Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

5 dni do balu

Bucky leżał na łóżku ze słuchawkami na uszach. Słuchał jakiejś rockowej składanki. Zostało tylko 5 dni do balu, a mu nadal nie udało się zaprosić dziewczyny na bal. Zawsze gdy przy niej był nie wiedział jak o to zapytać. Nie rozumiał tego.

-Ty ciągle to piszesz?- spytał swojego współlokatora. Ten siedział przy biurku i tak jak od kilku dni pisał coś ptasim piórem.

-Diabeł tkwi w szczegółach. A ty przypadkiem nie powinieneś zająć się zaproszeniem na bal swojej dziewczyny.

-Ja przynajmniej mam jakąś na oku. Ty od naszej ostatniej rozmowy z żadną nie rozmawiałeś na moich oczach.

-Dawno już jedną zaprosiłem.

-Kogo niby?

-Czy to ważne? Lepiej zajmij się swoim problem.

-Po co ci o tym mówiłem?

Nie wrócili jednak do zwykłej ciszy tak jak zwykle. Obydwoje dostali wiadomość przez komunikator.

-No ładnie- stwierdził Bucky wyłączając muzykę.

-Co się dzieje?

-Chodź kosmito. Misja czeka.

Wyszli z akademika i poszli do sali strategicznej. A tam czekała ona. Bucky wstrzymał oddech.

-Wy też?- zdziwiła się Natasza.

-Na to wygląda.

-Przejdziemy do rzeczy?- zapytał Fury z głębi pokoju. Wszyscy zamilkli.

-Wasza zadanie jest proste. Macie włamać się do bazy Hydry na Syberii...

-Ta baza była opuszczona- stwierdził Bucky.

-Ale teraz nie jest.- odparł dyrektor.- Macie się tam włamać zdobyć tajne kody i przesłać nam je. A przy okazji dowiedzieć się czegoś o ich nowej tajnej broni.

-Jakiej broni?- zapytała Natasza.

-Jedyne co wiemy to to, że chodzi o coś związanego z telepatią.

-Bywało gorzej- odparła Czarna Wdowa.

-Z całym szacunkiem dyrektorze, ale ja pracuję solo- powiedział Bucky.

-Mi też to się nie podoba- dodała Natasza- Zimowego to jeszcze rozumiem, ale nie chcę się zajmować żółtodziobem.

-Poradzę sobie- stwierdził Loki.

-Macie pół godziny. Nawet nie próbujcie się spóźnić.

***

-Naprawdę chcesz polecieć w tym?!- Bucky mówił próbując się nie roześmiać.- Świetną czapka.

-To nie czapka to hełm- odparł spokojnie Loki. Miał na głowie złoty hełm z rogami.

-Od dzisiaj jesteś dla mnie Lokim księciem jeleniów.- szli do hangaru.-Rusz się.

Kiedy weszli do środka Natasza już na nich czekała. Miała na sobie czarny strój, a zapinką od paska był jej znak, czyli czerwona klepsydra. Włosy o tym samym odcieniu miała rozpuszczone.

-Już miałam lecieć bez was- powiedziała i już wchodziła do statku.

-Nie czekamy na pilota?- zapytał Loki.

-Ja pokieruje- powiedzieli jednocześnie Bucky i Natasza.

Lot minął im spokojnie bez żadnych niespodzianek. Bucky co jakiś czas zerkał na Nataszę. Wylądowali w środku zaśnieżonego lasu. Kiedy przeszli pół kilometra znaleźli wejście do bazy. Na straży stał tylko jeden strażnik.

-Co robimy?

-Dajcie mi chwilę- powiedziała Natasza i znikła. Przez chwilę nie było jej widać, ale potem pojawiła się za strażnikiem i zanim się zorientował było już po sprawie.

-Droga wolna- powiedziała uśmiechnięta.

W środku było pusto. Szli dalej.

-Widocznie to jakiś przedsionek- powiedział Loki- Ktoś idzie.

-Ale skąd ty...

-Cicho- powiedział i zniknął za zakrętem. Kiedy Czarna Wdowa i Zimowy Żołnierz do niego dołączyli zastali go nad ciałem agenta. Loki wziął jego rękę i przyłożył do czytnika linii papilarnych przy drzwiach.
One otworzyły się na o wiele większe pomieszczenie.

-Wchodzimy!- powiedział Bucky, ale Natasza go powstrzymała.

-Nie możemy tak po prostu tam wyparować.

-Mam pomysł- wszyscy odwrócili się do Lokiego. Zobaczyli jednak dwóch identycznych agentów- jednego nieprzytomnego.

Loki szedł pierwszy i sprawdzał czy nie ma przeszkód, potem biegła reszta nosząc że sobą agenta.

-Po co my go niesiemy?- zapytał Bucky.

-A jakby go znaleźli?- odparła Natasza.

-Szybko- ponaglił ich Loki-agent. Otworzył drzwi do jakiegoś schowka ich wpuścił do środka.-Dobra ja idę szukać laboratorium, a wy pilnujcie go.

I już go nie było. Natasza wyciągnęła sprzęt do podsłuchu. Założyła słuchawki,

-Natasza?- zapytał Bucky po rosyjsku.

-Tak?- odpowiedziała w tym samym języku.

-Zaprosił cię już ktoś na bal?

-To chyba nieodpowiedni moment... Ale jeszcze nikt tego nie zrobił. Chyba się boją.

-Niby czego?

-Sama nie wiem. Zaraz coś słyszę...- ustawiła nagrywanie.

"Dobra Buck masz tylko jedną szansę. Zrób z niej dobry użytek".

-Pójdziesz ze mną na bal?

-Nie możliwe. Posłuchaj tego- podała mu słuchawki. Usłyszał dwoje ludzi, mówili po rosyjsku:

-Jakie wieści?

-Wiemy, że wysłali małą grupę.

-Jak małą?

-3 osoby. Potem nasz agent zerwał połączenie.

-Ma dalej działa....

Pojawiły się zakłócenia i nie można było reszty usłyszeć.

-Mamy zdrajcę- powiedział cicho Bucky.

-Pytałeś mnie o coś, możesz powtórzyć.

-A tak, czy pójdziesz ze mną na bal?

-Tak, bardzo chętnie.

-Jakie to urocze- powiedział ktoś za ich plecami. Obydwoje szybko wyciągnęli broń i wycelowali w intruza.

-To ja- Loki szybko wrócił do swojej postaci- Znalazłem laboratorium. Mamy 10 minut do włączenia alarmu.

Pozbierali szybko swoje rzeczy i ruszyli za Lokim. Czasami mijali nieprzytomnych agentów.

W końcu znaleźli się w pomieszczeniu które mogło być laboratorium.

-Wy dwoje obstawianie wyjścia ja zajmę się resztą- powiedziała Czarna Wdowa i szybko usiadła przy jednym z wielu komputerów.

-Ty znasz rosyjski?- zapytał Bucky.

-Znam dużo języków.- odpowiedział asgardczyk.

-Długo nas słuchałeś?

-Przez chwilę. To cały czas była Natasza?

-Tak, a co?

-Nic tylko spodziewałem się po tobie...

-Chłopcy wiecie, że to wszystko słyszę.- Natasza szybko wcisnęła enter- Dobra mam. Wynosimy się stąd.

-Na parkingu są motory jeśli ich użyjemy...- Lokiemu przerwał dobiegający zewsząd alarm.

- Zoriętowali się 3 minuty za szybko.- powiedział Bucky wyważając kopniakiem drzwi.- Jeśli dobrze pamiętam to ten korytarz prowadzi prosto do garażu.

Bucky prowadził i pozbywał się wszystkich których spotkali po drodze. W garażu znaleźli dwa motory. Zimowy Żołnierz wziął jeden, a Natasza i Loki drugi. Czarna Wdowa kierowała, a asgardczyk, który przestał używać iluzji, pozbywał się ogona ścigających. Bucky sprawdzał tymczasem czy nie zastawiono na nich jakiś pułapek po drodze.

Udało im się dostać do statku bez żadnych kłopotów. I nawet w powietrzu nikt im nie przeszkadzaj.  W Bucky'm tymczasem walczyły ze sobą gniew połączony ze strachem i radość. Wiedział teraz, że w Akademii jest wrogi szpieg, ale jednocześnie cieszył się jak dziecko. Wreszcie udało mu się zaprosić Nataszę Romanoff na bal.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro