Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

W ten sam dzień po lekcjach Loki siedział sam w pokoju. Czytał księgę zaklęć. Po pewnym czasie przyszedł Bucky. Mruczał ciągle coś pod nosem.
Po pomieszczeniu kręcił się jakby bez celu.

-Coś nie tak?- zapytał asgardczyk.

-Właśnie tego nie rozumiem. Jestem najlepszym kumplem Kapitana Ameryki, pierwszego Avengersa. Znam całą ich drużynę. Jestem niesamowicie przystojny, a ona nawet na mnie nie spojrzała!

-Masz problem z zagadaniem do dziewczyny? A podobno przed wojną byłeś duszą towarzystwa.

-To było przed Syberią, a zresztą ona nie jest jakąś pierwszą lepszą. Nie poleci na mój wspaniały urok osobisty jak reszta.

-Jaka reszta? Do balu jeszcze szmat czasu.

-Ty też być mógł poszukać sobie jakiejś. Żadna się nie oprze księciu z bajki.

-Jestem w midgardzie pierwszy raz od 700 waszych lat. Muszę się najpierw przystosować. Naprawdę sporo się zmieniło.

-700?! Ile ty masz lat? Ja myślałem, że to ja jestem antykiem, a tu się okazuje, że mieszkam z żywą skamieliną!

-Czas to pojęcie względne. Raz płynie szybko, a kiedy indziej ciągnie się w nieskończoność- powiedział pakując kilka książek do torby.

-Gdzie ty idziesz?

-Do miejsca gdzie jest cicho i spokojnie.

-Znów do biblioteki?

Nie otrzymał odpowiedzi bo Lokiego już w pokoju nie było.

-700 lat... Tylko 10 razy więcej niż ja...- powiedział. "Wmawiaj sobie to, a może uwierzysz, że to normalne".

Loki jak tylko wyszedł wpadł na Mentis. Pierwszy raz był z nią sam w jednym pomieszczeniu. Była dla niego dziwną, jakby wiecznie spała na jawie.

-Cześć.

-Cześć.

Ruszyli w stronę schodów. Mantis wydawała się przestraszona.

-Dokąd zmierzasz?- zapytała kiedy wyszli z akademika i skręcili w tą samą ścieżkę.

-Do biblioteki.

-Ja też!- ucieszyła się. Dalej szli w ciszy. Dopiero w budynku się rozdzielili. Mantis poszła do działu psychologicznego, Loki zaś do historycznego.

Biblioteka wyglądała jakby zamieszkiwały ją duchy. Grube księgi piętrzyły się aż po sufit, a regały tworzyły istny labirynt. W centrum był długi stół z lampkami do czytania. Trochę dalej były szkolne komputery. To wszystko przypominało Lokiemu asgard, no może z wyjątkiem elektroniki.

Często zdarzało się, że czytał w królewskiej bibliotece, w środku nocy, nad świecą. I równie często zasypiał nad książkami.

Wybierał książki, a one, przy pomocy magii, leciały za nim. Usiadł przy stole i zaczął lekturę.

Gdzieś tak po pół godzinie i przeczytaniu dwóch książek, zjawiła się Mantis. Trzymała stos książek taki wielki, że prawie nic nie widziała.

Ledwo szła i kiedy się potknęła wszystkie książki wypadły. Loki pomógł jej je zbierać. 

Zerknął przy tym na tytuły: "Relacje między ludzkie" i "Rozpoznawanie uczuć z mimiki twarzy". Sięgnęli jednocześnie po jedną i ich dłonie się spotkały. Mantis przez chwilę go trzymała i patrzyła mu prosto w oczy. Loki wytrzymał to spojrzenie. Potem szybko zabrała rękę jak oparzona.

-Ty biedaku...- powiedziała tym swoim rozmarzonym tonem.- Przerażała nie powinnam była.

Chciała już zabrać książki i odejść, ale Loki wziął je od niej i zaniósł do stołu.

-Czemu przepraszasz? Przecież nic złego nie zrobiłaś.

-Jak tylko kogoś dotykam to czuję to co on. Powinnam nosić rękawiczki.

-A co takiego poczułaś?

Wahała się. Zaczęła się przyglądać swoim dłonią tak jakby pierwszy raz w życiu je widziała.

-Powiedz mi.- zachęcał ją. "Mam już dość sekretów".

-Poczułam ból... Cierpienie... Strach... Nienawiść... Wszystko głęboko skryte.

-Dzięki- powiedział i postawił jej książki na stole, a potem wrócił do swoich.

Starał się skupić na tekście, ale ciągle wracał do słów które przed chwilą usłyszał.

Ból... Cierpienie... W pewnym momencie zauważył, że czyta to samo zdanie któryś raz pod rząd.

Strach... Nienawiść... Przewrócił stronę. Próbował jeszcze czytać przez jakiś czas, ale w końcu się poddał.

Wyszedł. Na niebie przez elektryczną kopułę było widać gwiazdy i księżyc. Żadnych chmur. Tylko piękny nieboskłon.

Ból... Cierpienie... Strach... Nienawiść... Towarzyszyły mu one odkąd tylko pamiętał. Były niczym fundamenty. Niewidoczne ale podtrzymywały cały budynek.

Kiedy zasypiał ciągle je słyszał. Niczym echo.

Ból... Cierpienie... Strach... Nienawiść...

                     🍩🍩🍩🍩🍩

Z głębi serca dziękuję wszystkich czytających to ( cokolwiek to jest) za 2 tys. wyświetleń.

Powtórzę... 2 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ!!

I na dodatek 350 gwiazdek!

Znów powtórzę... 350 GWIAZDEK!!!

A teraz ogłoszenia parafialne.

Przez to, że niestety zaczął się rok szkolny (odwraca się i krzyczy patrząc w niebo "Czemu?!?! Czemu?!?!😭😭😭😭😭) postaram się publikować przynajmniej raz w tygodniu (najczęściej w weekendy).

Napisać to czy nie? Dobra napiszę...

.......

A może jednak nie...

A może tak...


Dobra piszę to...

Już piszę...

Gwiazdki i komentarze zawsze mile widziane...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro