116
-To, co się tu dzieje?- zapytał jeszcze zakręcony Bruce, wychodząc ze statku- Ostanie, co dobrze pamiętam to, jak Tony powiedział mi... Zniszczyłeś mi mój laptop!- spojrzał z gniewem na Starka. Na szyi naukowca zazieleniły się niektóre żyły.
-Tylko spokojnie- miliarder schował się dla bezpieczeństwa za Thorem- Pamiętaj, że nie masz już więcej ubrań na przebranie.- nachylił się do ucha asgardczyka- Lokiego możesz zostawić na pastwę losu, ale mnie to masz obowiązek ratować. Jesteśmy w jednej drużynie.
Banner zamknął oczy i bezgłośnie policzył do dziesięciu. Jego skóra wróciła do normalnego koloru. Odetchnął głęboko.
-Odkupujesz mi laptopa- powiedział do Starka i zwrócił się do reszty- To naprawdę inny wymiar?
-Tak- odpowiedział mu Flash.- My mamy już z tym doświadczenia, więc mogę zapewnić, że powrót do siebie jest możliwy. Chociaż nigdy nie rozmawialiśmy z osobami, które nas opuszczały, bo nie mogliśmy się później z nimi połączyć. Chociaż mamy taką technologię, tylko Cyborg mówił, że to może zniszczyć nasz świat, więc nie próbowaliśmy. Loki będzie pierwszym, który do nas wrócił.
-On był tu wcześniej?- zapytał Steve.
-Proszę o wybaczenie za to wszystko, co zrobił- odezwał się Thor.
-Nie było tak źle- stwierdził Superman- Zniszczył tylko magazyn z bronią, założył mafię, zmienił Wonder Woman w świnkę, spędził trochę czasu z Robinem, który miał go pilnować, stworzył światowy konflikt, który udało nam się niedawno rozwiązać i podpalił łódź podwodną na dnie jeziora. To chyba wszystko, co zrobił przez te dwa tygodnie.
-Przepraszam- odpowiedział Thor, chowając twarz w dłoniach- Teraz go będę pilnować. Nawet nie wiedziałem, że zwiedzał inne wymiary.
-Mam pytanie- Clint podniósł rękę- Jak można podpalić łódź podwodną pod wodą? I dlaczego ona była w jeziorze?
-To był prototyp i sprawdzaliśmy zanurzenie- wyjaśnił Flash- A jak tego osiągnął, nie mam pojęcia. Ciągle nie wiem, co ja robiłem w wakacje w szkole.
Dźwięk zderzających się o siebie ostrzy ustał i wszyscy jednocześnie odwrócili się w stronę amazonki i Kłamcy. Niektórzy sięgnęli po broń, na wszelki wypadek, gdyby to Loki wygrał. Na szczęście jednak jeleń był przywiązany do drzewa złotym sznurem, a Wonder Woman przykładała mu miecz do gardła.
-Gadaj- wycedziła do niego dziewczyna- Co tym razem planujesz?
Sznur zaświecił złotym blaskiem. Loki nie odpowiedział od razu na pytanie. Zacisnął mocniej szczękę i jednocześnie walczył na spojrzenia z amazonką.
-Nawet ty nie oprzesz się lassu Hestii- powiedziała do niego bohaterka, widząc jego opór- Ono przejrzy każde twe kłamstwo.
-Dałem ci się pokonać- powiedział wreszcie. Po tym od razu spuścił wzrok i zaczął oddychać ustami.
-Dlaczego?- nie ustępowała amazonka.
-Prosta kalkulacja- odparł i zrobił przerwę, jakby starał się zmusić do przerwania wyjaśnień. Tak robił po każdym kolejnym zdaniu- Walka z tobą była bezsensowna. Gdybym wygrał, reszta rzuciłaby się na mnie. Tak mnie nie zabijesz. A ja mogę zrobić większe zamieszanie. Chaos- uśmiechnął się krzywo- I tak zostanę skrócony o głowę, więc co mi szkodzi. Nie obchodzę Odyna. Nigdy nie obchodziłem.- Przerwał i dalej mówił już normalnie- Masz moje gratulacje. Wreszcie udało ci się uratować żołnierza Wojny Światowej o imieniu Steve, przed śmiercią w powietrzu. Zawsze lepiej później niż wcale. Brawo. Zaklaskałbym, gdybym miał wolne ręce.
-Ty- dziewczyna cofnęła miecz, by dobrze wymierzyć. W chwili, gdy miała już go trafić, Superman złapał ją za ramię.
-Diana nie- powiedział do niej, wyciągając jej ostrze z dłoni- On tego chce. Nie daj mu się sprowokować.
-Przepraszam!- zawołał Bucky- Możemy prosić o tłumacza? Chyba że Steve spróbuje- odwrócił się do przyjaciela- Bo wiecie, Kapitan Ameryka chciał...
-To nie jest na to czas Bucky- przerwał mu Rogers.
-Ja się tym zajmę- podbiegł do nich rozradowany Flash- To- skazał na linę- jest lasso prawdy. Zmusza wszystkich, którzy go dotykają, do mówienia prawdy. Inaczej cierpią niewyobrażalny ból.
-Gdzie można coś takiego znaleźć?- zapytał Thor- Przydałoby mi się coś takiego.
-Można go teraz zapytać o wszystko i on musi odpowiedzieć zgonie z prawdą?- Clint się uśmiechnął- To będzie zabawne.
Wonder Woman odsunęła się do drzewa i pozwoliła mówić Supermanowi. Ten podszedł no związanego Lokiego. Pomimo tego, że przewyższał go wzrostem, Kłamca parzył się na niego z wyższością. Wbijał w niego swoje zielone tęczówki, a cwaniacki uśmieszek nie znikał mu z twarzy, odkąd prawie Diana go nie zabiła.
-Co ty tu robisz?- zapytał wreszcie kryptończyk.
-To jest naprawdę ostatni wymiar, w którym pragnąłbym się znaleźć. Mimo że Dean zamknął mnie w bagażniku, a Doktor chciał zrobić mi jakieś testy, byli o wiele ciekawszymi opcjami, niż wy. Najfajniej by było, gdybyśmy trafili do Sherlocka. On to przynajmniej ma styl.
Superman odwrócił się do Avengers. Drużyna przyglądała się wszystkiemu uważnie.
-Będziemy mogli zbudować coś w rodzaju przenośnika, tak jak ostatnio to zrobiliśmy- podszedł do nich- Pomoże wam wrócić do siebie. Z tego, co tu widzę, ostatni zadziałał i...
-Był mało dokładny!- zawołał do niego Loki- Wpadałem po drodze do jeszcze innych wymiarów. A na końcu ledwo żywy, wylądowałem w przestrzeni kosmicznej. Jednak jakby użyć Tesseractu, to może szybciej, dostalibyśmy do siebie.
-Macie ze sobą Tesseract?- zapytał Flash, z szeroko otwartymi oczami. Spojrzał na Supermana- Wiesz, co to oznacza?
-Flash spokój. Nic się nie stanie- zapewnił go bohater.
-To jest nawet pomysł- stwierdził Iron man- Można by podłączyć go do statku i...- odwrócił się do swojego dzieła, które w tym momencie zapadło się w sobie- Nieważne.
-Tony, to zbyt niebezpieczne- odparł Steve- Jeśli się nie uda, wszyscy możemy skończyć jak Red Skull. Was tam wtedy nie było i nie widzieliście tego, co ja.
-On nie był przygotowany. Wystarczy, że poznamy możliwości tej kostki i zasady, według których działa- nie dał się przekonać Stark- A akurat mamy pod ręką osobę, która ma taką wiedzę- wskazał głową na Lokiego- A my możemy być pewni, że powie nam samą prawdę.
-Trzeba będzie to wszystko przemyśleć- odezwał się Bruce- Nie możemy zrobić powtórki z Ultronem.
-Tesseract jest niebezpieczny- przyznał Thor- Lecz był on jednym ze skarbów mego ojca i coś o nim wiem. Jest na tyle potężny, że może zastąpić Bifrost. Trzeba by było dokładnie wyznaczyć, gdzie ma działać moc, ale nie jestem pewien.
-Można zawsze spróbować- stwierdziła Natasza- W Nowym Jorku otworzył on ten portal. Wtedy udało się nad nim zapanować.
-Tylko teraz mówimy, o podróżowaniu między wymiarami- wtrącił się Clint- Ale fajnie to brzmi. Ciągle nie wiemy, jak my tu trafiliśmy.
-Dobre pytanie- dodał coś od siebie- Loki jak ty trafiłeś tu ostatnio?
Kłamca podniósł opartą o pień głowę i otworzył oczy. Przez mniej niż sekundę w jego oczach coś zalśniło, lecz szybko zgasło.
-Wpadłem w dziurę czasoprzestrzenną, powstałą z wyzwolonej energii zniszczonego Bifrostu- spojrzał Thorowi prosto w oczy- Tylko tyle pamiętam.
-Może uznamy, że to była wina kostki i to ona przeniosła nas, kiedy przelatywaliśmy przez skok- podsunął Clint. Wszyscy spojrzeli na niego. Bruce zaczął się zastanawiać, nad prawdopodobieństwem takiego rozwiązania, a Tony po prostu zaniemówił- No co? Nie spodziewaliście się, że powiem, coś tak mądrego, prawda?
-Wszystko się rozwiąże, kiedy pójdziemy do laboratorium- powiedział Flash.- Diano mogłabyś...
-Nie mam zamiaru go wypuszczać- odparła Wonder Woman- Będzie cały czas związany niczym...
Przerwał jej krzyk z drugiej strony polany. Wszyscy od razu spojrzeli w tamtą stronę. Zbliżały się do nich dwie postacie. Chłopak z burzą zielonych włosów, ubrany w fioletową kamizelkę i spodnie z tego samego zestawu i dziewczyna, która sprawiała wrażenie, jakby uciekła z cyrku. Miała blondy włosy, związane w dwa kucyki. Jej kostium składał się z przeplatających się części czerwonych i czarnych, tak by zawsze były one naprzeciwko siebie.
-I będą kłopoty- stwierdził Flash.
-Mówiłam ci słodziaczku, że to on- powiedziała cyrkówka, mijając Avengersów.
-Mówiłaś, że Ivy go słyszała- powiedział chłopak. Z bliska było widać, że miał czerwone usta, jakby używał najmocniejszej szminki i ciągle się szczerzył, nawet kiedy mówił.
Oboje zatrzymali się kilka metrów przed drzewem, do którego był przywiązany Loki. Ten uśmiechnął się do nich.
-A już się zastanawiałem, czy was wywalili- powiedział do nich.
-To on!- zawołała jeszcze raz dziewczyna- Pączuszku to on!
-Harley spokój- chłopak uciszył ją- To może być znowu jakaś ich sztuczka. Skoro podajesz się za Lokiego, którego my znamy, to powiedz coś, co tylko Loki mógłby powiedzieć.
Kłamca zastanowił się przez chwilę. W tym czasie Tony nachylił się do Flasha i zapytał szeptem:
-To Joker i Harley Quinn tak? To muszą być oni, bo jak nie oni to kto?
-Ta, ta para psychopatów to oni- odpowiedział mu chłopak- Już sobie przypomniałem, co robiłem w szkole w wakacje. Pilnowałem z resztą Legionu Samobójców.
Wreszcie Loki uśmiechnął się równie szeroko, jak Joker i powiedział:
-Masz w lewym rękawie dwa jokery, w prawym też jokera i asa pik, do tego za paskiem trzymasz pistolet, w kieszeni pęczek studolarówek, a tamten długopis wbił się facetowi w oko, a nie w czoło.
Joker i Harley wymienili między sobą spojrzenia i jednocześnie wykrzyknęli:
-To on! Loki wrócił! Wreszcie będzie zabawa!
Harley podbiegła do Kłamcy i zaczęła mu trejkotać, o tym, jak nudno bez niego było i mniej więcej skracając mu cały rok szkolny. Joker obrócił się w stronę Wonder Woman, która jednocześnie wyciągnęła w jego stronę miecz.
-Uspokój się kobieto. Boże. Nie wszystko da się załatwić z mieczem w dłoni- powoli podszedł do niej- Czy mogłabyś rozwiązać naszego przyjaciela. Bardzo się za nim stęskniliśmy i mamy kilka prywatnych spraw do omówienia.
-Nie powinno cię tu być- między nimi stanął Superman.
-To, że gdzieś w tym lesie kończy się teren szkoły, a mi, jeśli go opuszczę, wybuchnie głowa, nie oznacza, że nie mogę tu być. Prawda Harley?
-Oczywiście misiu.
W chwili, kiedy mówiła, coś srebrnego przeleciało koło niej, mijając jej twarz zaledwie o centymetr. Wbiło się w drzewo, tuż koło głowy Lokiego. Ten ze spokojem obrócił się i spojrzał w swe odbicie, widniejące w małym metalowym nietoperzu.
-Wreszcie jesteś- Superman spojrzał w stronę lasu, skąd nadleciał batarang- Długo kazałeś na siebie czekać.
Z drzewa zeskoczyły dwie, a nie jedna, postacie. Żadna z nich nie była Batmanem. Dwóch chłopaków, czternastolatek i chyba dwunastolatek, szło w kierunku zgromadzenia. Starszy miał na sobie czarny strój z niebieskim znakiem, przypominającego ptaka, na piersi. Drugi natomiast miał pelerynę. Żółtą od środka i czarną z zewnątrz. Jego kostium składał się z czerwono- czarnych elementów i jedyne, co się w nim wyróżniało, to żółta litera R po lewej stronie piersi. W reku trzymał długi metalowy kij. Obaj nosili maski, zasłaniające ich oczy i wąski skrawek twarzy.
-Nowy Robin- odezwał się Loki- Szkoda, lubiłem poprzedniego. Ciekawe, co się z nim stało, Joker- spojrzał z lekkim rozbawieniem na zielonowłosego. Cała reszta rdzennych mieszkańców tego wymiaru też to zrobiła. Tylko oni mieli w swych spojrzeniach czystą nienawiść. Jedynie Harley tego nie zrobiła. Ona wbiła swój wzrok w ziemię i przygryzła wargę.
-Nie ma dowodów- odpowiedział śmieszek- Wszystko, co na mnie mieliście, wyparowało. A zresztą, gdybym to zrobił, to najpewniej wróciłbym do Arkham i wypadł z programu. Nie miałbym w tym żadnego celu.
-Zawsze prawdy można dowiedzieć się w inny sposób- powiedziała Wonder Woman i lasso prawdy zalśniło mocniej.
-Czyżbyś zapomniała, że nie możesz tego zrobić?- Joker uśmiechnął się jeszcze szerzej, chociaż zdawało się, że to już niemożliwe- Dyrektorka co zabroniła, pamiętasz? Jestem nietykalny!
-Tylko do czasu- wyszeptała amazonka.
-Czy mi się zdaje, czy na tej polanie zrobił się nagle niezły tłum?- zapytał Steve i rozejrzał się.
-Ciszej. My tu oglądamy niezły film- powiedział do niego Clint.
On, Bucky, Natasza i Tony siedzieli sobie na trawie i przyglądali się wszystkiemu uważnie. Stark ściągnął już zbroję, która przyjęła kształt metalowej walizki. Czarna Wdowa opierała się o ramię żołnierza i bawiła się kosmykami włosów.
-Przydałby się popcorn- ocenił miliarder- I może kakao.
-Na dziś koniec seansu- powiedział Nightwing, stając przed Avengers- Batman chce, cy wszyscy się zjawili w laboratorium.
-Gacek o mnie wspomniał?- zapytał Joker- A już myślałem, że o mnie zapomniał. Wreszcie się spotkamy i powspominamy dawne lata.
-Akurat co do ciebie, powiedział, że mamy waszej parki się pozbyć, za wszelką cenę, albo sam was wyniesie za bramę- odpowiedział Robin.
-Dobra- Tony podźwignął się z ziemi. Wziął do ręki teczkę- Czas poznać odgapiacza.
🦇🦇🦇🦇🦇🦇🦇🦇🦇
Hej!
Mam nadzieję, że się nada. Coś czuję, że nie wyszedł.
Tak, czy siak, jedno wam powiem.
Niedługo święta!
Jej!
I zostańmy w takim nastroju.
Pa pajączki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro