23
Najpierw coś prostego. Loki wyciągnął dłonie, a na nich pojawiły się zielone płomienie. Nie dawały one światła jak normalny ogień, lecz go wchłaniały. W całym pomieszczeniu zrobiło się jakby ciemniej. Zacisnął pięści tłumiąc je.
Machnął potem ręką od niechcenia, pojawiła się zielona mgła która szybko opadła na ziemię.
-To wszystko?- zapytał Stark, lecz zaraz potem odskoczył od miejsca w którym stał. Jego buty dymiły.
Mgła się rozwiała ukazując rozpuszczoną skałę.
-Podłoga to lawa! I tym razem prawdziwa!- zawołał Pietro.
Wszyscy wskakiwali na różne przyrządy by nie dotykać podłogi, ci co potrafili latać polecieli. Loki stał spokojnie uśmiechając się. Znowu machną ręką i cała lawa zniknęła.
-Co to było?- zapytał Tony stając twarzą w twarz z Zielonookim.
-To była najzwyczajniejsza iluzja- odpowiedział mu Loki stojący za nim.
Tony odskoczył. Wpadł na pierwszego Lokiego, który rozpłynął się w powietrzu.
-Ale co? Jak? Przecież ty tu! A nie tam!- wydukał miliarder. Potem dodał- Ta twoja "zwyczajna" iluzja spaliła mi buty.
-Tak bywa.
-Dobrze- wtrąciła się nauczycielka- Stephenie, Wando zajmijcie się Lokim. Reszta wracajcie do normalnych zajęć.
Wszyscy się rozeszli. Pietro pobiegł na ścieżkę. Natasza, Bucky, Clint i oczywiście Lucky ruszyli na strzelnicę. Kapitan Ameryka i T'challa poszli w stronę toru przeszkód. Tony oddalił się w tylko sobie znanym kierunku, a Peter ruszył za nim.
-Dlaczego akurat my?- spytała zdenerwowana Wanda- Chciałam dzisiaj zmusić kogoś do udawania kurczaka.
-Stwierdziła pewnie, że skoro posiadamy umiejętności które nauka nie potrafi wyjaśnić, to się jakoś dogadamy- odpowiedział spokojnie Stephen Strange.
-Potrafisz coś jeszcze?- czarownica zwróciła się tym razem do Lokiego.
-Trochę potrafię- nie chciał się chwalić.
-Muszę przyznać, że to co zaprezentowałeś było niezwykłe. Nigdy nie widziałem takiego rodzaju magii- stwierdził Strange.
-A tak w ogóle to gdzie jest to twoje dziwaczne coś?- zapytała znowu Wanda. Za wszelką cenę chciała zaspokoić swoją ciekawość.
-Całkiem o tym zapomniałem- powiedział Loki. Potem wyciągną z kieszeni podłużną złotą pałeczkę, coś na wzór tych którymi można spinać włosy. Skupił się na niej i po chwili otoczyła ją zielona mgła i zmieniła się w berło.
Wolał mieć je zawsze przy sobie, ale było nieporęczne i przeszkadzałoby w codziennych czynnościach. Dlatego rzucił na nie proste zaklęcie. W tej mniejszej formie mógł spokojnie schować dzidę do kieszeni.
-Ładnie- stwierdziła Wanda.- Czytałam o czymś podobnym w jednej książce, ale tam miecz zmieniał się w długopis.
-Ty już pokazałeś nam co umiesz, teraz chyba przyszedł czas na nas. Prawda Wando?- powiedział Strange.
-No skoro trzeba. No chodźmy do Strefy 51.
-Strefa 51?- zdziwił się Loki, ale ruszył za resztą.
-Nazywamy tak miejsce w którym pozwalają nam czarować- tłumaczył Strange- Nazwa wzięła się stąd, że...
-Uwaga, lecę!- krzyknął War Machine, tuż przed tym jak zaliczył lądowanie awaryjne przed Wandą, Stephenem i Lokim.
- Sam nawet nie myśl, że wygrałeś!-zawołał, otrzepał się i poleciał.
-No to jak mówiłem- kontynuował Strange- nazwa wzięła się stąd, że tak jak w prawdziwej Strefie 51, dzieją się dziwne rzeczy.
-Stark twierdzi, że w przyszłości kupi tą prawdziwą Strefę 51- stwierdziła Wanda.
Przystanęli przed ogrodzonym kawałkiem terenu. Weszli przez furtkę i stanęli na środku.
-No dobra- powiedział Strange wykonując skomplikowane ruchy drżącymi rękoma. Potem wokół nich pojawiły się lśniące złote tarcze.- Gotowi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro