4
W piątek przed bramą szkoły czekał chłopek. Wyglądał na 15 lat. W ręce miał starą walizkę. Wpatrywał się swoimi zielonymi oczami w bramę tak jakby chciał oszacować jej wytrzymałość.
Miał czarne jak noc średniej długości włosy, co potęgowało kontrast z bladą jak śnieg skórą.
"Za co? Za co? Co ja takiego zrobiłem?" myślał. "Doskonale wiesz co zrobiłeś. Okłamuj innych. Bądź przynajmniej z sobą szczery".Tak to odpowiednia kara za to co uczynił.
Dopiero teraz zaczął przyglądać się swojemu ubraniu. Jedyne co mu się w nim podobało to skórzana czarna kurtka i te dziwne ciężkie metalowe buty. Jak je midgardzczycy nazywają? Ah tak glany. Resztę jakoś zniesie. Musi się wmieszać w tłum, a asgardzkie szaty w tym nie pomogą.
Nagle nie wiadomo skąd pojawił się wysoki czarnoskóry mężczyzna. Chłopak zauważył że zdziwieniem, że jedno jego oko zakrywa przepaska. Oczywiście jeśli je ma. Wystarczyło raz spojrzeć i chłopak już wiedział, że stoi przed dyrektorem tej szkoły.
-Nazywam się Nicolas Fury, a ty to pewnie Loki Laufeyson.
-Tak.
-Więc zapraszam. Szybko oprowadzę cię po terenie naszej placówki.
I zaczęło się zwiedzanie. Loki szybko dowiedział się wszystkiego co było potrzebne standardowemu uczniowi.
-Wszyscy uczniowie są teraz na lekcjach stąd ten spokój. Jakieś pytania?- zapytał dyrektor kiedy kierowali się już do akademika.
-Gdzie mogę znaleźć bibliotekę?
-Koło głównego budynku i hangaru z śmigłowcami.
-Dziękuje.
Kiedy dotarli do akademika Fury rzucił Lokiemu klucze do pokoju.
-Znajdziesz w nim wszystkie podręczniki, tablet, komunikator i resztę. Twoim współlokatorem jest Bucky Barnes, Zimowy Żołnierz. Będziesz z nim chodził do klasy o profilu Avengers. Zaczynasz w poniedziałek. Rozumiesz?
-Tak panie Fury.
-Dobrze- powiedział i zostawił Lokiego samego. Wszedł do budynku i szybko znalazł swój nowy pokój na piętrze C.
Dość spory lecz prosto umeblowany. Dwa łóżka, dwa biurka, jedną dość spora szafa. Położył swoje rzeczy na łóżku pełnym podręczników i zaczął je przeglądać. Miał nadzieję, że ten Bucky nie jest zbytnio rozgadanym gościem. Starał się też nie myśleć o nadchodzącym nieuniknionym spotkaniem z "bratem".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro