Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

124

Thor bez słowa ściągnął rękę Tony'ego ze swojego ramienia i podszedł chwiejnym krokiem, tak, że wyglądało, jakby w każdym momencie, ku uciesze Lokiego, mógł się przewrócić, na jeden z foteli. Usiadł na nim ciężko i spojrzał na młot leżący przy nim. Wyglądało jakby asgardczyk nie mógł uwierzyć w zdradę swego wiernego towarzysza. Sięgnął po niego drżącą ręką, złapał go za rączkę, lecz nie uniósł broni do góry, jak to często robił z radością. Patrzył tylko na niego, a przed jego oczami przewijało się całe jego dotychczasowe życie.

Widział, jak to pierwszy raz zobaczył Mjolnir w skarbcu i zapytał ojca, do kogo należy. Odpowiedź sprawiła, że wreszcie przestał się wahać, nad wybraniem swego celu życia. Otóż była to broń największego wojownika Asgardu. Kogoś, kto poprowadzi swój lud i zasiądzie na tronie, jako pełnoprawny władca. Potem widział moment, kiedy wreszcie Odyn wręcza mu młot, oznajmiając, że ta broń nigdy dotąd nie miała bardziej godnego niej właściciela. Wszystkie bitwy, w których brał udział, mignęły mu zaskakująco szybko. Tymczasem chwila, gdy Wszechojciec odbiera mu moce i porzuca na ziemi, trwała okropnie długo. Ciągle słyszał głos Odyna, twierdzący, że nie jest godny.

-Tylko że jestem godny- wyszeptał do siebie, podnosząc, idealnie wyważony, młot z ziemi. Spojrzał na niego, lecz a wyraz twarzy mu się nie zmienił. Puścił broń, pozwalając jej swobodnie upaść na podłogę. Spojrzał na niego i dodał, równie cicho- Lecz ciebie interesuje jedynie to- po czym zasłonił twarz rękoma.

Tymczasem reszta Avengers uważnie mu się przypatrywała. Zapadła taka cisza, że, jakby się skupić, można było usłyszeć krzyki, dobiegające z wyciszających słuchawek Marii. Steve usłyszał niektóre z nich i skrzywił się, jakby właśnie zjadł cebulę. Wreszcie ciszę przerwał Clint.

-Co on robi?- zapytał łucznik, rozglądając się po wszystkich- To jakichś asgardzcki rytuał, odstraszający złe moce, czy coś podobnego?  

-Po prostu nie może znieść myśli, że tutaj jest mną- powiedział Loki i odwrócił się do Marii- Czemu on siedzi w Midgardzie, a nie, jak należy, w asgardzkiej celi?

Hill zerknęła na niego, po czym szybko wróciła do ekranu monitora. Zastanawiała się przez chwilę, po czym wreszcie odpowiedziała:

-Loki go tu przyprowadził. Nie chciał, by Asgard utracił wiarę w swojego księcia i najlepszego wojownika. Resztę powie wam Loki, jeśli będzie chciał oczywiście. To dla niego ciężki temat.

Rozejrzała się po twarzach reszty Avengers. Przypominali jej dzieci, które chcą usłyszeć dalszą część bajki. W tyle widziała załamanego Thora. Wiedziała dokładnie, jak on się czuje. Przeżyła sama coś podobnego, gdy dowiedziała się prawdy o T.A.R.C.Z.Y. i o Furym. Tylko on opuści ten świat i wróci do siebie, gdzie wszystko jest tak, jak powinno być. 

Kiedy wracała do pracy, jaką było pilnowanie dwójki bogów i donoszenie wszystkiego, o czym mówią Nickowi, dyrektor miał paranoję, że nagrania mogły zaginąć, lub zostać zniszczone, zanim do niego dotrą, uświadomiła sobie, że po jej lewej tronie stał Steve.

-Wiesz co młody, lepiej będzie, jeśli staniesz trochę dalej- powiedziała do niego- Jeszcze usłyszysz, co ten wrzeszczy i padniesz na zawał. 

-A w twoim wieku zawał najpewniej będzie śmiertelny- stwierdził Tony, odsuwając Kapitana od wicedyrektorki. Blondyna przechwycił Bucky, który kontynuował odciąganie Rogersa.

-Serio Bucky?- Steve spojrzał na przyjaciela.

-Masz za słabą głowę do przekleństw- odparł Zimowy Żołnierz- Wszyscy to wiemy i robimy to dla twojego dobra- podał przyjaciela Clintowi, który lekko zakłopotany, starał się ustawić go za sobą. To jednak nie wyszło i Kapitan ugrzązł pomiędzy nimi dwojga. 

Tony nachylił się do Hill i zapytał ją szeptem:

-Jak bardzo złe są?- Maria spojrzała na niego pobłażliwie- Mi można powiedzieć, ja potrafię, wytrzymać. Gorsze od tego, co mówi Natasza po rusku?

-Od kiedy ty wiesz, co ja mówię po rosyjsku?- spytała go rudowłosa agentka.

-Od kiedy zamontowałem we wszystkich okularach przeciwsłonecznych, tłumacza wszystkich języków świata, białogłowo- odparł miliarder, posyłając jej uśmiech, znaczący mniej więcej "a nie mówiłem?".

-Żadne z was nie ma prawa przebywać przy panelu- powiedziała ostro Maria, obracając się w stronę Avengers- Oprócz ciebie Nataszo- skinęła do agentki, po czym wróciła do chłopaków- Wy wszyscy wynocha do tyłu. Macie zająć się przyjacielem- wskazała na Thor- Przynieście mu coś ciepłego do picia. Pod ścianą jest automat. Sprawdźcie tylko, czy cukier jest cukrem. Raz w miesiącu przyjeżdża do nas dowcipniś i zawsze po tym, bieda tym, kto pierwsi piją cokolwiek z automatów. 

-Macie tylko jeden automat do kawy?- zapytał z niedowierzaniem Clint.

-On załatwia wszystkie po drodze- odparła Hill i wróciła do swojego zajęcia- Chociaż jest to niemożliwe, z taktycznego punktu widzenia. 

Kiedy mówiła, Clint podszedł do automatu i zrobił kawę. Wierzył, że akurat ona zawsze pomaga na wszelkie troski. Zaraz oczywiście po postrzelaniu sobie do wszystkiego, co jest na widoku. Kawa i zajęcie czymś ciała i umysłu. Nauczył się tego w cyrku, podczas swojego pierwszego występu. To chyba tłumaczy też, jego uzależnienie od kawy. 

Spojrzał podejrzliwie na czarny płyn w kubku. Wyglądał jak kawa. Zbliżył go do nosa i powąchał. Pachniał też jak kawa. Mając jednak w pamięci to, co mówiła Hill, postanowił jednak, dla całkowitej pewności, spróbować zawartości kubka. Zbliżył naczynie do ust, ciągle sprawdzając, czy kawa nie zmieniła zapachu i wziął łyka, a przez to, że nie potrafił brać małych łyków, wziął duży i...

Wypluł całą zawartość swoich ust prosto przed siebie. Kapitan, stojący właśnie tam, nie zdołał nawet zareagować. Cały bok jego kostiumu został opluty czymś, co tylko udawało kawę.

-Clint?- Steve spojrzał w jego stronę.

-To wina tego świństwa- łucznik wskazał na kubek, wycierając sobie buzię serwetką, więc brzmiało to strasznie niewyraźnie. 

-Musisz to zrobić jeszcze raz!- wykrzyknął Tony, wyciągając komórkę- Nie zdążyłem nagrać!

Clint obrócił się i zaczął przygotowywać kolejną kawę. Wymienił cukier, wodę, a nawet samą kawę, po czym zabrał się do pracy. Na końcu sprawdził smak swego dzieła. Była doskonała. Tak doskonała, że zaparzył jeszcze jedną dla siebie. Podszedł z parującymi kubkami do Thora.

-Życie się zdarza, kawa pomaga- powiedział, podając mu napój. Asgardczyk wziął kubek od niego kubek bez słowa.

-Cały kostium do prania- jęknął Steve, przyglądając się brązowym plamom na boku.

-Ostrzegałam- zawołała do nich Maria z drugiej strony pokoju, wpatrując się ciągle w ekran- A ten znowu próbuje go zabić- mruknęła pod nosem, widząc Thora, próbującego dosięgnąć szyi Lokiego. Nacisnęła jakiś przycisk w słuchawkach i powiedziała trochę głośniej- Lepiej już stamtąd znikaj. Trzy próby morderstwa i ta dawka wyzwisk, powinny ci już wystarczyć na dziś.

Loki na ekranie skinął tylko głową, robiąc jednocześnie unik przed bratem. Na początku ich spotkania Thor rzucił w niego krzesłem, z taką siłą, że roztrzaskało się na drobne kawałeczki, a było metalowe, o ścianę. Loki uniknął bliskiego spotkania z latającym obiektem meblowym, tylko dzięki schyleniu się. Do tej pory były gromowładny był przywiązany do ściany i stołu, za pomocą łańcuchów, co spowodowało, że jego drugi atak zakończył się zaraz po rozpoczęciu. Potem zajął się wyzywaniem i przeklinaniem czarnowłosego na wszelkie możliwe sposoby. Loki, przed schwytaniem Thora, nie podejrzewał, że jego brat ma taki bogaty słownik przekleństw.  

Podczas ostatniego ataku, łańcuchy w końcu się zerwały. Jak zawsze. Za każdym razem tak się działo, wcześniej lub później. Zupełnie jakby ktoś, a Loki doskonale wiedział kto, chciał dać Thorowi kolejną szansę, na pozbycie się czarnowłosego z tego świata. Nigdy to się jednak nie udawało. 

Blondyn miał założone bransolety na nadgarstkach i kostkach, w których umieszczono najsilniejsze magnesy na ziemi. Podczas takich zajść, włączał się automatycznie specjalny system. Włączał on magnesy i Thor przyklejał się do ścian pokoju lub podłogi. Dzięki temu Loki nie musiał wzywać Mjolnira. Do tej pory musiał to robić tylko raz.  Aktualny godny czuł jednak, że to tylko kwestia czasu, aż system ten przestanie działać wskutek jakiegoś "wypadku" i wtedy będzie musiał stanąć do walki, której chciał za wszelką cenę uniknąć. Nie dlatego, że by przegrał, lecz dlatego, że by wygrał. 

-Do widzenia bracie- powiedział, stojąc nad nie mogącym się ruszyć Thorem. W odpowiedzi usłyszał kolejną wiązankę wymyślnych przekleństw. Wyszedł z pomieszczenia, powstrzymując się przed odwrócenie się. Nie mógł znieść tego widoku. Największy wojownik Asgardu stał się złoczyńcą, tylko dlatego, że postanowił uratować świat, jak prawdziwy bohater, przed nim. Prowodyrem, według niego, wszystkich problemów.

Wypełnił jeszcze całą dokumentację, związaną z jego odwiedzinami i ruszył z powrotem do Hill i dzieciaków. One nawet nie wiedziały, w jakie łajno się wpakowały, samym swoim pojawieniem się w tym świecie. 

Nie zdołał nawet przekroczyć progu pokoju do podsłuchu, a już na ekranie pojawiła się czerwona ze wściekłości twarz Fury'ego. 

-Co to ma znaczyć, że Tony Stark ma zamiar przylecieć tu swoim quijetem?!- wykrzyknął na Hill.

Loki oparł się o ścianę i spojrzał na dzieciaki. Thor dopijał resztki jakiegoś napoju z kubka. "Już wie" pomyślał czarnowłosy, patrząc na jego smutną twarz. Koło niego siedział Clint, delektując się zapachem kawy. Najwidoczniej był już od dziecka uzależniony. Tony stał niedaleko nich z przygotowanym telefonem w dłoni. Steve i Bucky rozmawiali z boku. Wszyscy oni jednak odwrócili się do ekranu, słysząc krzyk Nicka. Natasza ze spokojem studiowała twarz dyrektora, siedząc obok Marii. A tymczasem ten drugi Loki, stał oparty o ścianę, dokładnie naprzeciwko godnego. Przyglądał się uważnie całej scenie. 

-Rada stwierdziła, że w takich sytuacjach Avengers może wezwać wsparcie- odpowiedziała wicedyrektorka. 

-Stark nie może postawić nogi na pokładzie!- kontynuował Fury.

-I zapewniam pana, że nie postawi- odezwał się godny Loki. Ze spokojem podszedł do ekranu i spojrzał prosto w jedno oko dyrektora- Zostanie w statku i nie będzie się z niego ruszał. Jest jakiś problem panie dyrektorze?

-Masz wynosić się stąd, jak najszybciej- odpowiedział mu przez zaciśnięte zęby Fury, po czym się rozłączył.

-Ten to nie umie sobie radzić z gniewem- ocenił czarnowłosy, zerkając na Marię- Proponuję znaleźć mu jakiegoś terapeutę. 

-Kończy mu się cierpliwość, kiedy ma jakikolwiek kontakt z tobą, lub jeśli nawet o tobie słyszy- odpowiedziała kobieta- On wie, że ty wiesz, że on wiem. A jesteś najczęściej przez niego spotykanym Avengerem, więc kumuluje całą swoją nienawiść do was, w ciebie.

-Ale teraz przylatuje jego ulubiony Avenger- odwrócił się do nastolatków- Czas się zbierać. Clint kończ kawę i spadamy. 

Clint posłusznie wziął ostatniego łyka kawy, lecz to nie była już kawa. Wypluł to ohydztwo przed siebie, prosto na Kapitana, brudząc mu przy tym czystą część kostiumu. 

-Mam!- zawołał Tony, wymachując telefonem- Jak tylko wrócimy, od razu trafi do sieci! Kapitanie będziesz internetową gwiazdą! Dołączę jeszcze do tego, jak walczysz z mikrofalówką i tosterem, i będzie idealnie.

-Nie rozumiem- łucznik spojrzał na kubek- To była kawa. Przysięgam, nie zrobiłem tego specjalnie. 

W jednoczesnym momencie w zielonych oczach obu Lokich, pojawiła się iskra zadowolenia z siebie. I jedynie Natasza zdawała sobie z tego sprawę.

*****

Na dachu czekał już na nich quinjet. Miał otwartą klapę, na której ze spokojem stał pojedynczy mężczyzna. Cały statek otaczała zgraja agentów, mierząc w niego z pistoletów.

-Jak to dyrektor Fury się nie zjawił?- zapytał stojący na klapie. Był po czterdziestce i już z daleka można było zauważyć wielkie podobieństwo do Tony'ego. Gdyby nie różnica wieku i zarost, wyglądaliby identycznie. Miał na sobie prostą koszulkę bez żadnego nadruku i dżinsy. Skrzyżowane ręce na piersi, pokazywały, że na lewej dłoni miał założoną czerwoną rękawiczkę. Zauważył Lokiego i zawołał do niego- Hej młotkowy, słyszałeś, że cyklop się nie fatygował, by mnie spotkać?

-Zbyt dużo czasu spędził z taką sławą jak ja i o tobie zapomniał!- odkrzyknął do niego Loki.  Agenci rozstąpili się przed nim, pozwalając mu bez problemu przejść- Nie mogę zapomnieć jednak o naszych małych gwiazdeczkach- stanął przed klapą, pozwalając Avengers wejść do środka. 

-Ile razy mam to mówić?!- zawołał Clint- Nie jesteśmy dziećmi!

-Oplułeś się kawą, nie narzekaj- przypomniał mu Bucky- Zawsze można nazwać cię inaczej.

Godny Loki przeliczył ich szybko, po czym dał znać swojemu Starkowi, że to już koniec. Ten wszedł głębiej i nacisnął przełącznik, służący do zamknięcia klapy. Stał przy tym, koło młodego Tony'ego. Chłopak mógł się teraz przyjrzeć dokładnie czerwonej rękawiczce. Z bliska odkrył, że nie jest zrobiona z materiału, tylko z metalu. Kończyła się wrastając w nadgarstek, na którym znajdowało się kilka delikatnych blizn. To nie była rękawiczka. Tutejszy Tony Stark nie miał jednej dłoni i zastępowała ją metalowa proteza.

🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼🐼

Hej! Podoba się? Przepraszam za wcześniejszy problem. Mały wypadek, kiedy pokazywałam szkic koleżance. Ale teraz już wszystko jest dokończone i mam nadzieje dobra.

To wszystko na dziś.

Pa pajączki!

12 dni do Świąt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro