Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

,,Miłość jest dziką siłą. Kiedy próbujemy ją okiełznać, pożera nas. Kiedy próbujemy ją uwięzić, czyni z nas niewolników. Kiedy próbujemy ją zrozumieć, miesza nam w głowach.''

P. Coelho

_____________________


Wieczór sylwestrowy zapowiadał się ciekawie.

Na dyskotekę zaprosiła mnie tym razem dziewczyna, i to o wiele mądrzejsza od Patryka - Jennifer.

Do Polski przyjechała pięć lat temu. Chodziła do równoległej klasy.

Impreza miała odbywać się na jej działce za miastem, żeby nie przeszkadzać sąsiadom - Patryk wyjątkowo miał szczęście (tak przynajmniej mówił), bo mieszkał w parszywej okolicy, gdzie prawie nikt nie spał po nocach.

Przecież to najlepsza pora doby, jak można ją marnować na spanie...?

Jennifer nie zaprosiła ani Ciebie, ani Twojej przyjaciółki. Nie miałem pojęcia, dlaczego.

Ogólnie, impreza zapowiadała się na o wiele przyjemniejszą niz urodziny Patryka. Miało przybyć tylko około czterdziestu osób. To jak dwie klasy.

Nie byłem pewien, czy chcę pójść jeszcze na jakąkolwiek dyskotekę, ale ojciec wręcz kazał mi iść i się "rozerwać".

Przestrzegł mnie tylko, żebym w szaleństwie powstrzymał się na tyle, żebym nie został ojcem.

- I nie upijaj się - dodała mama. - Nie obchodzi mnie to, że minutę przed północą skończysz osiemnaście lat.

Mrugnęła do mnie porozumiewawczo.

Tak, jestem prawdziwym szczęściarzem. Minuta dzieliła mnie od tego, że teraz chodziłbym do klasy niżej.

A może powinienem tam chodzić? Może lekarze wpisali złą godzinę?

Nieważne.

Ogólnie mam strasznie niską samoocenę, ale gdy o północy w niebo wzbija się tyle sztucznych ogni, czuję się, jakbym był kimś wyjątkowym. Jakby to wszystko było na moją cześć.

***


Gdy przyszedłem, wszyscy już się zebrali. Jennifer - przeciętnej urody szatynka - przywitała mnie z uśmiechem.

- Hi, Aleks! Zapraszam.

Od razu poczułem zupełnie inną atmosferę, niż u Patryka. Wszystko było jakby... czystsze.

Bardziej przejrzyste.

Na komodzie stał wielki zegar wskazujący godzinę dwudziestą. Cztery godziny do północy.

Rozejrzałem się i podszedłem do Kamila, znajomego z klasy.

- Elo - przywitał się. - Nie przyprowadziłeś nikogo?

- Nie. A ty?

- Anka gdzieś się tu kręci.

- Chodzisz z Anką? - spytałem, bo nie wiedziałem, o czym gadać.

- Od dwóch miesięcy. Nie zauważyłeś?

- Nie.

- Planujesz wyrwać jakąś laskę? - Kamil uśmiechnął się znacząco. - Wiesz, jest parę wolnych sypialni.

Roześmiałem się gorzko.

- Nie wiem. Chyba nie.

- Daj spokój, człowieku! Sylwester, twoja osiemnastka, prywatna sypialnia i pełno fajnych dup. Skorzystaj.

- A ty? Planujesz skorzystać? Może z nową, fajną dupą? - Nie mogłem się powstrzymać.

Kamil zmarszczył brwi.

- Chyba ktoś mnie woła. Nara.

Kamil odszedł. Na jego miejsce pojawiła się - zwana tak w naszym liceum - Sportowa Trójca. Łukasz, Jakub, Norbert.

Byli mniej więcej tak nierozdzielni, jak Ty i Magda. Grali razem w szkolnej reprezentacji koszykówki. Chodzili do klasy Jennifer.- Ty jesteś Bolo?

- Tak też mnie zwą. - Przewróciłem oczami. - Bardziej oficjalnie: Aleks.

- Jest tu gdzieś Helena?

- Nie. Nie została zaproszona.

- A Magda?

- Podobnie.

- Szkoda.

Norbert przyjrzał mi się uważnie.

- Lepiej uważaj na swoją... przyjaciółkę, bo ta lesba ci ją zabierze na dobre.

- Że co...? - chrząknąłem.

- Magda jest homo.

- Nie jest - zaprzeczył Jakub. - Pamiętasz, jak uganiała się za Łukaszem? Gdy wyraźnie jej powiedział, że ma dziewczynę, zaczęła się kręcić koło mnie.

- Całowali się - dodał Łukasz. - I to jak.

- To ona zaczęła - wyjaśnił szybko Jakub.

- No dobrze. Może jest bi - stwierdził Norbert.

Poczułem, jak robi mi się przeraźliwie zimno.

- Na pewno jest się czego obawiać.

- Dlaczego? - spytałem niepewnie. - Helena chyba nie jest...

Nie mogłem dokończyć tego zdania.

- Idę coś zjeść - wycedziłem, wyminąłem trzech dryblasów i podszedłem do stolika pełnego żarcia.

Ale nagle nawet truskawki w płynnej czekoladzie wydały mi się ohydztwem. Nalałem sobie pełną szklankę wody i powoli popijałem niesmak w ustach.

Może jednak nie powinienem chodzić na żadne imprezy.


***


Wszyscy tańczyli, jedli, pili, krzyczeli i całowali się.

Innymi słowy: byli szczęśliwi.

- Aleks, zatancysz? - krzyknęła nagle Jennifer w moją stronę. - Come on, pszysztojniaku!

Do północy pozostało jeszcze dziewięćdziesiąt minut, więc nadszedł najwyższy czas, aby zacząć coś robić.

- Okay - mruknąłem, podnosząc się z kanapy. - Już idę.

Po kilku minutach nawet się roześmiałem. Jen wymyślała swoje nowe, szalone i zabawne figury taneczne. Wszyscy wygłupiali się na całego.

Było nawet fajnie.

Nie zauważyłem, kiedy minęło pół godziny i byłem cały zlany potem. Na dodatek jakiś gościu oblał mnie winem.

- Ledwo dyszę - westchnąłem, uśmiechnięty. - Idę odpocząć.

- Ja też - wyszeptała ledwo żywa Jen.

Wypiłem trzy szklanki wody, po czym poszedłem do łazienki. Gospodyni pożyczyła mi ręcznik, bo czułem, że nie wytrzymam bez prysznica. Byłem mokry i śmierdzący.

- Prosz. - Jennifer podała mi jakieś zawiniątka.

- Co to?

- Dżins i T-shirt mojego brata. Na pewno się nie pogniewa.

- Dziękuję, Jen. - Uśmiechnąłem się i ruszyłem w kierunku łazienki.

Prysznic Jennifer był naprawdę... trudny w obsłudze, ale tym samym niezwykły.

Może kiedyś sobie taki kupię.

Przebrałem się i uczesałem. Czułem się jak nowo narodzony.

Trzydzieści minut do północy.

Pierwsze, co zauważyłem po wyjściu z łazienki, to nowo przybyła dziewczyna. Bardzo ładna dziewczyna. Na dodatek wyglądała niezwykle znajomo.

Chyba za długo się na nią gapiłem, bo podszedł do mnie Kamil i trącił w żebra.

- Nie przyglądaj się, tylko zagadaj do niej.

- Po co? - mruknąłem.

- Nie udawaj, że ci się nie podoba.

- Już żadna dziewczyna na świecie mi się nie spodoba - wycedziłem, chcąc odejść.

Kamil jednak złapał mnie mocno za łokieć.

- Ma na imię Natalia. I jest wolna.

Poczułem, jak na sekundę moja krew przemienia się w prąd elektryczny.

Natalia. To moja Natalia.

Dziewczyna, z którą cię całowałem, z którą chodziłem na randki. Dziewczyna, z którą poszedłem na bal gimnazjalny. Dziewczyna, która uratowała moją reputację.

Wyładniała, i to bardzo. Może to raczej dzięki idealnemu makijażowi, ale mniejsza o to. Miała takie śliczne nogi i... i w ogóle.

- Wszystko w porządku? - zaniepokoił się Kamil. - Masz strasznie dziwną minę.

- Okay. Już okay. - Wdech, wydech. - Idę do niej.

- I to jest prawidłowa postawa! - Kamil poklepał mnie po plecach. - Powodzenia!

Chciałem zrobić to szybko. Jak najszybciej.

- Natalia.

Obróciła się. Przez chwilę gapiliśmy się na siebie, a po chwili wyszeptała:

- Olo.

Tak, nazywała mnie Olo. Nie wiem, dlaczego w jej ustach całkiem mi się to podobało.

Przytuliliśmy się.

- Fantastycznie wyglądasz - westchnęła.

- Ty też.

- Dlaczego się nie odzywałeś? Mogłeś mnie powiadomić, że zmieniłeś numer. A na Facebooku nigdy cię nie ma.

- Przepraszam. Nie byłem dobrym chłopakiem.

- Byłeś najlepszym chłopakiem, jakiego miałam - wyszeptała.

Jej oczy tak cudnie błyszczały.

No i nie mogłem powstrzymać się od mierzenia jej wzrokiem: od stóp do głowy, od głowy do stóp.

- Fajna sukienka - przyznałem.

Roześmiała się.

- Cieszę się, że ci się podoba.

Muzyka nie była głośna jak ta u Patryka, ale i tak byłem zirytowany, że zagłusza tak ładny głos.

- Masz nadal ten sam numer? - spytałem.

- Tak.

- Wyślę ci esa.

- Okay.

Przez chwilę nie wiedzieliśmy, o czym rozmawiać.

- Nadal chodzisz do klasy z Heleną?

- Tak.

W tamtych chwilach Twoje imię było dla mnie jak nóż zadający głębokie rany.- Ale ona woli... - Zagryzłem wargi. - Woli spędzać czas z Magdą.

- Przykro mi. - Natalia pogładziła mnie po włosach. - Z twoich opowieści pamiętam, że byliście bardzo dobrymi przyjaciółmi.

Nikt nigdy nie głaskał mnie po głowie. A szkoda.

- Olo.

- Tak?

- Przez ten cały czas... myślałam o tobie.

Mimowolnie się spiąłem.

- Hm...

- I nadal myślę. - Przeniosła dotyk na mój policzek. - Myślę, jak to by było znów cię pocałować.

Zbliżyła się. Nasze nosy prawie się stykały.

- Och, Olo... Nie masz dziewczyny, prawda?

- Nie.

Uśmiechnęła się z ulgą.

- To dobrze.

Jej pocałunek był taki delikatny, niewinny. Jakby moje usta muskały płatki róż niesione przez wiatr.- Przepraszam - wyszeptała i odeszła. Podążyłem za nią. Wbiegła po schodach do jednej z sypialni. Na łóżku stała torebka, obok leżał płaszcz i szalik.

- Chyba nie chcesz uciekać z imprezy dziesięć minut przed północą?

Obróciła się.

Przeciąg zatrzasnął drzwi za mną tak mocno, że podskoczyłem.

- Olo, ja... Wiem, że ty i Helena...

- Nie wymawiaj jej imienia, błagam - jęknąłem.

- Ach. Rozumiem.

Podszedłem do niej.

- Ona nigdy mnie nie chciała.

Nie mogłem się rozpłakać. Nie teraz.

Wdech, wydech.

- Przykro mi.

- Mi też - wyszeptałem, po czym pocałowałem ją.

Pocałowałem Natalię.

Mocno i namiętnie.

Upadliśmy na łóżko i pożeraliśmy się na leżąco.

- Olo, nie powinniśmy tego robić - powiedziała Natalia podczas nabierania oddechu.

- Nikt nie może decydować o tym, co powinniśmy robić. No, może jedynie Bóg.

Uśmiechnęła się.

- Myślisz, że Bóg uważa to za słuszne...?

- Nie wiem. I nie chcę się dowiedzieć, bo, do cholery, już mi wszystko jedno.

Rozpiąłem suwak jej sukienki, ona zdjęła moją koszulkę.

Gdy to wszystko się działo, moje serce pękało od najróżniejszych uczuć. Było w nim także dużo goryczy.

Goryczy z powodu tego, że w pewnym momencie Natalia przemieniła się w moje Słońce i pozostała nim do końca.

Jeszcze przed przemianą, gdy wybiła północ, a na parterze wzniosły się dzikie okrzyki, moja była dziewczyna popatrzyła na mnie z miłością i wyszeptała:

- Szczęśliwego nowego roku... ach, i wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastych urodzin.

Tego roku czułem najmocniej w całym życiu, że wszystkie fajerwerki są wypuszczone dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: