16
-To niewyobrażalnie!- krzyknął Rocket.
Strażnicy Galaktyki stali właśnie przy jego szafce którą dzielił z Grootem. Do pełnego składu drużyny brakowało tylko Draxa. Ten jednak skończył szkołę dawno temu i to w innej galaktyce.
-O co chodzi futrzaku?- zapytał Starlord.
-Za ten tekst pewnie, jak tylko skończył wariować, wydłubie ci oczy- stwierdziła Gamora, sprawdzając coś na komórce.
-Życie już nie ma sensu! Dla czego?! Czemu mi to zrobiłeś!? Zaraz... Czy ty właśnie nazwałeś mnie futrzakiem?- zapytał patrząc gniewnie na Petera.
-Nie... Oczywiście, że bym się nie ośmielił. Musiało ci się coś przesłyszeć.
-Dobra. No to na czym to ja skończyłem?
-Wybrnołeś - powiedziała szeptem zielonoskóra kosmitka.
-A tak. Nic już nie ma sensu! Zostałem zdradzony! Wbito mi w plecy nóż!
-Dobra Rocket. Dłużej twoich jęków nie wytrzymam. Gadaj co się stało- nie wytrzymała Gamora.
-Co się stało!? Co się stało!?! Jego zapytaj!- wykrzyknął pokazując palcem w Groota.
-Ja jestem Groot?- odpowiedział roślinny przyjaciel.
-Teraz udajesz, że nic nie wiesz. Przyznaj się!
-Ja jestem Groot?
-Doskonale wiesz do czego! Ty zjadłeś moje ostatnie ciastko!
-Stop. Czas. Proszę o czas- powiedział Peter Quill- To Groot może jeść? Ja myślałem, że on tylko wodę piję.
-No to się małpo dokształć!- odparł szopowaty kosmita- Tak Groot może jeść! Tak samo jak ty, czy ja! Tylko on potrzebuje dużo mniej pożywienia niż my.
-Ja jestem Groot.
-Teraz to mi się tu nie usprawiedliwiaj. To było moje ciastko! I nic nie sprawi , że ci wybaczę!
-Ja jestem Groot.
-Dobra wybaczam ci.
-Co on takiego powiedział, że mu odpuściłeś?- zainteresowała się Gamora.
-Że kupi mi miesięczny zapas ciastek. Tylko, że on ubrał to ładniej w słowa.
Rozmowę przerwał im dzwonek na następną lekcję- historię. Starlord rozsiadł się wygodnie w ławce. Albo będzie to nudna lekcja na której sobie pośpi, albo będzie śmiesznie. Jedno z dwóch.
Nauczycielka weszła do sali i od razu zapytała:
-Czy ktoś wie jak zaczęła swoją działalność T.A.R.C.Z.A?
Tylko jedna osoba podniosła rękę. Był to Kapitan Ameryka. Kiedy nauczycielka mu pozwoliła, zaczął ze szczegółami opisywać historię organizacji.
-Dobrze Rogers. Czy ktoś inny powie mi co oznacza ten skrót.
Nikt się nie zgłosił. W sali zapadła cisza.
"Tylko nie ja. Tylko nie ja!" myślał gorączkowo Peter. Już prawie zasypiał ale to pytanie go rozbudziło.
-To może pan... Peter Quill.
"Oczywiście. Moje szczęście". Zaczął główkować. Nie miał zielonego pojęcia co znaczył ten skrót.
-Tajna... Akademia... Rozwałki... Cerowania... Zszywania... Awaryjnego- powiedział pierwsze co mu przyszło na myśl. Klasa zaczęła się śmiać.
-Źle. To może pan Stark nam powie, zamiast naprawiać swój zegarek.
Tony szybko schował śrubokręt do piórnika i odpowiedział:
-Oczywiście, że powiem. Ten skrót znaczy "tost albo razowe ciastko z ananasem"- odpowiedział z uśmiechem. Śmiech był teraz o wiele głośniejszy.
-Co to jest?- zapytała zdziwiona nauczycielka.
-Przepraszam na zdrowe pożywne śniadanie- odparł miliarder.
-Pomysłowe, ale to też błędna odpowiedź. To może- patrzyła na całą klasę szukając swojej ofiary- Loki Laufeyson.
Wszyscy obrócili się w stronę nowego ucznia. Ten podniósł tylko wzrok znad książki którą właśnie czytał. Nie był to podręcznik, bo ten leżał zamknięty obok.
-Tajna Agencja Rozwoju Cybernetycznych Zastosowań Antyterrorystycznych- odpowiedział szybko i wrócił do lektury.
Nikt się się nie odezwał. Uczniowie patrzyli to na nauczycielkę, to na Lokiego. W końcu ta pierwsza się otrząsnęła.
-Tak. Dobrze. Właśnie to to oznacza ten skrót.
I wróciła do prowadzenia lekcji. Peter przyglądał się jeszcze przez chwilę nowemu. Był pewny, że ten zaskoczy go jeszcze nie raz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro