25
W następny weekend Steve i Tony weszli razem do pokoju. Zastali tam Thora siedzącego za biurkiem i piszący coś ptasim piórem po pergaminie.
-O niech to, znowu to.- powiedział Stark i już chciał wrócić na korytarz, ale Steve go powstrzymał.
-Thor co ty robisz?
-Piszę tylko list do rodziny- stwierdził Asgardczyk- Co was tak dziwi?
-Tony idź po gaśnicę- powiedział Steve.
-Po ostatnim razie zamontowałem dodatkową pod łóżkiem.
-Koledzy to było w zeszłym roku. Wy widzieliście tylko jak raz go wysłałem.
-A ty ile razy je piszesz? Pytam bo chcę wiedzieć ile razy jesteśmy zagrożeni pożarem- wyjaśnił Stark.
-Matka stwierdziła, że jeśli przynajmniej raz w miesiącu nie dam znaku życia, to wyślę po mnie asgardzką gwardię żeby mnie ściągnęli. A ja nie chcę powtórki z gwardią.
-Gwardię? Thor co ty wtedy zrobiłeś- zapytał Steve.
-Na swoje usprawiedliwienie powiem, że te walkirię same zaczęły.
-Walkirię? Będziesz musiał mi o nich opowiedzieć!- zainteresował się Stark.
-Tony przestań gadać i miej gaśnicę w pogotowiu. Thor kończ ten list do matki. Masz zapałki.
-Kapitanie słuchaj teraz jest ich dwóch. Ostrzeż Barnesa, chociaż jeśli dłużej się nad tym zastanowić to Bucky w płomieniach brzmi nawet fajnie.- powiedział wyciągając gaśnicę spod łóżka Thora Stark.
-Tony...
-Skończyłem!- powiedział Thor odkładając pióro. Wziął złotą miskę z wygrawerowanymi runami. Włożył tam list i podpalił go zapałką.
-Skoro mamy to już za sobą to gadaj co było z tymi wlkiriami.
Steve zostawił ich i poszedł do salonu. Było to pomieszczenie z sofami, stołem przy którym uczniowie jedli śniadanie i wielkim telewizorem. Podczas weekendu każdy przygotowywał sobie jedzenie w kuchni która była za ścianą.
Teraz w salonie było mnóstwo ludzi. Przy stole w karty grali: Strange, Rocket, Helena Cho, Vision, Nebula, Loki i Mantis. Dalej Bucky i Sam siłowali się na rękę. Na kanapie przed telewizorem siedzieli Rhodes, Scott, Darcy i Natasza. Wanda z boku rozmawiała z dwoma Peterami. Z kuchni dobiegały odgłosy gotowania.
-Co leci?- spytał Kapitan siadając koło Scotta.
-Leciało bardzo fajny mecz, ale dwie osoby których imion nie powiem ekhekhNataszaekhDarcyekhekh zabrały pilota i przełączyły na Narnię- odpowiedział
-Kto ma pilota ten ma władzę- powiedziała Nat.- A zresztą podoba ci się film bo jeszcze tu siedzisz.
-Siedzę tu bo nie mam co robić.
Przez pewien czas w pokoju było dziwnie cicho jak na tyle osób. Potem jednak Bucky pokonał Sama.
-Żądam rewanżu- powiedział wkurzony Sam.- Ale tym razem w czymś innym.
-No to chodź. Pokonam cię we wszystkim.
-W twoich snach...
Potem znowu był spokój dopóki gracze nie skończyli rozgrywki.
-Oszukiwałeś!- wykrzyknął szopowaty kosmita.
-Spróbuj mi to udowodnić- odpowiedział Loki z cwaniackim uśmieszkiem.
-Rocket ty zawsze uważasz, że wygrany jest oszustem chyba, że ty wygrasz.- zauważyła Helen.
-Bo jakbyście nie oszukiwali to bym wygrał. Ale spójrzcie na niego! Z oczu źle mu patrzy.
-Rocket jak może człowiekowi źle patrzeć z oczu?- zapytał zdziwiony Vision.
-No naucz się w końcu cyborgu. To związki frazeologiczne- odparł Strange. Potem oberwał poduszką.
-Cicho tam. Tutaj Aslan idzie na pewną śmierć- zawołała Darcy którą właśnie rzuciła poduszką. Potem do pomieszczenia wbiegł Pietro.
-Słuchajcie mam wieści!- wykrzyknął zwracając na siebie całą uwagę
-Natasza zastopuj film- powiedział Rhodes.- Czuję, że nie będziemy mieli spokoju dopóki tego nie posłuchamy.
-O co chodzi braciszku?- zapytała Wanda.
-Dowiedziałeś się o spotkaniu z psychologiem w poniedziałek?- odezwał się Strange.
-Tak właśnie... A ty skąd to wiesz?
-Jeszcze się pytasz? On ma swoje sposoby- powiedział Starlord.
-Mów dalej bo z tego co widzę reszta nie ma o tym pojęcia- stwierdził Steve odwracając się do przybysza.
-No to w poniedziałek wszyscy będziemy mieli prywatne spotkanie z psychologiem. Będzie robił nam jakieś testy, a później dostaniemy te wyniki.- wyjaśnił Pietro.
-Jakie testy?- zapytał Peter Parker. Wydawał się lekko zdenerwowany.
-Czy mogę się dowiedzieć kim jest psycholog?- zapytał Loki.
-To taki ziemski zawód, polega on na sprawdzaniu zdrowia psychicznego- odparła Nebula.
-Mam się bać?- zapytał asgardczyk.
-Nie wiem jakie to będą testy, ale wiem, że będziemy tam siedzieli przez jakieś pół godziny- wyjaśnił Quiksilver.
-Tak masz się bać- powiedział Spiderman- Oni zawsze wiedzą wiedzą rzeczy których wiedzieć nie powinni.
-Myślisz, że on załatwi wszystko w jeden dzień?- spytał Scott.
-Przyjedzie na kilka dni. I zanim ktoś zapyta nie wiem kiedy dostaniemy wyniki i czy w ogóle je dostaniemy.
-Oczywiście, że je dostaniemy- wtrącił się Stephen- gdzieś tak po tygodniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro