Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

135

-Mężu!- Frigga weszła do sali tronowej, a dwaj strażnicy, ubrani w złote zbroje, zaraz za nią zamknęli wrota. Spuścili z pokorą głowy, kiedy ich królowa przechodziła koło nich. Jeden z kruków zdążył jednak się prześlizgnąć pomiędzy zamykającymi się skrzydłami wrót.

Kobieta w złoto-turkusowej sukni szła dumnie przed siebie. Pomimo pośpiechu, z jakim stawiała kroki, nie zaczęła biec. Podtrzymywała jedną dłonią wierzch spódnicy, by nie zawracać sobie nią głowę. Stanęła dopiero przed podwyższeniem, na którym znajdował się złoty tron. Ptak przeleciał nad nią i wylądował na ramieniu Odyna. Król siedział na swoim miejscy i trzymał w ręku trzymał Gungir.

-Przyprowadzi go- powiedziała królowa do jednookiego- Zaraz tu będą.

Ten nachylił się do swojego ptaka. Kruk obrócił się do niego dziobem i wyglądało, jakby coś do niego mówił. Potem przez otwarte okno wleciał drugi kruk, który też usiadł mu na drugim ramieniu. Zupełnie, jak poprzednich nachylił się do ucha króla. Odyn spojrzał na nie i wyciągnął rękę przed siebie. Jeden z nich wskoczył na nią i przechylił lekko główkę. Król wyszeptał coś do niego i potem podrzucił ptaka, a ten zatoczył najpierw kółko nad komnatą, po czym wyleciał przez okno. Drugi kruk wskoczył na przedramię, kiedy to zrobiło się wolne. Jemu jednak nie dał żadnego zadania. Podrapał go pod główką z czułością.

-Nie ignoruj mnie!- zawołała do niego Frigga- Jestem twoją żoną! Mamy teraz ważniejsze sprawy niż zajmowanie się twoim ptakiem!

Odyn podniósł głowę i zwrócił się do strażników, stojących na swoich wartach.

-Zostawcie nas samych- głos miał smutny. Dopiero kiedy ostatni ze strażników zamknął za sobą drzwi, podrzucił ptaka, który zupełnie, jak swój poprzednik, wyleciał przez okno. Patrzył na niego, dopóki nie zniknął mu z pola widzenia. Potem spojrzał wreszcie na swą królową, lecz od razu spuścił wzrok.

-Nasz syn, Thor, przyprowadzi go do nas- powiedziała już trochę spokojniej. Wiedziała, jak bardzo Odyn starał się zachować pozór dobrego ojca, panującego całkowicie nad swoją, szczęśliwą rodziną.- Loki... On żyje- łzy napłynęły jej do oczu. Znów miała wrażenie, że stoi na tęczowym moście i słucha Himdalla, który opowiadał jej wszystko, co się dzieję w Midgardzie i jak na chwilę zamilkł, by chwilę później przekazać jej swoje kondolencje.

-Wiem- odparł Odyn, zasłaniając twarz dłońmi- Thor słusznie robi. Tylko nie wiem, co począć z tym chłopakiem- podniósł wreszcie głowę i spojrzał na żonę- Jest tylko jedna możliwość.

-Nie możesz! Już raz to zrobiłeś i wiesz, jak to się skończy. On jest twoim synem! Chociaż rodzina nie ma dla ciebie żadnego znaczenia.

-Przygarniętym- Odyn wstał i podszedł do żony- Nie daje mi wyjścia. Zupełnie, jak ona. To jest jedyna możliwość.

-Było wiele innych sposobów, aby wyjść wtedy z tej sytuacji, ale ty wybrałeś najprostszy, a to nie jest równe z najlepszym. Wiesz, na co skazałeś tym Thora! Będzie musiał walczyć z własną siostrą!

-Do tego nigdy nie dojdzie!

-Własnie, że tak- odparła już spokojniej Frigga- I ty to wiesz. Kochanie, już nie jesteś tak silny, jak wtedy. Jeśli go tam ześlesz, to tylko przypieczętujesz tym ich nienawiść do ciebie. Uciekną i będziesz miał wrogów na całe życie- podeszła do Odyna i zabrała mu Gungira, tylko po to, by położyć go na schodach- Sądzę, że powinniśmy powiedzieć im o niej- miała dość tych wszystkich tajemnic i kłamstw. To one niszczyły jej rodzinę. Chciałaby chociaż jej syn był gotowy na to, co czeka go w przyszłości.

-Nie- uciął od razu jednooki i było już wiadome, że to koniec na ten temat dyskusji. Frigga co parę lat powracała do tego, lecz on zawsze się sprzeciwiał. Przytulił ją do siebie- Masz, jakiś inny pomysł, co mamy zrobić z Lokim? Mam posłać po kata?

-Nie. Jestem pewna, że w Lokim jest jeszcze dobro. Musimy je po prostu z niego wyciągnąć.  A ja mam już wszystko załatwione. Dyrektor Fury się zgadza i nawet stwierdził, że sam miał podobny pomysł. Załatwiłam mu jeszcze terapię i prace społeczne u Starka...

-Czy ty chcesz powiedzieć, że już wszystko sama załatwiłaś? Przecież dowiedziałaś się o tym mniej niż godzinę temu?

-Może ty godzinę temu, ale ja trzy dni już to wiedziałam- Frigga odsunęła się od męża- Powinieneś bardziej interesować, co robi twój syn. Przez kilka dni Heimdall nie mógł go dojrzeć, aż wreszcie nagle pojawił się w Alfheimie. Do tego sądzę, że związek Thora z Jane należy do bardziej poważnych. Powinieneś z nim niedługo porozmawiać jak ojciec z synem.

-Czy my ciągle rozmawiamy o karze dla Lokiego?-spojrzał na Zonę- Od kiedy jesteś tak dobrą aktorką? Kim jest Stark? Od kiedy piszesz z Nickiem? Jeśli teraz mi powiesz, że jego opaska jest lepsza od mojej...

-Uspokój się- przerwała mu królowa- Masz najlepsze opaski na całym świecie. I masz rację. Powinniśmy się bardziej teraz skupić na Lokim.

-Dostanie wieczny szlaban- stwierdził Odyn. Chciał chociaż przez chwilę poczuć, że ma jakąś kontrolę. Czasami miał wrażenie, że władanie całym królestwem jest łatwizną z tym, co jego żona robi- I ktoś będzie musiał go ciągle pilnować.

-Już powierzyłam to zadania najodpowiedniejszej kandydatce- odparł królowa z uśmiechem.  

********

-Po prostu zetnij moją głowę i miejmy to już za sobą- odezwał się więzień. Miał na sobie kajdany na ręce, kostki i nawet coś, przypominającego obrożę na szyi. Wszystko to było ze sobą połączone ciężkim łańcuchem, trzymanym przez strażników.

-Nie pojmujesz, w jakich tarapatach się znalazłeś?- Odyn siedział znów na swoim tronie i patrzył na więźnia z wysoka- Twoje czyny...

-Oczywiście- przerwał mu Loki, przewracając oczami- Zawsze tylko wracamy do tego. Nikt nigdy nie wspomina, jak to ty bez litości podbijałeś świat za światem. Robiłem jedynie to, co ty.

-Samolubnie naraziłeś i zabiłeś mnóstwo niewinnych!

-Gdybyś dał mi kiedykolwiek szansę, to może by do tego nie doszło! Nawet te dwa dni wcześniej, kiedy tutaj przed tobą stałem! Gdybyś tylko mnie wtedy zobaczył, a nie potraktował jak dodatek do Thora, to odwołałbym cały atak! Wystarczyło tylko powiedzieć.

Odyn wyprostował się na tronie. Ciągnięcie dalej tej rozmowy prowadziło do niczego.

-Żyjesz do tej pory, jedynie dzięki Frigdze- powiedział wreszcie.

-Dożywocie- mruknął Loki- Przynajmniej już więcej nie będę musiał chodzić do tej durnej szkoły.

-Jednak w ramach resocjalizacji- kontynuował król Asgardu- Będziesz nadal uczęszczał na zajęcia w Midgardzie. Każdy dzień, wolny od lekcji, będziesz spędzał tutaj, zamknięty w swoim pokoju. O reszcie twoich nowych obowiązków, dowiesz się już niedługo. Wyprowadzić go.

Gdyby Odyn miał aparat, na pewno zrobiłby Kłamcy teraz zdjęcie. Jego mina była bezcenna. Gdyby nie żołnierze, którzy zaczęli ciągnąć go za łańcuch. Kiedy wreszcie drzwi się za nim zatrzasnęły, jednooki król mruknął do siebie.

-Mam nadzieję, że się nie mylisz, najdroższa.  Ja tam już nic w nim nie widzę.

********

-To go jednak nie zabili?- zapytał Clint, rzucając piłkę Lucky'emu. Przez całe to zamieszanie z innymi wymiarami, zaniedbał swojego psa. Aż strach cię bać, co by się z nim stało, gdyby nie Laura.- I wróci do szkoły?

-Na to wygląda- odparł Thor, stojąc koło niego. Uważnie się przyglądał, jak pies przynosi ciągle, rzucaną mu wcześniej piłeczkę.

-Tylko, co on będzie robił przez te ostatnie tygodnie?

-Najpewniej nadrabiać zaległości- stwierdził gromowładny- Czemu on to robi?

-Wreszcie nauczyciele wyżyją się na kimś innym niż ja- odparł łucznik- A Lucky to po prostu lubi. Uczę go przynoszenia różnych rzeczy. Na razie jest to tylko piłka, ale w przyszłości będzie przynosił wszystko, co tylko będę chciał. Już nawet podnosi mi długopisy z ziemi, kiedy mi upadną.

-Fascynujące- ocenił asgardczyk- Też mogę spróbować?

-Jasne- Clint podał mu piłkę- Jest trochę zaśliniona. Postaraj się nie rzucać w drzewa. Kiedy nie może czegoś przynieść, zaczyna szczekać. Przydatna umiejętność, ale dwie piłki i tak zgubiłem.

Thor zamachnął się i rzucił daleko, jednak nie aż tak, by dotarła do drzew szkolnego parku. Pies zaczął od razu za nią biec, merdając radośnie ogonem.

-To jaką on właściwie dostał karę?- Hawkeye spojrzał na Thora- Bo z tego, co słyszę, jest tylko nakaz powrotu do szkoły.

-Ma codziennie spędzać dwie godziny jako pomoc w laboratorium dla Tony'ego. To mają być jakieś prace społeczne, by Stark nie dręczył młodszych pracą. Do tego, chyba we wtorki, spotkania z psychiatrą. Nie może opuszczać terenu szkoły i będzie obserwowany przez dwadzieścia cztery godziny. Do tego ma założoną bransoletę, która namierza każdy jego ruch i nie pozwala mu się teleportować. Do tego szlaban do końca życia.

Lucky wrócił z piłką w pysku, lecz zamiast podać ją Clintowi, dał ją blondynowi. Thor rzucił mu ją znowu równie daleko.

-Zacząłem mu współczuć, kiedy powiedziałeś o Tonym- powiedział Barton- Wiesz, że on urwie się z tego wszystkiego najszybciej, jak tylko będzie mógł?

-Dlatego właśnie, będzie przy nim ktoś, kto dopilnuje, by chodził na wszystkie swoje zajęcia, a jeśli przestanie, powiadomi mnie. Wtedy, to ja się już nim zajmę- mówiąc to, zacisnął mocniej dłoń na parasolce.

-A kto to taki?- zapytał Clint, patrząc, jak jego pies znów podaje Thorowi piłkę- Zdrajca.

-Darcy- odparł gromowładny- Ej a może zamiast piłki, spróbujemy Mjolnirem?- podniósł parasolkę, która zmieniła się w młot.

-Dawaj- stwierdził łucznik- Ciekawe, jak zareaguje.

Thor cisnął przed siebie młotem, a pies patrzył uważnie, gdzie broń ląduje. Potem obrócił się w stronę swojego pana i przyjrzał mu się uważnie. Nareszcie jednak jednocześnie z hukiem lądującej broni, pies ruszył się z miejsca i pobiegł, niczym za normalną piłką.

-On już o tym wie?- zapytał Clint, odwracając się do Thora.

-Jeszcze nie, ale ona na pewno mu o tym powie, kiedy wreszcie przyleci

-Chcę mieć nagraną jego minę, kiedy się wreszcie o tym dowie.

Usłyszeli z dala dobiegające szczekanie Lucky'ego i ruszyli w tamtą stronę.

-Kiedy przylatuje?- zapytał Hawkeye- Chcę wiedzieć, od kiedy mam, jak Natasza, spać z bronią pod poduszką.

-W przyszłym tygodniu. W weekendy będziesz miał spokój. Wraca wtedy do Asgardu. Na brodę Odyna.

Obaj zatrzymali się w półkroku i patrzyli przed siebie z niedowierzającymi minami. Z drugiej strony radośnie dreptał ku nim Lucky. Nie byłoby to dziwne, tylko że pies trzymał za rączkę Mjolnir.

Clint odruchowo sięgnął po telefon i zrobił zdjęcie. Dopiero, jak na nie spojrzał i się upewnił, że nic mu się nie przewidziało, zawołał:

-Lucky jest godny! O mój Boże! Nikt nie mógł, podnieś tego młota oprócz ciebie, a tu mój pies go sobie najnormalniej aportuje!

Lucky usiadł przed nimi i postawił Mjolnir przed Thorem. Dyszał, lecz machający we wszystkie strony ogon zdradzał, że jest prze szczęśliwy.

-Wiesz co...- zaczął Clint, kiedy wreszcie do niego dotarło, że jest mniej godny od psa- Tony się wkurzy, jak się dowie o Luckym. Pamiętasz ten nasz stary zakład? Lepiej, żeby pies, nawet tak mądry i cudowny jak mój, nie siadał na tronie Asgardu. Musiałbym się wtedy z nim tam przeprowadzić, a mi się podoba tutaj. Lepiej zachowajmy to w tajemnicy.

-Pełna zgoda- powiedział, ciągle zamurowany gromowładny, podnosząc zaśliniony młot- Pełna zgoda.  

🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶🐶🔨🔨🔨🔨🔨

Hej! Mam nadzieję, że się podobało. Coś tak czuję, że po świętach zrobię najazd na empik. Dostałam w tym roku słuchawki (które kocham! wreszcie nie potrzebuję tego durnego kabla, który sobie sam pogłaśniał, przewijał piosenki i włączał sam googla) i właśnie kupony do niego i pieniądze. Oczywiście dochodzą też słodycze, ale to nie pomaga, z tym, że i tak się czuję grubo. 

Wreszcie sobie kupię komiksy Hawkeye'a! I może nawet Deadpoola!

Pa pajączki!

P.S. Dotarło do mnie, jak szybko trzeba będzie wracać do więzienia... To znaczy szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro