Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

Dzień przed wyjazdem na święta, wszyscy się pakowali. Każdy chciał już wrócić do domu. No prawie każdy.

-Jak to nie wracasz!?- nie mógł uwierzyć Thor.

-Nie wracam. Zostaje- odparł spokojnie Loki.

Stali na chodniku pod bezlistnym drzewem. Gdzieś tam na którejś gałęzi przysiadło parę ptaków. Wśród nich jeden kruk który przyglądał się wszystkiemu uważnie.

Thor miał na sobie rozpiętą niebieską kurtkę, a pod nią zwykły t-shirt. Loki płaszcz który sięgnął mu do kolan. Na rękach miał skórzana rękawiczki bez palców, które maskowały dwa sztylety oraz oparzenia na wewnętrznej części dłoni. Nikt nie wiedział co się takiego stało, że je miał.

-Ale czemu?- zapytał Gromowładny.

-A co cię to obchodzi. Nie wracam, a ty rób co chcesz- powiedział obrócił się i poszedł w sobie tylko znany kierunek.

Thor chciał go zatrzymać ale się zawahał. Patrzył tylko Loki jak znika za zakrętem. Podniósł głowę i spojrzał prosto w kruka. Ptak odpowiedział mu krakaniem i zleciał na najniższą gałąź.

-Ojcze nawet nie wiesz jakbym chciał wrócić, ale muszę go pilnować- powiedział. Kruk kiwnął głową zupełnie jak człowiek i odleciał w niebo.

*****
Wszyscy uczniowie następnego dnia gromadzili się przy bramie. Natasza widziała wszystko przez lornetkę, na uszach miała słuchawki, a w ręku antenę. Stała na gałęzi najwyższego drzewa w szkolnym parku.

-Co ty tam robisz?- zapytał ktoś z dołu.

Spojrzała na dół i widząc Bucky'go postanowiła zrobić wyjątek i zeskoczyła robiąc przy tym obrót w powietrzu.

-Popisujesz się- stwierdził z uśmiechem.

-Przesadzasz.- odparła chowając cały sprzęt do plecaka, a potem zarzuciła go sobie na ramię.- Sprawdzałam czy nikt podejrzany nie kręci się wokół szkoły.

-Powiedziałaś Fury'emu o tym szpiegu?

-Wszystko umieściłam w raporcie. Jednak wolę się tym sama zająć.- rozejrzała się, podeszła do Bucky'go i zaczęła mu mówić na ucho- Pamiętasz te pliki które miałam skopiować?

-Tak.- odpowiedział też szeptem.

-Mam je tu- pokazała mu mały zwyczajnie wyglądający pendrive.

-Po co mi to mówisz?

-Bo potrzebuję ciebie do złamania szyfru.

-Zobaczę co da się zrobić. Przyjdź do mnie wieczorem.

-Dzięki- odparła po czym odsunęła się od niego i zaczęła mówić o zupełnie innej sprawie- Wiesz, że są specjalne wyjazdy dla takich jak my?

-Jakie wyjazdy? I kim są tacy jak my?- zapytał zbity z tropu.

-Chodź ze mną do sali komputerowej to ci pokażę.

Ruszyli więc do szkoły mijając spóźnialskich, którzy biegli z walizkami.

-Tacy jak my to ci co nie mają nikogo- wyjaśniła Natasza.

-Przed wojną miałem kuzynkę i jakby się tak uprzeć to mógłbym spędzać z jej rodziną święta. Lecz ja nawet ich nie znam- powiedział Bucky.

-To te wyjazdy są niczym jednoosobowe kolonie. Sama tak w zeszłym roku pojechałam do Chin. Jednak góra zawsze może cię wysłać w trakcie takich wakacji na misję.

-Brzmi nawet fajnie.

Weszli do opustoszałego budynku i ruszyli w stronę komputerowni. Szli korytarzem pełnym szafek w którym oprócz nich był tylko stary woźny.

-Dobry panie Stanie- przywitała się Czarna Wdowa- Co pan robi?

Woźny odwrócił się w ich stronę. Natasza przeszukała wszystkie kroniki szkolne od założenia akademii i była pewna, że Stan Lee był woźnym od zawsze. Krąży taka plotka, że jest on w tym samym wieku co Kapitan Ameryka. Inni uważają, że on mieszka w szkole, bo nigdy nikt nie widział aby wychodził.

-Ja nic takiego nie robię. Tylko obowiązki wypełniam. Mną się przejmować nie trzeba- powiedział z uśmiechem po czym wrócił do swej dziwnej czynności jaką było pukanie w każdą z szafek, nasłuchiwanie i pukanie w następną.

Bucky i Nat więc zostawili go tak, a on robił ciągle to samo. Zastukał w kolejną szafkę i nasłuchiwał. Ktoś ze środka mu odstukał. Woźny wyją z kieszeni pęk kluczy i po chwili szukania znalazł odpowiedni i otworzył szafkę.Ze środka wypadł Peter Parker.

-Dziękuje panie Stanku.

-Synu musisz wziąć się w garść. Jesteś przecież niesamowitym Spidermanem. Tak?

-Tak oczywiście.

-Słyszałeś by kogoś jeszcze zamknęli?

-Chyba Matta próbowali, ale się nie dał.

-Murdocka?

-Właśnie tego.

-Dobra młody, leć po rzeczy i wracaj do domu. May będzie się martwić jeśli się spóźnisz.

-Prawda. Dzięki za wypuszczenie.- powiedział i pobiegł. Dopiero kiedy wrócił do domu uświadomił sobie, że nigdy nie mówił przy woźnym jak jego ciocia ma na imię i że z nią mieszka.

******
-No to co dziewczyny gotowe?- zapytał Selvig siadając za kierownicą.

Jane pomachała Thorowi który stał na parkingu. Darcy tymczasem patrzyła się gdzieś daleko, jakby próbowała wypatrzeć to co się dzieje za horyzontem.

-Darcy wszystko w porządku?- zapytał naukowiec patrząc na nią.

-Tak... Chyba tak...

-Wiesz jeśli chcesz to możesz zostać.

Darcy popatrzyła na niego nie wiedząc, co powiedzieć.

-Naprawdę mogę?

-Tak. Obiecałem twojej mamie, że się będę cię pilnował, ale sądzę, że w szkole będziesz bardziej bezpieczna niż przy mnie. I jeśli zostaniesz to będę miał tylko jedną głowę do wykarmienia.

-Dziękuje- powiedziała i wysiadła.

Wyciągnęła swoją walizkę z bagażnika.

-Tylko pilnuj mojego chłopaka, by nie zrobił nic głupiego- zawołała do niej Jane przez uchylone okno.

-Zobaczę co da się zrobić, ale niczego nie obiecuję.

Pomachała im jeszcze na pożegnanie i ruszyła do akademika. Musiała się rozpakować.

-To ty zostajesz?- zdziwił się Thor, który ciągle stał na parkingu.

-Stwierdziłam, że będzie wam się nudziło beze mnie.

*****

-Coś ty tam spakowała- Tony dźwigał walizkę za Pepper.

-Jeśli chcesz sama sobie poradzę.

-Nie. Dam radę.

Szli w stronę przystanku. Tam czekał już autobus do którego Pepper miała wsiąść.

-Mogłaś tylko powiedzieć, a wysłałbym limuzynę aby zawiozła cię do domu.

-Tony nie trzeba. Dam sobie sama radę. A teraz poczekaj a ja kupię tylko bilet.

Kiedy wróciła zastała Starka rozmawiającego przez telefon.

-Przyjechało? Zadowolona.- mówił- Pa Sara.

-Kim jest Sara?- zapytała. Zwykle Tony mówił jej o każdym z kim pracuje. Znała Danego który mieszkał nadal z matką, Elizę bezwstydną flirciarę i wielu innych. O Sarze jednak nigdy nie słyszała.

-Jaka Sara?- odparł wkładając jej walizki do autobusu.

-Nie udawaj. Słyszałam o czym mówisz.

-Nadal nie wiem o czym mówisz. Dasz mi buziaka na dowidzenia?

Pocałowała go.

-Muszę iść.

-Zostań jeszcze trochę.

-Nie mogę zaraz autobus mi ucieknie. Wraz z moimi rzeczami.

-Kupię ci nowe.

-Pa Tony. Zadzwoń do mnie wieczorem jak już będziesz na Hawajach.

-Postaram się się zadzwonić tak by u ciebie nie było drugiej w nocy.

Pepper przytuliła go jeszcze i wsiadła do autobusu.

****
-A już myślałem, że po nas nieprzylecisz Yondu-  powiedział Starlord na widok lądującego statku kosmicznego.

-A kusiło mnie by was zostawić na tej planecie- zawołał niebieski kosmita.

Kiedy tylko wylądowali ze statku wyskoczyły z niego dwie postacie. Jedna niebieska mniejsza z metalowym irokezem na głowie i druga szara z odsłoniętą klatą z czerwonymi tatuażami. 

-Gamora, Rocket, Groot, Quill, Rocket, nawet ty Nebulo- zawołał Drax- i ty brzydulo, witajcie przyjaciele.

-Cześć Drax- powiedziała cicho Mantis.

-Mam nadzieję Yondu, że niczego nie rozwaliłeś na moim statku- powiedział Rocket wchodząc na pokład.

-Jaki twój statek? On jest mój- odpowiedział mu Yondu.

-Ja jestem Groot- dodał Groot.

-Ty to się nawet nie odzywaj- warknął szop.

Nebula wywróciła oczami zabrała swój bagaż i wskoczyła do środka.

-Pomogę ci szkarado- powiedział Drax podnosząc torbę Mantis.

Na zewnątrz został tylko Peter i Gamora.

-No to idziemy?- zapytał ją Starlord.

-Tak, tylko rozkoszuje się ostatnią chwilą spokoju.

-Dobry pomysł.

Stali tak w ciszy. Dopóki że środka statku nie dało się usłyszeć hałasu kłótni.

-Święta czas zacząć- powiedział z uśmiechem Peter wchodząc do środka z Gamorą.

Chwilę później statek wzniósł się w niebo i poleciał.

****

Pół godziny później Tony szedł na boisko wraz z Visionem. Miał zamiar ubrać tam zbroję i polecieć prosto na Hawaje. Nie lubił pakowania, więc wszystko co potrzebował już były w jego rezydencji. Vision miał lecieć z nim.

Zatrzymał się jednak widząc Steve'a, Thora i Wandę śmiejących się idąc w stronę parku. Po chwili dołączył do nich Pietro.

-Jarvis co z nimi?- zapytał.

-Przepraszam?- zdziwił się Vision.

-Sorry przyzwyczajenie. Saturday co z nimi?- zwrócił się do zegarka.

-Według mojej bazy danych ci których nazwałeś oni zostają w szkole.- odpowiedział mu żeński głos.

"W szkole? Tak przez całe święta?". Popatrzył jeszcze raz na swoich przyjaciół, a potem przeniósł wzrok na niebo.

-Co ja wyprawiam? Vision jeśli chcesz możesz lecieć, ja... Ja nie wierzę, że to mówię. Ja zostaję.

-Czy też mogę zostać?- zapytał Vision.

-Możesz ale masz do wyboru Hawaje. Wiesz picie z kokosa...- mówił Stark a potem zobaczył na kogo Vision patrzył.- Chyba, że tak.

Tony odwrócił się i ruszył w stronę przyjaciół.

-Myśleliście, że tak łatwo się mnie pozbędziecie?!!

🐧🐧🐧🐧🐧🐧🐧

Teraz będę się żalić.

Znacie to uczucie kiedy na zadanie domowe macie napisać CV i kiedy dochodzi do tego by napisać swoje umiejętności i zainteresowania ma się puste w głowie?

A tak z innej beczki to poszłam w końcu na Thora i potem byłam w stanie rozmawiać tylko na poniższe tematy:
-Loki
-Thor
-Odyn
-wszystkie filmy Marvela
-mitologia nordycka
-romans Thora z szybami

A tak w ogóle jak tam życie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro