Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

109

-Darcy i jak?- Tony odwrócił się do dziewczyny, czytającej dziennik.

W drodze powrotnej zaistniała potrzeba zmian prawie wszystkich miejsc, która wynikła z kilku spraw. Jedną z nich było oczywiście znalezienie dziennika Jo przez Darcy, która otworzyła nieotwieralną szkatułkę, naciskając na wyrzeźbionego węża. Inną sprawą to, że trzeba było rozdzielić Bucky'ego i Sama. Tylko Steve i Natasza nie powiedzieli nikomu powodu, ale miało to związek z latającym budyniem, rozwalonym krzesłem, fontanną coli, do której ktoś wrzucił opakowanie mentosów, a potem zakręcił i ogórkiem. Wszystko to rozegrało się w czasie pięciu minut, kiedy ci dwoje byli sami. Tony miał własną teorię o tym, co tam się wydarzyło. Sam przywiązał, według niego, budyń żyłkami tak, by się unosił w powietrzu. Bucky myśląc, że to nawiedzony budyń, zaatakował go krzesłem, rozwalając je przy tym na kawałki. Falcon wybuchł wtedy śmiechem i zdradził swoją pozycję. Żołnierz podszedł do niego i odkręcił, przygotowaną wcześniej colę. Jedyną niewiadomą w takiej sytuacji jest ogórek, lecz istniała możliwość, że planowali podrzucić go T'Challi, by sprawdzić, czy ten odskoczy jak każdy kot.

Zaistniał jeszcze problem pomiędzy Starlodem a Rocketem tak, że teraz nie mogli nawet na siebie patrzeć. Musieli się, przenieś na przeciwległe strony autobusu. No tym rozwiązaniu ucierpiał najbardziej Groot, który nie wiedział z kim usiąść i wylądował w końcu na kolanach Mantis. Jedyne, co powiedział po tej kłótni, to "Jestem Groot' bardzo smutnym tonem. To na pewno musiało znaczyć coś bardzo ważnego.

-Pisze, coś o herbatce z jakąś inną nudną dziewczynę- powiedziała brunetka, przewracając stronę- Jak na twoją praprababcię jest strasznie nudna.

-Bo ona wyszła dopiero za Starka i stała się fajna po ślubie. Pomimo że jej nie znałem, lecz każdy Stark jest genialny. Chociaż teraz to nie wiem, czy na pewno jestem Starkiem... Czytaj szybciej!

-Tony, czy ty się boisz, że...- Pepper odwróciła się do swojego chłopaka.  

-Nawet nie kończ. To jest po prostu ohydne. Darcy, czy ona już go spot...- odwrócił się do niej, jak, co chwilę od ponad godziny- Co ty robisz?!

Darcy przeglądała strony na szybko, tylko przejeżdżając wzrokiem po tekście. Czytała tylko pojedyncze słowa.

-Pomijam nudne fragmenty- powiedziała do niego, nie podnosząc głowy znad swojego zajęcia.

-A jeśli pominiesz tę część, jak się spotykają?

-Nie pominę... Jest!

-Już znalazłaś?- zdziwił się Tony.- Jak?

-Tylko jedna osoba mogłaby nazwać kogokolwiek "nędzną midgardką". Posłuchaj. Właśnie schodziła, by spotkać się z jakimiś Buche...- nachyliła się nad dziennikiem- Nie chce mi się, tego czytać. Wpadła na klatce schodowej na jakiegoś chłopaka. On zapytał ją z wyrzutem, za kogo niby się uważa taka nędzna midgardka. Piękne pierwsze wrażenie Lokuś. Jo na to, że jest córką właścicieli tego domu i tym razem to ona go zapytała, za kogo on się niby uważa. Rogacz odpowiedział, iż jest synem tych o trudnym nazwisku i ruszył w górę schodów. Kiedy ona pobiegła za nim, robiąc sobie wyrzuty, że przecież to chłopak i nie powinna z nim być sam na sam, już go nie znalazła.

-I co było dalej?- zapytał miliarder.

-Daj mi przeczytać- Darcy wsadziła nos z powrotem w książkę.

Tony obrócił się z powrotem i zamknął oczy. Musiał to wszystko przeanalizować. Jego mózg oczywiście podsunął mu najróżniejsze zakończenia tej znajomości. Prawie wszystkie były okropne, a cała reszta, która pozostała, sprawiające, że czuł mdłości.

-To nie brzmiało, jak początek romantycznego związku- powiedziała Pepper.

-Większość romansów się tak zaczyna. Proszę, nie pogarszaj sprawy. Bo jeszcze się okażę, że jestem jego... Z tego by wynikało, że Thor jest moim... Mieszkałbym wtedy z wujkiem i prawie wujkiem.

-Tony, to jest naprawdę mało prawdopodobne- zaczęła go uspokajać- Ile oni mogliby mieć lat? Na zdjęciu wyglądali na góra trzynaście. Dawniej wcześniej brano śluby. W wieku ilu lat Jo wyszła za twojego prapradziadka? I kiedy urodziła dziecko? Pewnie nie wiesz, ale można to... Co ty robisz?

-Sprawdzam swoje drzewo genealogiczne- stukał w telefon.

-Masz drzewo genealogiczne na telefonie?

-Tak. Moja rodzina jest naprawdę niezwykła, więc trzeba zapisywać każdego członka w rodzinie. Spójrz tylko- podsunął jej telefon pod nos- Ten z wąsami, to mój wuj Franek. Nigdy go nie poznałem, ale ma wspaniałe wąsy. Zarost mojego ojca może się schować.

-Szukamy Jo- dziewczyna wzięła od niego telefon- Wszyscy męscy członkowie twojej rodziny mają zarost. To jest genetyczne, czy jak?  

-Szukaj tej dziewczyny. Pod zdjęciami jest data urodzenia, śmierci, ślubu lub rozwodu. I mogę cię zapewnić, że kiedy ja zapuszczę wąsy, nikt mi nie dorówna. 

-Mam! Josephen Forest wyszła za Eugeniusza Starka w wieku... 17 lat. Syna urodziła dwa lata później. On też miał syna, który też miał syna. Tym synem był twój ojciec, a ty jesteś jego synem- podniosła wzrok- Jedynymi kobietami w twojej rodzinie, to te, które wyszły za Starków? To jest porąbane. 

-Były chyba jakieś Starkówny, ale one...- zabrał jej telefon- Ich dzieci i mężowie nie zaliczali się do drzewa. Trzeba zachować czystość nazwiska.

-Które wywodzi się z Niemiec- stwierdziła Pepper. 

-Serio?- zdziwił się Tony- Moi przodkowie przyjechali z Niemiec? 

-Najpewniej ich stamtąd wypędzili za przechwalanie- odezwała się Darcy, wpychając głowę  między fotele. 

-Ty wracaj do czytania!- Stark wepchnął jej z powrotem.

-Tylko, że tam znowu jest nudno. 

-To pomiń te nudne fragmenty.

-Dobra.

Tymczasem kilka siedzeń, zaraz za chrapiącym Clintem, siedzieli Steve i Bruce. Kapitan już od pewnego czasu słuchał o teorii naukowca. Chodziło w niej głównie o to, że istnieje wiele różnych wymiarów i czasami fale oddziaływania z jednego świata działają na inne, które go otaczają.

-Uznajmy, że to wszystko prawda- odezwał się Rogers- Czy jest możliwość podróży do innego wymiaru?

Banner przez chwilę się zastanawiał. Steve tymczasem rozejrzał się i zauważył ciekawą zależność. Zawsze, kiedy się gdzieś jedzie, ludzie w autobusie szaleją, lecz podczas powrotu większość z nich śpi, lub jest zajęta własnymi sprawami. Sprawdził jeszcze, czy Sam i Bucky siedzą grzecznie po przeciwnych stronach autobusu. Oboje byli zajęci pisaniem na komórkach, więc nie było problemu.

-Jest taka możliwość, ale musielibyśmy posiadać naprawdę zaawansowane urządzenie, niezwykle potężnego źródła energii, czegoś, co pilnowałoby wszystkiego i powstrzymywało przed rozwaleniem, i jakiegoś kompasu, który pokierowałby maszynę. To wszystko tylko teoria i nic takiego nie zostało potwierdzone. Jednak po co ty o to pytasz? Nie sądzę, by nagle zaciekawiły cię badania teoretyczne.

Steve zaczął się zastanawiać, czy powinien powiedzieć Bruce'owi, o tym, co przeżył. Stark i Natasza mu uwierzyli, tylko dlatego, że szpieg naprawdę istniał. Czarna Wdowa sprzeczała się, co do tego, czy była to przyszłość. Siedziała z nimi podczas szukania Ultrona, bo istniała możliwość, że to też mogło być prawdziwe. Tony tymczasem czuł, że to jego obowiązek zniszczyć sztuczną inteligencję i nawet jeśli istniała tylko mała szansa, że ona przetrwała, musiał wszystko sprawdzić. Zdawało się, że on też zbytnio nie wierzy w to, że Steve był w przyszłości.

-Kanapki...- odezwał się Clint pomiędzy chrapnięciami.

Wyrwało to Steve'a z rozmyślań. A co mu z resztą szkodzi. Bruce najwyżej jakoś naukowo wytłumaczy, to co się wtedy stało. Lub nazwie go świrusem. Zaczął swoją opowieść, pomijając te same fragmenty, co wcześniej podczas opowiadania jej Tony'emu i agentce.

-Moje pytanie jest takie- zakończył Steve- Czy mógł to być inny wymiar, który pokazuje w pewien sposób zakrzywioną przyszłość, czy nie?  

-Musiałbyś zapytać Strange'a, o to jego ustrojstwo- odpowiedział mu Bruce- Wersja z innym wymiarem i przyszłością są według mnie prawdopodobne w takim samym stopniu. Gdybyś dowiedział się coś o oku, mógłbyś jednak zmienić te procenty. Jednak ja stawiam na to, że twoja podświadomość sama wytworzyła taką wizję i wszystko wydarzyło się w twojej głowie. 

-Dzięki Bruce- powiedział Steve. Ta rozmowa sprawiła tylko, że  miał więcej pytań niż poprzednio. Zawsze jednak lepsze to, niż stanie ciągle w jednym miejscu.

*******

Prywatna konwersacja między Buckym a Samem.

Sam: To wszystko twoja wina!

Bucky: Własnie, że twoja!

Bucky: To ty wszystko zacząłeś!

Sam: To był twój pomysł!

Bucky: Ale ty kurczaku wszystko zniszczyłeś!

Sam: Kurczaki nie potrafią latać! I ja ten plan naprawiłem!

Bucky zmienił nazwę użytkownika Sam na Gołąb 

Gołąb: Bardzo dorosłe.

Gołąb zmienił nazwę użytkownika Bucky na OtwieraczDoKonserw 

OtwieraczDoKonserw: Nawet nie zaczynaj.

Gołąb: Już się boję.

Gołąb: Co mi niby zrobisz?

OtwieraczDoKonserw: Zobaczysz. 

OtwieraczDoKonserw: Jak tylko Natasza i Steve pozwolą nam, znów spędzać czas razem.

Gołąb: To ustalone.

Gołąb: Gramy w coś?

OtwieraczDoKonserw: Jasne.

OtwieraczDoKonserw: Przygotuj się na sromotną klęskę. 

🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒🥒

Hejo! Żyję myślą o weekendzie. A jak tam u was? Mam nadzieję, że się podobało.   

No to pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro