Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

122

Wylądowali na twardym podłoży. Tym razem jednak nie odrzuciło ich od maszyny, tylko opadli koło niej. Nie stracili też świadomości, a zawroty głowy były prawie niewyczuwalne. Jednak wygoda lądowania pozostawiała ciągle dużo do życzenia. Nikt nie utrzymał się na nogach i Każdy leżał na boku lub plecach.

-Wszyscy są?- Steve usiadł i rozejrzał się po zebranych. Po upewnieniu się, że nikt nie zniknął, rozejrzał się po okolicy. Strasznie padało, a łącząc to z okropnym wiatrem, widoczność była okropna. Rogers widział najwyżej do kilku metrów, a dalszy plan stanowiły strugi deszczu. Przez chwilę wydawało mu się, że zobaczył jakieś małe czerwone światełko w oddali, lecz po chwili go już nie było.

-Gdzie jesteśmy?- zapytał Clint, wpatrując się w ciemny deszcz.

-Powiedz, proszę, że wreszcie jesteśmy u siebie- odezwał się Bruce.

-Ja tam dalej chcę do Transformersów- stwierdził Tony- Ma ktoś parasolkę lub chociaż latarkę?

Jak na spełnienie jego żądań, w jednej chwili zapaliły się lampy, oświetlając ich dokładnie. Wtedy okazało się, że znajdują się na jakiejś betonowej platformie. Wylądowali tylko kilka metrów od krawędzi i mogli zobaczyć, że gdyby nie te metry, najpewniej wylądowaliby we wzburzonym morzu. Drugą rzeczą, jaką sobie uświadomili to, to, że nie byli sami. Z trzech pozostałych stron otaczali ich ludzie ubrani w ciemne kombinezony. Twarze zasłaniały im płaskie, czarne maski, przypominające monitory. By tego jeszcze było mało, celowali w Avengers z karabinów.

-No to ładnie- oceniła Natasza. Już chciała wstać, lecz Bucky złapał ją za rękę.

-Żadnych niepotrzebnych ruchów. Jeszcze cię zastrzelą- powiedział, po czym zerknął na Kapitana- Steve odłóż tę tarczę. Nie wiemy nawet, kim są.  

Tak więc Avengersi zaczęli wpatrywać się w tych w maskach, czekając, na ich reakcję. Tamci jednak nie strzelili ani nic nie powiedzieli. Jedynym znakiem, że nie są jakimiś robotami, były ich ruchy. Odwracali się do siebie, jakby rozmawiali między sobą. Najpewniej właśnie tak były i mieli zamontowane w maskach mikrofony.

Wreszcie do wycia wiatru dołączył inny dźwięk. W oddali, w miejscu, gdzie Steve'owi wydawało się, że widzi światełko, znajdował się niski budynek. Drzwi do niego otwarły się z hukiem, a nad nimi zalśniła czerwona lampka. Wyszedł z niego czarnoskóry łysy mężczyzna, ubrany w długi ciemny płaszcz. Ruszył od razu w stronę Avengersów, a za nim podążyła kobieta o krótkich brązowych włosach.

Uzbrojona straż rozstąpiła się przed nimi, pozwalając im bez problemu dostać się do Avengersów. Stanęli przed nimi i dokładnie przyjrzeli się nastolatką. Oni zrobili to samo. Z bliska widzieli, że mężczyzna nie ma jednego oka, a kobieta ma na ramieniu naszyte logo T.A.R.C.Z.Y.

-Zabrać ich do środka i zamknąć w osobnych celach- rozkazał tutejszy Fury jednemu z agentów.

-Panie dyrektorze, z całym szacunkiem, ale wszelkie incydenty związane z przebitkami z innych wymiarów, mają być zgłaszane Avengers- odezwała się brunetka.- Takie są procedury.

-No super- jęknął Tony- Tylko my jesteśmy tak, zacofani, że nie wiedzieliśmy o innych wymiarach. Nawet DC o nich wiedziało.

-Tylko że w okolicy nie ma żadnego Avengera, Hill- powiedział do niej z gniewem Nick.- I żaden nie ma się dowiedzieć, o tym, co tu zaszło. Jedynego, czego mi tu brakuje, to Starka i jego przebierańców.

-Dyrektorze, dostałam powiadomienie, że właśnie jeden z nich zmierza w naszą stronę i dotrze tu za mniej niż minutę- kontynuowała Maria Hill, nie zważając na rzucane jej zabójcze spojrzenie szefa.  

-Żaden nie ma wstępu do tej placówki- odparł Fury.

-Dzisiaj jest dzień odwiedzin- stwierdziła chłodno- Powinien pan pamiętać.

-Ty mi nie mów, co ja powinienem pamiętać, a czego nie!- krzyknął na nią, już nie ukrywając swojej wściekłości.- Jestem dyrektorem! Ty powinnaś znać swoje miejsce Hill! W każdej chwili może cię ktoś zastąpić, jako lepszy zastępca!

W czasie jego wrzasków rozległ się huk. Avengers, tak jak i reszta agentów spojrzeli w tamto miejsce. Stał tam mężczyzna, w wieku około dwudziestu lat, odziany w złotą zbroję, w dłoni dzierżył potężny młot. Ruszył w ich stronę, a jego czerwoną pelerynę i czarne włosy targał wiatr.

Bohaterowie zamarli na jego widok. Clint nawet uszczypnął się, by sprawdzić, czy to nie sen. Thor przywołał do siebie swój młot, chociaż leżał na wyciągnięcie raki. Potem obracał go nerwowo w dłoniach. Pierwszy z szoku ocknął się Loki.

-Coś tak czuję, że ten wymiar mi się spodoba- powiedział Laufeyson, szczerząc zęby w jednym ze swoich cwaniackich uśmieszków. Miał ich chyba więcej w zanadrzu niż nawet Tony.

W tym świecie bowiem godnym Mjolnira nie był Thor syn Odyna. Godnym była tu osoba, która znajdowała się na samym końcu listy osób nadających się na gromowładnego. Otóż tu był nim sam Loki.

Mężczyzna zatrzymał się przy dyrektorze. Ten najwyraźniej zorientował się wreszcie, że ma towarzystwo, bo przestał wydzierać się na Marię Hill. Kobieta pomimo tego, że każdy inny człowiek uciekłby, gdzie pieprz rośnie, lub już dawno błagałby Fury'ego na kolanach o wybaczenie, stała tam wyprostowana, w milczeniu znosiła wyzywanie od najgorszych kanalii. Kiedy jednak Nick odwrócił się w stronę przybysza, przestała udawać i w jej oczach pojawił się strach.  

-Dyrektorze Fury- powiedział do czarnoskórego godny Loki.

-Loki- odezwał się Nick, takim tonem, jakby jego imię było najgorszym istniejącym na świecie przekleństwem.

Gromowładny spojrzał na Avengersów. Przyjrzał się szybko każdemu z nich, zatrzymując się trochę dłużej na Thorze, Kapitanie i oczywiście na sobie samym.

-Widzę, że mamy tu pewien problem z innymi wymiarami- stwierdził Loki.

-T.A.R.C.Z.A. da sobie doskonale z tym sama...- odparł Fury. Sprawiał wrażenie, jakby ledwo powstrzymywał się od przywalenia czarnowłosemu w twarz.

-Jako członek Avengers przejmuję tę sprawę- przerwał mu bezceremonialnie Loki- I biorę ich pod swoją opiekę- nachylił się do dyrektora- Jeśli cokolwiek im się stanie na terenie twojej placówki lub któregoś z nich zabraknie, zostaniesz postawiony przed radą i wszystko wyjdzie na jaw.

-Sądzisz, że rada ci uwierzy?- zapytał go Fury.

-Mi może nie, lecz reszcie tak- Loki wyminął dyrektora i podszedł do Avengers. Pomógł wstać ciągle zamroczonemu Thorowi, reszta była już na nogach. Nachylił się do nich i wyszeptał- Jeśli chcecie wrócić do domu, musicie się mnie słuchać. Chodźcie za mną i nie zadawajcie żadnych pytań.

Obrócił się i poszedł w stronę budynku. Avengersi spojrzeli na Kapitana, który powoli kiwnął głową. Dopiero wtedy ruszyli za tutejszym gromowładnym. Po drodze doszła do nich Maria. Zrównała się z godnym Lokim.

-Uratowałeś mi życie- powiedziała do niego szeptem- Tym razem na serio sądziłam, że postawi mnie przed radą za zdradę i spiskowanie, lub zastrzeli. Jestem pewna, że sięgał już po broń.

-Nie ma dowodów- stwierdził gromowładny- A nawet on ich potrzebuje. Zastrzelenie byłoby bardziej prawdopodobne.

-Kłamałam Nickowi Fury'emu w żywe oczy- powiedziała Maria, nie mogąc uwierzyć w to, co zrobiła. Otworzyła drzwi do niskiego budynku i weszli do środka- Już się bałam, że nie zdążysz.

-Gdyby nie twoja wiadomość, nie zdążyłbym i na pewno już, by ich dawno ukrył gdzieś tutaj.

-Wiesz, o czym oni gadają- prawie bezgłośnie Clint zapytał Nataszę.

-Zamknij się- ta odpowiedziała, poruszając jedynie wargami. Clint nie potrzebował słyszeć słów, by zrozumieć ich sens- Przeszkadzasz w podsłuchiwaniu.

-Dobra- odpowiedział tamten.

Kiedy szli białymi korytarzami, agenci znajdujący się w nich uważnie śledzili każdy ruch tego małego konwoju, z jednym Lokim na czele i drugim, skutym kajdankami, na końcu. Przestali dopiero, kiedy wszyscy weszli do windy, a drzwi się za nimi zamknęły.

-Brat się ucieszy na twój widok- odezwała się Hill.

-Zamontowali ci w końcu cenzurę w słuchawkach?- zapytał ją godny Loki.

-Nie- odparła tamta- Mój słownik przekleństw powiększa się, z każdym twoim przyjazdem. 

-Będę musiał zadzwonić do Starka. Dasz radę to załatwić?

-Spoko. Będziesz miał pół minuty, by mu wszystko wyjaśnić.

Stojący za nimi Thor wreszcie się odezwał.

-Na brodę Odyna- wydusił z siebie.

Tony spojrzał na niego i stwierdził:

-Ty to masz refleks Microsofta.

🐢🐢🐢🐢🐢🐢🐢🐢🐢

Hej! 

Jak tam? To na górze jest znośnie? Mam nadzieję, że tak. Fanów Supernatural zapraszam do mediów, chociaż najpewniej już to widzieliście. 

To wszystko.

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro