32
3 dni do balu
-Thor bal już za pasem, a ty nadal nieprzygotowany- powiedział Stark- Chodź jutro do tego krawca. Nie wiem jak on to robi ale umie uszyć najlepsze garnitury w niezwykle krótkim czasie.
Szli do pokoju. Thor nie miał zbytniej ochoty iść do jakiegoś krawca. Zawsze znajdował jakąś wymówkę. Przestał już słuchać Tony'ego. W głębi duszy zazdrościł Lokiemu, że ten ostatnio poleciał na misję. Mu zawsze pomagała niezła rozwałka. Mógłby się w każdej chwili rzucić w wir walki gdyby się taka przytrafiła. Zaczął już marzyć o wielkich bitwach które będą go czekały w przyszłości.
-Halo? Ty mnie słuchasz w ogóle?- ocucił go głos Tony'ego.
-Tak... Tak, oczywiście...
-To o czym przed chwilą mówiłem.
-Eeee- "Myśl, myśl o czym on mógł mówić?"- O krawatach?
Stark przez chwilę wpatrywał się dokładnie w Thora. Potem się rozchmurzył.
-Dobrze. Kolor krawata nr może być zbyt krzykliwy bo odwróci całą uwagę od ciebie. Nie może być też zbyt drętwy. Wyglądał byś w tedy jak jakiś biznesmen.
Kiedy weszli do pokoju Thor od razu zwrócił uwagę na dwa pokrowce na ubrania położone na jego łóżku.
-Poczta przyszła- powiedział Steve czytając jakiś list.
-Jej!- Stark rzucił się na stos paczuszek, listów i przesyłek leżących na jego łóżku.
Thor poszedł do swojego. Przy jednym opakowaniu była przypięta karteczka z napisem "Thor", a przy drugim "Loki". Otworzył swój. Uśmiechnął się widząc zawartość.
-Chyba już nie potrzebuje twojej pomocy Tony- powiedział. Miliarder podniósł wzrok znad jednej paczki. W środku był czarny garnitur ze srebro- niebieskimi dodatkami. Wyglądał normalnie, ale miał w sobie coś baśniowego.
-Ładny, ale i tak nie pokona mojego- stwierdził Iron Man- Steve od kogo dostałeś list?
-Od Peggy. A ty?
-Oczywiście od moich wielbicielek. Nie mogą się pogodzić z tym, że jestem już zajęty.
Thor wyciągnął z swojego opakowania list z królewską pieczęcią. Otworzył go i przeczytał:
"Co ty byś beze mnie zrobił, Thorze? I lepiej poćwicz tańczenie walca.
Mama"
Wyciągnął telefon i zadzwonił.
-Czego znowu chcesz?- powitał go jak zwykle radosny głos brata.
-Zejdź do mojego pokoju- powiedział.
-Po co?
-Po prostu tu przyjdź.
-Jeśli to nie będzie nic ważnego to pożałujesz- odparł i się rozłączył.
Po chwili na środku pokoju pojawiła się zielona mgła i wyszedł z niej Loki.
-No niech to kolejny!- zawołał Tony- Czy wy wiecie do czego służą drzwi?! Teraz wypad i użyj drzwi!
-Spoko- powiedział czarnowłosy, zniknął w ten sam sposób i po sekundzie wszedł przez drzwi.
-Ale nadal nie zapukał- odparł szeptem Stark.
-O co chodzi?- zapytał Thora.
-Spójrz na to- powiedział gromowładny pokazując mu jego opakowanie. Loki je otworzył. W środku był trochę mniejszy podobny garnitur. Miał jednak złoto-zielone dodatki.
-Skąd ona wiedziała?- zapytał zdziwiony.
-Nic jej nie wspominałeś w listach?
-Piszę jej tylko, że żyje.- odpowiedział Loki.
-Uważasz, że Heimdall patrzy w naszą stronę?
-Jesteś następcą tronu, to czuba oczywiste, że tatulek sprawdza, czy nic ci nie jest.- powiedział, wziął swój garnitur i znikł.
-Przesyłka od mamy?- zapytał Tony.- Mnie też kiedyś denerwowały ale przez kogoś już tak nie jest. Nawet nie wiesz jak za tym tęsknię.
-Tony, on nie był w tedy sobą!- zawołał Kapitan Ameryka- Ile razy mam ci to powtarzać?
-Pomyślmy... W dzień matki, na święta wszelkiego rodzaju, w jej urodziny, w rocznicę ich ślubu i śmierci, kiedy tylko Thor będzie pisał listy i dostawał paczki, oraz oczywiście kiedy tylko mi się przypomni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro