Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VIII


"Nie jestem stworzony do miłości, urodziłem się zbyt smutny"E.Cioran

___________________________


Cztery dni po imprezie już prawie wszystko było w porządku. Tak przynajmniej sobie wmawiałem.

Na odstresowanie umówiłem się z jednym z lepszych kumpli - Marcinem - na plażę nad miejscowy zalew. Było fajnie. Pogadaliśmy, nażarliśmy się frytek i zrobiliśmy fontannę z coca-coli.

I jeszcze rozwaliliśmy sanki dla jakiegoś dzieciaka (zupełnie niechcący).

Przyznam, że rzeczywiście odrobinę się odstresowałem.

Gdy niedługi dzień zbliżał się już ku końcowi, Marcin kupił dwie puszki piwa (w barze nad zalewem nawet gimnazjaliści z łatwością zdobywali alkohol), usiedliśmy na niewielkim molo i zaczęliśmy gadać o męskich sprawach.

- Pograjmy w ocenki - zaproponował mój nowy najlepszy kumpel.

- Ocenki czego?

- Foczek z naszej klasy.

Westchnąłem. Nie wiedziałem, czy lepsze są już lochy czy foki.

- Znaczy dziewczyn, tak? - mruknąłem.

Uniósł brwi.

- No tak.

- Dawaj.

Marcin zmrużył oczy.

- Marlena.

- Cztery na dziesięć. Jula Mała.

- Siedem. Jula Duża.

- Pięć. Paulina.

Graliśmy w tą idiotyczną grę chyba całe wieki.

- Helena - powiedział Marcin.

To imię działało na mnie jak silny narkotyk. Zakręciło mi się w głowie, zamroczyło w oczach.

Żołądek podszedł mi do gardła.

- Stary, wszystko okay?

- Chyba... za dużo piwa - mruknąłem.

- Wypiłeś pół puszki.

- Nigdy nie lubiłem tego świństwa - prychnąłem, z irytacją ciskając do połowy pusty pojemnik do zalewu.

- Ej! Już nigdy nic ci nie postawię.

Przewróciłem oczami, gwałtownie podrywając się na nogi.

Chciałem do domu.

- Co do cholery się dzieje, Al? - Marcin złapał mnie za rękę i pociągnął na dół. - Chodzi o Helenę?

Dlaczego tak na mnie działałaś? Dlaczego mnie niszczyłaś? Dlaczego im bardziej cię nienawidziłem, tym mocniej kochałem...?

- Może. - Wzruszyłem ramionami. - Robi się chłodno, a poza tym muszę wracać na kolację. Było miło, pa.

Ponownie wstałem i zacząłem odchodzić.

- Wiem, co czujesz - powiedział Marcin. - Uwierz mi.

Nikt nie widział, co czuję.
***
Wracając, zauważyłem was. Spacerowałyście pod rękę, zajadając batoniki musli.

Tak dobrze się bawiłyście, tak ślicznie się śmiałaś, że nie miałem zamiaru wam przeszkadzać. Szybko poszedłem dalej.


***
W domu zastałem ojca siedzącego przy stole. Na mój widok poderwał się, przerażony. Po chwili odetchnął z ulgą.

- Do diaska, ale mnie przestraszyłeś.

Popatrzyłem na blat.

Mój ojciec właśnie przecierał szmatką pistolet.

Prawdziwy pistolet.

- Tato...

- Ostatnio mam wrażenie, że ciągle ktoś mnie obserwuje. Nie wiem, co to może być, ale...

- Mania prześladowcza.

- Chyba zaczynam szaleć. Musiałem skądś zdobyć broń. Nie chcę umierać.

- To nielegalne, tato.

- Na pewno wiele typów spod ciemnej gwiazdy czyha na nasz dom. Boję się o majątek i życie.

On w ogóle mnie nie słuchał.

- Gdyby zamiast mnie weszła policja, miałbyś przesrane.

Spojrzał na mnie spode łba.

- Nawet, jeśli znajdziesz moją kryjówkę, to niech ci przez głowę nie przejdzie, żeby bawić się bronią, okay?

- Jasne, tato. Dobranoc.

Z roku na rok mój ojciec miał coraz mniej równo pod sufitem.

___________________________

Od autorki:  Chciałabym wiedzieć, jakie wady i zalety ma moje opowiadanie, dlatego bardzo prosiłabym o chociaż krótkie ocenki :) Byłabym też wdzięczna za polecenie jego chociaż jednemu znajomemu. Z góry dziękuję <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: