Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI



"Co robimy od stuleci? Dzieci..."

J.I.Sztaudynger

__________________________________

Jeszcze przed feriami część szkoły spaliła się (co za nieszczęście) i przerwa świąteczna została wydłużona o dziesięć dni, aby odremontować przynajmniej fragment.

Nie byłem z tego szczególnie zadowolony, bo później będziemy wszystko nadrabiać jak szaleni. Nauczyciele nakazali pilnować naszym domowym wychowawcom, byśmy uczyli się w domu. W końcu jesteśmy w klasie maturalnej.

Rodzice dali mi na urodziny sporo kasy i świetny zegarek. W tym roku postanowiłem zdawać też na prawo jazdy.

Moje pozostałe postanowienia to: Zapomnieć o Helenie, zapomnieć o Słońcu i zapomnieć o Tobie.

Co do Natalii, nie wiem, czy mam udawać uczucia do niej, żeby nie było jej przykro. Właściwie jestem jej coś winien za tę noc.

Piątego stycznia odebrałem od niej SMS o treści:

"Chyba jestem w ciazy ratuj boje sie".

Odpisałem, że to niemożliwe, i żeby się nie martwiła.

"Niby dlaczego niemozliwe..."

Bo Bóg nie jest aż takim popaprańcem, żeby tak bardzo niszczyć mi życie - pomyślałem.

Dla Natalii poradziłem, żeby nie przejmowała się, dopóki nic nie jest pewne.

"Latwo ci mowic, w razie co to nie ty je bedziesz nosil w brzuchu"

Nie odpisałem. Nie denerwowałem się, bo naprawdę było już mi wszystko jedno.

Wyobrażałem sobie Ciebie i Magdę, całujące się.

To nienormalne.

Do tamtej pory tolerowałem wszystkich. Chyba mi się odmieniło.

***
Odezwałaś się do mnie szóstego stycznia.

- Cześć.

- Hej.

- Jak było na imprezie? - spytałaś.

Włączyłem głośnik, aby położyć się na kanapie obok telefonu.

- Dobrze. - Zawahałem się. - Spotkałem Natalię.

- Kto to Natalia...? Ach, twoja była, tak?

- Mhm.

Zapadła cisza.

- Aleks, posłuchaj... Po tym, co zdarzyło się na urodzinach Patryka, nasze relacje...

- Daj spokój, wszystko jest okay. Masz swoją... przyjaciółkę... a ja swoich kumpli.

- Ostatnio w moim życiu zmieniło się więcej, niż mógłbyś sobie wyobrazić. Jestem strasznie zagubiona. Zwierzyłabym ci się, ale... ostatnio tak bardzo się od siebie oddaliliśmy. To boli.

- Wiem.

Znowu cisza.

- Cholera, kończy mi się kasa na koncie. Spotkamy się dziś albo jutro?

- Jeśli chcesz - mruknąłem.

- Aleks? Chyba coś jest nie tak.

- Nie przejmuj się. Po prostu jestem zmęczony.

- Możesz przyjść po mnie jutro o piętnastej?

- Może być o czternastej? - spytałem.

- Nie - zaprotestowałaś dziwnym tonem. - Proszę, nie przychodź wcześniej.

- Dlaczego?

Połączenie zostało przerwane.

Wierzyłem, że to wina braku kasy na koncie.


***
Nie chciałem należeć do chłopaków, którzy po spędzonej wspólnie nocy uciekają od dziewczyny i nie pokazują jej się na oczy.

Korzystając z nieobecności rodziców - nic nowego - zaprosiłem Natalię na seans filmowy. Padło na "Za jakie grzechy dobry Boże", bo potrzebowaliśmy oboje odstresowującej komedii.

Po zakończeniu - gdy nikt z nas nie potrafił zacząć rozmowy - Natalia wyszeptała:

- Będziesz ojcem, Olo.

Wzdrygnąłem się.

- Ale chyba nie...

- Zrobiłam test. Będziemy mieli dziecko. - Podniosła głos.

- Spokojnie. To nie koniec świata.

- Rodzice mnie wyrzucą z domu. - W jej oczach stanęły łzy.

- Właściwie, to i tak przecież wyjeżdżasz na studia - zauważyłem, ale szybko dodałem:

- Przepraszam, wiem, że nie o to ci chodzi.

- Na studia. - Zaśmiała się gorzko. - Studia. Z dzieckiem.

- Może to pomyłka.

- Wątpię.

- Jeśli aż tak bardzo nie chcesz, możesz je przecież...

Popatrzyła na mnie spod zmrużonych powiek.

A mnie niewidzialna siła rąbnęła wielkim młotkiem w głowę.

- Nie. Jednak nie - wychrypiałem.

Klatka piersiowa Natalii zaczęła ruszać się szybciej. Wiedziałem, że zaraz się rozpłacze.

- Nie zabiję go.

- Wiem. Nie chciałbym tego.

Często rozmawiałem z moją niewidzialną siostrą. Mówiła mi, że bardzo chciała żyć, ale nie było jej to dane.

- Ono nie jest nic winne - wyszeptałem. - To ja jestem winny.

- Nikt nie jest winny, bo dziecko to nie cholerna kara!

- Spokojnie... Natalio.

Nie potrafiłem nazwać jej "kochaniem".

- Mama zawsze mi powtarzała, że ja i moja siostra jesteśmy jej darami od Boga. - Uśmiechnęła się przez łzy.

- Myślisz, że to dar?

- Chcę tak to postrzegać.

- Ja chyba też.

Przytuliliśmy się. Oboje płakaliśmy - ona otwarcie, ja skrycie.

Trwaliśmy w krzepiącym, dającym uczucie bezpieczeństwa uścisku bardzo długo.

Ale nawet w tej sytuacji nie mogłem zapomnieć o Tobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: