45
-Chciałaś ze mną rozmawiać, więc jestem do twojej dyspozycji- oznajmił Tony.
On i Pepper stali w pustym korytarzu. Z różnych sal dobiegały dziwne odgłosy kółek pozalekcyjnych. Zza drzwi przy których właśnie stali ktoś krzyknął "Piorunem go!".
-A może będę do twojej dyspozycji trochę dalej. Nie jestem pewien czy tam grają w jakąś grę, może w pokemony, czy, co jest równie możliwie, jest tam Thor i skończymy jak steki na grillu.
Zagłębili się dalej w odmęty oświetlonego jarzeniówkami korytarzem. Tam też długo nie postali, bo kolejny ktoś zawołał:
-Odłóż tą piłę mechaniczną!
-Co my jesteśmy w jakiejś szkole specjalnej troski czy co!- wkurzył się Tony i wszedł do sali, by po chwili z niej wybiec- Nie chciałem ci przeszkadzać... Gary... Proszę... Moje życie jest za cenne bym ginął... Jestem jeszcze taki młody i przystojny...
Pepper stanęła między Starkiem, a osobą która dzierżyła piłę mechaniczną i powiedziała że spokojem:
-Gary wracaj do swojej pracy. Dopilnuje by ci więcej nie przeszkadzał. Niedługo uda ci się dokończyć rzeźbę. Efekt będzie znakomity. Mówię ci.
Zabrała Tony'ego i razem ruszyli dalej. Stanęli dopiero na schodach.
-Teraz to na 150% nikt nam nie przerwie- zapewnił Iron man- Słucham uważnie.
-Tony wiem, że pracujesz, uczysz się, wyjeżdżasz na misję...
-I przy okazji ratuję świat- wtrącił się Stark, a widząc minę Pots dodał- Przepraszam, już nie będę ci przerywać. Mów proszę dalej.
-I robisz eksperymenty. Nawet nie chcę wiedzieć co zaszło z tym okiem Agamotto.
Tony w tym momencie chciał coś dodać ale nie zdołał, bo Pepper mówiła dalej.
-Nie obchodzi mnie też kim jest ta Sara. Wiem, że dowiem się w przyszłości i będę albo bardzo z ciebie dumna, albo bardzo wściekła...
Znów Tony próbował bezowocnie. Podniósł więc rękę niczym uczeń w klasie i czekał, aż dostanie prawo głosu.
-Chodzi mi tylko o to, że spędzamy że sobą coraz mniej czasu. Ostatnio nasze jedyne rozmowy odbywają się tak jak dzisiaj. Kilka zdań i koniec. Musimy coś z tym zrobić. Teraz możesz mówić.
-A więc chciałem zaznaczyć, że to co się stało z okiem było tylko malusieńkim, tyciunkim wypadkiem przy pracy. Sarę to poznasz za miesiąc. A co do spędzania czasu masz rację... I chyba wpadłem na pomysł co ty na to, że my, tylko ty i ja, pójdziemy w piątek do kina, a później zjemy razem kolację. Co ty na to?
-Tylko, że w kinach nie leci nic ciekawego teraz...
-Jak to nie leci?! VIII część Gwiezdnych Wojen leci! "Ostatni Jedi"!!
-Tony dobrze, tylko nie jestem pewna czy połapię się w fabule. Zatrzymałam się chyba na II części.
-To trzeba to szybko nadrobić. Damy radę.
-No to zgoda.
-Więc nie zrywasz że mną?
-Nie a niby czemu miałabym?
-Aaa taki głupi pomysł przyszedł mi do głowy. A słyszałaś wieści?
-Jakie?
-Sharon zerwie że Stevem.
*****
Steve szedł z Sharon przez szkolny park. Oboje milczeli. Nikt nie chciał przerwać milczenia. Skończyło się ono dopiero kiedy Rogers wywrócił się na korzeniu wystającym z ścieżki. Sharon wybuchnęła śmiechem na widok rozwalonego na ścieżce Kapitana Ameryki.
-Czyli pogadamy wreszcie?- zapytał Steve podnosząc się.
-Tak. My musimy.
-Sharon o co chodzi? Mi możesz wszystko powiedzieć. Nikomu nie wygadam.
-Steve ja muszę wyjechać.
-Dobrze, ale gdzie wyjechać?
-Do Anglii.
-A na jak długo? Ile cię nie będzie? Tydzień, dwa?
-Ja jeszcze nie wiem, ale to potrwa dłużej.
-Miesiąc?
-Nie Steve. O wiele dłużej. Jeśli dobrze wszystko pójdzie wrócę dopiero na zakończenie roku.
-A jeśli źle?
-A jeśli źle to wcale nie wrócę.
🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁
Stało się coś okropnego. Jestem na morzem (tak nad Bałtykiem zimą) i mam ze sobą trzy ciekawe książki i lekturę.
Jedną ciekawą już skończyłam czytać, a rano dopiero przyjechałam. Dwie kolejne są na wyczerpaniu.
Oddychaj... Oddychaj... Spokojnie "przypomina sobie, że widziała empik gdzieś w mieście".
Może jednak przeżyję.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro