Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

-Chciałaś ze mną rozmawiać, więc jestem do twojej dyspozycji- oznajmił Tony.

On i Pepper stali w pustym korytarzu. Z różnych sal dobiegały dziwne odgłosy kółek pozalekcyjnych. Zza drzwi przy których właśnie stali ktoś krzyknął "Piorunem go!".

-A może będę do twojej dyspozycji trochę dalej. Nie jestem pewien czy tam grają w jakąś grę, może w pokemony, czy, co jest równie możliwie, jest tam Thor i skończymy jak steki na grillu.

Zagłębili się dalej w odmęty oświetlonego jarzeniówkami korytarzem. Tam też długo nie postali, bo kolejny ktoś zawołał:

-Odłóż tą piłę mechaniczną!

-Co my jesteśmy w jakiejś szkole specjalnej troski czy co!- wkurzył się Tony i wszedł do sali, by po chwili z niej wybiec- Nie chciałem ci przeszkadzać... Gary... Proszę... Moje życie jest za cenne bym ginął... Jestem jeszcze taki młody i przystojny...

Pepper stanęła między Starkiem, a osobą która dzierżyła piłę mechaniczną i powiedziała że spokojem:

-Gary wracaj do swojej pracy. Dopilnuje by ci więcej nie przeszkadzał. Niedługo uda ci się dokończyć rzeźbę. Efekt będzie znakomity. Mówię ci.

Zabrała Tony'ego i razem ruszyli dalej. Stanęli dopiero na schodach.

-Teraz to na 150% nikt nam nie przerwie- zapewnił Iron man- Słucham uważnie.

-Tony wiem, że pracujesz, uczysz się, wyjeżdżasz na misję...

-I przy okazji ratuję świat- wtrącił się Stark, a widząc minę Pots dodał- Przepraszam, już nie będę ci przerywać. Mów proszę dalej.

-I robisz eksperymenty. Nawet nie chcę wiedzieć co zaszło z tym okiem Agamotto.

Tony w tym momencie chciał coś dodać ale nie zdołał, bo Pepper mówiła dalej.

-Nie obchodzi mnie też kim jest ta Sara. Wiem, że dowiem się w przyszłości i będę albo bardzo z ciebie dumna, albo bardzo wściekła...

Znów Tony próbował bezowocnie. Podniósł więc rękę niczym uczeń w klasie i czekał, aż dostanie prawo głosu.

-Chodzi mi tylko o to, że spędzamy że sobą coraz mniej czasu. Ostatnio nasze jedyne rozmowy odbywają się tak jak dzisiaj. Kilka zdań i koniec. Musimy coś z tym zrobić. Teraz możesz mówić.

-A więc chciałem zaznaczyć, że to co się stało z okiem było tylko malusieńkim, tyciunkim wypadkiem przy pracy. Sarę to poznasz za miesiąc. A co do spędzania czasu masz rację... I chyba wpadłem na pomysł co ty na to, że my, tylko ty i ja, pójdziemy w piątek do kina, a później zjemy razem kolację. Co ty na to?

-Tylko, że w kinach nie leci nic ciekawego teraz...

-Jak to nie leci?! VIII część Gwiezdnych Wojen leci! "Ostatni Jedi"!!

-Tony dobrze, tylko nie jestem pewna czy połapię się w fabule. Zatrzymałam się chyba na II części.

-To trzeba to szybko nadrobić. Damy radę.

-No to zgoda.

-Więc nie zrywasz że mną?

-Nie a niby czemu miałabym?

-Aaa taki głupi pomysł przyszedł mi do głowy. A słyszałaś wieści?

-Jakie?

-Sharon zerwie że Stevem.

*****

Steve szedł z Sharon przez szkolny park. Oboje milczeli. Nikt nie chciał przerwać milczenia. Skończyło się ono dopiero kiedy Rogers wywrócił się na korzeniu wystającym z ścieżki. Sharon wybuchnęła śmiechem na widok rozwalonego na ścieżce Kapitana Ameryki.

-Czyli pogadamy wreszcie?- zapytał Steve podnosząc się.

-Tak. My musimy.

-Sharon o co chodzi? Mi możesz wszystko powiedzieć. Nikomu nie wygadam.

-Steve ja muszę wyjechać.

-Dobrze, ale gdzie wyjechać?

-Do Anglii.

-A na jak długo? Ile cię nie będzie? Tydzień, dwa?

-Ja jeszcze nie wiem, ale to potrwa dłużej.

-Miesiąc?

-Nie Steve. O wiele dłużej. Jeśli dobrze wszystko pójdzie wrócę dopiero na zakończenie roku.

-A jeśli źle?

-A jeśli źle to wcale nie wrócę.

🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁

Stało się coś okropnego. Jestem na morzem (tak nad Bałtykiem zimą) i mam ze sobą trzy ciekawe książki i lekturę.

Jedną ciekawą już skończyłam czytać, a rano dopiero przyjechałam. Dwie kolejne są na wyczerpaniu.

Oddychaj... Oddychaj... Spokojnie "przypomina sobie, że widziała empik gdzieś w mieście".

Może jednak przeżyję.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro