33
W dzień balu lekcje były odwołane. Dziewczyny zajęły całe piętro A i zamknęły do niego dostęp. Krążyły nawet pogłoski o tym, że wścibscy zostaną potraktowani strzałkami paraliżującymi. Nikt nie chciał sprawdzać czy to prawda.
Stworzyły w swoich pokojach istny salon kosmetyczny i fryzjerski w jednym. Malowały się, czesały, robiły paznokcie. Musiały przecież wyglądać niesamowicie.
U chłopaków tymczasem tylko Tony jakoś się specjalnie przejmował.
-Wyjdziesz w końcu z tej łazienki?- zapytał Steve pukając w drzwi. Dopiero o 18 zaczynał się bal więc mieli dużo wolnego czasu.
-Perfekcyjność wymaga czasu- odpowiedział miliarder.
-Przecież zawsze jak wychodzisz, po tak długim siedzeniu, wyglądasz tak samo jak wtedy gdy wchodzisz.
-Bo to trzeba się uczesać tak jakby ci nie zależało. I muszę jeszcze brodę przyciąć.
-Jaką brodę? Ty nie masz żadnej.
-Dołączam do klubu Thora. Thor słyszałeś?
Blondyn podniósł wzrok znad jakiejś gry. Ostatnio głównie tym się zajmował w wolnych chwilach. Chyba się uzależnił. Czasami grał razem z Bruce'm. Przynajmniej wreszcie znaleźli inny temat do rozmowy niż "kto jest silniejszy".
-Brody zawsze spoko.- odpowiedział i wrócił do grania.
-Steve tobie też polecam. Fajnie byś wyglądał.
-Wszyscy wiemy, że do skończenia 18 żaden z was nie będzie miał brody.- odparł Kapitan.-A teraz wybaczcie, ale was opuszczę.
-No nie bądź taki fajnie nam się gada przez drzwi...
Steve jednak już wyszedł. Poszedł do salonu gdzie był umówiony z Bucky'm. Mimo, że chodzili razem do szkoły i nawet mieszkali w jednym budynku, przez różne zajęcia nie mieli czasu razem pogadać.
-Hej- powiedział gdy zobaczył starego przyjaciela.
-Chcesz kawy?- odparł Bucky. Nalewał ją sobie właśnie do szarego kubka z gwiazdą
-Zostaw mi trochę. Tylko pójdę po kubek- powiedział i zniknął w drzwiach kuchni. Wrócił po chwili z niebieskim kubkiem w czerwone pasy.
Usiedli koło siebie i pili.
-Podobno idziesz z Romanoff- zaczął Steve.
-No, jakoś tak wyszło.
-Byłem z nią w zeszłym roku.
-Na serio? Poszliście razem? Czemu ja tego nie pamiętam?
-Bo nie było cię jeszcze w szkole. Dzień wcześniej na misji próbowałeś mnie zabić. Pamięć odzyskałeś dopiero w drugim semestrze.
-A no prawda. Jak wtedy było?
-Przez cały wieczór próbowała mnie zeswatać z jakąś z jej przyjaciółek. A w czym idziesz?
-Ubiorę ten przedwojenny garnitur.
-Piona.
-Właśnie teraz tak dotarło do mnie jacy to my starzy jesteśmy. Ile to my tak naprawdę mamy lat? 90? Czy nawet więcej.
-Wiem to dołujące. Wszyscy których znaliśmy albo są już starzy, albo nie żyją.
-Nadal masz kontakt z Peggy?
-Tak. Powinniśmy ją razem odwiedzić. Tak w ferie.
-Może...
Przez chwilę siedzieli cicho, lecz potem Steve wybuchnął śmiechem.
-Co ci?- zdziwił się Bucky.
-Przypomniało mi się jak Tony mi wmówił, że teraz na najlepszych kumpli mówi się psiapsółki.
-On jest strasznie podobny do Howarda- powiedział Zimowy Żołnierz. Potem posmutniał i powiedział najciszej jak to było możliwe- Howard proszę wybacz mi...
***
Dziewczyny jak tylko skończyły się szykować urządziły sobie coś na wzór pokazu mody. Chodziły po korytarzu robiąc śmieszne pozy.
Cho wyglądała prześlicznie w turkusowej sukience do kolan z roślinnymi wzorami. Jane w bioło-złotej sukni przypominała trochę grecką boginię. Darcy tymczasem poszła w fiolety. Jej czarno-fioletowa sukienka kończyła się trochę za kolanami.
Natasza cała na czarno wyglądała niezwykle wyniośle i dumnie.
-O nie moja droga- zawołała Wanda na jej widok- To ma być bal, impreza, a nie pogrzeb. Chyba mam coś co pomoże.
Zniknęła za drzwiami swojego pokoju, a po chwili wróciła z długą czerwoną wstążkę. Przewiązała ją w pasie Nataszy i zawiązała w kokardę.
-Od razu lepiej.
-Wandzia muszę ci niestety przyznać rację- powiedziała Natasza, przeglądając się w lustrze. Potem odwróciła się w stronę Nebuli i Mantis które już zbierały się do pokoju.- Ej a wy gdzie idziecie?
-Zaraz będzie 18 i przyjdą po nas- wyjaśniła niebieska kosmitka.
-A kto was zabiera?
-Mnie zaprosił Henry.
-Ten z 4 snajperskiej klasy? Szacun.
-Tak. Kończy w tym roku szkołę i dzięki temu mam wejście do strefy VIP.
-Ładnie... A ty Mantis?
-Idę z Jamesem Hawkingiem- powiedziała cicho.
-Nie znam.
Tak powoli wszystkie dziewczyny znikały w swoich pokojach by ich partnerzy po nie przyszli.
***
-Darcy serio?- Jane siedziała na łóżku pokrytym różnego rodzaju notatkami.
-Głodna jestem- odpowiedziała z pełnymi ustami jej współlokatorka. Siedziała przed lusterkiem, w jednej ręce trzymała nagryzioną kanapkę, a w drugiej szminkę.- Nie będę się głodzić tylko dlatego, żeby mieć idealny makijaż. A ty znów siedzisz nad tymi papierami?
-Jeszcze tylko kilka dni i wreszcie dowiem się jak działa Bifrost. Nie wiem tylko co mogłoby generować taką masę mocy.
-Nie możesz spytać Thora?
-Pytałam ale on twierdzi, że jakaś magia. Dla niego wszystko jest magią. Technika- magia, informatyka- magia, fizyka- czarna magia.
Ktoś zapukał w drzwi. Jane wstała i otworzyła je, myśląc, że to Thor. Stał tam asgardczyk, ale inny.
-To do mnie- zawołała Darcy połykając ostatni kawałek kanapki.
Loki podał jej rękę. W korytarzu wymineli Thora. Stanął koło Jane i razem patrzyli jak zniknęli za zakrętem.
-Wiedziałeś?- zapytała patrząc na swojego chłopaka.
-Nie. A ty?
-Też nie.
-Proszę to dla ciebie- powiedział podając jej bukiecik.
-Jaki ładny. Idziemy?
-Idziemy.
🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼
W TĄ ŚRODĘ JEST PREMIERA THORA!!!
Nie mogę się doczekać. I jeśli to co słyszałam z Walkirią i Lokim jest prawdą....
#teamzabićwalkirie
Więc odliczamy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro