103
-Posłuchaj tylko Nat- Bucky odwrócił się do agentki- Jestem na 100% pewny, że wyglądało to właśnie tak.
-Spóźnimy się, a ja nie chcę skończyć jak Tony- stwierdziła Natasza, przyśpieszając kroku- Ta ławka, którą tak bardzo wychwalanie, jest wcale taka wygodna. A w motelu spać nie będę. Zawsze, kiedy tam spędzam noc, kończy się na jakiejś strzelaninie.
-Dobra już idę- dogonił ją żołnierz- Tylko nie wyciągaj patelni принцесса ani żadnej innej broni.
-Nie nazywaj mnie tak przy Starku. On od razu wpisze to w googla i nie da mi spokoju.
-Jak sobie życzysz- zapewnił ją- Wracając jednak do mego odkrycia. Wyobraź sobie. Wchodzi do mieszkania mój ojciec i mówi do mojej ciężarnej matki.- zniżył głos- "Kochanie wiem, jak nazwiemy dziecko, jeśli to będzie chłopiec, który wyrośnie na przystojnego mężczyznę!"
Natasza uśmiechnęła się na jego parodię.
-"Jak mój mężu?"- starał się brzmieć, jak kobieta.- A mój tata na to: "Buchanan! To imię załatwi mu szacun na dzielni. Nikt nie zadrze z kimś o takim imieniu". Moja mama się zastanawia i podejmuje decyzję. "No nie wiem. Myślałam o bardziej klasycznym. Twój pomysł może nadać się na drugie".
-A ja sądziłam, że dostałeś imię po piętnastym prezydencie Stanów Zjednoczonych- stwierdziła agentka.
-A jak ten się nazywał?
-James Buchanan. Tylko Buchanan to jego nazwisko.
Bucky zmarszczył brwi. Spojrzał na dziewczynę i pokiwał głową na boki.
-Chyba, że tak. Mój pomysł był jednak lepszy.
Weszli na teren szkoły i obrócili się. Bucky wyciągnął telefon i sprawdził godzinę.
-I...- wybiła równo 22- teraz.
Brama automatycznie się zatrzasnęła i zamek szczęknął. Przy zawiasach rozbłysło niebieskie światło i nad całym terenem szkoły zaczął się tworzyć bąbel. Jak tylko zamknął się na samej górze, rozbłysł jeszcze raz i zniknął.
-Uwielbiam to- stwierdził Bucky- Patrz tylko.
Podniósł z ziemi kamy i cisnął nim w tarcze. Kamyk zatrzymał się w powietrzu i zaczął dymić. Trzymał się jeszcze przez chwilę i upadł na ziemię koło muru.
-Rakieta z łatwością by się przebiła- stwierdziła Czarna Wdowa.- Za duża powierzchnia i za mało energii. Gdyby działało, jak należy, spaliłoby ten kamyk, a nie tylko zatrzymało. Na upartego nawet zwykły człowiek mógłby przejść. Trochę by się przy tym poparzył, ale udałoby mu się.
-Skoro tak mówisz- odparł Bucky i odwrócił się od bramy. Nie zrobił nawet kroku, kiedy usłyszał, jak ktoś zawodzi po drugiej stronie bramy.
-Byłem już tak blisko.
-Znów będziesz spał na swojej ławce Tony?- agentka zapytała jęczącego.
Zimowy Żołnierz obrócił się i zobaczył stojącego po drugiej stronie bariery miliardera. Patrzył na elektryczną barierę. Ręce miał spuszczone w geście beznadziejności.
-Chyba tak. Mam nadzieję, że nie spotkam na niej menela, jak ostatnio. Potem się okazało, że menelem był Clint, ale lepiej do tego nie wracać- powiedział Stark, wyciągając telefon- Mniej niż minuta. A już prawie się udało.
-Nie możesz przespać się znów u Sary?- podsunął mu Bucky.
Tony spojrzał najpierw na żołnierza, potem na zegarek i jeszcze później na ławkę w parku.
-Może... Mam ochotę na naleśniki. W padnę jeszcze do sklepu po składniki i Pheoby będzie zachwycona.
-Skończyłeś się już kłócić ze Strangem o lepszego aktora Sherlocka?- odezwała się Natasza.
-Oni się o coś takiego kłócili?- zdziwił się Bucky- Jest przecież tylko jeden prawowity aktor, urodzony do tej roli.
-Prawda?- zauważył Tony.
-Pomimo tego, że wygląda jak wydra i ma dziwniejsze imię niż Sherlock Holmes, jest genialny. I do tego jest prawdziwym anglikiem.
Tony odsunął się jeden krok od bariery. Przyjrzał się uważnie całemu żołnierzowi, jakby nie mógł uwierzyć, że usłyszał te słowa od prawdziwej osoby. Natasza, widząc to, chciała wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymała się. Tylko tego teraz brakowało. Zachowała swoją kamienną twarz i przyglądała się dalej.
-Nie zostanie ci to wybaczone- stwierdził Stark. Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.- A teraz idę przespać się na kanapie i zjeść na śniadanie najpyszniejsze naleśniki na świecie! A Robert Downey Jr jest najlepszym Sherlockiem!
Bucky spojrzał zdziwiony na agentkę. Nie do końca pojmował, co się tu właściwie przed chwilą stało.
-Znasz go. To Tony- odpowiedziała Czarna Wdowa, odwróciła się i ruszyła w stronę akademika- Idziesz, czy też chcesz zostać menelem jak Clint?
-Dlaczego Clint został menelem?- zapytał rudowłosą, podchodząc do niej.
-Wystarczy ci wiedzieć, że przegrał zakład i nie mógł korzystać z akademika przez tydzień- agentka wyciągnęła telefon i zaczęła coś w nim szukać.- Mył się w szatniach, spał w dziwnych miejscach, czasami nawet Bruce rzucał mu jedzenie przez okno.
-A jaki zakład?
-Jeślibym ci powiedziała, musiałabym cię później zabić.
-Uznajmy, że to jest normalne. Chociaż to jedno z najnormalniejszych rzeczy, które dzisiaj usłyszałem. Odkąd odzyskałem pamięć, mój pułap tolerancji na dziwność ciągle wzrasta.
-Zaraz podwyższy się o kilka kolejnych stopni- stwierdziła Natasza, podsuwając mu swój telefon pod nos.
Bucky wziął od niej komórkę i odsunął ją sobie od twarzy. Była wcześniej za blisko i widział jedynie rozmazane światło. Kiedy wreszcie znalazła się na odpowiedniej odległości, Zimowy Żołnierz zobaczył tylko swoje zdjęcie.
-Co w tym niby dziwnego. To ja.
-Właśnie to nie jesteś ty- powiedziała do niego Czarna Wdowa.
-Jak to nie ja?- uśmiechnął się i wyciągnął telefon, tak by był przy jego twarzy.- Zupełnie jakbym patrzył w bardzo przystojne lustro.
-To Sebastian Stan. Aktor- Natasza zabrała mu telefon.
-Co?- zdziwił się chłopak- Ale jak to... Czy to w ogóle jest możliwe? Facet od gapił ode mnie twarz!
-Tak to już bywa. Dobranoc- powiedziała Natasza, mijając go i wchodząc do akademika.
-Nie możesz mnie tu tak zostawić !- zawołał do niej Bucky- Wracaj tu принцесса! Musisz mi to teraz wytłumaczyć!
Czarna Wdowa mu drzwi przed nosem. Odwróciła się w stronę schodów, pozostawiając za sobą Zimowego Żołnierza, ciągle krzyczącego jakieś różne rzeczy. Dopiero kiedy była pewna, że on jej nie widzi, zaczęła się bezgłośnie śmiać.
-Nie możesz mnie tu zostawić! Ja i tak tam zaraz wejdę! Mieszkam w tym samym budynku co ty!- wyciągnął telefon i wpisał imię aktora- Jak ja mogłem nie zauważyć, że ten facet dorosły?! Ile on ma lat?! принцесса!
******
Kiedy Natasza się obudziła, od razu zorientowała się, że coś jest nie tak. I nawet wiedziała co. Pomogły jej przy tym włosy, które na pewno nie należały do niej. Otóż ona wcale się nie obudziła, tylko znowu wrócił ten sen, który miała pierwszy raz po eksperymencie z maszyną, zbudowaną przez Tony'ego.
Wyskoczyła od razu z łóżka i nawet nie męczyła się z ubraniem kapci. Tak jak wcześniej, kiedy tylko przekroczyła próg, jej piżamka zmieniła się sukienkę, a włosy same się związały. Nie miała czasu do zmarnowania. Poprzedni raz był już dość dawno, ale pamiętała jeszcze coś z niego.
Pierwszą i zarazem najważniejszą sprawą było to, że szybko się tu męczyła. Nie mogła pozwolić, by zmęczenie ją pokonało. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów jej się to przyśni i czy w ogóle nadejdzie kolejny raz. Druga ważną sprawą był agent Hydry, który ciągle siedział przyczajony gdzieś w szkole. Od ostatniego ataku, który też był już dawno temu, nie dawał znaku swojej obecności. Natasza była zła na siebie, że nie oddała tej sprawie dostatecznie dużo uwagi. Teraz jednak miała okazję to nadrobić. Wystarczyło sprawdzić tylko wszystkich, których podejrzewała, a była to prawie cała szkoła. A przez to, że to tylko sen, miała dowolność działania.
Przebiegła przez cały akademik, byle tylko znaleźć się na dworze. Po drodze prawie wpadała na wszystkich po drodze. Zawsze w ostatniej chwili wykręcała i ledwo mijała przyszłego poszkodowanego. Kiedy wreszcie dotarła do drzwi, już nawet ich dotykała, ktoś złapał ją za rękę w stalowym uścisku i nie chciał jej puścić. Wyrywała się, lecz to nic nie pomogło.
-Uspokój się! Spokój! принцесса!- zawołał do niej osoba, która ją złapała.
Natasza spojrzała na łapacza. Bucky trzymał ją swoją metalową dłonią. Kiedy na niego spojrzała, obluzował nieco uścisk, lecz nie puścił jej. Na plecach miał założony futerał.
-Mówiłam ci coś wczoraj- powiedziała do niego.- Po co ci ten futerał?
-Stark wreszcie ogarnął, że chyba tylko ja mam dostateczne umiejętności gry na gitarze basowej i kazał przyjść przed lekcjami do piwnicy. Albo wreszcie poznał mój talent, albo szykuje na mnie zasadzkę. Będzie żałował, jeśli okaże się, że to drugie. Pomimo wszystko trzeba będzie przygotować się na dzisiejszy dzień. Gdzie tak biegniesz?
-Mam sprawy do załatwienia- stwierdziła agentka, znów próbując się wyrwać- Puszczaj! Zaczekaj, co jest dzisiaj?
-Dzisiaj jest rocznica odmrożenia Steve'a i szykujemy mu niezłą imprezę w stylu lat 40. z nowoczesną muzyką. Tylko wiesz, ty nic nie wiesz.
-Dobra. Załatwię jakieś jego stare zdjęcia- mruknęła do siebie, zła, że dowiaduje się dopiero teraz. W tak krótkim czasie będzie musiała przeskanować jakieś fotografie z podręcznika od historii lub z jakichś stron muzealnych.
-Wybierz te z jego pierwszego dnia szkoły. Będzie gapił się na takiego jednego typa, który go pobił chwilę przed zrobieniem zdjęcia. Tak się kończy, kiedy idzie się do szkoły rysunku beze mnie.
-Puścisz mnie już?- zapytała go. Bucky przyjrzał się jej uważnie, zupełnie jakby starał się przejrzeć jej wszystkie sekrety. Natasza nie mrugnęła ani razu, dopóki ten jej nie puścił, a zrobił to z ociąganiem. Kiedy wreszcie odzyskała wolność, wróciła do wybiegania z prędkością błyskawicy przez drzwi.
W połowie drogi do głównego budynku olśniło ją. Bucky nazwał ją księżniczką, a ona nawet nie sprawdziła, kim jest w tym dziwacznym śnie. Przyśpieszyła tempa i wbiegła do pierwszej lepszej żeńskiej toalety. Przyjrzała się dokładnie swojemu odbiciu w lustrze. Rozpoznanie zajęło jej o wiele dłużej niż we wcześniejszych przypadkach. Wreszcie jej się to udało.
-Moja głupia podświadomość- mruknęła do siebie, nachylając się nad lustrem.- Anastazja Romanoff. Bo oczywiście nie ma żadnej innej ciekawej bohaterki.
Wyszła i pomimo tego rozczarowania, zyskała pewne ważne informacje. Jej aktualnym celem był agent Hydry, a wrogiem Anastazji był Rasputin. Jeśli dobrze rozumiała zasady, którymi kieruje się ten zbzikowany sen, to szukała kogoś z długą brodę przebranego za mnicha.
Nie poszła na wyśnione lekcję ani na imprezę Steve'a. Przez cały czas siedziała różnych swoich kryjówkach ze słuchawkami szpiegowskimi na uszach. Kiedy już myślała, że nie wytrzyma i się znów obudzi, wreszcie coś odkryła.
Po pierwsze zobaczyła, że Tony naprawdę jest Kuzco. To jednak nie było wszystko. Otóż siedząc w ukryciu przed wejściem do pomieszczenia z całą maszynerią pilnującą, ochrony szkoły przed atakami, zawsze należy mieć kryjówki w taktycznie rozłożonych miejscach, zauważyła, że do środka wchodzi ktoś w długiej, ziemistej szacie, przepasanej w pasie sznurem. Twarz zasłaniał mu kaptur i jedyne, co było widoczne to koniuszek nosa i lekko wystająca broda.
To wystarczyło, b ją zapewnić, że następnego dnia, na pewno znajdzie i zdemaskuję szpiega. Wiedziała już gdzie będzie. Ostatkiem sił zerknęła na zegarek. Była 16 ileś. Nie widziała reszty, bo oczy się jej zamknęły i odleciała.
🐳🐳🐳🐳🐳🐳🐳🐳🐳
Czy tylko ja mam wrażenie, że dzisiaj jest czwartek? Od zeszłego tygodnia czuję się jakby, dzisiaj był już następny dzień. To denerwujące.
Nie zadam wam dzisiaj, znanego już wam, pytania. Nie chcę wyjść na próżną.
Bardzo dziękują za te wszystkie zapewnienia, że nie piszę, jak nieudolny klaun.
To wszystko.
Pa pajączki!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro