21
Następnego dnia na terenie całej szkoły pojawiły się plakaty informujące o corocznym Balu Gwiazdkowy. Były po prostu wszędzie. Na każdym piętrze w akademiku. W każdej sali. Na wszystkich korytarzach. Na każdej latarni.
Wszystkie dziewczyny, z małymi wyjątkami, już zaczynały planować co ubiorą i kto je zaprosi.
-O co tyle szumu? Przecież to dopiero za miesiąc.- stwierdził zdziwiony Pietro.
-U mnie w domu w Wakandzie mamy święto kiedy rozpoczyna się pora deszczowa- odpowiedział T'Challa- organizowany jest wtedy wielki bal. Na niego zaprasza się dziewczyny z półrocznym wyprzedzeniem.
-Ale jak taka dziewczyna przestanie ci się podobać, albo poznasz inną, to co robicie?
-Wtedy mówi się trudno.
-Całe szczęście jesteśmy w Ameryce, a nie w Afryce. Ja tam kogoś zaproszę tydzień przed. Teraz nie warto sobie tym zawracać głowy.
-Tylko nie mów tego siostrze.
-Czemu?
-Uwierz mi. Nie warto się narażać.
Minęli właśnie Clinta którego otaczała chmara dziewczyn. Wszystkie chciały zobaczyć jego nowe towarzysza. Pies zdawał się być zachwycony widownią. Jego właściciel zwracał uwagę na tylko jedną z nich, tą która stała po jego prawej.
-Ten to ma ułatwione zadanie- powiedział Quiksilver. Potem zerknął na współlokatora- Wszystkie dziewczyny lecą na zwierzęta.
-Więc do czego zmierzasz. I od razu cię uprzedzania, to zły pomysł.
-Przebierzesz się za kota, bo ty koty lubisz i...
-Proszę cię nie kończ tego.
-Ale co ty masz z tymi kotami?
-Ile razy mam ci to powtarzać? To jest czarna pantera która chroni...
-...chroni Wakandę od stuleci, bla bla bla. Ale to wszystkiego nie wyjaśnia.
-Weź już skończ.
-Która godzina? Lekcje zaraz się zaczną! Muszę biec- i pobiegł.
Pietro mimo super szybkości zawsze spóźniał się na jakąś lekcję. Nie było dnia bez spóźnienia. Dzisiejszego dnia nawet próbował wstać wcześniej, ale łóżko posiadało jakieś magiczne właściwości, że nie dało się go opuścić.
Lekcja zaraz się zacznie, a on miał zajęcia po drugiej stronie szkoły. Więc biegł tak szybko jak tylko mógł.
Wbiegł do sali i właśnie wtedy rozległ się dzwonek.
-Pietro...- zaczął nauczyciel ale ten mu przeszkodził.
-Nie spóźniłem się, tym razem.
-No to siadaj i się rozpakuj.
Pietro zrobił to. Na każdej ławce leżała dziwaczna plątanina kabli i stoper.
-Dzisiaj będziemy próbować rozbrajać te "bomby". Otwórzcie podręczniki na stronie 57 i róbcie wszystko zgodnie z instrukcją. Na to macie całą lekcję. Jeśli skończycie macie wolne.
-A jeśli nam się nie uda?- zadał pytanie Bruce.
-Wtedy one wybuchną i wypuszczą cuchnący gaz. I jeszcze jedno. Thor nawet nie próbuj rozwalić swojej "bomby" młotem, bo wtedy gaz zostanie wypuszczony o wiele szybciej.
Thor schował dyskretnie młotek, jakby wcale tego wcześniej nie planował.
-No to powodzenia- powiedział nauczyciel zakładając maskę przeciwgazową.
Najszybciej uporał się z tym Vision, zaraz po nim Kapitan Ameryka. "Pewnie ma doświadczenie z czasów wojny" stwierdził Pietro. Trzecia była Natasza, a później ten dziwny nowy. Potem smrodo bombę rozbroili: Stark, Rocket, Bruce, Hill. Quiksilver skończył w tym samym momencie co Wanda. Nawet udało się to Thorowi.
Lekcja się zakończyła, a żadna bomba nie wybuchła. Pietro ruszył na następną lekcję, na którą się spóźnił.
🍦🍦🍦
Dziękuje z całego serduszka za gwiazdki. Wiem, że dla niektórych 100 gwiazdek to mało, ale kiedy zaczynałam pisać myślałam, że... Być szczera? Myślałam, że dla tej książki zostaną wymyślone minusowe gwiazdki. Ale jakoś się udało
Jeszcze raz dziękuję 💚💚💚💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro