136
-Ugaś to!- krzyknął Tony do swojego nowego pomocnika. Wszystko zaczęło się dzisiaj najnormalniej. Od pewnego czasu zaniedbał zajmowanie się swoimi pomysłami. Zapisywał je cały czas w notatniku, w którym teraz już nie było miejsca. To nie jego wina, że niezabezpieczone kable, podczas testu układu, zajęły się ogniem. Bez ryzyka nie ma efektów, a w szczególności wyświetlacza hologramów, który pokazuje najwięcej szczegółów niż swoja poprzednia wersja.
Do tego chciał go podłączyć do swojego innego pomysłu, który, jak już to zbuduje, będzie służyło terapii byłych wojskowych, lub studentów na uczelniach sponsorowanych przez jego firmę. Czytnikiem wspomnień zajmie się później. Trzeba będzie tak go zaprogramować, by nie tylko idealnie wyświetlał sceny, ukryte w głębokich partiach podświadomości, z największą dokładnością, ale także rozróżniał nastroje towarzyszącym wspomnieniom.
Miliarder schował się dla bezpieczeństwa za jednym z biurek. Wyszedł, dopiero kiedy alarm przeciwpożarowy się wyłączył. Dopiero potem powoli się wychylił i rozejrzał.
-Miałeś ugasić, a nie zamrażać!- zawołał na widok zamrożonej części kabla- Tam masz gaśnice!- wskazał na ścianę, na której w odpowiednich odstępach umieszczono czerwone gaśnice- Wiesz, jak z nich korzystać! Przeszkoliłem cię!
-Nie przesadzaj- odparł Loki, siadając na jednym z krzeseł- Pali się? Nie. Czyli jest ugaszone. A przypadkiem, nie powinny się włączyć te zraszacze- wskazał na sufit- Mają wykrywacz dymu, więc co z nimi zrobiłeś?
-Wyłączyłem- Tony wyszedł z bezpiecznej kryjówki- Zbyt często się włączały i niszczyły całą moją pracę. Teraz wystarczy tylko użyć gaśnicy i nic więcej się nie niszczy!
-To tłumaczy, dlaczego doktorek nie chcę już tutaj siedzieć- Kłamca wyciągnął z szafki lizaka i rozwinął papierek- A zamrożenie jest bardziej precyzyjne niż strzelanie panią. Wystarczy tylko dotknąć- spojrzał na swoją dłoń.
-Jak ty się dorwałeś do moich zapasów słodyczy?- Stark spojrzał uważnie na czarnowłosego- Friday przypomnij mi, że muszę je przenieść. Jeszcze wyżre mi wszystko.
-Jak podbijesz mi kartę, to już mnie tu nie ma- włożył sobie lizaka do ust- Możesz od razu podbić mi do końca tygodnia i będziesz miał mnie z głowy. Ja się za to nie obrażę. A jeśli będziesz mnie tu dalej trzymał, nie tylko twój zapas słodyczy będzie zagrożony. Mówię ci, wino z tego rocznika marnuje się, zamknięte w apteczce w tamtej szafce.
-Zamknij się- Tony usiadł niedaleko niego- Następnym razem poproszę, o jakiś kaganiec do ciebie- zasłonił twarz dłońmi. Sam tego chciał. Potrzebował jakiegoś pomocnika, a Bruce za żadne skarby się nie chciał się zgodzić, Peter miał mnóstwo zajęć, a całej reszcie trzeba było płacić. Pieniędzmi! Nie to, że był skąpy, ale wydatki Avengers były i tak duże.
-Dobra- podniósł się i obrócił w stronę Kłamcy- posprzątaj to wszystko. Dokumenty uszereguj alfabetycznie i potem zeskanuj je, by Friday się wszystkim zajęła. Maszynę rozmroź, tak by woda nie zalała całego systemu i odstaw na tamto biurko pod ścianą. Potem do mnie podejdź- sięgnął po tablet z planami najnowszej maty wyświetlającej. Miała działać jak telewizor, tylko taki składany.
-Nie jestem twoim niewolnikiem Stark- odparł Loki.
-Właśnie, że jesteś. Przez dwie godziny dziennie, pięć dni w tygodniu. A teraz się ruszaj. Nie minęło nawet pół godziny- powiedział i wrócił do swoich planów. Schował zapiski dotyczące maty na pasek i wyświetlił końcową wersję 17A. Po tym wszystkim, co go spotkało w ostatnim wymiarze, uświadomił sobie, że nie może dłużej zwlekać. Zbroja musi być gotowa jak najszybciej. Przejrzał ostatni raz wszystkie plany i wreszcie je zaakceptował.
-Panie Stark!- Peter wbiegł do laboratorium, ledwo hamując przed walnięciem o biurko.
-Czego młody?- zapytał milioner, chowając szybko plany, by chłopak ich nie zobaczył. Wiedział z doświadczenia, jakby się dowiedział, co dla niego szykuje, zacząłby skakać po ścianach. Dosłownie.
-Kate chce czegoś więcej! Nie jestem gotowy na związek!
-To jej to po prostu powiedz- stwierdził milioner.
-Próbowałem! Tylko z nią jest coś nie tak!
-Druga Sharon?- zapytał, Loki patrząc na Petera.
-No nie, ona nie jest aż tak okropna- stwierdził Parker- Tylko nie rozumie, że... Nie wiem!-złapał się za głowę i usiadł na pierwszym wolnym krześle.
Tony spojrzał na niego. Zupełnie nie wiedział, co w tej sprawie zrobić. Nie rozumiał też, o co tak właściwie chodzi młodemu. Jeszcze kilka miesięcy temu wszystko było okej. Spojrzał na Lokiego, szukając pomocy. Nigdy nie czytał żadnych poradników i teraz po raz pierwszy w życiu zaczął żałować, że tego nie zrobił, jak zaczął z nim pracować.
-Co się na mnie gapisz?- odparł Kłamca- Problemy sercowe twojego dzieciaka, to twoje problemy. Ja tam ciągle obstawiam, że ona będzie drugą Sharon- obrócił się i przy pomocy magii, zaczął szeregować papiery.
-No to Peter- Tony przysunął się do chłopaka- Masz jej dość i już do niej nic nie czujesz? Też miałem takie problemy. Ignorowanie jej nie wchodzi w grę?
-Nie panie Stark, to nie to. Po prostu mam wrażenie, że ona chce mieć wszystko na raz. Ciągle chcę z nią być, tylko nie tak od razu. Tylko... Nie wiem- znów schował twarz w dłoniach- Panie Stark pomocy.
-Wiesz młody- Tony zbliżył się jeszcze bardziej- W takich sytuacjach przydałaby się moja starsza wersja z innego wymiaru. Miałem dość sporo dziewczyn... Tylko nie mów tego Pepper...
-Zdajesz sobie sprawę, że ona i tak o wszystkim wie?- zapytał Loki, bujając się na krześle- Jest ciągle twoją sekretarką, a one wiedzą prawie wszystko o swoich pracodawcach.
-Ty tam cicho! Staram się brzmieć, jakbym wiedział, co mówię!- krzyknął do niego milioner. Potem wrócił do Petera- Bo ja oczywiście wiem, co mówię. Tylko tak mu chcę zamknąć gębę. W takiej sytuacji trzeba ją mocno przystopować. Musimy wymyślić coś takiego, co nie pozwoli jej zbyt dużo wymagać od ciebie. Jeśli będzie chciała zachować związek, bo jeśli nie zerwij z nią od razu, będzie musiało to być co mocnego, z czym nie będzie mogła zbytnio walczyć.
-Tylko co to może być?- zapytał chłopak podnosząc głowę.
-Co jest dla ciebie ważne, że będzie musiała to zaakceptować? Przyjaciele z poprzedniej szkoły?
-Nie uwierzy. Już jej opowiadałem o Nedzie i MJ, i Liz- rozmarzył się na chwilę.
-Czy ty coś z tą Liz kręcisz?- zapytał Tony- Mnie możesz powiedzieć, nie wygadam się.
-Nie. To nic takiego- zarumienił się Peter.
-Dawaj, mnie nie oszukasz- stwierdził Stark, uśmiechając się do niego zachęcająco.
-Po prostu przez kilka lat chciałem, by Liz mnie zobaczyła, ale z tego nic nie wyszło. Jak dostałem się do tej szkoły, po prostu pomyślałem sobie, że może już trzeba sobie z tym odpuścić i zacząć szukać kogoś nowego.
Tony przyjrzał mu się uważnie. Na pierwszy rzut oka było widać, że ciągle coś czuje do tej Liz. Skoro kochał się w niej przez tyle lat, pierwsza lepsza, która wpadła mu w oko, nie zmieni tego. Jednak to on będzie musiał zakończyć tamten związek. Nie mógł mu przecież dawać wszystkiego na tacy. Sam w końcu do tego dojdzie.
-To może twoja ciocia?- podsunął wreszcie miliarder- Ma tylko ciebie, prawda?
-Tak. Wujek Ben... On...- spuścił głowę i podwinął kolana.
-Rozumiem- stwierdził Stark. Sam też niezbyt lubi, kiedy musi wspominać o śmierci swoich rodziców i Jarvisa. Położył mu dłoń na ramieniu- Zostawmy już za sobą te smutne sprawy. Teraz zajmijmy się naszym problemem. Możesz jej powiedzieć, że twoja ciocia strasznie się o ciebie martwi. I nie zniosłaby, gdybyś znajdując sobie kogoś, nagle zaczął się od niej oddalać. Kate powinna to zaakceptować i dać sobie na pewien czas spokój.
-Tak myślisz?- Peter spojrzał na niego. Teraz zaczął przypominać w znacznym stopniu szczeniaczka. Tony patrzył na niego i po prostu zaniemówił.
-Jestem tego pewien- powiedział wreszcie- Raz tak zrobiłem we Francji. Tamta dziewczyna naprawdę nie chciała mi dać spokoju, to powiedziałem jej o mojej mamie i wreszcie odpuściła.
-Dziękuję- uśmiechnął się do niego.
Pająk wstał i podszedł do drzwi. Tony zrobił to samo. Przed drzwiami się zatrzymał i stali tak bez słowa. Iron man czuł, że powinien coś zrobić, tylko nie wiedział co. Wreszcie Tony miał już tego dość i też tego jego spojrzenia strasznie upodobniającego go do małego pieska. Wreszcie podał mu rękę. Peter przyjął ją z lekkim wahaniem.
-Jeszcze raz dziękuję- powiedział Peter i wyszedł przez szklane drzwi na korytarz, prowadzący do wyjścia. Tony patrzył za nim, dopóki nie znikł mu z pola widzenia. Po prostu, kiedy go widział, przypominał sobie, co usłyszał w tamtych wymiarach.
W jednym z tego, co słyszał, wszystko było dobrze, mimo że miał lekkie zastrzeżenia do tego, by Spider-man biegał sobie sam po mieście. Po tym, co usłyszał, był pewien, że w wakacje każe Happy'emu go pilnować. Wiedział, że chłopak nie usiedzi na miejscu. Już teraz ledwo powstrzymywał się od ubierania kostiumu na przerwach.
Tymczasem ten kolejny był po prostu dla niego koszmarem. Tam Peter zginął i po prostu czuł, jakby to była jego wina. Czuł ten ból, którego doświadczał każdego dnia ten drugi Stark. Nie wiedział tylko, jak tamten wytrzymuje. On chyba nigdy, by tego nie zniósł.
-Wiesz, że on liczył pod koniec na przytulasa?- zapytał go Loki, wychylając się tak, że jedynie dzięki nogom na stole, zdołał utrzymać jakąkolwiek równowagę.
-Stul pysk!- powiedział do niego, odwracając się- Zrobiłeś już to, co mówiłem? Notatki uporządkowane? Sprzęt rozmrożony i przeniesiony? I nawet nie próbuj się zbliżać do Petera. To dobry chłopak, a ty...
-Ja tam jestem złem wcielonym- przerwał mu, ponosząc idealnie ułożoną kupkę kartek- Wszystkiego, czego się dotnę, to od razu niszczę, palę, lub zamrażam, albo jednocześnie obydwa, a dobre dzieciaki sprowadzam ku złemu- bez pośpiechu puścił papiery, tak by spadły na podłogę. Na ten widok Tony podbiegł z wyciągniętymi rękoma, by je łapać. Pierwszy raz w życiu widział tak ładnie ułożone notatki, niekomputerowe- Zabijam i nie potrafię zrozumieć. Byłoby to dla mnie zaskoczeniem- notatki zniknęły i pojawiły się w wyciągniętych rękach Starka- Gdyby nie powtarzano mi tego całe moje życie. Dzięki za przypomnienie!- Wreszcie przestał się bujać i spojrzał na swoje dłonie- A mogli mnie po prostu zabić i byłoby już wszystko z głowy. Dosłownie. Karą śmierci w Asgardzie jest skrócenie o głowę- lekko się przy tym uśmiechnął, jednak, zupełnie jakby to sobie uświadomi, spoważniał- Wtedy nie musiałbym tu tak siedzieć i brać udział w tej durnej dramie!- wyciągnął ręce, a klucz hydrauliczny poleciał prosto w najbliższe biurko.
Pech lub nie sprawił, że akurat na drodze lotu klucza, znalazł się Tony. W ostatniej chwili podniósł wzrok znad tych perfekcyjnie ułożonych notatek i odskoczył, tuląc do siebie kartki. Już miał zamiar je oprawić w ramkę i zawiesić gdzieś, gdzie będzie mógł po prostu zobaczyć, lub przeskanować i odkryć, jak one mogą tak ładnie wyglądać. Klucz wbił się głęboko w metalowy stół.
-Stary- miliarder spojrzał z przerażeniem na biurko- Ty panuj nad tym! Wiem, że chcesz się stąd wyrwać i przy okazji wszystkich zabić, ale pilnuj się!- spojrzał na niego i zobaczył, jak tamten siedzi zasłaniając twarz dłonią. Pierwszy raz widział, jak tamten stracił kontrolę i rzucał na oślep przedmiotami- To twój pierwszy dzień z zawiasami. Może drinka?
-Po co? Mnie się nie da upić. To marnotrawstwo alkoholu- powiedział jak zwykle spokojny. Zupełnie, jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło- Nawet ty tego nie zrobisz.
-Ja nie zrobię?- zapytał Tony- Friday aktywuj listę Avengersów do upicia i zacznij odliczanie.
-A ja nadal twierdzę, że tamta Kate będzie drugą Sharon- stwierdził Loki, wyciągając ze schowka kieliszki do wódki.
********
-Tony, co z tobą?- Steve spojrzał na Starka, który ledwo co zlazł z łóżka- Wyglądasz okropnie.
-Nic nie mów- powiedział mu tylko i niczym zombi ruszył do łazienki.
Thor i Kapitan patrzyli na niego ze strachem. Milioner ledwo trafił do łazienki i zatrzasnął za sobą drzwi.
-Słowo honoru. Nigdy nie widziałem go w takim stanie- stwierdził asgardczyk, słysząc, jak tamten wymiotuję- Nawet po sylwestrze wyglądał lepiej.
-Ja teraz mam wrażenie, jakbym widział Howarda- ocenił Rogers. Widząc pytające spojrzenie asgardczyka dodał- Tamta wojna to było piekło, ale pomiędzy walkami i niszczeniem Hydry, zdarzały się nawet fajne chwile. A Howard był mistrzem imprezowania. I upijania ludzi naokoło.
-Rozumiem cię doskonale, po każdej zwyciężonej, chwalebnej bitwie, ojciec organizował wielgachną ucztę. Wino i miód pitny lały się tam strumieniami- Thor się rozmarzył- Do tego piekło się upolowanego skaulnastra nad ogniskiem. To były czasy.
-To była ta wojna z elfami?- zapytał Steve.
-Tak- odpowiedział już trochę mniej wesoły Thor.
Steve nie zdołał zapytać, co to jest skaulnast, bo rozległ się dźwięk telefonu. Od razu podbiegł do swojej komórki, Widząc, że dzwoni Bucky, szybko odebrał. Od razu dobiegły go dźwięki rozbijanych przedmiotów i upadania na ziemię.
-Bucky, co się dzieje?! Jeśli on cię zaatakował, to już...- zaczął mówić ze zdenerwowaniem i przerażeniem. Już w swojej wyobraźni widział, jak Loki próbuje zabić jego przyjaciela sztyletem. Od początku wiedział, że Bucky nie powinien się zgadzać na powrót jego współlokatora do pokoju. Jednak potem usłyszał, co Bucky do niego mówi, pomiędzy sapaniem- A. Dobra. Tylko uważaj.
-Co się tam dzieje?- zapytał, Thor stojąc w drzwiach. W dłoni trzymał młot, więc najpewniej pomyślał o tym samym.
-Daj mi chwilę- odparł Rogers, wybierając odpowiedni numer- Darcy. Tak Mimi znowu rzuciła się na Bucky'ego. Nie, nie wiem czemu. Chyba chciał obudzić jelenia, czy coś. Zrobisz to? Okej.
-Znów ten kot z piekła rodem?- zapytał długowłosy blondyn już o wiele spokojniejszy.
-Tak- odparł Rogers, podchodząc do drzwi łazienki. Zastukał w nie mocno i zawołał- Tony musimy się zbierać! Dzisiaj test końcowy z geografii! Musisz na nim być! Jeśli się nie zjawisz, nie przepuszczą cię dalej!
Drzwi się otworzyły i Steve wszedł do środka. Zobaczył Starka, trzymającego w objęciach muszlę klozetową.
-Dobra, to przekracza moje siły- powiedział, wychodząc- Byłbym okropnym wujkiem- minął Thora i ruszył prosto do drzwi- Potrzebujemy kogoś lepszego od nas. Idę po Pepper. Ona na pewno da sobie radę.
🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇🎇
Wesołego nowego roku! Dokładnie dwa rozdziały do końca! Muszę się sprężyć. Mam nadzieję, że się podobało.
Powodzenia w przyszłym roku 2019!
Teraz trzeba będzie się przedstawić, pisząc daty w zeszycie... A dopiero co się nauczyłam, żeby zamiast 17, pisać 18!
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro