Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

112

-Thor zmień bieg!- zawołał Tony, łapiąc za uchwyt przy drzwiach- Czemu się zgodziłem, uczyć cię prowadzić?! Hamuj!

Thor z całej siły nacisnął na hamulec i gwałtownie się zatrzymali. Tylko kilka metrów przed murem szkoły. Od godziny jeździli po parkingu szkolnym, który o tej porze był opuszczony. Lecz mimo to już kilka razy przejechali strasznie blisko innych samochodów. Tony nie mógł pozwolić, by Thor zarysował jego nowe Audi, ze wspaniałą rejestracją STARK15.

-Twierdziłeś, że tylko ty masz odpowiednie kompetencje do tego- przypomniał mu asgardczyk, zaciągając ręczny.- I wystarczającą ilość pieniędzy, że możesz zapłacić za wszystkie szkody, jakie mogę wyrządzić.

-Nie wiem, jakim ty sposobem zdałeś test u Rogersa- sprawdził, czy jest zapięty- Dobra cofaj.

Steve wcześniej stwierdził, że trzeba najpierw gromowładnego nauczyć przepisów jazdy, bo znając go, zaraz o tym zapomni. Dlatego wymusił od niego zdanie najpierw testu teoretycznego. Sam nawet układał.

Asgardczyk z uśmiechem rzucił wsteczny i patrząc w lusterka, zaczął cofać. Zdołał wyjechać tylko kilka metrów, bo w aucie rozległ się sygnał dzwonienia.

-Zatrzymaj się- polecił mu Stark, po czym zwrócił się do auta- Odbierz.

Przez chwilę było cicho, lecz potem rozległ się głos Star Lorda.

-Hej Tony! Mamy do was taką małą sprawę- trochę był zniekształcony, z powodu odległości miejsca, z którego dzwonił.  

-A czy to przypadkiem nie ty stwierdziłeś, że jesteśmy tylko słabymi Avengersami, którzy uratowali tylko jedną planetę, a nie tak jak wy, całą galaktykę?- zapytał go Tony.

-Tak, ale to...

-Rusz się Quill- odezwał się Rocket. Przez sekundę lub dwie było słychać szarpaninę. Tony i Thor wymienili wtedy spojrzenia. Strażnicy Galaktyki wyjechali przedwczoraj na jakąś swoją akcję. Miała ona być łatwa i przyjemna, a przy tym ich nieźle wzbogacić. 

-Stark czas byś wypróbował to ustrojstwo, które nazywasz statkiem i ty przyleciał razem z resztą ekipy- znów rozległ się głos Rocketa.

-A czemuż mamy przeszkadzać wam, w wypełnianiu jakiegoś najpewniej, szlachetnego zadania?- zapytał Thor.

-Blondi też tu jest? To dobrze. Ciebie powinno najbardziej zaciekawić- stwierdził kosmita.

-A dlaczego mamy wam pomóc?- zapytał Tony- Znając ciebie, kasą się nie podzielisz. 

-Za to mogę ci dać kilka starych, kosmicznych części, które pomogą ci wyprzedzić ziemską technologię o kilkadziesiąt lat- powiedział Rocket.

-Zgoda. To, w czym macie problem?

-Mamy złapać takiego jednego gościa, a mamy tylko nagranie- wyjaśnił szop.

-Mleko z kaszką- ocenił Thor. 

-Przynajmniej się starasz- stwierdził Tony- Rocket to jest łatwe! Friday to potrafi, a ty nazwałeś ją tworem przedszkolaka.

-Możesz tak mówić. Po ciężkiej pracy, jaką włożyłem w naprawę tego nagrania, wreszcie jest ono zrozumiałe. Posłuchajcie tego.

W głośniku rozległ się dźwięk kroków i ciężki oddech. Potem rozległ się jakichś obcy głos.

-Odłóż te noże, bo strzelimy!

-To sztylety idioci- odpowiedział drugi głos. Thor i Tony spojrzeli na siebie z przerażeniem. Oboje wiedzieli, do kogo należy. Zaraz potem nagranie się urwało.

-Teraz was to interesuję?- zapytał ich Rocket, a miliarder widział w swojej wyobraźni, jak ten się złośliwie uśmiecha.

-Będziemy tam najszybciej, jak się tylko da- powiedział Stark- Nigdy nie byłem w kosmosie. Jak tam jest?

-Dość normalnie- stwierdził szop- I Tony. By mieć pewność, że przeżyjecie w tej twojej metalowej puszce, radzę ci zamontować do niej kilka ulepszeń. Znajdziesz je w mojej skrzyni. Hasło to: Quill to grubas. Bez spacji.

I się rozłączył.

-Słyszałeś to?- zapytał oniemiały Thor.

-Tak- odpowiedział Tony.- Jak to możliwe?

-Nie wiem.  

*********

-Co?!- zawołali jednocześnie wszyscy Avengersi i Bucky.

-Jesteście pewni, że to on?- zapytała Natasza.

-Tak. Posłuchaj tego- Tony puścił nagranie jeszcze raz.

-To na pewno on- stwierdził Clint- Tylko jak?

Wszyscy jednocześnie odwrócili się w stronę Thora. Ten siedział przy stole i wpatrywał się uporczywie w szklankę wody.

-Nie wiem jak- odpowiedział wreszcie- Dlaczego wszyscy mnie pytacie? 

-trzeba to jeszcze raz przeanalizować- stwierdził Bruce. Wziął telefon od Tony'ego i puścił nagranie jeszcze raz.

-Co tu jest do analizowanie?- zapytał Bucky- Trzeba wskoczyć do statku i tam polecieć. Polecimy na inną planetę! 

-Bucky ty nie lecisz- powiedział do niego Steve- To zbyt niebezpieczne.

 -To spróbuj mnie wyciągnąć ze statku- rzucił Zimowy Żołnierz i zniknął za drzwiami. 

Steve rozejrzał się po zebranych i pobiegł za nim, krzycząc przy tym jego imię. Avengersi tylko wzruszyli ramionami i wrócili do rozmowy. Nawet Tony pogodził się z myślą, że Bucky poleci z nimi w kosmos. 

-Trzeba to wreszcie powiedzieć na głos- stwierdził Clint- Potem będzie jeszcze gorzej. 

Reszta kiwnęła głowami i zapadła cisza. Pomimo że wszyscy byli tego pewni, nikt nie chciał powiedzieć tego nagłos. Tony sprawdził, ile jeszcze zajmie ulepszanie statku. Mogli wylecieć już za pół godziny. To, co dostał od Rocketa, poprawiło wydajność silnika i osłon. Przeczytał do tego jeszcze raz instrukcje, które wysłał mu szop. Mieli przelecieć przez jakichś skok, który znajdował się zaraz za Marsem.

-Dobra- odezwał się w końcu Thor- Loki żyje. Lepiej będzie, jeśli sam tam pojadę- wstał i ruszył w stronę drzwi.

-Nie- Clint złapał go za ramię- Jesteśmy ekipą. Musimy to skończyć razem. 

-Ma rację. Musimy sprowadzić Lokiego z powrotem na Ziemię- powiedziała Czarna Wdowa, spojrzała na Gromowładnego- Lub do Asgradu. 

-No to chodźmy- zdecydował Tony.- Czy w kosmosie można pić...

-Tony- przerwał mu Bruce.

-Kakao- dokończył milioner- Zainstalowałam w statku ekspres do kakao.

-Uznajmy, że nie jest to dziwne- powiedział Clint.

*******

Na statku znaleźli Steve'a. Stał przed zamkniętymi drzwiami do łazienki i krzyczał w ich stronę.

-Bucky mówię ci po raz ostatni! Masz stamtąd wyjść!

-Ani mi się śni- odpowiedział tamten- Zobaczę inną planetę, czy ci się podoba, czy nie!

Avengersi minęli go i rozsiedli się w fotelach. Trzeba było przyznać, że Stark wiedział, co robi. Wziął jednego quinjeta i całkowicie go przebudował na statek kosmiczny. Był większy od swojej pierwotnej wersji, przez powiększony silnik i dwa dodatkowe pomieszczenia. Tony usunął też klapę, a w miejscu, gdzie wcześniej była, znajdowało się teraz rozgałęzienie, prowadzące do dobudówek. Do samego statku wchodziło się przez drzwi boczne. Mostek został oddzielony od reszty pokładu szklaną ścianą.

Tony usiadł przy sterze i rozejrzał się naokoło.

-Clint wprowadź, proszę Bannera na pokład- zwrócił się do łucznika.

Naukowiec, jeszcze nie wszedł na pokład. Stał przy drzwiach i obliczał prawdopodobieństwo, że zginą podczas startu. Clint podszedł do niego i wciągnął go do środka.

-Będę bardziej przydatny, jeśli zostanę tu na ziemi- mówił, kiedy Barton sadzał go w jednym z foteli i zapinał mu pas.

-Nie ma mowy- powiedziała do niego Natasza- Jeśli to naprawdę Loki, Hulk będzie nam potrzebny.

-Wszystkie drzwi pozamykane i odlatujemy- powiedział Tony- Zalecam usiąść na swoich miejscach.  

-Jej!- Bucky wyskoczył z łazienki i usiadł koło Natasza. Z satysfakcją patrzył, jak Steve zajmuje miejsce naprzeciwko.

Tony otworzył bramę i włączył silniki. Zaczął odliczać od 10 do 0, kiedy ktoś do nich zadzwonił.

-Odbierz- powiedział Stark.

-Czy mi się coś pomyliło- rozległ się głos dyrektora- Czy Avengers to ziemska grupa bohaterów? Od kosmitów na innych planetach, są podobno Strażnicy.

-Wszystko się zgadza- odparł Iron man.

-Więc czemu, właśnie, bez żadnej zgody, wybieracie się w kosmos? I od kiedy Barnes jest członkiem ekipy?

-Panie dyrektorze chciałbym odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale...- miliarder wystartował- Ma to związek z tym, że Loki jednak przeżył, Bucky się zamknął w toalecie i nie chciał wyjść, szop wreszcie stwierdził, że jestem geniuszem i własnie tracę zasięg...- i rozłączył się. Będzie się tym wszystkim martwił później, kiedy wrócą.

********

Tymczasem na Ziemi w akademiku, pod schodami, w schowku na miotły, Sam walił pięścią w drzwi.

-Hej! Natasza! Wypuścisz mnie wreszcie?! Nat, to nie jest fajne! Siedzę tu od dwóch godzin! Natasza?! Jesteś tam?! Natasza! 

[*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*]

Macie dobry humor? Jeśli tak to zaraz wam go popsuje. 

Otóż. Nie żyje najwybitniejszy człowiek naszych czasów. Osoba, która stworzyła wspaniałe postacie i niezrównane historie. Świat nie byłby takie sam bez niego.

Nasz kochany Stan Lee odszedł od nas.

Właśnie dzisiaj.

Stan Lee urodził się 28 grudnia 1922 roku w Nowym Jorku. Oprócz tworzenia komiksów był scenarzystą i producentem filmowym. W 2008 roku odznaczono go Narodowym Medalem Sztuki. Zmarł w konsekwencji zapalenia płuc.  

Odszedł w kwiecie wieku. Miał tylko 95 lat. 

To nie fair!

Postawmy mu wszyscy znicze [*] [*] [*]

Nigdy o tobie nie zapomnimy Stanie Lee. Będziesz żyć na zawsze w swoich postaciach (tych wymyślonych przez ciebie i także ściągniętych z mitologii) i w naszych sercach. Przekażemy pamięć o tobie następnym pokoleniom.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro