Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

123

Windą zjechali w dół na najniższy poziom budynku. Tak właściwie ogromna część placówki znajdowała się w głębi platformy, na której wcześniej stali. W windzie panowała niezręczna cisza, która sprawiała wrażenie, że zjazd trwał o wiele dłużej niż w rzeczywistości.

Większość Avengers przyglądała się godnemu Lokiemu i Mjornirowi, którego trzymał bez problemu w dłoni. Pomimo tego, że to widzieli, ciągle wydawało się to nieprawdopodobne. Tymczasem ten normalny Loki stał oparty o ścianę i robił minę typu: "No rozkujcie mnie z tych durnych kajdanek. Będę grzeczny teraz".

Wreszcie dojechali na ostatnie piętro i Hill poprowadziła ich labiryntem białych korytarzy. Tam też kręcili się niektórzy agenci, lecz było ich o wiele mniej niż tych na górze i byli bardziej uzbrojeni. Nie zwracali też zbytniej uwagi Lokiemu ani temu godnemu, ani normalnemu.

Maria wreszcie otworzyła jakieś drzwi i weszła do środka. Tutejszy gromowładny kiwnął głową, by Avengersi też tak zrobiła. Sam stanął przy drzwiach i przeliczył, czy nikt się nie zgubił po drodze. Ostatni wchodził Kłamca. Godny Loki złapał go za ramię i się do niego nachylił.

-Jeśli cokolwiek spróbujesz zrobić, pożałujesz- powiedział do niego- Bo kombinujesz już od samego początku.

-Już się boję- stwierdził ten drugi z drwiącym uśmieszkiem- Przynajmniej nie jesteś tak głupi, jak Thor- już chciał wejść do środka, lecz drugi nie chciał go puścić.

-Nie żartuję- odpowiedział tamten- Byłem kiedyś taki jak ty. Za co cię złapali?

-A taki klasyk. Zrobiłem małą inwazję na Ziemię i sfingowałem swoją śmierć. Każdemu się zdarza. Do tego jeszcze doszły jakieś rzeczy, z którymi nie miałem nic wspólnego, ja na przykład zgubienie czegoś ważnego, bo od razu musiał im to ktoś ukraść, nie dlatego, że po prostu to zgubili i musieli na kogoś zwalić winę. Dlatego właśnie jestem tu, taki biedny, targany przez różne wymiary- podniósł swoje dłonie- Skuty- opuścił je i zrobił oczy szczeniaczka- Proszę, rozkuj mnie. Przez te kajdanki straciłem czucie w dłoniach.  

-Nawet o tym nie myśl- stwierdził tamten- Jak sam stwierdziłeś, nie jestem tak głupi, jak Thor, by ci uwierzyć.

Popchnął go do środka, kiedy ten odparł:

-Ja z tymi dłońmi nie żartowałem. Naprawdę już ich nie czuję!

W pomieszczeniu było kilka foteli, na których rozsiadła się już większą część Avengers. Natasza i Bucky tymczasem usiedli na krzesłach, ustawionych przy biurku ze wbudowanym wyświetlaczem zachodzącym też na ścianę. Pomiędzy nimi siedziała Maria i sprawdzała jakieś nagrania na ekranie. W dłoni trzymała telefon i zawzięcie tłumaczyła całą sytuację osobie po drugiej stronie.

-Masz to zrobić. To tylko pół minuty. Autoryzacji potrzebuje? Ma ją ode mnie Marii Hill wicedyrektorki T.A.R.C.Z.Y. Zrozumiałeś?- rozłączyła się i rzuciła telefon godnemu Lokiemu- Jak się Fury o tym dowie, będę musiała czyścić kible swoją szczoteczką.

-Jesteś najlepsza- stwierdził czarnowłosy, łapiąc komórkę.

-To wiem. Masz pozwolenie na pół minutowe, całkowicie nagrywane, połączenie ze światem zewnętrznym- odchyliła się na krześle- Powiedz Starkowi, że jeśli stracę przez niego pracę, będzie mi winny jedną ze swoich kart kredytowych.

-Mogłaś powiedzieć od razu. Nawet się nie zorientuje, że mu zwinąłem kolejną- Loki wybrał numer i przyłożył sobie telefon d ucha.

-Ja sobie wypraszam!- oburzył się Tony, sięgając po portfel- Zawsze je liczę...- zaczął sprawdzać, czy wszystkie jego karty są na swoich miejscach- Zaraz... Brakuje jednej. Natasza oddawaj!

-Po miesiącu się w końcu skapnął- agentka powiedziała do Bucky'ego, po czym odwróciła się w stronę Starka- Nie biorę portfeli na misję. Oddam ci, jak wrócimy.

-Będę pilnował- odparł miliarder. Czarna Wdowa, tymczasem znów zwróciła się do Zimowego Żołnierza.  

-Przez kolejny miesiąc stawiam wszystko, co tylko nam się zamarzy.

Ten z uśmiechem kiwnął głową. Tony zapomni o całej sprawie po minucie, a oni będą mogli bez trosko sobie wydawać jego kasę. Tak naprawdę cała ekipa miałaby przechlapane, gdyby miliarder zaczął liczyć, ile pieniędzy na nich wydaje. 

Tymczasem godny Loki w końcu dodzwonił się do swojego Iron mana. Zajęło mu tak długo, bo Stark zainstalował specjalny system, by jego telefony nie dało się namierzyć, przez T.A.R.C.Z.Ę. 

-Tony mam do ciebie sprawę. Tak wiem, że nie powinienem do ciebie dzwonić stąd, ale to ważne. Procedura lego się pomieszało. Jest ich ósemka. Bruce, Natasza, Clint, Bucky, Steve, Thor, ty i ja. To są po prostu dzieciaki, rozumiesz?

-Nie jesteśmy dziećmi- zawołał Clint- Jesteśmy nastolatkami. To taki durny okres w żuciu, gdzie zakazują ci połowy rzeczy, bo jest się na nie za dużym, a pozostałej części też nie możesz robić, bo na to z kolei jest się za młodym. Jasne?!

-Słyszałeś to Stark- Loki zapytał do telefonu- Tak weź dodatkowe kajdanki... Bez knebla! On nie jest zwierzęciem! Ani Hannibalem! Pogadamy, jak ciebie ktokolwiek zaknebluje. Wtedy, to się nie liczyło. A po twoim kneblu miałem przez tydzień metaliczny posmak w ustach. Czas mi się kończy. Masz tu przylecieć!- rozłączył się i podał Hill telefon.

-Gdzie go namierzą tym razem?- zapytała go wicedyrektorka.

-chyba gdzieś w Azji. Maria jesteś jedyną osobą w T.A.R.C.Z.Y. której możemy ufać. Przypilnujesz ich na chwilę?- zapytał wskazując na Avengers- A w szczególności jego- spojrzał na Lokiego.

-Jasne- odparła kobieta- Jednak nie jestem jedyną, której można tu zaufać. Znajdzie się jeszcze dość sporo osób, które są wierne zasadą T.A.R.C.Z.Y. a nie tego, co rozkazuje Fury.

-Tylko nikt inny mi nie ufa- odparł godny Loki- Jestem jedynym Avengersem, który może tu wejść i tak tylko raz w miesiącu. A jeśli już mowa o mojej wejściówce, muszę do niego iść. 

-Znasz procedury- Hill wskazała na młot- Musisz go tu zostawić.

Loki położył Mjolnir na ziemi, koło jednej z kanak. Thor, który na niej siedział, ustawił koło niego swój młot i zaczął się im uważnie przyglądać, szukając jakiegokolwiek śladu, że ten tutejszy to podróbka. 

-Jeśli on się na mnie rzuci, to wszystkie dziury w ścianach, które zrobi młotek, to będzie wasza wina, nie moja- powiedział Loki i wyszedł. 

Maria wróciła do biurka i założyła słuchawki. Tym razem na ekranie pojawiły się akrualne nagrania z kilku kamer. Niektóre z nich pokazywały to pomieszczenie pod różnymi kątami, lecz kilka ukazywały zupełnie inny pokój. Był cały biały, a jedynymi meble, jakie tam były, to stół i ustawione po obu jego stronach krzesła. Natasza przysunęła się bliżej, by widzieć wszystko, co się tam dzieje.

Tymczasem za nimi Thora otoczyła męska część Avengers. Asgardczyk wyciągnął teraz rękę, przywołując do siebie młot, lecz przylatywał do niego tylko jeden młot.

-Chłopie pogódź się po prosty z tym, że tutaj nie ty jesteś godny- powiedział do niego Stark.- I na ten młot nie działa tajny, zamontowany pod twoją skórą czip. 

-Tony, to tak nie działa- odparł Steve- Trzeba być...

-Godnym, tak wiem- dokończył za niego milioner- Tylko tutaj godnym jest Loki. 

-A może w tym świecie, wyjaśnienie słowa godny, jest zupełnie inne niż u nas?- podsunął Clint.- Może tu znaczy kłamliwy, oszukańczy, egocentryczny, posiadający manię nad podbiciem świata? Co wy na to?

-A może po prostu stwierdzicie, że tutaj ja jestem godny, a nie idiota?- powiedział Loki, siadając spokojnie na kanapie.

-Teoria Clinta jest bardziej normalna- stwierdził Bucky, siadając koło niego.

-I ty, Brutusie, przeciw mnie?- Loki spojrzał na byłego współlokatora. 

-Muszę ci powiedzieć, że kiedy cię nie było, naprawdę ktoś za tobą rozpaczał- powiedział do Kłamcy Zimowy Żołnierz.

-Jak powiesz, że Thor, to zaśmieję ci się w twarz.

-Mówię, o Mimi- dokończył metaloworęki- Ten kot spał tylko w twoim łóżku. A przez pierwszy tydzień miauczała przez sen. Potem Thor zabrał twoje rzeczy, więc trochę przestała. Ty idź z nią do jakiegoś zwierzęcego psychiatry, czy coś. Darcy sobie rady z nią nie daje. 

-Czy to moja wina, że tak bardzo mnie kocha?- Loki wzruszył ramionami.

-Nazwałbym to raczej jaką obsesją lub syndromem sztokholmskim- stwierdził Bucky.

-Ej chłopaki!- Natasza zawołała ich stronę- Powinniście to zobaczyć.

Chłopaki podeszli do niej. Dziewczyna wskazała im na ujęcia z kamer z białego pokoju. Teraz po jednej stołu siedział Loki, a za to drugą zajmował jakiś postawny mężczyzna ubrany w więzienny uniform. Miał długie blond włosy opadające na twarz i gęstą brodę. Nie było nic słychać, lecz widoczne było, że więzień wrzeszczał coś na Lokiego, który patrzył na niego ze ogromnym smutkiem w swoich zielonych oczach.

-Na brodę Odyna- wydusił z siebie Thor. Dla pewności, że to nie sen, uszczypnął się w rękę.

-Masz coraz szybsze reakcje. Jestem z ciebie dumny- odpowiedział Tony bez swojej zwykłej wesołości.

-Coraz bardziej mi się tu podoba- stwierdził Loki patrząc na nagrania- Spójrzcie tylko. Ja jestem tutaj godny, a Thor syn Odyna siedzi w midgardzkim więzieniu. Mogę tu zostać?

-Spójrzmy na dobre strony- Stark poklepał Thora po ramieniu- Przynajmniej wyglądasz dobrze z brodą.

🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁🦁

Hej! Jak tam? Podoba się? Mam nadzieję, że tak. Niestety weekend dobiega końca i jutro jest znów poniedziałek. Życzę wam powodzenia w ten dzień i przetrwania do kolejnego piątku. Lub przynajmniej do środy, bo wtedy rzucę kolejny rozdział.

Pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro