Rozdział XI
"Co robimy od stuleci? Dzieci..."
J.I.Sztaudynger
__________________________________
Jeszcze przed feriami część szkoły spaliła się (co za nieszczęście) i przerwa świąteczna została wydłużona o dziesięć dni, aby odremontować przynajmniej fragment.
Nie byłem z tego szczególnie zadowolony, bo później będziemy wszystko nadrabiać jak szaleni. Nauczyciele nakazali pilnować naszym domowym wychowawcom, byśmy uczyli się w domu. W końcu jesteśmy w klasie maturalnej.
Rodzice dali mi na urodziny sporo kasy i świetny zegarek. W tym roku postanowiłem zdawać też na prawo jazdy.
Moje pozostałe postanowienia to: Zapomnieć o Helenie, zapomnieć o Słońcu i zapomnieć o Tobie.
Co do Natalii, nie wiem, czy mam udawać uczucia do niej, żeby nie było jej przykro. Właściwie jestem jej coś winien za tę noc.
Piątego stycznia odebrałem od niej SMS o treści:
"Chyba jestem w ciazy ratuj boje sie".
Odpisałem, że to niemożliwe, i żeby się nie martwiła.
"Niby dlaczego niemozliwe..."
Bo Bóg nie jest aż takim popaprańcem, żeby tak bardzo niszczyć mi życie - pomyślałem.
Dla Natalii poradziłem, żeby nie przejmowała się, dopóki nic nie jest pewne.
"Latwo ci mowic, w razie co to nie ty je bedziesz nosil w brzuchu"
Nie odpisałem. Nie denerwowałem się, bo naprawdę było już mi wszystko jedno.
Wyobrażałem sobie Ciebie i Magdę, całujące się.
To nienormalne.
Do tamtej pory tolerowałem wszystkich. Chyba mi się odmieniło.
***
Odezwałaś się do mnie szóstego stycznia.
- Cześć.
- Hej.
- Jak było na imprezie? - spytałaś.
Włączyłem głośnik, aby położyć się na kanapie obok telefonu.
- Dobrze. - Zawahałem się. - Spotkałem Natalię.
- Kto to Natalia...? Ach, twoja była, tak?
- Mhm.
Zapadła cisza.
- Aleks, posłuchaj... Po tym, co zdarzyło się na urodzinach Patryka, nasze relacje...
- Daj spokój, wszystko jest okay. Masz swoją... przyjaciółkę... a ja swoich kumpli.
- Ostatnio w moim życiu zmieniło się więcej, niż mógłbyś sobie wyobrazić. Jestem strasznie zagubiona. Zwierzyłabym ci się, ale... ostatnio tak bardzo się od siebie oddaliliśmy. To boli.
- Wiem.
Znowu cisza.
- Cholera, kończy mi się kasa na koncie. Spotkamy się dziś albo jutro?
- Jeśli chcesz - mruknąłem.
- Aleks? Chyba coś jest nie tak.
- Nie przejmuj się. Po prostu jestem zmęczony.
- Możesz przyjść po mnie jutro o piętnastej?
- Może być o czternastej? - spytałem.
- Nie - zaprotestowałaś dziwnym tonem. - Proszę, nie przychodź wcześniej.
- Dlaczego?
Połączenie zostało przerwane.
Wierzyłem, że to wina braku kasy na koncie.
***
Nie chciałem należeć do chłopaków, którzy po spędzonej wspólnie nocy uciekają od dziewczyny i nie pokazują jej się na oczy.
Korzystając z nieobecności rodziców - nic nowego - zaprosiłem Natalię na seans filmowy. Padło na "Za jakie grzechy dobry Boże", bo potrzebowaliśmy oboje odstresowującej komedii.
Po zakończeniu - gdy nikt z nas nie potrafił zacząć rozmowy - Natalia wyszeptała:
- Będziesz ojcem, Olo.
Wzdrygnąłem się.
- Ale chyba nie...
- Zrobiłam test. Będziemy mieli dziecko. - Podniosła głos.
- Spokojnie. To nie koniec świata.
- Rodzice mnie wyrzucą z domu. - W jej oczach stanęły łzy.
- Właściwie, to i tak przecież wyjeżdżasz na studia - zauważyłem, ale szybko dodałem:
- Przepraszam, wiem, że nie o to ci chodzi.
- Na studia. - Zaśmiała się gorzko. - Studia. Z dzieckiem.
- Może to pomyłka.
- Wątpię.
- Jeśli aż tak bardzo nie chcesz, możesz je przecież...
Popatrzyła na mnie spod zmrużonych powiek.
A mnie niewidzialna siła rąbnęła wielkim młotkiem w głowę.
- Nie. Jednak nie - wychrypiałem.
Klatka piersiowa Natalii zaczęła ruszać się szybciej. Wiedziałem, że zaraz się rozpłacze.
- Nie zabiję go.
- Wiem. Nie chciałbym tego.
Często rozmawiałem z moją niewidzialną siostrą. Mówiła mi, że bardzo chciała żyć, ale nie było jej to dane.
- Ono nie jest nic winne - wyszeptałem. - To ja jestem winny.
- Nikt nie jest winny, bo dziecko to nie cholerna kara!
- Spokojnie... Natalio.
Nie potrafiłem nazwać jej "kochaniem".
- Mama zawsze mi powtarzała, że ja i moja siostra jesteśmy jej darami od Boga. - Uśmiechnęła się przez łzy.
- Myślisz, że to dar?
- Chcę tak to postrzegać.
- Ja chyba też.
Przytuliliśmy się. Oboje płakaliśmy - ona otwarcie, ja skrycie.
Trwaliśmy w krzepiącym, dającym uczucie bezpieczeństwa uścisku bardzo długo.
Ale nawet w tej sytuacji nie mogłem zapomnieć o Tobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro