137
Tydzień do końca roku szkolnego
-Za nami już geografia, biolchemia, informatyka i hakerstwo, bo to przecież to samo, w-f... Kto robi testy na koniec roku z w-fu?!- zawołał zmęczony Clint, stawiając tacę na stoliku. Od razu przy tym oberwał czyimś łokciem w tył głowy. Musiał się przepchać przez całą długość sali, by dostać się wreszcie do zajętego przez Tony'ego, miejsca. Nie mieli żadnego stałego miejsca, bo miliarder uważał, że liczy się jego obecność, by stało się fajne, niż lokalizacja.
Podczas przerwy obiadowej zawsze w stołówce jest tłoczno, a teraz, pod koniec szkoły, panował tam istny chaos. Ludzie ciągle biegali pomiędzy stolikami, niosąc stosy książek, nadprogramowe projekty, lub z nosem w podręcznikach, powtarzając wiadomości do ostatnich testów. Zwykle podobny zamęt panował wokół tac i przy wydawaniu jedzenia. Najlepsze porcje zawsze schodziły po kilku sekundach od dzwonka na przerwę. Przy stolikach panował zawsze mniej więcej spokój. Z wyjątkiem, kiedy akurat ktoś zaczął bitwę na jedzenie.
-Kat, to znaczy nauczyciel od w-fu- odpowiedział Laura, siadając koło niego- Nam też zrobił. Tylko on uważał to za coś niezbędnego do życia.
-Ciągle przed nami fizyka, matematyka, angielski i... I co jeszcze?- łucznik spojrzał na resztę ludzi przy stoliku.
-Technika- odpowiedział Tony, dziobiąc widelcem w jedzeniu- Więc przez ten ostatni tydzień musimy, wymyślić najlepszą możliwą ściągę na świecie, nie zagotować się w tym przeklętym upale, strzelić sobie w łeb, włamać się do bazy i poznać listę nowych rekrutów, zabezpieczyć laboratorium na wakacje, przygotować dom wakacyjny....
-Tony, ty teraz musisz jedynie skupić się na zjedzeniu czegokolwiek- powiedziała Pepper widząc, że Stark niczego nie tknął.
-Po prostu mi się niczego nie chce- stwierdził miliarder- A w szczególności pisać te durne testy, które i tak są bezsensowne. Mogliby dać nam już wolne i robilibyśmy wszystko, co chcemy.
-Czyli ja zamknąłbym się w lodowce- powiedział Bucky, wachlując się ręką- Czuje się, jak na Saharze.
-Bucky proszę cię- jęknął Steve- Jeszcze się tam zatrzaśniesz i zamarzniesz. Nie chcę, by ktoś cię znalazł po kolejnych siedemdziesięciu latach na jakimś stanowisku archeologicznym.
-Ale tu jest tak gorąco, jak w twoim mieszkaniu bez wietrzenia. A ja jestem Zimowym Żołnierzem, nie Letnim Żołnierzem- wydusił z siebie Zimowy Żołnierz, przykładając głowę do chłodnego blatu stolika- Czy ktoś chce się sprzeciwić z tym że powinniśmy wszyscy się przenieść na Arktykę?
-Lepiej do Jotunheimu- stwierdził Thor- Jak najdalej od czarnej magii.
-Przestań tak nazywać fizykę- Jane się od niego odsunęła- Ona jest fajna, tylko trzeba ją zrozumieć.
-Oczywiście kochanie- powiedział asgardczyk, przytulając ją do siebie- Tylko ludzie pod tym względem dzielę się na dwa rodzaje. Na tych, którzy rozumieją ją, tak jak ty i na tych którzy muszą jakoś przeżyć te lekcje i zdać, a potem od razu zapomną tak jak ja.
-Coś tak sądzę, że ten drugi rodzaj przeważa przy tym stoliku- stwierdził Bruce, rozglądając się naokoło.
-Może porozmawiajmy, o czymś weselszym- podsunął Clint- Tony coś ty powiedział Fury'emu, jak wróciliśmy? Z jego gabinetu wybiegałeś, jakby cię stamtąd wykopał.
-Najpierw zapytał, czemu opuściliśmy Ziemię bez jego pozwolenia. Wyjaśniłem to wszystko ze wszystkimi szczegółami...
-Wyjaśniłeś to, tak jak ty wyjaśniasz, czy jak wyjaśnia Steve?- zapytała Foster.
-Oczywiście, że tak jak ja- odparł oburzony miliarder- Po co miałbym naśladować gościa, który ubiera się we flagę?
-To już wyjaśnia, dlaczego Fury wyglądał, jakby chciał go zastrzelić- mruknęła Natasza, przypominająca sobie minę Fury'ego.
-Potem zapytał, gdzie ja podziałem statek. No to mu odpowiedziałem, że został w innym wymiarze. To on odparł, że w jakim innym wymiarze. Na to ja, że po prostu w innym i odwiedziliśmy kilka po drodze. A tamten chciał znać szczegóły. No to ja na to, że było ich trzy. Na to ten chciał czegoś więcej, jakieś dane, których nikt normalny nie zna. Odpowiedziałem mu na to, że w jednym były tandetne postacie komiksowe, w drugim całkiem normalnie, a trzeci to była apokaliptyczna wersja naszego świata. No to on znowu wyskoczył z tymi szczegółami. Wtedy ja wskoczyłem mu na biurko, co jest całkiem normalne podczas naszych przyjaznych rozmówek, i po prostu zapytałem go prosto z mostu, czy przypadkiem nie działa na dwa fronty. Na to on stwierdzi, że chyba porozmawia z panem flagą i kazał mi się wynosić. Nacisnął jakiś przycisk na biurku i wystrzeliłem dosłownie z niego jak z katapulty.
-Czyli tak jakby cię wykopał?- zapytał Clint- Przy pomocy biurka?
-Dokładnie- odpowiedziała za swojego chłopaka Pepper- Tak się to zawsze kończy.
-Bucky? Bucky?- Steve potrząsnął kolegom- Wstawaj. Jeszcze tylko ten tydzień.
-Umieram- mruknął Zimowy Żołnierz- Pochowajcie mnie w zimnym grobie.
-Skoro ty teraz nie możesz wytrzymać, to jak sobie poradzisz w Australii?- zapytał Steve, pamiętając o wspólnych planach wakacyjnych.
-Jedziecie do Australii?- zapytał Thor- To tam, gdzie niby mieszka ten taki puchaty stwór z dziobem kaczki i ogonem bobra? Ten, który składa jaja, a jest ssakiem?
-Tak Thor. Tam mieszka dziobak- odpowiedziała Natasza- One naprawdę istnieją.
-Oczywiście, oczywiście- odparł asgardczyk ironicznie- A te zwierzęta z torbami potrafią się boksować.
-Kangury naprawdę potrafią się boksować- powiedział Bruce- A stekowce rodzą się z jaj i są ssakami.
-Oczywiście- zapewnił Thor, uśmiechając się przy tym, jakby był z siebie dumny, że nie dał się nabrać na jakiś głupi kawał.
-Słyszeliście o tym, że podobno to właśnie wikingowie wymyślili ironię?- zapytał Tony, patrząc na blondyna. Thor od razu przestał się uśmiechać. Nachylił się do środka stolika i powiedział:
-Nie wspominaj tylko o tym przy nim- skinął głową w stronę prawie pustego stolika. Siedziały tam jedynie dwie osoby i zdawało się, jakby otaczało ich niewidzialne pole siłowe. Nikt nie zbliżał się do nich bliżej niż na pięć metrów, co sprawiało, że w pozostałej części sali panował jeszcze większy ścisk- Jeszcze uzna, że to jego dzieło.
-Jak ja im zazdroszczę- jęknął Clint, który już kolejny raz odkąd usiadł, oberwał łokciem w tył głowy.- Mają tyle miejsca, a ja... Gdzie jest moje ciasto?
-Tutaj- odezwał się Pietro, którego jeszcze przed chwilą nie było. Wskazywał palcem na swój brzuch- Powinieneś mi dziękować. Twoja forma jest i tak w opłakanym stanie.
-Czego chcesz Speedy Gonzalesie?
-Chcę ci powiedzieć, że w parku, nieszkolnym tylko tym za murem, jest coś- powiedział chłopak, siadając na skraju- Byłem tam sobie wczoraj...
-Znów podglądałeś Visiona i Wandę?- zapytała Laura.
-Może. To moja młodsza siostra i muszę ją pilnować. Więc byłem tam i pojawiło się to coś. Jest wielkie i nie da się go trafić. Próbowałem się tego pozbyć, ale to ciągle znikało i pojawiało się gdzieś indziej. Teraz niestety muszę prosić o pomoc- spojrzał po kolei na wszystkich bohaterów- Barton, ciebie pragnę wziąć ze sobą na tę niebezpieczną misję.
-Co proszę?- zapytał Tony- Masz do dyspozycji wszystkich Avengersów, a bierzesz jego? Bez urazy stary.
-Dobra pójdę- Clint zignorował Starka- Tylko w zamian kupujesz mi ciasto.
-To super. Po lekcjach przy bramie- powiedział i zniknął.
-Coś mnie ominęło?- Bucky wreszcie podniósł głowę- To strasznie szybko się nagrzewa- wskazał na stół. W tym momencie jednak oberwał czymś w tył głowy. Nie było to mocne uderzenie, ale nie należało też do tych słabszych. Obrócił się- Co do...
-Język Bucky- powiedział Steve.
Trochę dalej za nimi stał Sam, a w dłoni trzymał piłkę do kosza. Odbijał ją sobie bez pośpiechu o podłogę. Po kilku godzinach, zamknięcia w schowku pod schodami, udało mu się wreszcie uwolnić, a Natasza stwierdziła, że ten ich głupi szlaban, ku niezadowoleniu Steve'a, który uważał, że trzeba ich odizolować jeszcze kilka dni, trzeba już zakończyć.
-Gotowy na rewanż gwiazdeczko?- zapytał z uśmiechem.
-Ptaszek myśli, że mnie pokona- odpowiedział, wstając Bucky- Wbiję cię w boisko.
-Jeszcze zobaczymy- Falcon rzucił w niego mocno piłkę. Obrócił się i zaczął przepychać się do wyjścia. Zimowy Żołnierz ruszył za nim.
-Chłopaki może...- zaczął Steve, przyglądając się temu ze strachem. Jednak Natasza mu przerwała.
-Daj im się wyszaleć. Nie będą się widzieć całe wakacje.
-Całe wakacje- mruknął Tony, przyglądając się uważnie wszystkim swoim przyjaciołom- Całe wakacje.
********
-Tu się podziałeś!- zawołała Darcy, włażąc na drzewo, rosnące tuż przy murze. Miało ono genialną gęstą koronę, pełną grubych gałęzi, idealnych do wspinania się. Jedna z nich rosła tak, że można było zejść z niej prosto na mur. Właśnie na niej znalazła Lokiego.
-Dasz mi wreszcie spokój?- jęknął ten, podnosząc wzrok znad książki.
-Nie- odparł dziewczyna, siadając koło niego- Genialny stąd widok.
Otaczające ich gałęzie z liśćmi maskowały ich dostatecznie, chociaż jakby się ktoś dłużej wpatrzył, na pewno by ich zauważył, dobrze, że mogli się przyglądać malej polance w drugim parku. Mieli ją na wyciągnięcie dłoni.
-Czemu ty ciągle za mną łazisz?- zapytał Kłamca. Nie dawała mu spokoju przez cały czas.
-Bo od tego ma się przyjaciół- odpowiedziała, idąc na czworaka w stronę muru. Pod koniec straciła równowagę i prawie spadła z gałęzi. Widziała ziemię pomiędzy liśćmi i swój rower z różowym kaskiem oparty o drzewo. W jednej chwili pożałowała, że ściągnęła kask.
-Ja nie mam przyjaciół, a ty nie jesteś chyba normalna- stwierdził Loki, przewracając stronę w książce.
Darcy w ostatniej chwili przeszła na mur i odzyskała równowagę. Była pewna, że jakby została tam dłużej, upadłaby na ziemię, ku uciesze Lokiego. Już słyszała jego śmiech w głowie.
-Dzięki- odpowiedziała, stając na dość szerokim murze.
-To nie był komplement.
-Może dla ciebie. Dla mnie, co jest normalne, najczęściej jest nudne- przeszła kilka metrów z rozłożonymi rękoma- A ty masz przyjaciół. Mnie i może Starka w pewnym sensie. Czy wy dzisiaj zrobiliście bombę, farbującą wszystko na zielono i podłożyliście ją Steve'owi do szafki?
-Nie, ale będzie ciekawie, jak ją wreszcie otworzy.
-Nie kusi cię, by stąd zwiać?- zapytała, wyglądając na trawę rosnącą przy murze.
-Wiesz, że nie mogę- mruknął Kłamca, zerkając na złotą bransoletę na ramieniu. Miała na sobie wypisane runy, które miały go najpierw okaleczyć, potem sparaliżować, a następnie przenieść do celi przygotowanej dla niego w Asgardzie. Wszystko w jednej sekundzie, jak tylko wyjdzie, poza swój wybieg. A jeśli to się stanie, zajmie się nim Odyn.
Darcy spojrzała na niego. Wiedziała o wszystkim doskonale. Wypytała listownie Friggę o całą sytuację, zanim się zgodziła. W zamian miała dostać certyfikat, który zapewni jej miejsce na studiach z psychologii i może jeśli się postara, dostanie się nawet na politologię. Bo by zrozumieć politykę, trzeba zostać przeszkolonym tak, jakby się wybierało do domu wariatów. Jednak nawet pomimo tego i tak by się zgodziła.
Obróciła się i powoli ruszyła w drogę powrotną po gałęzi. Teraz było trudniej, bo szła na dwóch nogach.
-Zaraz spadniesz- stwierdził Loki.
Dziewczyna szła dalej. Kilka razy się przechylała w różne strony, ale najgorzej było na końcu. Noga zahaczyła jej się o jedną z wystających gałęzi i się przewróciła. Złapała się mocno kory, ale mimo to się dalej przechylała. Przytuliła się do gałęzi i dopiero wtedy udało jej się odzyskać równowagę. Resztę trasy pokonała na czworaka. Usiadła koło Lokiego i odetchnęła z ulgą.
-Wiesz, że w parku podobno jest jakiś potwór?- zapytała, odwracając się do niego.
-Byłaś cicho przez pół minuty- odburknął tamten- Jestem z ciebie dumny.
-Pietro i Clint poszli go załatwić, lub dowiedzieć się, co to jest. Zależy co zrobią pierwsze. O spójrz, to oni. Ej Cli...- Loki zasłonił jej usta dłonią. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
-Zamknij się, bo wszystko mi zepsujesz- wyszeptał tak cicho, że prawie go nie słyszała. Puścił ją dopiero, kiedy wreszcie kiwnęła głową.
Chłopak położył książkę, którą do tej pory czytał na najbliższą gałąź. Wychylił się lekko do przodu i podwinął rękawy, tak że Darcy teraz doskonale widziała złotą bransoletę. Ze skupieniem na twarzy, delikatnie machnął ręką. I potem wrócił na swoje miejsce.
Na początku nic się nie działo i oboje tylko patrzyli na Quicksilvera i Hawkeye, idących powoli przez polanę. Darcy uważnie się im przyglądała. Podejrzewała, że Loki rzucił czar na któregoś z nich. Jednak, kiedy dopiero jeden z nich wskazał na coś palcem. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła ciemną wielgachną postać pomiędzy drzewami. Nie wyglądało na to, że miała ręce, czy szyje. Po prostu był lekko owalnym zarysem ciała stwora, który lekko się poruszał. Dziewczyna była pewna, że nie było tam tego, kiedy Loki machnął rękom.
Clint rozłożył łuk i wyciągnął jedną strzałę. Powoli i celnie namierzył stwora i wystrzelił. Wyglądało na to, że trafił. Ciemna postać poruszyła się, czując trafienie. Obróciła się w stronę polany i spojrzała prosto na chłopaka. Pomimo, że ten stwór był ciągle w cieniu i było widać jedynie zarys, jego oczy po prostu się świeciły na czerwono. Były duże i okrągłe.
Clint trzepnął Pietra, lecz ten zastygł w miejscu. Hawkeye też, pomimo tego jednego ruchu, też nie zrobił ani jednego kroku. Po prostu stali i gapili się na stwora, który ruszył w ich stronę.
Kiedy wreszcie wyszła z cienia, okazało się, że nie było widać ramion, ponieważ zamiast nich miał skrzydła, mocno przyciśnięte do ciała. Stwór był wielgachny. Kiedy się wyprostował osiągał gdzieś dwa metry wysokości. Całe ciało, które oprócz braku szyi i skrzydeł, bardzo przypominało człowieka, miał pokryte delikatnym szarym futerkiem. Przyjrzało się uważnie chłopakom, obracając przy tym lekko głowę. Wreszcie wydało z siebie głośny pisk i rozłożyło skrzydła, które też były ogromne.
To wystarczyło, by Clint i Pietro uciekli z krzykiem. Łucznik, który oczywiście został daleko w tyle za Quicksilverem, starał się jeszcze strzelać do stwora. Ten też zaczął ich ścigać, wydając z siebie coraz to głośniejsze piski. Kiedy Barton dotarł do drzew, zjawił się Pietro i mocno go złapał, po czym obaj zniknęli. Stwór zatrzymał się przed drzewami i po chwili wszedł między nie Nie trwało długo zanim zlał się z ich cieniami. I znowu zapanował spokój.
Darcy, z lekko otwartymi ustami, obróciła się w stronę dowcipnisia. Ten z lekkim uśmiechem szaleńca, ciągle patrzył na polanę.
-Ty to zrobiłeś?- zapytała wreszcie.
-Może- odparł i uśmiech znikł mu z twarzy. Sięgnął po książkę, ale dziewczyna mu ją wyrwała z rąk.
-"Legendy ludowe Ameryki Północnej"?- przeczytała tytuł. Otworzyła książkę na miejscu z zakładką, wyrychtowanym turkusowym skrawkiem materiału ze złotym zdobieniem, który zdawał się być urwanym z czegoś większego. Potem szybko poprzewracała strony, by znaleźć tytuł- Człowiek Ćma?- spojrzała na teraz śmiejącego się Kłamce. Chyba pierwszy raz widziała, jak się śmieje- Wiesz, że oni teraz będą mieli problemy psychiczne?
-A co mnie to?- odparł, kiedy wreszcie przestał się śmiać- Ale słyszałaś, jak oni krzyczeli? Dobra- zabrał jej książkę i obrócił się. Zaczął schodzić po gałęziach i pod koniec zeskoczył na ziemię.
-Ej! Czekaj!- zawołała za nim Darcy i też zaczęła schodzić na ziemię.
Szło jej o wiele wolniej, ale w końcu jej się udało. Wcześniej wdrapała się tam tylko dzięki rowerowi, który posłużył jej za podpórkę. Zeskoczyła pod koniec na ziemię, zahaczając nogą właśnie o rower i przewróciła się, a jej dwukołowiec spadł na nią. Wydrapała się wreszcie spod niego i zobaczyła, że Loki jednak ciągle na nią czekał.
-Co to jest?- zapytał, kiedy Lewis wreszcie wstała. Z tym pytaniem zrozumiała, dlaczego ciągle na nią czekał.
-Co?- zapytała, podnosząc rower. Widząc, że Loki właśnie patrzył na niego, odpowiedziała- To rower. W jaki sposób, ty nie widziałeś, czym jest rower, kiedy byłeś tu? Nie macie rowerów w Asgardzie?
-Nie interesowało mnie życie midgardczyków. Miałem zadanie do wykonania- powiedział odwracając się i mówił dalej. Darcy podbiegła do niego, by słyszeć, co mówił- A w Asgardzie nie potrzebujemy czegoś takiego. Mamy statki powietrzne. A jak trzeba gdzieś bliżej pojechać, to jeździ się konno.
-Potrafisz jeździć konno?
-Od- szybko przeliczył na lata midgardzkie- trzeciego roku życia.
-A masz własnego konia?
-Oczywiście. Najszybszego na całej planecie- powiedział, przypominając sobie czarnego ogiera, czekającego na niego w stajni. Wybór konia, było jedyną rzeczą, którą pozwolono mu zrobić pierwszemu. I oczywiście wtedy też musiał wszystkich rozczarować, bo zamiast silnego, postawnego jasnego, idealnego do ciężkiej jazdy... idealnego dla asgardczyka ogiera, wybrał drobniejszego, wiele szybszego, lecz nie tak silnego o ciemnej maści.
-Ej, ciebie nie mają ciągle obserwować?- zapytała Darcy, wybijając go ze wspomnień. Sama miała dość milczenia, które zapadło zaraz po jego ostatnich słowach.
-Tak.
-Czyli, jak jestem z tobą,to ciągle nagrywają nas kamery? Nagrali, jak wyczarowałeś tego potwora?- zaczęła się rozglądać naokoło.
-Tak- nagle zatrzymał się i wskazał jej na jedno drzewo- Widzisz tą dziuplę, na tym drzewie?
Dziewczyna spojrzała na pierwsze drzewo. Szukała dziupli, o której mówił Loki. Przeleciała drzewo od korzeni do szczytu, a jej nie znalazła.
-Nie to drzewo- powiedział Loki- To bardziej na prawo. To drugie prawo- dodał, ciągle patrząc przed siebie.
Darcy zrobiła to, co mówił i wreszcie znalazła dziuplę, o której mówił. Wpatrywała się w nią tak długo, aż wreszcie zobaczyła jakiś zarys przedmiotu w środku.
-Tam jest...
-Tak- uśmiechnął, uśmiechem typu "zabiję cię, kiedy będziesz spał", się prosto do kamery- Cześć Bill- i ruszył dalej.
Darcy spojrzała na niego i jeszcze na kamerę. Wyobraziła sobie jakiegoś biednego agenta, który siedzi właśnie przed ekranem śmiertelnie przerażony. Dopiero po chwili podbiegła do Lokiego.
-Czy ty właśnie...- spojrzała na niego z lekkim przerażeniem. W tym momencie mogła wreszcie, jak do tej pory nigdy jej nie wychodziło, sobie wyobrazić, jak zabija ludzi z zimną krwią. Wcześniej jak starała się to zrobić zrobić, nie potrafiła nałożyć twarzy Lokiego, na puste miejsce na głowie mordercy.
-Tak.
-Skąd ty to wiesz?
Loki ją zlekceważył i szedł dalej. Tak naprawdę się go nie bała, tak jak reszta szkoły, że unikała go z daleka. Jednak przerażała ją jego wiedza. W takich momentach miała wrażenie, że wie wszystko, co jest ważne. Każdy najdrobniejszy sekret, każdą małą pomyłkę. Sprawiał wrażenie, jakby znał je na pamięć i był gotowy je w każdej chwili wykorzystać, byle tylko dopiąć swego. Po chwili jednak dotarło do niej, ze nie wiedział, czym jest rower, więc wsiadła na niego i zajechała mu drogę.
-Wsiadaj- powiedziała schodząc z pojazdu.
-Co?- zapytał, robiąc krok w tył.
-Słyszałeś- wskazała na rower- Wsiadaj.
Spojrzał na nią, tym razem on, z lekkim strachem. Zrobił powoli krok do przodu i wziął niepewnie rower w ręce.
-Mam na tym usiąść?- zapytał z niedowierzaniem.
-Tak. Nauczę, ja- wskazała na siebie, z ogromnym uśmiechem- ciebie- pokazała na niego- jeździć na rowerze.
Kłamca powoli usiadł na siodełku i się od razu przewrócił.
-Wstawaj- Darcy pomogła mu podnieść rower- Musisz złapać równowagę. Daj mi chwilę- odpięła kask od ramy i założyła mu na głowę- Teraz sobie nic nie zrobisz- powiedziała pełnym słodyczy tonem, starając się robić przy tym dzióbek.
-On jest różowy- stwierdził Loki, patrząc na nią zrezygnowany.
-Oczywiście. Różowy kask dla księżniczki- uśmiechnęła się do niego.
-Nie wiem czemu, ja cię jeszcze nie zabiłem- stwierdził, starając się utrzymać na rowerze.
Kilkanaście razy się wywracał, przy pierwszym naciśnięciem na pedał. Darcy po którymś razie, stwierdziła, że trzeba to zachować dla potomności i wyciągnęła komórkę, po czym zaczęła filmować. Wreszcie udało mu się utrzymać równowagę i przejechał chybotliwie kilka metrów. Jego pierwsza jazda zakończyła się, wjechaniem w drzewo, którego nie zauważył.
-Niby nie bracia- mruknęła pod nosem, porównując nagrania Thora i Lokiego, jeżdżących pierwszy raz na rowerze- A zaczynają tak samo.
🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇
Wszystkiego najlepszego w 2019! Najpewniej większość z was jest na jakiejś imprezie. Nie tak nie potrafię, więc Nowy Rok spędzam w domu przed kompem. Przynajmniej dostałam szampana, takiego prawdziwego, od rodziców. Chciałam opublikować wcześniej, ale jakoś tak wyszło.
Życzę wam wszystkiego najlepszego w tym nowym roku. I by Avengers Endgame skończyło się dobrze (marzyć zawsze można).
Wszystkiego najlepszego.
P.S. Do tego chcę strasznie podziękować osobie, przez którą miałam atak radości o drugiej w nocy i starałam się nie obudzić rodziców śpiących w drugim pokoju (potem się okazało, że spał tylko tata). Dla osoby dzięki której mam już ponad 100 obserwujących. Wielgachne dzięki majutekk
P.P.S. Podsumowanie całego mojego roku, a tak naprawdę całego okresu pisania tej książki, napiszę w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro