Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

111

-Czemu ci ludzie się tak na mnie gapią?- Rocket rozejrzał się po ulicy.

-Bo nie przywykli do tego, że szop chodzi na dwóch nogach i potrafi mówić- stwierdził Quill.

-Za dziewczynami się tak nie obracają- ocenił kosmita. Wolał zostać w szkole w swoim pokoju, gdzie składał miniaturowy czujnik magnetyczny, zdolny wyłączyć wszystkie urządzania, działające na prąd, w odległości dwudziestu metrów. Chciał skończyć to w ciągu tygodnia i później podłożyć Tony'emu w laboratorium. Jednak został zmuszony wyjść na miasto, by kupić kolejną doniczkę dla Groota. Roślina coraz szybciej rosła.

-Bo Mantis ma czapkę, zasłaniającą czułki, a Gamora bluzę z kapturem- odparł Peter. Uparł się, żeby wraz z resztą pilnować Rocketa przed zrobieniem rozwałki, buszowaniem po śmietnikach i strażą miejską.

Zatrzymali się na chodniku, czekając na zielone światło.

-Co za prymitywna planeta- mruknął szop.

-Ej! Ja się na niej urodziłem!- zawołał Star Lord.

-To wszystko wyjaśnia- stwierdził Rocket.

-Istnieją bardziej zacofane planety od Ziemi- powiedziała Gamora- Ziemianie nie kontaktują się z innymi rasami ani nie zawierają żadnych sojuszy z resztą galaktyki. Jednak istnieją planety, których mieszkańcy uważają statek kosmiczny za jakieś bóstwo. Lub te, na których życie się dopiero rozwija.

-Ja tam sądzę, że po incydencie w Nowym Yorku Rada powinna ściągnąć z Terry status nieświadomości- ocenił Rocket- Przecież mają jakieś pojęcie o kosmosie i utrzymują kontakt z Asgardem. To powinno wystarczyć.  

-To nie wystarczy- odpowiedziała zielona- Musieliby najpierw wybrać reprezentanta, a potem przylecieć na zebranie Rady. Z tego, co wiem nie mają oni żadnych statków, dostosowanych do tak długich dystansów.

-Stark pracuje nad jednym w garażu- powiedział Rocket- Na moje oko to, to ustrojstwo może da radę przelecieć kilka skoków, lecz zaraz po tym się rozleci.

-To, czemu mu nie pomożesz?- Quill obrócił się w jego stronę.

-Nie chcę mieć konkurencji w kosmosie. Jeszcze spotkamy się na jednej planecie i rozpętamy elektroniczną wojnę. Nie sądzę, by planeta to przetrwa.

-Na planecie, gdzie dorastałam, nie było elektroniki- odezwała się Mantis. Wszyscy spojrzeli na nią.

-Jestem Groot- odezwał się Groot, siedząc na ramieniu Rocketa.

-Na jakiej ty planecie żyłaś?- zapytał ją Rocket.

-Nigdy wcześniej o niej nie opowiadałaś- zauważył Peter.

-Bo mój pan mi zabronił- wyjaśniła Mantis i przeszła przez ulicę.

-A kim jest ten twój pan?- tym razem odezwała się Gamora.

-Nie mogę powiedzieć. Pan mi zabronił.

Przeszli kolejne kilka ulic w ciszy. Rozmowa z Mantis nie miała sensu, a nikomu nie chciało się jej wypytywać. Wiele planet nie miało dostępu do elektroniki, a nawet na tych, które go posiadają, można spotkać ludzi, którzy nigdy się z nią nie spotkali. Dopiero po pewnym czasie ciszę przerwał Peter.  

-Rocket sądzę, że to jest dobry pomysł.

-Jaki pomysł nie jest dobry?

-Wszyscy uważamy, że Groot jest już za duży na doniczkę.

-Jestem Groot- odezwał się Groot, prosto do ucha Rocketa. Szop złapał go i podniósł. Roślinka uderzała jego dłoń swoimi małymi piąstkami. Przestał, dopiero kiedy Rocket podał go Gamorze. Dziewczyna wzięła Groota i postawiła go na swoim ramieniu. Ten od razu tam usiadł i złapał się kosmyku jej włosów.

-Ja jestem załamany jego słownictwem- stwierdził Rocket. Spojrzał na Star Lorda- Czy ty słyszysz, co mówisz? Nie jest większy niż twoją dłoń, a ty chcesz go puścić na miasto bez doniczki.

-Ma już nogi, ręce, głowę- Quill spojrzał na Groota, który wystawił mu język- Ja działam dla ciebie, więc bądź miły- zwrócił się znowu do Rocketa- Czego trzeba więcej?

-Mantis powiedz mu coś- szop zwrócił się do dziewczyny.

-Akurat się zgodzę z Peterem. Zrobiłeś się nadopiekuńczy- powiedziała, poprawiając czapkę. Rocket warknął coś pod nosem. Mantis widząc to, rozpromieniła się i dodała- Jesteś taki słodki, kiedy się wkurzasz.

-Ja słodki?!- zawołał kosmita. Wskazał na całe swoje ciało- Nie jestem słodki. Tylko seksowny.

-Oczywiście!- zawołał Quill i wybuchł śmiechem.  

-Ty się lepie nie odzywaj!- wskazał na niego palcem Rocket.- Nie wiesz, ile dziewczyn starało się zwrócić na siebie moją uwagę.

-Jestem Groot- powiedział Groot. Na te słowa szop odwrócił się w jego stronę.

-Ty jesteś jeszcze za mały i nie rozumiesz znaczenia tego słowa.

-Chciały cię, bo brakowało im piesków torebkowych- stwierdził Peter.

Wreszcie dotarli do sklepu, w którym kupowali doniczki przez ostatnie kilka miesięcy. Nie weszli jednak do środka. Stanęli przy witrynie i kontynuowali. Quill spojrzał na Gamorę.

-A ty nie chcesz, coś powiedzieć?

-Nie mam zamiaru mieszać się w waszą dziecięcą kłótnię- powiedziała dziewczyna i ściągnęła kaptur. Groot od razu porzucił kosmyk, który ciągle trzymał i zanurzył się w lesie jej włosów.

-Lepszy już piesek torebkowy niż ty. Kiedy ty ostatnio ćwiczyłeś?- Rocket zmierzył go wzrokiem.

-Biegam częściej niż ty.

-Jestem Groot- odezwał się głosik spośród włosów.

-Dobrze mu powiedziałeś! Quill, całkowicie szczerze, jesteś zerem- stwierdził Rocket- Gamora trzyma cię tylko z litości.

Peter już szykował się do takiej odpowiedzi, że szop zapamiętałby ją na długie lata. Niestety lub stety, bo nie miał żadnych pomysłów, ktoś odezwał się ktoś za nim.  

-Peter Quill?

Chłopak odwrócił się do człowieka, który go wołał. Stał tam już siwiejący mężczyzna i przyglądał mu się uważnie. Quill zrobił to samo. Był pewien, że już gdzieś widział tego gościa.

-Tak?- zapytał i nachylił się lekko do Mantis- Jeśli się na mnie rzuci, to ty go uśpij. Ok?- powiedział szeptem.

-Okej!- zawołała uśmiechnięta kosmitka. Wyciągnęła ręce przed siebie, gotowa do ataku.

Star Lord spojrzał na nią i pokiwał smutno głową. Jak Drax nie rozumiał metafor, ona nie rozumiała zasad zaskoczenia.

-Peter to ja- odezwał się mężczyzna.

-To bardzo dobrze, tylko ja muszę już...- Zamarł i nagle sobie uświadomił, skąd go kojarzył- Dziadek?

Mężczyzna podszedł do niego i go przytulił. Mantis już chciała uśpić faceta, lecz Gamora złapała ją za nadgarstek. 

-Gdzie ty byłeś przez te osiem lat?- zapytał Petera dziadek, wreszcie go puszczając. Przyjrzał mu się uważnie- Urosłeś.

-No dziadku jakby ci to powiedzieć... Byłem w kosmosie. Porwali mnie kosmici, a konkretniej to Yondu. Zostałem Łowcą, czyli zajmowałem się kradzieżami i sprzedażą, tego, co ukradłem.  I uratowałem galaktykę. A co u ciebie? 

-Peter chłopcze, co ty wygadujesz?- dziadek spojrzał na niego- Kosmici? Kosmos? Ratowanie galaktyki? Peter możesz mi powiedzieć, w co się wplątałeś. Tak naprawdę.

-Przecież mówię dziadku. Przyleciałem na Ziemię do szkoły, co było pomysłem Yondu, by się mnie pozbyć. I tak właściwie tylko my jesteśmy tutaj Ziemianami- wskazał na resztę- To jest Mantis.

-Dzień dobry- dziewczyna pomachała do mężczyzny. 

-To Gamora, moja...

-Nawet nie kończ- przerwała mu kosmitka. 

-Jestem Groot- z włosów zielonej wyszedł Groot.

-A to jest Groot- nachylił się do dziadka- Nie przejmuj się, on mówi tylko te dwa słowa. A teraz ważne pytanie dziadku. Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

-Zadzwonił do mnie ktoś z dziwacznym akcentem. Powiedział, że mogę cię ty spotkać. Od tylu lat nie mieliśmy żadnych wiadomości, więc postanowiłem przyjechać- odpowiedział mężczyzna.

-Dziadku to ważne. Czy mógłbyś określić, jaki to był akcent? Niektórzy chcą nas zabić, więc jest to kwestia życia i śmierci.

-Przestań go straszyć- przerwał mu Rocket, stając koło nich- To ja po niego zadzwoniłem.

-Co?- zawołał Quill.

-Ten szop gada- odezwał się jego dziadek.

-Żaden szop! Ani szczeniak, czy piesek lub panda!- wykrzyknął Rocket.- Czy to tak trudno zrozumieć?

W tym momencie nadajnik na jego nadgarstku zaczął świecić i wydawać dziwny dźwięk. Rocket nacisnął go i w powietrzu pojawił się hologram. Pokazywał on Yondu, szczerzącego swoje krzywe zęby w czymś na kształt uśmiechu. Wszyscy Strażnicy Galaktyki nachylili w stronę hologramu, z wyjątkiem Petera, który starał się z tyłu, wszystko wyjaśnić swojemu dziadkowi.

-Mam dla was dobrą wiadomość bachory- odezwał się łowca- Do waszego intelektualnego inaczej przyjaciela zadzwonił Korpus Novy. Zaproponowali nam bardzo ciekawe zadanie.

-Konkrety Yondu. Konkrety- powiedział do niego Rocket.

-Mają problem z jakimś gangiem, a konkretniej z jednym człowiekiem, który czasami z tym gangiem współpracuje, a czasami go wydaje. To dość pokręcone, ale w skrócie. Gość zabił wiele osób. Macie go złapać.

-Gdzie jest haczyk?- zapytała Gamora- Brzmi za łatwo.

-Nie ma żadnego jego zdjęcia. Mają tylko nagranie jego głodu, ale niezrozumiałe i pełne usterek.

-To Yondu?- Peter wepchał się między mich z dziadkiem.

-O Peter. A już myślałem, że coś cię pożarło na tej Ziemi- powiedział do niego niebieski.

-Yondu poznaj mojego dziadka. Dziadku, to jest Yondu. To on mnie porwał.

-Porwał pan mojego wnuka?- zapytał łowcę.

-To był czysty interes, który wreszcie zaczyna się zwracać- odparł Yondu.  

-Yondu, to co mówisz, jakoś nas nie zachwyca- powiedział do niego Rocket- Przejdziesz wreszcie do tej najbardziej znaczącej dla nas części?

-Czyli jakiej?- dziadek Petera odwrócił się do wnuka.

-Kasy- wyjaśnił ten, uśmiechając się przy tym.

-Płacą pięć razy tyle, co za ostatni wasz skok. Z bonusem, jeśli wyrobicie się do weekendu.

-Bierzemy- zdecydował Quill- Chociaż nie mam zielonego pojęcia co, ale się zgadzam.

-Tak właśnie myślałem- Yondu jeszcze raz pokazał zęby- Widzimy się za kilka minut tam, gdzie ostatnio- powiedział i się rozłączył.

Strażnicy pokiwali głowami i ruszyli w stronę szkoły. Rocket wbiegł jeszcze do sklepu po doniczkę. Tak tylko na wszelki wypadek.

-Masz zamiar lecieć?- zapytał Petera dziadek- To niebezpieczne.

-Dziadku to jest złoty biznes. A teraz, jak wyczyścili nasze kartoteki, to wszystko idzie z głowy.

-Miałeś kartotekę?

-I trafiłem do więzienia, ale to opowieść na inny czas- pobiegł do reszty.- Dam ci znać, kiedy wrócę!- zawołał jeszcze przez ramię.

🐡🐡🐡🐡🐡🐡🐡🐡🐡🐡

Hej! I jak? Niestety nie wyrobiłam się przed północą, to znaczy, że dzisiaj będą dwa rozdziały. Mam nadzieję, że się coś spodobało. 

To wszystko.

Pa pajączki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro