoczył na łóżko.
-Nat! Dzięki!
-Ja ci tylko sprowadziłam kujona do zadań. Za psa dziękuj kujonowi.
-Bruce myślałem, że pielęgniarka nie wpuszcza zwierząt.
-Bo nie wpuszcza. Musiałem go przemycić. Stęsknił się za tobą.
-Zgoda?- spytał łucznik wyciągając rękę.
-Zgoda- naukowiec ją uścisnął- Tylko zajmij się nim czasami.
-Postaram się.
Potem większość wyszła. Bruce przez kolejne pół godziny odrabiał pracę domowe, a Clint od niego spisywał. Kilka razy pielęgniarka zaglądała do nich. Wtedy trzeba było chować Lucky'ego pod łóżkiem. Potem przyszedł Stark.
-Ej widzę, że nasz Robin Hood powoli wraca do nas- powiedział.
-Spóźniłeś się. Musisz wkupić się znowu w moje łaski, bym ci to wybaczył- odparł Hawkey.
-Myślę, że chyba mi się uda- odwrócił się i zawołał w stronę drzwi- Chodź tu do nas!
Do pokoju weszła Laura. Wyglądała nieziemsko, że Clint przyłapał się na tym, że się gapi.
-Wyobraź sobie, że w innym klasą nie powiedzieli nic o tym co się z tobą stało- powiedziała Laura.
-No to ja chyba już pójdę. Muszę Lucky'ego wyprowadzić- powiedział Bruce- Idziesz Tony?
-A gdzie tam. Zrobimy sobie tutaj ekstra imprezę.
-Na pewno nie masz, żadnych planów?- spytał Clint.
-W końcu dzisiaj jest piątek- dodała Laura.
-Piątek... Piątek... Co ja miałem robić w piątek?- zamyślił się miliarder- Już wiem! Randka na mnie czeka! "Gwiezdne Wojny" nadchodzę!- wykrzyknął i wybiegł.
******
Bruce wraz z Lucky'm, szedł parkiem, kiedy dostał wiadomość na komórkę. SMS od Sary brzmiał tak:
"Ktoś ciebie szuka".
Mimo wszystko, że Bruce był pod opieką T.A.R.C.Z.Y Generał ciągle go szukał. Czekał tylko, aż naukowiec się wychyli tak by któryś z jego agentów mógł go złapać. Potem czekałyby go tylko eksperymenty, by wydobyć z niego Hulka, a potem stworzyć więcej zielonych potworów.
"Jeśli to Generał wiesz co masz zrobić. TARCZA już się tym zajmie" odpisał jej.
"To nie jest Generał. Ona jest bardzo miła i stęskniła się za tobą" dostał następnego SMS-a.
Szybko jej odpisał: "Już idę". Następnie schował jeszcze spokojnie komórkę do kieszeni i pobiegł ile sił w nogach do Sary.
🐱🐱🐱🐱🐱🐱🐱🐱
Wiecie co?
Mam dziś urodziny! Od dzisiaj mam 16 lat! Chociaż pewnie będę się zachowywać jakbym miała jakieś 10.
W Stanach mogłabym zdawać na prawo jazdy! O byłoby okropne dla reszty członków ruchu drogowego.
Na "Czarną Panterę" pójdę w piątek i niestety na dubbing. Ale liczy się, że pójdę!
I takie jeszcze pytanie jak tam życie?
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro