138
Koniec roku
-Bucky, o czym rozmawiałeś z nią?- Natasza spojrzała przez ramię Zimowego Żołnierza na Wandę, strasznie przypominającą teraz Elsę.
Znów śniła. Teraz jednak był koniec roku, robiła to, co robiłaby normalnie. Obserwowała i zbierała informację o wszystkich, którzy przyszli do szkoły. Kiedy zobaczyła, że Bucky rozmawia z Wandą, zapaliła jej się czerwona lampka. Zeskoczyła z drzewa i podeszła do nich.
Na jej oczach Bucky przytulił, Wandę i zaraz się do niej obrócił. Miał jakiś dziwaczny błysk w oczach.
-Bucky, co się dzieje?- zapytała. Chłopak z metalową ręką nie odpowiedział, złapał ją mocno w uścisku i przytulił do siebie- Co?
Spojrzała na niego, a on, z wielkim uśmiechem, przyglądał się jej. Potem, niczym w zwolnionym tempie, się zbliżył, a ona, ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, się nie odsunęła. Nawet chyba się do niego przysunęła. Jakby coś w środku, pomimo sprzeciwu mózgu, kazało jej to zrobić. Ona po prostu patrzyła się w jego oczy. I, nie wiedziała konkretnie kiedy, pocałował ją. A ona chyba go też.
-Nie- obudziła się, powtarzając w kółko to jedno słowo- Nie, nie, nie, nie.
Wstała i poszła do łazienki, ciągle mówiąc do siebie. Przemyła sobie twarz wodą i spojrzała w lustro.
-Tak nie będzie- powiedziała do swojego odbicia. Nie mogła doprowadzić do tego pocałunku i nie dlatego, że nie był dobry, Bucky musiał ćwiczyć przez te lata, ani też dlatego, że jej się nie podobało. Z trudem uświadomiła sobie, że jej się nawet bardzo podobało. Szybko jednak jeszcze raz oblała się wodą- Ja po prostu nie mogę.
*******
-Mówię ci Pietro, to nie jest Człowiek Sowa- stwierdził Clint, nachylając się nad tabletem.
Od kiedy wrócili, a dokładniej, kiedy z krzykiem wbiegli do pokoju łucznika, zamknęli się w nim na kolejne kilka godzin i schowali się pod łóżkiem, zaczęli badać, czym mógłby być tamten potwór, którego spotkali w parku. Znaleźli mnóstwo stron internetowych poświęconych różnorodnym potworów. Zaczęli nawet oglądać jakiś serial paranormalny, by być przygotowany na kolejne spotkanie. Kiedy wreszcie czuli się gotowi, uzbrojeni w proce ze srebrnymi kulami i strzały też ze srebrnymi grotami.
Zdobycie srebra było dość trudne, ale wreszcie, przy pomocy porzuconych przez Thora części zbroi, udało im się to zrobić. Zostali niestety wyrzuceni z pokoju, podczas przetapiania, ponieważ Bruce stwierdził, że tego nie zniesie. Od razu pobiegli do laboratorium, gdzie wpadli pomiędzy Starka i Lokiego, którzy tym razem starali się odkryć, w jaki sposób Mimi, ucieka z pokoju. Oczywiście kotka siedziała przy nich na biurku.
Potem dwójka, nowo upieczonych, pogromców potworów wyruszyła do parku. Siedzieli tam ponad kilka godzin, aż do zmierzchu, ale nie zobaczyli nic dziwnego. Jedyne, co raz sprawiło, że serce im prawie stanęło, była wiewiórka. Gryzoń zrobił hałas, skacząc pomiędzy drzewami.
-Nie wyglądał, jak Człowiek Sowa- stwierdził Pietro, przyglądając się rysunkowi naocznego świadka, spotkania z tym stworzeniem- Nie ma takich czerwonych oczu.
-To, co to, według ciebie, może być?- zapytał Hawkeye. Miał wrażenie, że jedynie on starał się, dowiedzieć się czegokolwiek o tym stworzeniu. Pietro zabrał mu tablet i sam zaczął przeglądać internet.
-Nie myślicie, że to może wam się przewidziało?- Wanda spojrzała na nich ze zmartwieniem w oczach. Szła wraz z nimi i Visionem do akademika, by skończyć, wreszcie się pakować.
Rok szkolny właśnie się skończył, a ona znów nie była pewna, co ma robić przez te dwa miesiące. W zeszłym roku było jej łatwiej. Po prostu wtedy wyjechała wraz z bratem do Hollywood i przez ponad kilka tygodni tam siedzieli. Teraz miała Visiona i nie wiedziała, co ma robić przez cały ten czas. Pietro, podczas ostatniego ich wyjazdu, i tak się na nią wkurzał, kiedy ciągle pisała ze swoim chłopakiem, a teraz będą od siebie daleko przez dwa miesiące.
-Obydwoje widzieliśmy to samo, w tym samym czasie? Siostra myśl racjonalnie. To musiał być potwór- stwierdził Quicksilver- Nawet Steve uwierzył nam i narysował portret pamięciowy potwora.
Clint wyciągnął z plecaka pojedynczą kartkę z zeszytu, na której Kapitan narysował potwora. Udowodnił tym niewierzącemu Pietrowi, że jest dość dobrym rysownikiem. Łucznik miał zamiar podać dziewczynie kartkę, ale zamarł w połowie.
-Widziałem to już gdzieś- stwierdził, przyglądając się obrazkowi, który znał już na pamięć- Pietro wpisz w googla: Mothman i daj na grafikę.
Chłopak zrobił to i zamarł. Ze strachem w oczach. Powoli obrócił tablet w stronę reszty i wskazał palcem na jeden z licznych obrazków.
-To, to- powiedział wreszcie. Clint przyłożył kartkę z rysunkiem koło ekranu i nie dało się pomylić. Oba obrazki przedstawiały te same stwory w innych pozach.
-Co to jest Mothman?- zapytała Wanda, patrząc na to ze zmarszczonymi brwiami. Zaczęła się poważnie obawiać o zdrowie psychiczne brata i Clinta.
-Mothman, Człowiek Ćma- odezwał się Vision, do tej pory milczący- Potwór z miejskiej legendy. Podobno pojawił się w Wirginii Zachodniej, a największą jego obecność zanotowano w miasteczku Point Pleasant i w okolicy rzeki Ohio, w latach 66- 67. Uważany jest za omen lub ostrzeżenie przed zbliżającą się katastrofą. Podobno ludzie, którzy go widzieli, mieli, po tych spotkaniach z tym stworzeniem, prorocze sny, które przepowiedziały zawalenie się mostu Silver Bridge. Podobno pojawiał się także w Czarnobylu przez dwa tygodnie, przed wybuchem pobliskiego reaktora.
Clint i Pietro zbliżyli się do siebie i jednocześnie cofnęli się kilka kroków od robota. Mieli przerażone miny i uważnie się przyglądało się spokojnej twarzy Visiona.
-A ty znowu wszystko wygooglałeś?- zapytała Wanda, z lekkim uśmiechem na ustach. Vision w odpowiedzi, też się uśmiechnął i gdyby nie kolor jego skóry, najpewniej by się zaczerwienił. Dziewczyna obróciła się do chłopaków- A wy powinniście trochę przystopować. Trzymacie już sól pod łóżkami i wariujecie, kiedy światło w lampce zaczyna migać.
-Ty nie oglądałaś tamtego serialu- stwierdził Pietro. Odwrócił się do Clinta i zapytał- Jakie miałeś ostatnio sny? Bo ja nic nie pamiętam!
-Tylko koszmar o zbuntowanych tosterach, które chciały się zemścić na ludziach, którzy palą tosty.
-Co to może znaczyć? Mamy już więcej nie jeść tostów?
-Chłopaki przestańcie!- zawołała do nich Wanda. Widząc, że to nic nie dało, zwróciła się do Visiona- Powiedz im coś.
-Posłuchajcie, to jest ciągle nie potwierdzone, by Człowiek Ćma, naprawdę istniał- odezwał się cyborg. Podszedł do chłopaków i zaczął wykładać im suche fakty, że jest to naprawdę mało prawdopodobne.
Wanda została trochę z tyłu i przyglądała się temu wszystkiemu. Nie chciała, by chłopaki zrobili sobie coś, podczas polowania na tego nieistniejącego potwora. Jednocześnie nasunęła się okazja, by Pietro i Vision mogliby się bardziej zaprzyjaźnić. Podczas rozmów z bratem zauważyła, że niezbyt jest za pomysłem, by jej związek miał jakąkolwiek przyszłość. Sądziła, że jeśli obaj znajdą jakikolwiek wspólny temat, Pietro przestanie też ciągle ich podglądać podczas ich randek. Jakby spędził więcej czasu z Visionem, na pewno zobaczyłby, jakim jest dobrym, opiekuńczym, słodkim, strasznie miłym, lekko bezradnym...
-Ej Wanda?- z rozmyśleń wyrwał ją głos i ręką na ramieniu. Spojrzała na właściciela ręki i zobaczyła Bucky'ego- Możemy pogadać? Tak w cztery oczy?
-Jasne- odpowiedziała, z lekko drżącym głosem. Przez cały rok starała się nie wdawać zbytnio w rozmowy z Zimowym Żołnierze. W poprzednim roku zaraz po jej pojawieniu się w szkole, zrobiła coś, z pomocą brata, czego naprawdę nie mogła powiedzieć.
Odeszli trochę dalej, że reszta nie mogła ich usłyszeć, ale ciągle mogła mieć kontakt wzrokowy z Visionem, lub Pietrem. Stanęła przed Buckym i nic nie mówiła. Chłopak też na początku się nie odzywał. Wyglądało na to, że miał problem z powiedzeniem tego, czego chciał. Wreszcie wziął głęboki wdech i zaczął.
-Wanda, już od pewnego czasu chciałem cię o coś zapytać. Podczas podróży w tych innych wymiarach, uświadomiłem sobie coś. Tylko nie jestem pewien, jak mam to powiedzieć.
Wanda powoli kiwnęła głową. Nie znała zbyt dużo szczegółów, ale zaczęła podejrzewać, że ma to coś wspólnego z Nataszą.
-Dobra powiem ci to prosto z mostu- "Powiedz, że ją lubisz. Powiedz, że ją bardzo lubisz" myślała natarczywie dziewczyna, widząc wahanie Bucky'ego- Chodzi mi o to, w jaki sposób ja odzyskałem pamięć.
Wszelkie nadzieje prysły, a głosik w głowie, zaczął głośno krzyczeć: "Nie! Stop! Zmień temat!". Musiało to być widoczne na jej twarzy, ponieważ Bucky zaczął ją uspokajać.
-Nie. Spokojnie. Nie jestem na ciebie zły, tylko jedynie chcę wiedzieć, jak ty to zrobiłaś? I czemu?
-Ja...- zaczęła i wiedziała, że już wpadła. Nigdy nie była zbyt dobra w dotrzymywaniu tajemnic. Spojrzała jeszcze prosto w oczy Bucky'ego, który szukał odpowiedzi i przepadła- Chodzi mi o to, że była tu nowa. Mnie i Pietra mało kto chciał... poznać. Mieliśmy przyczepione łatki, bycia tych pomocników Ultrona. I jedna osoba, powiedziała, że musimy jej udowodnić, że chcemy pomóc. Spytaliśmy w jaki sposób. To ta osoba opowiedziała nam o twoim problemie i stwierdziła, że ja mogę pomóc. Wyjaśniła, że czasami traumatyczne wspomnienia, jakiegoś wypadku lub zdarzenia w przeszłości, które można przywołać, podczas podobnej sytuacji w teraźniejszości, może... odblokować resztę pamięci- powiedziała i spojrzała jeszcze raz na Zimowego Żołnierza- Chcieliśmy się jedynie sprawdzić. I na w-fie, kiedy byłeś na tych drabinkach, sądziliśmy, że to idealna okazja. Pietro mnie wziął na ręce i zabrał mnie na tamten balkon i... I chyba wiesz, co było dalej.
Spuściła głowę, bojąc się reakcji Bucky'ego. Mimo że wszystko skończyło się dobrze, pamiętała, jak z przerażeniem patrzyła, na nieprzytomnego chłopaka, leżącego na podłodze. Myślała wtedy, że mu się coś stało i będzie miała problemy. Jednocześnie zrobiła coś, co ingerowało w jego prywatne sprawy. Wiedziała, że on chciał sam do wszystkiego dojść, a ona sama mu wszystko wepchała na siłę.
-Wszystko dobrze- odezwał się Zimowy Żołnierz, kładąc jej delikatnie rękę na ramieniu.-Dziękuję ci za to. Tylko powiedz mi jeszcze jedno. Kto ci to kazał?
-Ja...- spojrzała na niego i znowu się załamała- Natasza. Ona nie może się dowiedzieć. Kazała nam obiecać, że... Ona tu idzie!- zobaczyła idącą w ich stronę Czarną Wdowę.
-Jeszcze raz dziękuję- Bucky ją przytulił i wyszeptał jej do ucha- Nie wydam cię.
Zimowy Żołnierz obrócił się i ruszył szybko w stronę agentki. W tej chwili po prostu chciał ją mocno wyściskać. Teraz wiedział, że to właśnie dzięki niej teraz wszystko pamiętał. Pamiętał Steve'a. To wszystko dzięki niej. Chciał ją przytulić, tak mocno, aż usłyszy dźwięk łamanych żeber.
Czarna Wdowa jednak idealnie wyminęła do i podstawiła mu chyba nogę, bo się potknął. Ledwo zastopował uderzenie o ziemie rękoma.
-Masz słaby refleks- stwierdziła agentka, patrząc na niego- Musisz poćwiczyć.
-Wiesz co, z chęcią bym z tobą poćwiczył- odpowiedział Zimowy Żołnierz, wstając przed nią- Chciałem ci powiedzieć, że...
-Ej spójrz, Stark idzie- Natasza obróciła się do niego plecami.
Tony naprawdę szedł w ich stronę. Tylko on pchał przed sobą Lokiego, który tak mocno zapierał się nogami w ziemię, że orał nimi trawnik, tworząc dwa wgłębienia, ciągnące się daleko za nimi. Ręce miał złożone na piersi i minę pokazującą, jak bardzo nie chciałby tu być. Miliarderowi na pewno by się to nie udało, gdyby nie to, że miał ubraną na sobie pełną zbroję. Wreszcie udało mu się przytachać czarnowłosego przed Bucky'ego i Nataszę.
-I zobacz- zbroja się otworzyła i wyszedł z niej Tony- Udało się.
-To jest idiotyczny pomysł- odpowiedział przez zaciśnięte zęby Loki.
-Sorry, ale zwierzątek domowych się nie zwraca- powiedział Bucky, na ich widok- Nawet tych, które gryzą.
-Bardzo śmieszne- stwierdził Tony. Obrócił się do Clinta, Visiona i Pietra i zawołał ich, by przyszli- Wysłałem wam wiadomość, ale dobrze, że tu jesteście. Wandzia, ty też tu przyjdź. Teraz czekamy tylko... Kapitan Ameryka wreszcie otworzył swoją szafkę!- zawołał, na widok Steve'a, Thora, Bruce'a. Rogers był od pasa w górę cały zielony.
-Po co nas wzywałeś?- zapytał Kapitan, ignorując Tony'ego oraz śmiech Bucky'ego.
-Zaczynał coś?- Thor wymierzył młotem w Lokiego. Bruce tymczasem ukrył się za jego placami.
-Nie, tylko zniszczył chodnik, bo nie chciał współpracować- odparł Tony, wskazując na dwie wyżłobione rynny- Teraz jednak wracajmy do najważniejszej sprawy. Usiądźcie, bo to zbije was z nóg.
-Jesteśmy na dworze- zauważył Bruce- Tu nie ma krzeseł.
-To stójcie i napawajcie się moją wspaniałą decyzją. Otóż zabieram wasz wszystkich na Hawaje! Każdego, kto tu jest! I możecie zabrać dziewczynę lub Sama. Jestem pewien, że któreś z was go weźmie- wskazał na Steve'a i Bucky'ego- Nie musicie wszyscy dziękować naraz.
Nikt się jednak nie odezwał. Wszyscy jednocześnie spojrzeli na Lokiego, który ciągle stał ze złożonymi rękoma.
-On nie jedzie- odezwał się wreszcie Thor.
-Właśnie, ze jedzie- odezwał się Tony- Pisałem z wasza mamą i się zgodziła. Wszystkie matki mnie uwielbiają. Jestem dla nich, jak cudowny syn, którego nigdy nie miały. Psychiatra też. Podobno resocjalizacja w grupie jest bardzo pomocna.
-To nie był mój pomysł- mruknął Loki- I z całej siły chciałem to zmienić, ale...
-Nie narzekaj- przerwał mu miliarder, obejmując go ramieniem. Loki oczywiście spojrzał na niego z mordem w oczach. Stark się tym nie przejął, przyzwyczaił się już do tych spojrzeń, i wskazał drugą ręką na słońce- Nałykasz trochę słoneczka i przestaniesz być wampirem. Ty też Nat- spojrzał na agentkę- To, co wy na to?
-Oprócz tego, że w każdej chwili będziemy mogli być zamordowani, byłoby super- stwierdził Banner.
-Czyżby doktorek się mnie bał?- zapytał Loki z jednym ze swoich uśmiechów. Thor jednak stanął szybko między Bruce'em a nim.
-W każdej chwili możemy cię poszczuć Hulkiem, więc nic nie próbuj- powiedział do czarnowłosego.
-Więc wszystko fajnie i wszyscy jadą- odezwał się miliarder, wreszcie puszczając Kłamcę- Do tego Pepper, Rhodey nie może niestety, Jane- spojrzał na Thora- Laura- Clint pokręcił przecząco głową.
-Do babci jedzie do Francji- powiedział łucznik.
-Okej. A wy- spojrzał na dwójkę żołnierzy- Przypilnujcie tylko Sama, by niczego nie rozwalił. A może konkretniej. Steve przypilnuj ich, by niczego nie rozwalili- Kapitan skinął głową- To do sierpnia! To będą najlepsze wakacje na świecie! Mam pełną piwnicę- zobaczył minę Rogersa- Bardzo dobrego, zdrowego soku z owoców, które na pewno nie fermentują.
-A Peter nie jedzie?- zapytał Steve.
-Peter zgłosił się, jako wolontariusz, by pomagać na wyjeździe integracyjnym- odparł miliarder- Będzie oprowadzał nowych po szkole, opowiadał historie i takie inne. Może nawet przebierze się za pająka. Już mu powiedziałem, żeby nie dał się przyłapać. A teraz czas na wakacje!
*******
-Witaj ojcze- powiedział T'Challa, wsiadając do samochodu. Tak samo, jak obiecał, król przyjechał po niego. Już dawno nie spędził czasu z tatą, więc cieszył się na myśl wspólnej podróży do domu.
-Cześć bracie!- odpowiedziała mu pierwsza dziewczyna, siedząca koło króla. Wyglądała ciągle przez zaciemnione okno, na otaczających ją ludzi.
-Witaj synu- odpowiedział spokojniejszy mężczyzna.
-Tato, co ona tu robi?- zapytał T'Challa patrząc na siostrę.
-Patrzę na swoją przyszłą szkołę, zanim ją przygotują na moje wejście- wyjrzała jeszcze bardziej- Ej czy to jest Iron man?! Tak, to on. Własnie sobie, gdzieś poleciał. Ja już chcę tu być!
-Tato!- zawołał chłopak, patrząc błagalnie na króla.
-Miałeś do dyspozycji dowiedzieć się teraz albo jak wsadzimy was razem na statek.
-Poprawka tato, ja tu będę już wcześniej. Na wyjeździe integracyjnym. Czy to prawda, że jest tu Spider-man?- nachyliła się do brata.
-Tato, ja nie chcę się zajmować młodszą siostrą- odparł książę.
-T'Challa nie będziesz się musiał nią zajmować. Shuri doskonale da sobie radę- stwierdził król.
-Posłuchaj mnie bracie. To jedyna moja możliwość wyjechania gdziekolwiek. Spotkania ludzi. W domu tylko mówią "proszę księżniczki, proszę księżniczki". Mam już tego dość. I jest jeszcze to- wyciągnęła nadgarstek i przy pomocy bransoletki włączyła hologram- Widzisz to?
-Łączenie karalizacyjne- stwierdził T'Challa, przyglądając się uważnie- Nic nowego. Od używamy tego od dawna. Dora Milaje mają je wbudowane we włócznie. A one są strasznymi tradycjonalistkami.
-Tak tylko, że nasze obliczenia się myliły- dziewczyna przesunęła hologram w dół- Sądziliśmy, że świat zewnętrzny dojdzie do tego dopiero za jakieś pięćdziesiąt lat, a to nie jest nasz projekt- powiększyła dolną część, zamierającą informacje- Tylko Stark Industries. Tony Stark z jakimś Peterem Parkerem przekazał to wczoraj do przetestowania i sprawdzenia, czy wszystko na pewno działa.
-To niemożliwe- ocenił Czarna Pantera- Nie mają odpowiedniej technologii.
-Też tak sądziłam, ale- znów przybliżyła projekt- To jest zupełnie inaczej skonstruowane- wyłączyła hologram- Oszczędzają więcej energii.
-Tym właśnie nas przekonała- odezwał się król- I teraz, czy tego chcesz, czy nie, twoja siostra będzie chodziła z tobą do szkoły. Powodzenia synu.
-Jeszcze zobaczysz tato, że Stark ci ją wyśle w paczce, poleconym, jak tylko zacznie mu przeszkadzać w laboratorium- mruknął pod nosem T'Challa, patrząc na oddalającą się bramę szkoły.
Koniec?
🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩🤩
Zanim zacznę się rozpisywać, pojawi się tu jeszcze jedna część, która nie będzie rozdziałem, tylko wiadomością, że drugi tom, tak naprawdę to nie będzie drugi tom, tylko coś pomiędzy, został opublikowany.
A teraz czas na moje podsumowanie.
To jest moja pierwsza całkowicie zakończona książka. Sama widzę wielgachną zmianę w sposobie w jakim piszę. pierwsze rozdziały to jest zupełny odlot. Pewnie dlatego, że do ponad połowy pisałam je na telefonie. Komputer był stary, do tego potem umarł, a następnie zmartwychwstał i w końcu znowu umarł, dopiero potem dostałam nowy i nie mogłam się przestawić... To dość długa historia.
Zaczynałam to z jednego pomysłu. potem zobaczyłam, że ktoś już coś podobnego napisał, jednak zupełnie inaczej, niż ja. Opublikowałam na początku 4 rozdziały na raz, tak tylko by sprawdzić, czy jest jakiś pociąg na to. I jakimś cudem był.
Widzę wiele błędów w torze, w jakim poprowadziłam tę historię i postaram się poprawić. Jeżeli napiszę, coś po tym następnym czymś, to będą to o wiele zgrabniejsze historie, z mniejszą liczbą rozdziałów, tak przynajmniej się postaram.
Zaczęłam używać, od kiedy pewnego czasu, strony internetowej, która sprawdza moje błędy ortograficzne. Dlatego właśnie dziękuję wam wszystkim, którzy wytrwali przez ponad połowę książki. I przepraszam was, którzy nie mogli patrzeć na błędy.
Podczas pisania tej, którą właśnie czytacie, zaczęłam pisać inną, która jest bardziej dziwacznym eksperymentem crossoverem trzech uniwersów, z angielskimi aktorami (ciągle jej niezbyt nie rozkręciłam). Wróciłam też do pisania "Księcia Piratów", z którym na razie mam przerwę, bo chciałam skończyć tę Akademię.
Do tego jeszcze na początku roku szkolnego podskoczyłam do empiku i kupiłam, mój ukochany zeszyt (to nie pamiętnik tato!), w którym zaczęłam notować wszystko, co będzie mi potrzebne w pisaniu. Są tam linie czasowe (taki typ streszczeń punktowanych, tego, co napiszę w przyszłości), krótkie charakterystyki postaci (i przy tym UWAGA w tej kolejnej części będą nowe postacie wymyślone przeze mnie i mam wielką nadzieję, że wam się spodobają) i recenzje książek, które przeczytałam.
I jak wam już pisałam (tuż przed chwilą, tam na górze), że będą nowe postacie. Wymyśliłam je i naprawdę mam nadzieję, że wam się spodobają. Konkretnie będą 3. I to wszystko, bo nie chcę wam zbyt dużo o nich pisać, bo jeszcze zacznę wchodzić w szczegóły.
To już wszystko.
Nawet nie wiedzie, jak bardzo się cieszę!
Ostatni raz.
Pa pajączki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro