Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

134

Upadli na zieloną trawę, rosnącą na jakimś wzgórzu, a co za tym idzie, od razy zaczęli się turlać z niego. Bruce złapał od razu swoją maszynę i przytulił się do niej, by nie stała się jej żadna krzywda. Nie wiedział, czy tam, gdzie trafili, znajdzie jakiekolwiek części do naprawy. Natasza stanęła na nogi, jeszcze podczas zjeżdżania i wylądowała z gracją na już płaskim terenie. Zdecydowanie gorzej sobie radził Clint, który mocno się trzymał Bucky'ego. Zimowy Żołnierz nie tylko, że nie mógł przez to wstać, a później pomóc łucznikowi, ale także stał się poduszką amortyzacyjną dla Bartona. Steve zjechał na swojej tarczy, niczym na sankach, a Tony, którego zbroja złożyła się znowu w walizkę, piszczal niczym dziecko, podczas delikatnego zjazdu na miękkiej strawie. Kiedy wreszcie się wszyscy zatrzymali, pierwszy odezwał się Thor, siedzący zaraz przy końcu zbocza.

-Gdzie jest Loki?!- rozejrzał się naokoło. Reszta zrobiła tak samo, z wyjątkiem Czarnej Wdowy, która uważnie się przyglądała asgardczykowi.

-Zlams zenie kratanie- usłyszeli charczenie, które ledwo przypominało słowa, wydobywające się z okolic miejsca, gdzie siedział Thor.

-Co?- zapytał asgardczyk, rozglądając się naokoło. Nikogo nie widział.

-Mów głośniej!- zawołał Clint, który wreszcie, przy pomocy Bucky'ego wstał na nogi. Oczywiście ciągle się opierał o Zimowego Żołnierza- I bardziej wyraźnie! Nic nie rozumiem!

-Ie moge oddyfac- znów rozległo się charczenie.

-Siedzisz na nim!- zawołała do Thora Natasza. Wiedziała o tym od początku, ale było to po prostu śmieszne.

Thor wreszcie ogarnął i wstał, ukazując wszystkim, rozłożonego na plaskacza, Lokiego. Siedział mu na klatce piersiowej i teraz, jak ciężar znikną, Kłamca zaczął oddychać o wile szybciej.

-Ty weź, schudnij!- krzyknął do blondyna, powoli wstając. Kiedy wreszcie się wyprostował, złapał się za bok i jęknął- Dwa żebra poszły jak nic. Nawet nędzni rabusie mają lepszą eskortę na wyrok śmierci.

-To są same mięśnie- stwierdził Thor, przyglądając się sobie- Ty też powinieneś bardziej o siebie zadbać.

-Nie będę miał na to zbyt dużo czasu- mruknął Laufeyson, obracając się plecami do Thora.

-Ktoś wie, gdzie jesteśmy?- zapytał Tony, rozglądając się naokoło. Byli na dość sporej polanie pełnej delikatnych wzgórz, a dalej rozpościerał się ciemny las. Wokół nich, oprócz oczywiście trawy, rosły dziwaczne polne kwiatki, których jeszcze nigdy w życiu nie widział. Nie znał się zbyt dobrze na botanice, lecz jednego był pewien, rośliny, które rosły przed nim, nie były normalne.

Otóż jedna z nich miała kształt dmuchawca, tylko zamiast tego puchy, do którego były przyłączone ziarna, wyrastały z niej delikatne, białe jak śnieg, płatki. Do tego one jeszcze delikatnie świeciły. Dalej był wielki krzaczek, który nie posiadał żadnych liści. Ich miejsce zajmowały główki kwiatów w trzech różnych barwach, które zawsze idealnie do siebie pasowały. Ten, na który akurat patrzył miał akurat barwę czerwono-żółto-zielone. Rozejrzał się naokoło i zobaczył wiele więcej takiego rodzaju roślinek.

-To na pewno nie jest Ziemia- stwierdził Bucky, patrząc na te rośliny- A przynajmniej nie nasza Ziemia. Proszę, by to nie był kolejny dziwaczny wymiar.

-Alfheim- powiedział wreszcie Thor, patrząc na niebo. Reszta spojrzała za nim. Słońce było o wiele mniejsze niż na Ziemi. Przez to temperatura była o wiele niższa niż temperatura pokojowa.

-Czyli, to jakiś twój świat?- zapytał z lekko drżącym głosem Bruce- Jak Asgard i Midgard?

-Tak, trzeba tylko stwierdzić, czy to mój Alfeim- stwierdził Thor, rozglądając się naokoło- Wszystko wygląda tak jak u nas. Trzeba popytać mieszkańców. Może być trudno, bo jest noc. Najpewniej trzeba będzie czekać do świtu, by nie zbudzać podejrzeń.

-A kto tu mieszka?- zapytał Clint- Jak to jest noc?!- wskazał na słońce- To, co to jest? Księżyc?!

-Elfy- odpowiedziała Natasza- A Alfheim to kraina wiecznego dnia. Tu nigdy nie ma nocy.

-Planeta ma dwie gwiazdy oświetlające jej powierzchnię- powiedział Loki- Te jest o wiele mniejsze niż słońce za dnia.

-Uznajmy, że to normalne- stwierdził Tony. Zmarszczył brwi i rozejrzał się jeszcze raz.

-Tylko, jakie są te elf...- zaczął Steve, lecz uciszył go miliarder- Co ty na mnie cichasz? Wiem, że jesteś zły za to, co zrobiła moja wersja w tamtym świecie, ale...- znów go uciszył- Tony przestań...- już trzeci raz Iron man go uciszył.

-Tony, o co ci chodzi?- zapytał Bucky, patrząc na Starka, rozglądającego się naokoło. Wreszcie zatrzymał się, niczym pies myśliwski, który namierzył zapach swojej ofiary.

-Nie słyszycie?- zapytał resztę, nie odwracając jednak głowy od wyznaczonego celu.

-A niby co mamy słyszeć?- zapytał Steve, patrząc na niego, jakby ześwirował.

-Śmiechy- powiedział wreszcie miliarder- Chichoty dziewczyn. Chodźcie!- pobiegł w stronę miejsca, gdzie słyszał głosy. Skakał przez pagórki, prosto w stronę ciemnego lasu.

-Czy ktoś mu przypomni, że ma dziewczynę?- zapytał Clint, patrząc na Tony'ego.

-Ja się zastanawiam, jak on je usłyszał- powiedział Loki. Miał doskonały słuch, ale nic takiego nie zdołał wychwycić.

-On zawsze miał taki talent do słyszenia dziewczyn- odparła Natasza- Niczym jakiś radar. Słyszy je, lecz ze słuchaniem ich jest już zupełnie inaczej.

-Może lepiej chodźmy po niego- stwierdził Bruce- Thor, jakie są elfi? Trzeba będzie go wyciągać z kotła z zupą, czy coś podobnego?

-Nie- stwierdził blondyn- Elfki zwykle nie starają się zjeść ludzi, którzy do nich biegną. Z tego, co wiem, większość z nich... One... One po prostu lubią... Nie wiem jak to powiedzieć.

-Wariują na punkcie wojowników, jednak nie wszystkich- odparł Loki- Są niczym fanki. Ten gorszy rodzaj. Trochę lekkomyślne i głupiutkie.

-Dokładnie!- Thor uśmiechnął się do przyjaciół. Zawsze, gdy przyjeżdżał z ojcem do Alfheimu, tutejsze dziewczyny go obskakiwały. Tak było zawsze. Kiedy był mały, robiły mu wianki i zakładały mu je na głowę. Później jednak zaczęły się do niego bardziej zbliżać i nie był już dla nich kimś uroczym i słodkim.

-Kiedy się jednak trafi na bardziej normalną elfkę, to trzeba uważać- dokończył czarnowłosy, przypominającym sobie swoje doświadczenia z dziewczynami z Alfeimu. We wczesnym dzieciństwie kręcił się razem z Thorem i też miał założone na głowie wianki ze stokrotek lub innych kwiatów. Później jednak się od tego oddalił i znalazł kilka elfek, które nie kleiły się do wszystkich facetach w zbroi. One były nie tylko bardzo skryte, ale także miały małą zamkniętą grupkę, do której bardzo trudno się dostać. A bardziej nachalnych ludzi odsyłały do lecznic z różnymi urazami cielesnymi, ale także psychicznymi.

-To może lepiej tam pójdźmy- powiedziała Natasza- Mam nadzieję, że trafimy na te normalniejsze i, że one zleją Tony'ego na kwaśne jabłko. A ja chcę to wszystko zobaczyć.

Reszta kiwnęła do niej głowami i razem ruszyli w stronę, w którą pobiegł Tony. Thor przejął od Bucky'ego Clinta, a w zamian ten zajął się pilnowaniem, czy Loki też idzie i niczego nie próbuje.

Pierwsza szła Natasza, a zaraz za nią właśnie maszerował spokojnie Loki i Bucky. Agentka miała na nich oko, lecz Kłamca po prostu szedł przed siebie z kamienną miną. Na samym końcu znajdował się Thor z Clintem, a koło nich był Kapitan.

-On na serio zostanie zabity?- zapytał Clint, patrząc na czarnowłosego- Czy tylko tak żartuje?

-Bardzo możliwe- stwierdził Thor.

-Więc czemu nie ucieka?- Steve spojrzał na spokojnie idącego Lokiego. Wiedział z doświadczenia, że wszyscy pełni życia ludzie, do których zaliczał Kłamcę, zrobiliby wszystko, by uciec od takiej przyszłości.

-Nie wiem.

-A ty na to pozwolisz?- łucznik spojrzał na blondyna.

-Ja go dostarczę przed sąd- odparł blondyn- To ojciec zdecyduje, co się z nim później stanie. Patrząc jednak, na to, co do tej pory zrobił, nie będzie miał zbytniego wyboru.

-To wasz ojciec jest sędzią?- zdziwił się łucznik- To tak można?

-Jest królem- odparł tylko Thor- Musi jednakowo sądzić wszystkich swoich poddanych, nawet rodzinę. Mnie za złamanie sojuszu z Jotunami, odebrał mi moce i wygnał na pewną zapomnianą, zacofaną planetę.

-To była Ziemia- przypomniał mu Steve- A ty nadal na niej jesteś i ciągle nie radzisz sobie z technologią. Jak możesz twierdzić, że jest zacofana?

-Dość szybko się rozwijacie, ale to ciągle nic z Asgardem.

Zatrzymali się na szczycie ostatniego ze wzniesień, razem z całą resztą.

-Ktoś mnie uszczypnie, czy mi się śni?- zapytał Bucky, patrząc na to, co się dzieje na skraju lasy.

Rozpalono tam ognisko, a wokół niego rozłożono dywany. Pokryte były główkami kwiatów i kilkoma kolorowymi poduszek. Na nich siedziało rozłożonych kilka dziewczyn, a wokół nich był również Tony. Dziewczyny o bladej dość skórze chichotały do niego. Miały na sobie długie białe suknie i jedna z nich podeszła do milionera od tyłu i założyła mu wianek na głowę.

-Pasuje ci pod kolor oczu- powiedziała mu, głaszcząc go po policzku.

-Dziękuję...- spojrzał na jej twarz- Piękna- powiedział po czy obrócił się i zauważył resztę- O jesteście wreszcie! Spójrzcie, kogo tu znalazłem!- To są- spojrzał na dziewczyny- Moje nowe znajome.

-Przyznaj się, że po prostu nie pamiętasz ich imion- powiedział do niego Bucky.  

-Pepper będzie zachwycona, kiedy się o tym dowie- odezwał się Loki- Dlatego, by zachować cię od pokuszenia- wyciągnął rękę, z której wyleciały dwa motyle. Owady w locie zmieniły się w ptaki i przeleciały nad głowami dziewczyn, po czym po prostu zniknęły. To jednak wystarczyło. Elfki obróciły się w stronę Lokiego i zniknęły z koców błyskawicznie. Otoczyły Kłamcę i zaczęły piszczeć.

-Ty jesteś czarodziejem!- zawołała jedna z nich.

-Od urodzenia, drogie panie- odparł z uśmiechem czarnowłosy. Dziewczyny zaczęły jeszcze głośniej piszczeć.

-No weź!- zawołał do niego Tony- Ja tu byłem pierwszy!

-Czarodzieje są lepsi od mechaników- stwierdziła Natasza- Ej myślisz, że Pepper i Strange znów...

-Nie!- przerwał jej milioner- Nawet nie kończ tych herezji! A wtedy nic się nie wydarzyło! Byli tylko w windzie!

-Akurat wtedy, kiedy się zepsuła i siedzieli w niej przez trzy godziny, a mieli przy sobie szampana?- Natasza podeszła do niego- I jak dowiedziałeś się czegokolwiek?

-No próbowałem, ale potem one zaproponowały mi miejsce na kocu i jakoś tak zleciało.

Widząc Lokiego otoczonego przez chmarę elfek, Thor nachylił się do Clinta i wyszeptał:

-Pokaż im łuk i strzel do drzewa.

-Tylko po co?- zapytał go Barton- Mam dziewczynę i jestem z nią szczęśliwy.

-Po prostu, to zrób.

-Dobra, tylko jeśli się przewrócę, to ty mnie łap- sięgnął po złożony łuk, nacisnął przycisk i sięgnął po strzałę. Wystrzelił zupełnie najnormalniejszą strzałę, jak zwykle trafił. To wystarczyło, by odwrócić uwagę elfek od Lokiego. Podbiegły do Hawkeye i zaczęły piszczeć zupełnie jak wcześniej. Thor z uśmiechem spojrzał na Kłamcę, który tylko wywrócił oczami.

-Dziewczyny- zwrócił się do nich, a elfki, pomimo że już go nie otaczały, odwróciły się do niego- Która z was ma chłopaka?

Wszystkie jednocześnie podniosły ręce. Były zaskoczone, jakby dopiero, co sobie o nich przypomniały. Spojrzały na siebie i powoli opuściły ręce. Potem powoli wróciły na koce, nie zwracając uwagi na Starka.

-Możemy je już zapytać?- Bruce spojrzał na resztę- Chyba, że zrobimy jeszcze jeden skok.

-Nie Bruce- odparł Steve. Nie chciał wykorzystywać energii Tesseractu zbyt pochopnie. Ciągle, bał się, że skończy, jak Red Scull. A nie chciał być zabity przez świecącą kostkę.

-Ej!- usłyszeli zupełnie nowy głos- Wy tam!

Dziewczyny spojrzały w stronę lasu i od razu się rozbiegły. W jednej sekundzie jeszcze tam siedziały, lecz w drugiej już ich nie było. Spomiędzy drzew wyszedł młody mężczyzna ubrany w białą zbroję. Do pasa miał przyczepiony złoty miecz. Krótkie brązowe włosy sterczały mu we wszystkie strony, a spomiędzy nich można było zauważyć szpiczaste uszy. Zatrzymał się przy ognisku i oparł ręce na biodrach, tak, że w każdej chwili mógł wyciągnąć miecz.

-Kim wy...- zauważył asgardczyka i dodał ze zdziwieniem- Thor?

-Namal, drogi przyjacielu- blondyn się rozpromienił- Zadam ci dziwne pytanie, ale czy różnię się od ostatniego razu, kiedy mnie widziałeś?

-Niezbyt, z wyjątkiem tego, że nie masz już różowych włosów. Hej Loki- skinął do czarnowłosego- I nie jestem twoim przyjacielem, tylko najwyżej znajomym. Czego Asgard szuka w Alfheimie? Nie dość już zrobiliście?

-Tak naprawdę to jestem tu jedynie przejazdem i już mam zamiar wrócić do Midgardu, bez zbędnej zwłoki- odwrócił się do Steve'a- Jesteśmy u siebie.

-To nie tłumaczy, kim oni są- Namal wskazał na Avengers.

-To tylko moi przyjaciele i też zaraz znikają. Tylko...- spojrzał w niebo. Heimdall widział cały wszechświat i najpewniej patrzył teraz w zupełnie inną stronę. Zwrócenie jego uwagi, bez wysadzania jakiegoś budynku, lub wzniecania wojny, kolejnej, może być trudne.

-Namal wiem, że doskonale orientujesz się w geografii własnego kraju- odezwał się Loki z delikatnym uśmiechem na ustach- I znasz się wyśmienicie na legendach i podaniach. Jeśli się nie mylę, gdzieś niedaleko powinno być naturalne przejście do świata śmiertelników. Byłbyś łaskaw nam je wskazać?

Elf przyjrzał się uważnie Kłamcy. Było widać, że niezbyt przepada za asgardczykami. Ciągle był gotowy wyciągnąć broń i stanąć do walki, pomimo przewagi liczebnej przeciwnika. Wreszcie powiedział:

-Ostatni raz, kiedy tu byłeś Loki, to ośmieszyłeś Thora, rozśmieszając cały naród do łez, potwierdzając jedynie nasz świeży sojusz.

-Nawet nie wiesz, jak po tym oberwałem od Odyna- uśmiech Lokiego się zwiększył- Pół roku sprzątania stajni, bez żadnej magii. Straciłem węch przez kolejne kilka miesięcy.

-Mogę spełnić twoją prośbę, lecz nie licz na nic więcej od żadnego elfa- powiedział i obrócił się do nich plecami- Ruszajcie się! Miejmy już to za sobą.

Avengersi spojrzeli na Thora i Lokiego. Gromowładny skinął głową. Dlatego więc ruszyli za elfim wojownikiem.

-Dlaczego on nie ma łuku?- zapytał Tony, patrząc na miecz- Ani długich włosów?

-Nie wszystkie elfy mają długie włosy i strzelają z łuków- odparł Loki- To jedynie wasze midgardzkie przekonanie, zakorzenione w kulturze.

-Ale szpiczaste uszy, to już ma- stwierdził milioner.

-I słyszy nimi doskonale- zawołał do niego elf. Odwrócił się do Iron man i zapytał- Jesteś midgardczykiem? Takim najprawdziwszym?

-No tak- odparł Stark- Urodziłem się na Ziemi.

-Nigdy wcześniej nie spotkałem żadnego midgardczyka- powiedział Namal- Powiedz, ciągle lękacie się, że wasza planeta jest płaska?

-Nie!- zawołał nastolatek- Już od wielu wieków nie!

I tak elf zaczął rozmawiać z Tony o najróżniejszych rzeczach związanych z ich planetami. Tymczasem trochę dalej Natasza zwróciła się do Thora.

-Czemu on tak cię nie lubi?

-Elfy mają jeszcze urazę, zupełnie nie zrozumiałą, do Asgardu za ostatnią wojnę z nimi. Zupełnie nie rozumiem dlaczego.

-Może dlatego, że Alfheim był podbity przez Asgard i chcieli wywalczyć sobie swoją własną wolność?- podsunął mu Loki.

-Mieli własną autonomię- stwierdził gromowładny.

-Całkowicie uzależnioną od asgardczkiej.

-Czekaj- odezwał się Steve- Chcecie powiedzieć, że Asgard podbił kiedyś Alfheim? Tak na serio?

-Oczywiście- powiedział czarnowłosy- Wszystkie pozostałych osiem światów było swego czasu podbita przez Asgard, pod dowództwem Odyna. Wasza Ziemia również. Potem jednooki dureń dał im jakąś namiastkę autonomii i złagodził swoją politykę. Potem dał im większe prawa i Jotunowie to wykorzystali. Chcieli odzyskać całkowitą niepodległość, a przy tym, w ramach rekompensaty, chcieli otrzymać Midgard.

-Mówisz o tych stworzeniach, niczym o ludziach, Loki- stwierdził Thor. Po chwili doszło do niego, co powiedział. Zupełnie zapomniał o pochodzeniu swego adoptowanego brata. Otworzył usta, by jeszcze coś powiedzieć, przeprosić, czy cokolwiek. Jednak zamknął je z powrotem, bez wypowiedzenia czegokolwiek. Przygotował się na wybuch wściekłości Lokiego, jednak ten nie nastąpił.

-Wtedy, chyba jedyny raz w życiu, Odyn stanął po stronie słabszych, by wam, nędzne kreatury, pomóc. Po wygraniu z nimi wojny odebrał Jotunom ich jedyne źródło energii, jakie posiadali. Potem dał reszcie światów pełną wolność. Ale ciągle są one prawie całkowicie uzależnione od Asgardu. Alfheim chciał to zmienić i dlatego była wojna.

-Chcesz powiedzieć, że Ziemia była już raz podbita przez obcych?- Clint obrócił się do blondyna- Bez urazy Thor.

-Oficjalnie ciągle niby jest. W Radzie Galaktycznej jest zgłoszone, że Midgard, Terra, a dla was Ziemia, jest pod pełną "ochroną"Asgardu. Więc tak naprawdę, jakby udałoby mi się podbić waszą planetę, byłoby to tylko uświadomienie jej mieszkańcom ich prawdziwej sytuacji, w której się znajdują od dawna. Thor wam o tym nie mówił?- uśmiechnął się i poszedł do przodu.

Wszyscy odwrócili się w stronę gromowładnego.

-No nie było wcześniej żadnej odpowiedniej chwili i... O spójrzcie tam jest magiczny ptak- wskazał na jakieś pierwsze lepsze drzewo i pobiegł do przodu, ciągnąc dalej ze sobą Clinta.

-Chłopaki, wiecie, że on chciał jedynie odwrócić waszą uwagę?- zapytała Czarna Wdowa, patrząc na męską część ekipy, która ją otaczała.

-Thor?- Clint spojrzał na blondyna- Mogę zapytać o te różowe włosy?

-Loki i różowa farba do włosów, co trzeba wiedzieć więcej?- odparł asgardczyk, ledwo hamując, w chwili, gdy Namal się zatrzymał. Elf wskazał na jaskinie, przed której wejściem zwaliło się jakieś drzewo. Żeby się dostać do środka, trzeba przejść nad nim, lub zrobić pod nim podkop.

-Proszę bardzo. Raz tam poszedłem i wylądowałem na jakimś urwisku.

-Dzięki Namal- blondyn uśmiechnął się do elfa.

-Nie wracaj tu lepiej- odparł brunet.

Najpierw do środka weszła Natasza, potem puszczono Bucky'ego z Lokim. Bruce'a trzeba było siłą wpychać, ale Steve'owi się wreszcie to udało. Tony przybił piątkę z elfem i sam szybko wskoczył do środka. Na końcu weszli Clint i Thor.

Tak, jak mówił Namal, wylądowali na jakimś urwisku. W dole było widać długą wstęgę wody. Stark założył od razu zbroję, licząc na wewnętrzne ogrzewanie. Temperatura powietrza była o wiele niższa niż w Alfheimie. Kiedy tylko hełm założył mu się na głowę usłyszał głos Friday.

-Odzyskałam pełną łączność.

-Jesteśmy wreszcie u siebie- powiedział do reszty.

-Proszę pana, ma pan dokładnie sto dwanaście nieodebranych połączeń od panny Potts- kontynuowała Friday- Znajduje się pan w Norwegii i już powiadomiłam pański prywatny samolot, by po was przyleciał. Nie było pana dokładnie trzy dni, cztery godziny, dwanaście minut i szesnaście sekund.

-Ludziska, mam przerąbane. Pepper mnie zabije.

-To ciekawe, co zrobi, jak dowie się o tych elfkach?- Bucky uśmiechnął się złośliwie.

-Sądzę, że załatwi za Strangem, by zrobił mu jakieś wymyślne tortury- stwierdziła Natasza- Zaraz do niej zadzwonię.

-Za późno!- zawołał Tony i wyłączył dźwięk, by reszta nie słyszała, jego potulnego głosiku- Kochanie, ja cię tak bardzo przepraszam. To była sytuacja kryzysowa... Co? Skąd ty wiesz o elkach? Ja przecieżbym nigdy...

Agentka z satysfakcją schowała swój telefon do kieszeni. Tony mógł szybciej dzwonić, ale to ona była mistrzynią pisania SMS-ów.  

🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺🌺

Hej! 

Wreszcie inne wymiary mamy za sobą! "Patrzy na zapiski w zeszycie. Widzi tylko kilka punktów do wypełnienia" Jesteśmy na dobrej drodze. Coraz bliżej. Coraz bliżej.

Dobra w medii daję moją ulubioną piosenkę z Spider-mana Uniwersum. Po prostu słucham ją w kółko i nie mogę przestać. Ciągle gra mi w głowie. Nawet słuchanie "Mam tę moc" nie pomaga. Może ktoś wie, co robić?

Pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro