Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

126

-Co?- młodszy Tony spojrzał na swojego starszego odpowiednika. Miał wrażenie, że się przesłyszał i ostatnie wypowiedziane przez mężczyznę zdanie, było tylko wytworem jego wyobraźni. Kapitan nie mógł zabić Spider-mana. On po prostu nie był w stanie tego zrobić. To było niemożliwe. Peter jest szybki i zwinny. Czasami do tego ma te swoje jakieś dziwne przeczucia, że wie, kiedy coś się złego dzieje.

Stark spojrzał na Steve'a, który wpatrywał się przed siebie z lekko otwartą buzią i całkowicie odrzucił możliwość, że to, co usłyszał, było prawdą. Reszta Avengers też patrzyła na Kapitana. Bucky złapał go za ramię, nachylił się do niego i powiedział:

-Steve to nie ty.

-Ja nie mógłbym...- wydusił z siebie blondyn i zasłonił twarz rękoma. Czuł się teraz zupełnie jak Thor widzący swoją zamkniętą w więzieniu wersję.

-I ty tego nie zrobiłeś- powiedział mu przyjaciel.

-On to nie ty- dodała Natasza, wychylając się ze Zimowego Żołnierz. Zacisnęła mocno dłoń bruneta. Trzymała go za rękę, odkąd usłyszała, o tym, co się tu wydarzyło z udziałem Barnesa.

Tymczasem z tyłu rozległ się głos więźnia.

-Czy ja właśnie usłyszałem, że nasz patriota, człowiek prawdy i honoru, zabił dzieciaka pająka Starka?!

Thor wstał ze swojego miejsca i ruszył w jego stronę.

-Przesadziłeś- powiedział, zaciskając pięść. Kiedy odległość między nim a Lokim wynosiła około jakieś półtora metra, Kłamca dodał:  

-Jeśli się do mnie zbliżysz, z przyjemnością cię zadźgam.

Thor zrobił kolejny krok. Loki nie miał przecież przy sobie żadnej broni. Nie mógł mieć. Został wielokrotnie przeszukany i zabrano mu wszystko, co mógłby użyć do ataku. Teraz dostęp miał jedynie do swojej  magii, lecz ją tłumiły kajdany. Jednak w chwili, kiedy asgardczyk się do niego zbliżył, w dłoniach tamtego pojawił się sztylet. Loki rzucił nim prosto w Thora i gdyby nie interwencja drugiego czarnowłosego, blondyn skończyłby przybity do ściany.

Tutejszy Loki złapał sztylet w połowie lotu i spojrzał gniewnie na więźnia.

-Twoje zaklęcie miało tylko przypilnować, bym nie uciekł- odpowiedział młodszy- Nie było tam niczego o sztyletach i próbach zabójstw.

Godny Loki bez słowa obrócił się do Thora.

-Skąd on je bierze?- zapytał młodszy gromowładny. Spojrzał przez ramię czarnowłosego na związanego- Przeszukaliśmy go całego.

-A sprawdzałeś buty?- podsunął mu godny Loki.

Thor spojrzał na obuwie Kłamcy. Wysokie, za wysokie według asgardczyka, buty mogły kryć niejedną tajemnicę i to nie tylko wiedzę, jakie skarpetki ma na sobie czarnowłosy. Blondyn zawsze się zastanawiał, jak Loki mógł w nich normalnie chodzić, nie wspominając o bieganiu. Thor przywołał do siebie młot, ciągle na niego zły. 

-Ściągaj te buty albo ja ci je ściągnę- powiedział do Lokiego. Więzień poruszał palcami, ze skupioną twarzą. Najpewniej starał się użyć swojej magii, pomimo kajdanek. Thor wykorzystał chwilowe nieuzbrojenie tamtego i skoczył w jego stronę. 

Tymczasem godny Loki z powrotem podszedł do starszego Starka. Wyminął Avengersów, którzy odwrócili się, by spojrzeć na to, co się dzieje z tyłu. Tony i Steve jednak w ogóle na to uwagi nie zwrócili. Pierwszy patrzył z niedowierzaniem na swoją dorosłą wersję, która już ocierała łzy z kącików oczów. Drugi za to, załamany, chował twarz w dłoniach.

-Z nimi na razie sprawa załatwiona- powiedział gromowładny, siadając na miejscu drugiego pilota koło Iron mana- Lepiej ignorować krzyki, dźwięki kopnięć i tym podobne- Spojrzał na młodych Avengersów- Możemy kontynuować?

-Steve zabił Petera?- zapytał w odpowiedzi Tony. Jego głos był nieprzytomny, jakby on sam znajdował się zupełnie gdzie indziej.

-Tak- odparł dorosły milioner.

-Jak?

-Wbił mu bok swojej tarczy w plecy, a potem jeszcze do niego strzelał- Iron man znów schował twarz w dłoniach- Peter nie miał nawet wtedy szesnastu lat. Teraz zaczynałby studiować. Miał jeszcze całe życie przed sobą. Na początku chciałem powiedzieć jego ciotce, że to był wypadek samochodowy, lecz nie potrafiłem. Musiałem wyznać jej całą prawdę. O jego mocach, pająku i w jaki sposób zginął.

-Dlaczego to zrobiłem?- Steve powoli podniósł głowę. Tony spojrzał na niego gniewnie. Skoro to jego wersja zabiła Parkera, to powinien siedzieć cicho, aż do czasu, kiedy w końcu przejdą przez tę sprawę.

-To zrozumieliśmy dopiero później- odparł Stark- Po kolei jedna. Kapitan zrobił to na naszych oczach, po czym spojrzał na nas i uciekł. To na pewno był on. Kiedy wreszcie udało nam się dostać do ciała Spider-mana, nie było już nadziei. Thor, widząc to wszystko, stwierdził, że Kapitan nie mógł tego dobrowolnie zrobić. Poleciał więc, by rozprawić się z osobą, która, według niego, była odpowiedzialna za to wszystko. Powiedział jeszcze, że nikt więcej nie będzie przez niego cierpieć i sam go zabije. Thor poleciał...

-Do mnie- dokończył Loki. Miliarder spojrzał na niego, lecz widząc, że czarnowłosy nie chce opowiadać dalej, kontynuował.

-Loki był wtedy na księżycu. Załatwiał jakąś nie do końca legalną... Co ja mówię? Ona w ogóle nie była legalna- odwrócił się do Lokiego- Łamałeś, nie wiem ile, praw galaktycznych będąc tam. Handlując z tymi łowcami.

-Potrzebowałem od nich informacji o ruchach Kree- odpowiedział tamten, lecz zaraz potem zamilkł.

-Przylecieliśmy najszybciej, jak się tylko dało- mówił dalej Tony. Cała sprawa z oddaniem ciała Petera do kostnicy zajęła dłużej, niż mógłby się spodziewać. Sam z resztą nie chciał go opuszczać i wrócił do chłopaka, zaraz po uporaniu się z asgardczykiem- Zdołaliśmy przylecieć dokładnie pod koniec ich walki. Widziałem, jak Thor rzuca w Lokiego młotem, tak mocno i z tak bliska, że byłem pewien, że nawet on tego nie przeżyje.

Loki, siedząc koło niego i słuchając tego wszystkiego z innej perspektywy, miał wrażenie, jakby znów walczył ze swoim bratem. Nie rozumiał wtedy jego wściekłości. Nie wiedział, co się stało chwilę wcześniej na Ziemi. Stark pominął jednak to, że kiedy Thor ciskał w niego Mjolnir, krzyknął przy tym, że nigdy go nie kochał i jakim jest wielkim rozczarowaniem dla całej rodziny. Był za to wdzięczny Tony'emu. Wiedział, że Thor mówił na pewno prawdę w stosunku do tego drugiego.  

-Z pyłu księżycowego wyskoczył jednak Loki. W rękach trzymał młot, a on miał lśniącą nowością zbroję- Tony spojrzał na Lokiego- Ja się na serio pytam, czy z tym młotem w zestawie dostaje się całą zbroję z pelerynką w zestawie?

Loki spojrzał na Tony'ego, potem na Mjolnir i znów na Tony'ego. Wreszcie stwierdził:

-Zależy.

-Uznajmy to za wyczerpującą odpowiedź- stwierdził Stark- Thor zwrócił się do nas o pomoc, twierdząc, że Loki znów używa jakichś swoich sztuczek. My jednak odparliśmy, że nie ma żadnych na to dowodów i nie możemy teraz wszystkiego osądzać. Tylko Hulk głośno oznajmił, że Loki tego nie zrobił. Po tym wszystkim Thor opuścił Avengers, a na jego miejsce wstąpił nowy gromowładny. Skoro nawet młotek i Hulk stwierdzili, że jest godny, my nie mogliśmy z tym dyskutować. 

Czarnowłosy popatrzył na młot. Pamiętał, jak po tym, kiedy Hulk stawił się po jego stronie, Thor stwierdził, że skoro nie widzą prawdy, która jest przed ich twarzą, to on dłużej nie będzie częścią takiego zespołu. Wtedy, dopiero po tych słowach, dotarło do Lokiego, co się właściwie przed chwilą stało naokoło niego. Odrzucił młot od siebie, najdalej jak tylko umiał i pobiegł za Thorem, chcąc mu wszystko wytłumaczyć, że nie miał nic wspólnego z tym, o co go oskarżał. Brat go wtedy powalił i najpewniej by go zabił, gdyby nie reszta Avengers, która ich otaczała. Wtedy wysyczał jedynie czarnowłosemu do ucha, że nie spocznie, dopóki Loki nie skończy martwy.

-Po tym wszystkim dowiedzieliśmy się, że T.A.R.C.Z.A. złapała Kapitana, lecz oni nie chcieli nas słuchać. Dawaliśmy dowody jego winy wszędzie, gdzie się tylko dało, lecz sprawę omijano szerokim łukiem. To na pewno była sprawka Fury'ego i jego agentów. Wilson jednak nam uwierzył. Powiedział nam, że ostatnio Steve zaczął się zachowywać inaczej. W niedługim czasie Falcon dołączył do Avengers. Taka sytuacja trwała do czasu, kiedy Rogers opublikował swoją odezwę do narodu- Stark przerwał i spojrzał na Lokiego- Mów dalej. Mnie już zaschło w gardle.

-Kapitan nagrał krótki film i go na wszystkich stacjach telewizyjnych na całej Ziemi- przejął opowieść gromowładny, nie patrząc na młodszych Avengers- Nawet każdy bilbord na Time Square go wyświetlał. Kapitan oznajmił wtedy, że już od kilku lat zaczął zauważać, że zasady według do tej pory żył były błędne. A każdy kolejny dzień jedynie go do tego przekonuje. Stwierdził też, że świat, w którym żyjemy, zatracił się w sobie i jest pełen śmieci, kłamiących polityków i nic nieznaczących wojen. Pod koniec stwierdził, że już nie będzie dłużej przykładał do tego ręki i odrzuca od siebie tytuł Kapitana Ameryki. Od teraz będzie się nazywał Kapitan Hydra- podniósł wreszcie wzrok na Steve'a, z którego twarzy odpłynęły wszystkie kolory- Ocenił, że Hydra jako jedyna przewidziała przyszłość i chciała temu wszystkiemu zapobiec. Zakończył swoją spowiedź zawołaniem Hydry.

W statku zapadła cisza. Steve teraz był, jeszcze bardziej załamał. Siedział prosto wpatrzony przed siebie, jakby jego mózg nie potrafił przetrawić informacji, które usłyszał przed chwilą. W jego głowie przewijała się ostatnia rozmowa z Red Scullem. Już wielokrotnie ją analizował, jednak tym razem spojrzał na to z innego punktu widzenia. Czuł się jakby przepowiedziana przez niego wizja przyszłości, właśnie się wypełniała w tym wymiarze.

Nikt nie potrafił teraz się do niego odezwać. Nawet Bucky milczał. To połączenie: Kapitan Ameryka i Hydra, zdawało się nieprawdopodobne. Zupełnie jakby ktoś wlał wodę do ognia i one się wymieszały, tworząc kolejną kolejny, dotąd niespotykany, żywioł.  

-Thor jak u ciebie?- Clint odwrócił się do, siedzącego na podłodze, asgardczyka- Bo u nas rozwija się depresja.

-Wszystko słyszałem- odparł blondyn, sprawdzając przy tym prawego buta Lokiego.

 Po trudnej walce, bycia wielokrotnie kopanym w twarz i inne części ciała, prawie zadźganym i zabitym spojrzeniem, udało mu się wreszcie ściągnąć siłą buty Kłamcy. Przy tym dowiedział się, że skarpetki Lokiego nie były nudne czarna, lecz miały białe wzorki, przypominające trochę komety, jednak całkowitej pewności nie miał. Sięgnął wreszcie do środka i wyciągnął z niego...

-Jak to jest możliwe?!- zawołał do łucznika, pokazując mu przy tym swoje znalezisko. 

-Kolejny sztylet- ocenił Clint, patrząc na ostrze. Zmarszczył czoło, przyglądając się długości ostrza- Tylko, on jest większy niż but.

-Dokładnie- Thor odłożył sztylet na bok, gdzie leżały już dwa pozostałe, też wyciągnięte z tego samego buta. Blondyn odwrócił się do więźnia- Jak ty w tym chodziłeś?- Loki milczał, ciągle wpatrując się w Thora z nienawiścią w oczach- Dobra nie odpowiadaj. Patrz się ciągle na mnie, tak jakbyś spojrzeniem mógł mnie zabić- asgardczyk potrząsnął butem- Tam chyba ciągle coś jeszcze jest!

Tymczasem z przodu dorosły Tony przerwał nerwowe milczenie.

-Po tym wszystkim Falcon stał się nowy Kapitanem Ameryką. Nie mogliśmy dopuścić, by nadzieja, jaką reprezentował wcześniej Steve, umarła, ciągnąc za sobą masę ludzi. T.A.R.C.Z.A. oznajmiła, że to wszystko nasza wina i chronimy złoczyńcę, któremu powinno się wymierzyć sprawiedliwość- zerknął na godnego Lokiego- Fury zdał radzie kilkuset stronicowe wyjaśnienie, dlaczego Avengers, powinno zostać rozwiązane. To mu się jednak nie udało. Jak do tej pory zachowanie całej organizacji było podejrzane, to wtedy to było już chore. Natasza stwierdziła, że musimy się dowiedzieć, co tam tak właściwie się dzieje i sama dobrowolnie odeszła od drużyny, tylko po to, by stać się naszym agentem w szeregach Nicka. Oczywiście cyklop ukrywał przed nią wszystkie ważniejsze informacje, lecz w końcu, przy pomocy Hill, udało jej się dowiedzieć, czy się stała T.A.R.C.Z.A. Otóż ona cała nie jest już tym, za co się podaje. By wzbudzać zbędnych podejrzeń, ciągle robi to, co wcześniej, ale teraz ukrywa tym jedynie to, że ona cała też jest Hydrą. Z Furym na czele.

-My też to mieliśmy- odezwała się Natasza- Tylko u nas był to mały oddział, wysoko postawionych ludzi i ich podwładnych. Wszystkim kierował Pierce. Fury sam go zastrzelił. Resztę udało nam się wyeliminować, nie niszcząc przy tym T.A.R.C.Z.Y.

Bucky kiwnął lekko głową. Pamiętał, jak w tym dniu miał wyeliminować za wszelką cenę Steve'a. Ten jednak pomimo wszystko, co Bucky robił, nie chciał go skrzywdzić.

-No to my nie mieliśmy tyle szczęścia- stwierdził Loki. Westchnął głośno i zaczął opowiadać dalej, jak na boga opowieści przystało- Thor zaczął nas atakować. Nie ukrywał tego, lecz robił to w środku dnia, całkowicie jawnie. Raz nawet prawie zniszczył most Brookliński. T.A.R.C.Z.A. też chciała, ciągle chce, się nas pozbyć. Ona tymczasem stara się ciągle zachować twarz tej dobre i dlatego robi to po kryjomu. W pewnym momencie Czarna Wdowa przeniknęła tak głęboko w jej struktury, że zaczęto zabierać ją na te misje.

My, pomiędzy atakami, szukaliśmy wszędzie sprzymierzeńców, którzy mogliby nam pomóc. Kimś takim stał się właśnie Stephen Strange, najwyższy mag, strażnik Nowego Jorku...

-Znamy go- odparł Tony.

-To dobrze. Oszczędzi nam to trochę tłumaczeń- ocenił gromowładny- On właśnie stał się nowym Avengerem- na te słowa młody Stark zrobił zniesmaczoną minę, lecz powstrzymał się od komentarza. Chyba pierwszy raz w życiu.- Wracając jednak do Nataszy. Podczas jednego z ataków agencji Tony stracił dłoń. Natasza dostała konkretne polecenia i musiała je wykonać, by się nie zdradzić. Pomimo tego, że tego nie chciała, musiała zabić Clinta. Hawkeye widział, że się waha, widziałem to, kiwnął jej głową i powiedział, że wszystko będzie dobrze- przerwał na chwilę.

-Zrobiła to?- zapytał Bruce, rozglądając się naokoło. Widział, że ani agentka, ani łucznik nie spróbują się odezwać.

-Tak- odparł Loki- Po tym stwierdziła, chyba że ma już tego dość i zaczęła szukać informacji z mniejszą ostrożnością. Wreszcie znalazła coś, co kosztowało ją życie. Wysłała nam to od razu, lecz zaraz potem ją dorwali. Stała się kolejnym celem Zimowego Żołnierza.

-Co to było?- wreszcie ocknął się Bucky.  

-Tajny kod do sterowania Zimowym Żołnierzem. Musieliśmy wtedy działać szybko. W każdej chwili T.A.R.C.Z.A. mogła go zmienić. Zaatakowaliśmy i udało nam się, lecz ponieśliśmy ogromną cenę za zwycięstwo. Świat pożegnał drugiego Kapitana Amerykę. Po tym wszystkim Bruce utknął w formie Hulka i do tej pory się nie zmienił z powrotem. Patrząc jednak na naszą wygraną, Bucky, po tylu latach, wreszcie wrócił do siebie. Długo nie trzeba było czekać, aż dołączy do nas i zostanie nowym Kapitanem Ameryką. Tak się sprawy mają na dzisiaj- zakończył opowieść Loki. Nikt więcej się nie odezwał.

Z panelu sterowania rozległ się delikatny dźwięk, który, w wszechogarniającej ciszy, zdawał się być o wiele głośniejszy, niż naprawdę był. Jednodłoniowy Tony odwrócił się do niego i oznajmił:

-Jesteśmy- zerknął w stronę nastolatków- Witajcie w tajnej bazie Avengers.

🐃🐃🐃🐃🐃🐃🐃🐃🐃

Hej! Jak tam? Sorry za poprzedni tydzień. Wyskoczyły różne rodzinne sytuacje, przez co nie napisałam tyle ile chciała. Teraz jednak postaram się wszystko nadrobić. Lepiej przygotujcie się na wysyp rozdziałów w święta. Na razie to jednak wszystko.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro