109
-Darcy i jak?- Tony odwrócił się do dziewczyny, czytającej dziennik.
W drodze powrotnej zaistniała potrzeba zmian prawie wszystkich miejsc, która wynikła z kilku spraw. Jedną z nich było oczywiście znalezienie dziennika Jo przez Darcy, która otworzyła nieotwieralną szkatułkę, naciskając na wyrzeźbionego węża. Inną sprawą to, że trzeba było rozdzielić Bucky'ego i Sama. Tylko Steve i Natasza nie powiedzieli nikomu powodu, ale miało to związek z latającym budyniem, rozwalonym krzesłem, fontanną coli, do której ktoś wrzucił opakowanie mentosów, a potem zakręcił i ogórkiem. Wszystko to rozegrało się w czasie pięciu minut, kiedy ci dwoje byli sami. Tony miał własną teorię o tym, co tam się wydarzyło. Sam przywiązał, według niego, budyń żyłkami tak, by się unosił w powietrzu. Bucky myśląc, że to nawiedzony budyń, zaatakował go krzesłem, rozwalając je przy tym na kawałki. Falcon wybuchł wtedy śmiechem i zdradził swoją pozycję. Żołnierz podszedł do niego i odkręcił, przygotowaną wcześniej colę. Jedyną niewiadomą w takiej sytuacji jest ogórek, lecz istniała możliwość, że planowali podrzucić go T'Challi, by sprawdzić, czy ten odskoczy jak każdy kot.
Zaistniał jeszcze problem pomiędzy Starlodem a Rocketem tak, że teraz nie mogli nawet na siebie patrzeć. Musieli się, przenieś na przeciwległe strony autobusu. No tym rozwiązaniu ucierpiał najbardziej Groot, który nie wiedział z kim usiąść i wylądował w końcu na kolanach Mantis. Jedyne, co powiedział po tej kłótni, to "Jestem Groot' bardzo smutnym tonem. To na pewno musiało znaczyć coś bardzo ważnego.
-Pisze, coś o herbatce z jakąś inną nudną dziewczynę- powiedziała brunetka, przewracając stronę- Jak na twoją praprababcię jest strasznie nudna.
-Bo ona wyszła dopiero za Starka i stała się fajna po ślubie. Pomimo że jej nie znałem, lecz każdy Stark jest genialny. Chociaż teraz to nie wiem, czy na pewno jestem Starkiem... Czytaj szybciej!
-Tony, czy ty się boisz, że...- Pepper odwróciła się do swojego chłopaka.
-Nawet nie kończ. To jest po prostu ohydne. Darcy, czy ona już go spot...- odwrócił się do niej, jak, co chwilę od ponad godziny- Co ty robisz?!
Darcy przeglądała strony na szybko, tylko przejeżdżając wzrokiem po tekście. Czytała tylko pojedyncze słowa.
-Pomijam nudne fragmenty- powiedziała do niego, nie podnosząc głowy znad swojego zajęcia.
-A jeśli pominiesz tę część, jak się spotykają?
-Nie pominę... Jest!
-Już znalazłaś?- zdziwił się Tony.- Jak?
-Tylko jedna osoba mogłaby nazwać kogokolwiek "nędzną midgardką". Posłuchaj. Właśnie schodziła, by spotkać się z jakimiś Buche...- nachyliła się nad dziennikiem- Nie chce mi się, tego czytać. Wpadła na klatce schodowej na jakiegoś chłopaka. On zapytał ją z wyrzutem, za kogo niby się uważa taka nędzna midgardka. Piękne pierwsze wrażenie Lokuś. Jo na to, że jest córką właścicieli tego domu i tym razem to ona go zapytała, za kogo on się niby uważa. Rogacz odpowiedział, iż jest synem tych o trudnym nazwisku i ruszył w górę schodów. Kiedy ona pobiegła za nim, robiąc sobie wyrzuty, że przecież to chłopak i nie powinna z nim być sam na sam, już go nie znalazła.
-I co było dalej?- zapytał miliarder.
-Daj mi przeczytać- Darcy wsadziła nos z powrotem w książkę.
Tony obrócił się z powrotem i zamknął oczy. Musiał to wszystko przeanalizować. Jego mózg oczywiście podsunął mu najróżniejsze zakończenia tej znajomości. Prawie wszystkie były okropne, a cała reszta, która pozostała, sprawiające, że czuł mdłości.
-To nie brzmiało, jak początek romantycznego związku- powiedziała Pepper.
-Większość romansów się tak zaczyna. Proszę, nie pogarszaj sprawy. Bo jeszcze się okażę, że jestem jego... Z tego by wynikało, że Thor jest moim... Mieszkałbym wtedy z wujkiem i prawie wujkiem.
-Tony, to jest naprawdę mało prawdopodobne- zaczęła go uspokajać- Ile oni mogliby mieć lat? Na zdjęciu wyglądali na góra trzynaście. Dawniej wcześniej brano śluby. W wieku ilu lat Jo wyszła za twojego prapradziadka? I kiedy urodziła dziecko? Pewnie nie wiesz, ale można to... Co ty robisz?
-Sprawdzam swoje drzewo genealogiczne- stukał w telefon.
-Masz drzewo genealogiczne na telefonie?
-Tak. Moja rodzina jest naprawdę niezwykła, więc trzeba zapisywać każdego członka w rodzinie. Spójrz tylko- podsunął jej telefon pod nos- Ten z wąsami, to mój wuj Franek. Nigdy go nie poznałem, ale ma wspaniałe wąsy. Zarost mojego ojca może się schować.
-Szukamy Jo- dziewczyna wzięła od niego telefon- Wszyscy męscy członkowie twojej rodziny mają zarost. To jest genetyczne, czy jak?
-Szukaj tej dziewczyny. Pod zdjęciami jest data urodzenia, śmierci, ślubu lub rozwodu. I mogę cię zapewnić, że kiedy ja zapuszczę wąsy, nikt mi nie dorówna.
-Mam! Josephen Forest wyszła za Eugeniusza Starka w wieku... 17 lat. Syna urodziła dwa lata później. On też miał syna, który też miał syna. Tym synem był twój ojciec, a ty jesteś jego synem- podniosła wzrok- Jedynymi kobietami w twojej rodzinie, to te, które wyszły za Starków? To jest porąbane.
-Były chyba jakieś Starkówny, ale one...- zabrał jej telefon- Ich dzieci i mężowie nie zaliczali się do drzewa. Trzeba zachować czystość nazwiska.
-Które wywodzi się z Niemiec- stwierdziła Pepper.
-Serio?- zdziwił się Tony- Moi przodkowie przyjechali z Niemiec?
-Najpewniej ich stamtąd wypędzili za przechwalanie- odezwała się Darcy, wpychając głowę między fotele.
-Ty wracaj do czytania!- Stark wepchnął jej z powrotem.
-Tylko, że tam znowu jest nudno.
-To pomiń te nudne fragmenty.
-Dobra.
Tymczasem kilka siedzeń, zaraz za chrapiącym Clintem, siedzieli Steve i Bruce. Kapitan już od pewnego czasu słuchał o teorii naukowca. Chodziło w niej głównie o to, że istnieje wiele różnych wymiarów i czasami fale oddziaływania z jednego świata działają na inne, które go otaczają.
-Uznajmy, że to wszystko prawda- odezwał się Rogers- Czy jest możliwość podróży do innego wymiaru?
Banner przez chwilę się zastanawiał. Steve tymczasem rozejrzał się i zauważył ciekawą zależność. Zawsze, kiedy się gdzieś jedzie, ludzie w autobusie szaleją, lecz podczas powrotu większość z nich śpi, lub jest zajęta własnymi sprawami. Sprawdził jeszcze, czy Sam i Bucky siedzą grzecznie po przeciwnych stronach autobusu. Oboje byli zajęci pisaniem na komórkach, więc nie było problemu.
-Jest taka możliwość, ale musielibyśmy posiadać naprawdę zaawansowane urządzenie, niezwykle potężnego źródła energii, czegoś, co pilnowałoby wszystkiego i powstrzymywało przed rozwaleniem, i jakiegoś kompasu, który pokierowałby maszynę. To wszystko tylko teoria i nic takiego nie zostało potwierdzone. Jednak po co ty o to pytasz? Nie sądzę, by nagle zaciekawiły cię badania teoretyczne.
Steve zaczął się zastanawiać, czy powinien powiedzieć Bruce'owi, o tym, co przeżył. Stark i Natasza mu uwierzyli, tylko dlatego, że szpieg naprawdę istniał. Czarna Wdowa sprzeczała się, co do tego, czy była to przyszłość. Siedziała z nimi podczas szukania Ultrona, bo istniała możliwość, że to też mogło być prawdziwe. Tony tymczasem czuł, że to jego obowiązek zniszczyć sztuczną inteligencję i nawet jeśli istniała tylko mała szansa, że ona przetrwała, musiał wszystko sprawdzić. Zdawało się, że on też zbytnio nie wierzy w to, że Steve był w przyszłości.
-Kanapki...- odezwał się Clint pomiędzy chrapnięciami.
Wyrwało to Steve'a z rozmyślań. A co mu z resztą szkodzi. Bruce najwyżej jakoś naukowo wytłumaczy, to co się wtedy stało. Lub nazwie go świrusem. Zaczął swoją opowieść, pomijając te same fragmenty, co wcześniej podczas opowiadania jej Tony'emu i agentce.
-Moje pytanie jest takie- zakończył Steve- Czy mógł to być inny wymiar, który pokazuje w pewien sposób zakrzywioną przyszłość, czy nie?
-Musiałbyś zapytać Strange'a, o to jego ustrojstwo- odpowiedział mu Bruce- Wersja z innym wymiarem i przyszłością są według mnie prawdopodobne w takim samym stopniu. Gdybyś dowiedział się coś o oku, mógłbyś jednak zmienić te procenty. Jednak ja stawiam na to, że twoja podświadomość sama wytworzyła taką wizję i wszystko wydarzyło się w twojej głowie.
-Dzięki Bruce- powiedział Steve. Ta rozmowa sprawiła tylko, że miał więcej pytań niż poprzednio. Zawsze jednak lepsze to, niż stanie ciągle w jednym miejscu.
*******
Prywatna konwersacja między Buckym a Samem.
Sam: To wszystko twoja wina!
Bucky: Własnie, że twoja!
Bucky: To ty wszystko zacząłeś!
Sam: To był twój pomysł!
Bucky: Ale ty kurczaku wszystko zniszczyłeś!
Sam: Kurczaki nie potrafią latać! I ja ten plan naprawiłem!
Bucky zmienił nazwę użytkownika Sam na Gołąb
Gołąb: Bardzo dorosłe.
Gołąb zmienił nazwę użytkownika Bucky na OtwieraczDoKonserw
OtwieraczDoKonserw: Nawet nie zaczynaj.
Gołąb: Już się boję.
Gołąb: Co mi niby zrobisz?
OtwieraczDoKonserw: Zobaczysz.
OtwieraczDoKonserw: Jak tylko Natasza i Steve pozwolą nam, znów spędzać czas razem.
Gołąb: To ustalone.
Gołąb: Gramy w coś?
OtwieraczDoKonserw: Jasne.
OtwieraczDoKonserw: Przygotuj się na sromotną klęskę.
🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒
Hejo! Żyję myślą o weekendzie. A jak tam u was? Mam nadzieję, że się podobało.
No to pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro